Iron Savior
#1
Iron Savior - Iron Savior (1997)

[Obrazek: R-2131938-1454943959-9673.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Arrival 01:08
2. Atlantis Falling 04:34
3. Brave New World 04:32
4. Iron Savior 04:26
5. Riding on Fire 04:55
6. Break It Up 05:02
7. Assailant 04:18
8. Children of the Wasteland 04:49
9. Protect the Law 04:16
10. Watcher in the Sky 05:22
11. For the World 05:24
12. This Flight Tonight (Nazareth cover) 03:57

rok wydania: 1997
gatunek: power metal
kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Piet Sielck - śpiew, gitara, bas, instrumenty klawiszowe
Kai Hansen - gitara, śpiew
Thomen Stauch - perkusja

goście:
Hansi Kürsch - śpiew
Henner - śpiew
Dirk Schlachter - bas


Nie wnikając w szczegóły tego, czy IRON SAVIOR to w pierwszej fazie taki dłubankowy koleżeński projekt grupy znanych niemieckich muzyków power metalowych, czy też od razu fundament pod nową jakość grania speed melodic power w Europie, wypada stwierdzić, że dobrze się stało, iż taki pomysł został zrealizowany. Pierwsza płyta, nagrywana w Hamburgu na przełomie 1996 i 1997 roku wy dana została w 1997 przez wytwórnię Niose Records.

Granie wynikające z doświadczeń GAMMA RAY, a pośrednio także z pierwszego okresu działalności HELLOWEEN, ale mocniejsze ostrzejsze było dobrą receptą i odpowiedzią na rodzący się twardszy rycerski power metal skandynawski, tyle że tu Sielck wykorzystał prosty motyw SF, który fanom i zespołu i tego rodzaju literatury jest dobrze znany.
Żelazny Zbawca zbawia i ratuje tu jednak nie tylko naszą cywilizację przed wrażymi zakusami złych kosmitów, ale i melodyjny power metal niemiecki przed zniewieściałym skostnieniem. "Atlantis Falling", "Brave New World" to nieskomplikowane speed power metalowe numery, zagrane z dynamiką większą niż to robił GAMMA RAY, z grzmiącą perkusją i odrobiną tego niemieckiego kanciastego grania heavy z lat 80tych. Obecność Kaia Hansena zauważalna jest i tu bez wątpienia, szczególnie w pewnych rozwiązaniach refrenów, tyle że Sieck śpiewa dużo ostrzej to wszystko. Ostrzejsze są również gitary i fajna lekka surowizna i chropowatość Iron Savior stanie się i w przyszłości znakiem rozpoznawczym IRON SAVIOR. Samo wykonanie jest wypadkową tego, co muzycy grali w macierzystych formacjach i wszystkie plusy i minusy się tu ogniskują. W "Riding on Fire" ogniskuje się też muzyczny styl zespołu, jaki się potem ukształtował. Na tym tle interesująco prezentuje się "Break It Up" i zachodzi pytanie, czy IRON SAVIOR nie miał szansy stać się wiodącym zespołem niemieckim w takim rock metalowym, delikatnym graniu o klubowym i niemal teatralnym charakterze. Solą i sensem są jednak numery w stylu "Assailant", zagrane zdecydowanie, nie za szybko, mocno akcentowane i z jasno sprecyzowanymi melodiami w refrenach. Czasem te refreny, jak w "Children of the Wasteland" o rockowym feelingu, są za kanciaste, to znów jak w "Protect the Law" za grzeczne w stosunku do drapieżnych, heavy powerowych natarć gitarowych. Taki złoty środek to "Watcher in the Sky", dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, który znalazł się też w repertuarze GAMMA RAY.

Do bardzo mocnych punktów należy tu perkusja, dominująca nieraz nad całością, czego w GAMMA RAY nigdy nie było, zaś sola gitarowe mogłyby być lepsze i w przyszłości były.
Album jak wspomniałem istotny i przełomowy w pewnym stopniu, jednak w obliczu rozwoju, a raczej eksplozji melodyjnego power metalu dziś już takiego wrażenia jak w roku 1997 nie robi. Statek kosmiczny "Iron Savior" zestarzał się z wdziękiem, ale wciąż zasługuje na wysoką ocenę.


Ocena: 8/10

14.05.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Iron Savior - Unification (1999)

[Obrazek: R-3519184-1552918595-8558.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Coming Home 05:23
2. Starborn 04:37
3. Deadly Sleep 05:09
4. Forces of Rage 05:46
5. Captain's Log 01:02
6. Brothers (of the Past) 04:43
7. Eye to Eye 05:52
8. Mind Over Matter 05:35
9. Prisoner of the Void 04:43
10. The Battle 05:47
11. Unchained 06:09
12. Forevermore 05:15

Rok wydania: 1999
Gatunek: Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Piet Sielck - śpiew, gitara
Kai Hansen - gitara
Jan Eckert - bas
Dan Zimmermann - perkusja
Andreas Kuck - instrumenty klawiszowe

Jak każda historia sci-fi, także i ta o Żelaznym Zbawcy znalazła swój ciąg dalszy.
Tym razem IRON SAVIOR Sielcka pojawił się już jako zespół w pełnym składzie, ponownie z Kai Hansenem i ponownie z mocniejszą wersją muzyki, jakiej ramy gatunkowe onegdaj Hansen nakreślił. Album został wydany od razu na kilku kontynentach, w Europie w styczniu 1999 przez Noise Records.

Tak pod względem logicznego rozwoju fabuły, jak i samej muzyki, "Unification" jest w prostej linii kontynuacją debiutu. Melodic power metal z pewnymi elementami heavy power, nośne refreny i lekko futurystyczna otoczka, generowana zarówno przez aranżacje, jak i zgrabne, nienachalne zagrywki klawiszowe.
Godzina z tą muzyką to dobrze spędzony czas, przy kompozycjach lepszych pod względem melodii niż na debiucie, co słychać w dopracowanych refrenach, zazwyczaj nieco lżejszych niż prowadzące do nich mocne heavy powerowe riffy. Tak w bardzo udany sposób otwiera ten LP "Coming Home". Jedna rzecz cieszy szczególnie. Fantastyczna realizacja brzmienia. Perkusja atakuje ze wszystkich stron, gitary mięsiste i głębokie, bas ciężki, niszczący w niskich partiach swoim warkotem. Sielck pewniej tu śpiewa, nie nadużywając krzyków ani zawodzenia typowego w niemieckim hansenowskim power metalu. "Starborn" zagrany z pewnością siebie i jak najbardziej budujący klimat epickiej opowieści przyszłości. Ozdobą tego albumu są gitarowe sola, takie sola faktycznie futurystyczne i pojedynki Sielck-Hansen tu są solą wielu kompozycji.  Bardzo to wyrównany album, ekipa nie odpuszcza ani w "Deadly Sleep", ani w "Forces of Rage" i cały czas się coś dzieje, choć tam, gdzie śpiewa Hansen, komfort nieco się obniża.Za to chórki w wykonaniu członków zespołu znakomite i starannie dopracowane.
"Captain's Log" wprowadza, w najlepszą zapewne część płyty, bo "Brothers (of the Past)" to fantastyczny melodyjny riffowy atak na dużej szybkości z popisowymi szarżami solowymi gitarzystów, a "Eye to Eye" jest w tym wolniejszym tempie pełny mocy i epickiego rozmachu podanego w melodyjnej powerowej formie i refren mocno tu zapada w pamięć. Dopełnia tą część płyty "Mind Over Matter" z nowoczesnymi ozdobnikami elektronicznymi, ale sens kompozycji to mocne, rwane riffy i wszechobecna przestrzeń, jaka tu panuje. No i kolejny znakomity refren z wielogłosowymi harmoniami głosowymi. Dalej także to kawał wysokiej klasy melodyjnego power metalu, jakiego w owym czasie nie było. Sprawdzona recepta realizowana jest w ostrym, nowocześnie zaaranżowanym "Prisoner of the Void" o rockowym feelingu i ważnym dla fabuły "The Battle". Jedynie w "Unchained" nieco zabrakło punktu zaczepienia, za to ładnie płytę kończy kompozycja Hansena "Forevermore", łagodna i bombastycznie zaaranżowana w stylu symfonicznym. Kończy część zasadniczą, bo w zależności od wersji dodane są także bonusy - covery, a na wersji europejskiej utwór "Dragonslayer" szwajcarskiego EXCELSIS, grającego medieval power metal, który to zespół w krótkim czasie także zdobył sporą popularność.

Wyborne wykonanie instrumentalne, znakomite autorskie brzmienie producenta Sielcka.
Płyta stała się jednoznaczną przepustką IRON SAVIOR do dalszej kariery i w krótkim czasie postawiła zespół w pierwszym szeregu sceny niemieckiej na długie lata.


Ocena: 8.7/10

14.05.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Iron Savior - Dark Assault (2001)

[Obrazek: R-2765811-1423437443-1923.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Never Say Die 05:32
2. Seek and Destroy 03:45
3. Solar Wings 04:33
4. I've Been to Hell 04:05
5. Dragons Rising 06:24
6. Predators 03:54
7. Made of Metal 06:58
8. Firing the Guns 04:42
9. Eye of the World 05:18
10. Back Into the Light 05:52
11. After the War 06:18
12. Delivering the Goods (Judas Priest cover) 03:59

Rok wydania: 2001
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Piet Sielck - śpiew, gitara
Kai Hansen - gitara, śpiew
Joachim "Piesel" Kustner - gitara
Jan Eckert - bas
Thomas Nack - perkusja
Andreas Kuck - instrumenty klawiszowe


IRON SAVIOR, początkowo bardziej prywatny, domowy i towarzyski projekt Sielcka po sukcesie dwóch części opowieści i Żelaznym Zbawcy stał się zespołem liczącym się i na kolejną płytę wszyscy zainteresowani oczekiwali z dużymi nadziejami. Album ponownie ukazał się nakładem Niose Records w marcu 2001 roku. Mocny skład, oparty o śmietankę niemieckiego melodyjnego power metalu z Hansenem na czele i wykrystalizowany styl grupy, oparty o heavy powerowy wokal Sielcka, dawał nadzieję na kolejną mocną pozycję w tym gatunku. Album jednak, zamiast fanów zjednoczyć - podzielił ich na usatysfakcjonowanych i niezadowolonych. Ja znalazłem się w tej drugiej grupie.

Od IRON SAVIOR nie oczekiwałem niczego odkrywczego i nowatorskiego - ot po prostu solidnej kontynuacji tej sci/fi opowieści w stylu, do jakiego zespół zdążył już przyzwyczaić. Stało się jednak tak, że IRON SAVIOR przyzwyczaił się do tego swojego grania aż za bardzo i w efekcie otrzymaliśmy kotlet odgrzewany, pełen zapożyczeń z dwóch poprzednich LP, blady pod względem kompozycyjnym i trochę kontrowersyjny wykonawczo. Sam początek albumu w postaci "Never Say Die" jeszcze solidny. Typowy szybki, melodyjny utwór w klasycznej dla grupy formie, energiczny z dobrym solem i refrenem. Potem jednak ku przykremu zaskoczeniu grupa serwuje całą serię kompozycji co najwyżej średnich, których głównym mankamentem są zupełnie nieudane refreny. Zapewne Sielck nie chciał, aby pod tym względem muzyka IRON SAVIOR przypominała GAMMA RAY, ale te refreny są po prostu słabe, nie przykuwają uwagi i nie stanowią przysłowiowej soli kompozycji, a w tym gatunku to przecież ogromnie ważne. Kolejne kawałki zaczynają nieraz bardzo obiecująco, ciekawymi riffami i pomysłami na wstęp, jak w "Dragons Rising", potem jednak dochodzi do głosu rzemieślnicza łupanina melodic power z elementami heavy, jakiej już i w tym czasie było wszędzie pełno. Ta łupanina podkreślona jest bardzo słabą grą nowego perkusisty Nacka, który momentami jakby wychodzi na piwo, zostawiając włączony jakiś automat perkusyjny. Nieco to dziwne, bo Nack to perkusista bardzo dobry, co pokazał już kilkakrotnie, a tu jakby mu się po prostu nie chciało grać. Za to bardzo ładnie ustawiony bas Eckerta sieje spustoszenie na drugiej linii ognia i to bardzo jasny punkt na tym LP.
Gitarzystów było wielu... No aż trzech i słychać, że każdy gra tu swoje, co wychodzi średnio z elementami zaskoczenia w postaci solówek wszelakiej maści, na które narzekać za bardzo nie można. Konkretnie wyróżnić kogoś z nich trudno, bo w płytkich kompozycjach za wiele powiedzieć się gitarą nie da. Przy "Made of Metal" jakby coś drgnęło. Wolniej, nieco epickiego patosu w futurystycznej wersji, dostojna melodia, ale potem znów grzech główny tego albumu i długi numer rozpływa się w graniu dla grania w części drugiej.
Mimo to druga część płyty lepsza. Gdzieś riff judasowy, gdzieś umiejętne przemycenie hansenowskich dokonań i jakoś "Firing the Guns" czy "Back Into the Light" wchodzą lepiej, co nie znaczy, że bardzo dobrze. Wciąż ten element dobra zwrotka - słaby refren dominuje, przy czym te refreny tu już tak nie drażnią. Może też w końcu się słuchacz z tym oswaja, bo płyta jest długa i może nawet trochę za długa. Na szczęście znalazło się na niej miejsce na "After the War" i to jest na tym albumie utwór najlepszy. Najmniej reprezentatywny, ale najlepszy. Wyborny rockowy refren, doskonałe solo, ciekawa współpraca gitarzystów niewłażących sobie w drogę i fajny klimat. Niestety to koniec, nie licząc covera JUDAS PRIEST odegranego bez większego przekonania.

Sielck na swoim normalnym poziomie wokalnym, ale jako kompozytor zanotował duży spadek formy.


Ocena: 6.5/10

15.05.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Iron Savior - Battering Ram (2004)

[Obrazek: R-3458353-1482531307-5545.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Battering Ram 04:49
2. Stand Against the King 05:01
3. Tyranny of Steel 04:28
4. Time Will Tell 04:12
5. Wings of Deliverance 04:48
6. Break the Curse 04:01
7. Riding Free 05:16
8. Starchaser 04:28
9. Machine World 06:31
10. H.M. Powered Man 04:21
11.The Call 06:15

Rok wydania: 2004
Gatunek: Melodic Power/Heavy Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Piet Sielck - śpiew, gitara
Joachim Kustner - gitara
Yens Leonhardt - bas
Thomas Nack - perkusja


Po bardzo udanym "Condition Red" apetyty na melodyjny heavy power metal w wykonaniu Zbawcy były duże. Po dwóch latach pojawił się w czerwcu nakładem "Battering Ram" i można ten LP śmiało uznać za godną kontynuację. Oczywiście bez Hansena, ale tym razem i bez klawiszy, które w zaprezentowanej stylistyce okazały się całkowicie zbędne. IRON SAVIOR nagrał mocną płytę, nie przekraczając jednocześnie granic gatunku, któremu od początku działalności hołdował.

Hołd dla klasyków, czyli JUDAS PRIEST to już otwierający płytę "Battering Ram" gdzie pankillerowe zwrotki przeplatają się z typowymi dla wcześniejszych utworów refrenami. Prawdziwe uderzenie tarana to dwie następne kompozycje. Energiczne killery w najlepszej epicko rycerskiej tradycji "Stand Against the King" i "Tyranny of Steel" zagrane przy tym nowocześnie i ze swobodą jakiej niemieckim zespołom zazwyczaj brakuje. Pierwszy nieco szybszy, drugi bardziej majestatyczny i z echami grania lat 80tych, oba jednakowo demolujące. Pewne ukierunkowanie na heavy power to "Wings of Deliverance" z gitarzystą PARAGON Christianem w roli głównej. Twarde granie w zwrotkach zmiękczone dużo lżejszymi refrenami więc o bezpośrednim kopiowaniu PARAGON mowy tu nie ma. Środkowa część albumu jest nieco słabsza. "Time Will Tell" i "Break the Curse" nie wychodzą poza standardy heavy power i power metalu granego w Niemczech i nie mają ani nośnych melodii, ani interesujących rozwiązań. Dobre solidne kawałki, wnoszące jednak niewiele. Za to "Riding Free" to już i podkręcenie tempa i umiejętne rozwinięcie w pełen rozmachu melodic powerowy numer. Starchaser dosyć prosty, ale mnie się bardzo podoba tu wykorzystanie przez Sielcka pewnych chwytów wokalnych i zagrywek znanych z RAGE. To kolejny przykład na przemieszczanie się zespołu z kręgu melodic speed power ku nieco cięższym obszarom. "Machine World" to z kolei bardziej klasyczny heavy metalowy utwór, spokojniejszy, nawet na początku zapowiadający coś w rodzaju mocniej zagranej ballady. Melodia bardzo dobra, jednak chyba trochę to za długie, bo około czwartej minuty te stale powtarzane motywy zaczynają lekko nudzić. Za to "H.M. Powered Man"  to bardzo udana klamra spinająca płytę w całość i nawiązanie w budowie do otwieracza. Znów mocne painkillerowe granie w zwrotach i refren prosty lekki i bujający. Zamykający ten album wersji digipack 'The Call" to hymnowy rozległy refren i zarówno wolniejsze fragmenty na początku jak i szybsze, zdecydowanie power metalowe. Ostatecznie poza refrenem jest to nieco niespójne, ale oddające zasadniczy klimat albumu.

Wykonanie na poziomie, do jakiego IRON SAVIOR w różnych składach przyzwyczaił. Bardzo solidne, ale nie wywołujące dreszczy emocji wykonanie. Sielck w roli heavy powerowego krzykacza wypada jak należy, gitarzyści się rozumieją i ich naprzemienne ataki zgrabnie zrobione. Jedynie solówki gitarowe średnie i ten element na leży do słabszych na płycie. Na duże uznanie zasługuje sekcja rytmiczna. Nack spisuje się znakomicie i jest tu jak najbardziej w swoim żywiole, wzmacniając gitarową ścianę. Szkoda tylko, że jego robota i robota basisty Leonhardta nieco zaprzepaszczona przez średniej jakości produkcję. Czasem wszystko brzmi nieco płasko, brak głębi i ostrości, także w gitarach. Tak jednak IRON SAVIOR już brzmi i tu nie oczekiwałem jakiejś diametralnej zmiany.
Podsumowując - bardzo dobra płyta z melodyjnym power i heavy power bez tradycyjnej niemieckiej toporności.


Ocena: 8,2/10

15.05.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Iron Savior - The Landing (2011)

[Obrazek: R-3293850-1539203688-7872.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Descending 01:05
2. The Savior 04:48
3. Starlight 04:51
4. March of Doom 04:43
5. Heavy Metal Never Dies 04:14
6. Moment in Time 05:07
7. Hall of the Heroes 05:39
8. R. U. Ready 04:49
9. Faster than All 05:03
10. Before the Pain 04:34
11. No Guts, No Glory 04:31

Rok wydania: 2011
Gatunek: melodic heavy/power metal
Kraj: Niemcy

Piet Sielck - śpiew, gitara
Joachim Küstner - gitara
Jan-Sören Eckert - bas
Thomas Nack - perkusja


IRON SAVIOR już od dobrych kilku lat nagrywa niezbyt często. Po "Megatropolis" z 2007 roku znów zapadł okres nagraniowej ciszy, a lider Piet Sielck udzielał się jako producent oraz gość na albumach innych power metalowych zespołów. W roku 2011 odszedł basista Yenz Leonhardt, zastąpił go jednak stary druh Sielcka z pierwszych lat działalności zespołu Jan-Sören Eckert. Z nim już został nagrany nowy album "The Landing" o którym mówiło się już wcześniej, choć raczej mgliście i ogólnikowo. Premiera odbyła się w listopadzie, a wydawcą jest AFM Records.

IRON SAVIOR "wylądował" na swoich tradycyjnych obszarach melodyjnego power metalu i pod tym względem wielkich zmian nie ma. Ta ekipa ma swoje wielkie grono fanów spragnionych takiego, a nie innego power metalowego grania w niemieckim stylu i taką muzykę dostali oni i tym razem. Doświadczona ekipa wykorzystała wypróbowane patenty z lat ubiegłych i w efekcie powstał album typowy dla tej grupy, zachowawczy, a nawet ostrożny można by powiedzieć, bo sztywno trzymający się reguł, jakie Sielck ustalił od czasu "Battering Ram" czyli melodyjnie, ale dosyć mocno z heavy power metalowymi inklinacjami.
Typowe intro potem bojowy marszowy "The Savior" i jest wyjątkowo udane otwarcie z chórami i bombastycznym refrenem, klawiszami w tle i to taki absolutnie typowy dla zespołu numer... przy czym z pierwszych płyt. No może poza mocą gitary, która jest tu potężna i taka jest na całym albumie. Power metalowa galopada "Starlight" to także nawiązanie do pierwszych kosmicznych bitew "Żelaznego Zbawcy" zaś "March of Doom" wydaje się bardziej heavy metalowy w klasycznej tradycji, ale dynamiczny jak wszystko grywa Sielck ze swoją ekipą. Trzeba przyznać, że ten zespół jest rozpoznawalny nawet w tak standardowych numerach. To też zasługa lidera, który jest w doprawdy wybornej formie wokalnej. Ten męski głos kruszy mury i jest to jeden z jego najlepszych występów na płytach IRON SAVIOR jeśli nie najlepszy, zwłaszcza gdy chwilami wchodzi w rejony zarezerwowane dla Peavy Wagnera z RAGE.
Grupa udowadnia też oczywisty fakt, że "Heavy Metal Never Dies" w nieco wolniejszej kompozycji z kapitalnym refrenem chóralnym gdzie w odpowiednim momencie dołączy się liczna publiczność. Ta pochwała heavy metalu wypadła wyjątkowo dobrze w mieszance ciężkich riffów i lekkiej melodii refrenu. Wyjątkowo starannie rozplanowane są te wszystkie kompozycje, zwłaszcza w partiach gitarowych. Sielck i Küstner doskonale współpracują ze sobą, toczą liczne pojedynki, nawiązują dialogi i wymieniają się rolami. Sola są bardzo interesujące i są czymś więcej niż wypełnieniem przestrzeni przed kolejną zwrotką czy refrenem. Ogólnie się tu w tych numerach sporo dzieje, także za sprawą basu Eckerta, mocnego, metalicznego, jak na wstępie do potoczystego "Moment in Time" wręcz przeładowanego różnymi motywami, którymi można by obdzielić kilka kompozycji. W miarowym "Hall of the Heroes" mnóstwo bojowego ducha i dumy, to szlachetnie brzmiący utwór z pełnym rozmachu refrenem wspartym klawiszami. W "R. U. Ready" pozwolili sobie na nieco power rokendrola i tu słychać kapitalne chórki reszty ekipy i sporo amerykańskiego glamowego podejścia, ale rozegranego w niemieckiej twardej manierze. Zagrany w szybkim tempie i świetnie akcentowany basem i gitarowymi misternymi ozdobnikami "Faster than All" to kolejny numer tryskający pomysłami, niezwykle wciągający i masakrujący gitarowym pędem. Moment oddechu i zadumy w balladzie "Before the Pain". Te nigdy nie były w wykonaniu IRON SAVIOR imponujące, tym razem jednak trafili, wykorzystując łagodne pełne przestrzeni tła gitarowe i wspomagające wokale no i trafili z klimatem, takim melancholijnym, ale zarazem szorstkim. Do tego solo przecudownej urody i ten numer po prostu porusza serca i umysły. Także wspaniałym refrenem w zamykającym ten LP "No Guts, No Glory" soczystym i rytmicznym.

Czasem padały zarzuty, że produkcyjnie albumy IRON SAVIOR nie prezentowały się najlepiej. Zawsze coś tam z lekka było nie tak i "mogło być lepsze". Nie tym razem.
Produkcja jest fantastyczna. Te kawałki zrealizowane są perfekcyjnie w stylu "sharp & clear" i wszystko jest rewelacyjne od syczącej blachami perkusji, poprzez bas aż do gitar o heavy /power metalowej sile rażenia.
Tak po cichu i w spokoju Sieck ze swoim zespołem majstrował bombę i zmajstrował, a przecież wielu już ten band spisało na straty. W końcu bomba została odpalona i chyba po raz pierwszy IRON SAVIOR stał się numerem jeden w niemieckim melodyjnym power metalu, nagrywając doskonały pod każdym względem album.


Ocena: 9,6/10

18.11.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Iron Savior - Condition Red (2002)

[Obrazek: R-5796772-1404212935-9674.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Titans of Our Time 03:54
2. Protector 04:36
3. Ironbound 05:22
4. Condition Red 04:58
5. Warrior 04:49
6. Mindfeeder 04:45
7. Walls of Fire 04:21
8. Tales of the Bold 05:32
9. No Heroes 04:15
10. Paradise 05:49
11. Thunderbird 07:23

Rok wydania: 2002
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Piet Sielck - śpiew, gitara
Joachim "Piesel" Kustner - gitara
Jan Eckert - bas
Thomas Nack - perkusja
Andreas Kuck - instrumenty klawiszowe


W roku 2001 wraz z odejściem z zespołu Kai Hansena zakończyła się dla IRON SAVIOR pewna epoka. Co prawda wkład kompozycyjny Hansena był w tej grupie niewielki, to jednak jego gitara miała tu bardzo duże znaczenie. Sielck, przystępując do nagrania kolejnego albumu nie zdecydował się na dodanie innego trzeciego gitarzysty i płyta "Condition Red" została przygotowana w składzie pięcioosobowym. Prace w hamburskim studio zakończono na początku 2002 roku i album ukazał się w czerwcu, nakładem Noise.

Sielck, choć miał tylko rok na przygotowanie nowych kompozycji tym razem spisał się znakomicie, bo utwory z tej płyty co najmniej o klasę przewyższają tę power metalową poprawność z "Dark Assault".
Album wypełniają realnie atrakcyjne, dynamiczne i utrzymane w starej tradycji Żelaznego Zbawcy z chóralnymi klasycznie niemieckimi hansenowskimi (a jednak!) refrenami i tym razem wybornymi solówkami Sielcka. Jeśli zdecydowanie może się podobać w tym stylu Titans of Our Time, to jeszcze lepsze są podbarwione tą specyficzną epickością IRON SAVIOR brawurowo odegrane - mocny w riffach Protector, twardy, surowy i speedowy w zwrotkach i piękny w zwiewnym refrenie
Ironbound oraz rytmiczny, gęsto akcentowany basem tytułowy Condition Red. Refren w tym kawałku jest doprawdy mocarny. Bardzo dobry jest wolniejszy, bojowy Warrior, bliższy tradycyjnemu heavy metalowi.  Trudno jest utrzymać tak wysoki poziom na całej płycie i Mindfeeder wypada na tle innych słabiej, ale już w potężnym w dołach i ryczących gitarach Walls of Fire dają melodyjnie popalić, a Tales of the Bold to prawdziwy klasyk niemieckiego speed/power melodic grania!
No Heroes to jedyny utwór, którego współautorem jest Kustner, taki trochę w rytmice hard'n'heavy, trochę podchodzący pod bujające rockery SINNER, jednak rozległe chóralne refreny są typowe dla tego albumu, i numer ten nie wydaje się tu doklejony na siłę. Grupa stawia kropkę nad "I" w dwóch wybornych utworach na końcu tej płyty. Paradise mocno przypomina utwory z debiutu i zawiera jedne z najlepszych refrenów, jakie się udało stworzyć Pietowi w dotychczasowej karierze zespołu. Takich właśnie refrenów zabrakło na "Dark Assault"!
Ostatni Thunderbird, jest dłuższy i bardziej rozbudowany w partiach instrumentalnych. Więcej ma tu do powiedzenia Andreas Kuck, tworząc plan symfoniczny, speed zastąpiony został po części dostojną galopadą, jest pełen emocji śpiew Sielcka, jest też atmosfera wskazująca na niemal epickie podsumowanie całości. Są też echa starego HELLOWEEN w najszybszych partiach, no i ponadto jest to tak bardzo niemieckie w najlepszym tego słowa muzycznym znaczeniu.

Zwraca uwagę ogromne zaangażowanie Sielcka. Śpiewa doskonale, z lekkim zadziorem, gra wyśmienicie i gitarowa ściana jest rewelacyjna w duetach z Kustnerem. Nie twierdzę, że Hansen go hamował czy przytłaczał, ale tu Piet wyraźnie odżył jako samodzielny lider. Pozostali członkowie zespołu podobnie stanęli na wysokości zadania i wszyscy grają z dużą werwą, a z największą Thomas Nack. Partie perkusji są na najwyższym poziomie.
Także sound tego LP jest ciekawszy, głębszy w gitarach i bardziej przestrzenny niż na płycie poprzedniej. Tym razem Piet Sielck wyprodukował płytę IRON SAVIOR sam, bez niczyjej pomocy i zrobił to jak należy. Można oczywiście powiedzieć, że tym albumem IRON SAVIOR mocno zbliżył się do GAMMA RAY Hansena z tego okresu, ale w zasadniczej stylistyce pozostał nadal swoisty i rozpoznawalny.


ocena: 9,2/10

new 27.01.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#7
Iron Savior - Megatropolis (2007)

[Obrazek: R-3628284-1337982322-4367.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Running Riot 04:57
2. The Omega Man 04:52
3. Flesh 05:01
4. Megatropolis 05:03
5. Cybernetic Queen 04:52
6. Cyber Hero 04:58
7. A Tale from Down Below 05:18
8. Still I Believe 04:35
9. Farewell and Goodbye 05:53

Rok wydania: 2007
Gatunek: Melodic Power/Heavy Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Piet Sielck - śpiew, gitara
Joachim Kustner - gitara
Yens Leonhardt - gitara basowa
Thomas Nack - perkusja


"Condition Red" był ostatnim albumem nawiązującym tematycznie do historii kosmicznego okrętu wojennego "Iron Savior", nie oznacza to jednak, że grupa od tematów s-f się odżegnała. Wydany w czerwcu 2007 przez Dockyard 1 Records "Megatropolis" jest konceptem w cyber-punkowych klimatach o opowiadającym o losach głównego bohatera uwikłanego w sensacyjne wydarzenia w tytułowym futurystycznym mieście Megatropolis.

Cybernetyki/elektroniki dźwiękowej oraz punka tu na szczęście w muzyce nie ma. Jest to kolejny album w klasycznym dla IRON SAVIOR stylu, poniekąd kontynuacja pomysłów i aranżacji z poprzedniego LP "Battering Ram". Jest tu prawie wszystko, co czyni IRON SAVIOR tak atrakcyjnym zespołem z kręgu niemieckiego melodic/heavy/power metalu - doskonały zadziorny wokal Sielcka, wyborne duety i sola gitarowe oraz wyjątkowo dobrą, może nawet najlepszą jak do tej pory grę perkusisty Thomasa Nacka.

Czegoś jednak brakuje. Brakuje tu najważniejszego - zestawu równych pod względem atrakcyjności kompozycji i w pełni zadowalającej liczby klasycznych chwytliwych refrenów Sielcka, których tyle było na poprzednich albumach. Ta płyta ma swoją moc, swoją siłę rażenia w określonych momentach, ale to trochę za mało. Killery są. Trzy na pewno i pierwszym z nich jest The Omega Man. Nie za szybki, miarowy, potężny w brzmieniu gitar i rozpędzający się w wybornym heroicznym refrenie, gdzie Sileck rozdziera przestwór mocarnym śpiewem, a całość ma sporo w sobie tego potoczystego heavy/power grania, jakim zachwycił kilka lat wcześniej słuchaczy CHINCHILLA na .. "Madtropolis". Drugi to tytułowy Megatropolis. IRON SAVIOR zawsze miał znakomite utwory tytułowe i ten jest takim również. Z jednej strony painkillerowe motywy, z drugiej absolutnie rozpoznawalne dla IRON SAVIOR speed/power natarcia i encyklopedyczny wyborny refren z obszarów ekstraklasy Sielcka. Najczęściej też wśród najlepszych kompozycji wymieniany jest tu Cybernetic Queen, po części łagodniejszy, po części mniej masywny. Refren jest znakomity pełen metalowego rocka i w jakiś sposób przypomina refreny RAGE. Te najlepsze rzecz jasna. Bardzo dobry jest również A Tale from Down Below, osty, kroczący i dążący do stanowczo odegranego refrenu.Reszta to już co najwyżej dobre numery melodic heavy/power bez szczególnej historii, sprawnie zagrane, ale nie zapadające w pamięć. Najgorzej z nich prezentuje się pretensjonalny Still I Believe.
Jak na coś w rodzaju konceptu to końcówka albumu jest bardzo przeciętna. Popełniony został błąd w rozdysponowaniu utworów na wersję zwykłą i limitowaną, bo w podstawowej brak na pozycji 9 Hammerdown, numeru bardzo dobrego, żywego i poniekąd logicznego dla całości albumu. Został umieszczony on tylko na wersji Limited Edition, a szkoda, bo można było tam dać coś innego, bez szkody dla kompletności historii Megatropolis.

Sielck tym razem wyprodukował album zdecydowanie w opcji soundu heavy/power metal i jest to sound ciężki, głęboki, emanujący energią, no i lekko w tym wszystkim sterylny, ale w końcu coś z tej cyber przestrzeni byc  tu musi. Bębny i blachy? Rewelacja. Daje to po uszach jak należy, ponadto idealnie jest wpasowane w siłę gitar. Bas zresztą podobnie.
W roku 2015 IRON SAVIOR wydał album "Megatropolis 2.0" z nagranymi na nowo kompozycjami z tej płyty, przy czym znalazły się na niej także Hammerdown i japoński bonus Iron Watcher. Zremiksowany został cały sound oraz wokal Sielcka.
Ten krok grupa tłumaczyła brakiem satysfakcji z rezultatu nagrań wersji z 2007 roku. Artysta ma prawo dokonać zmian w swoim dziele, jednak tym razem to był chyba pomysł chybiony. Wersja z 2007 roku brzmi bardzo rasowo i moim zdaniem żadnych poprawek nie wymaga. No, a że kompozycje są na nierównym poziomie... Tego już IRON SAVIOR w 2015 poprawić oczywiście nie mógł.


ocena: 7,4/10

new 29.01. 2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#8
Iron Savior - Rise The Hero (2014)

[Obrazek: R-8601247-1464886019-4748.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Ascendence 01:28
2. Last Hero 05:00
3. Revenge of the Bride 04:35
4. From Far Beyond Time 05:17
5. Burning Heart 04:39
6. Thunder from the Mountains 05:08
7. Iron Warrior 04:41
8. Dragon King 05:43
9. Dance with Somebody (Mando Diao cover) 03:55
10. Firestorm 04:58
11. The Demon 05:02
12. Fistraiser 04:40

Rok wydania: 2014
Gatunek: melodic heavy/power metal
Kraj: Niemcy

Piet Sielck - śpiew, gitara
Joachim Küstner - gitara
Jan-Sören Eckert - gitara basowa
Thomas Nack - perkusja

Trzy lata po wybornym "The Landing" Sieck i IRON SAVIOR prezentują nowy album "Rise The Hero". AFM Records wydaje ten album w lutym i słusznie zaciera ręce. IRON SAVIOR wypracował styl i nie zmienia go. Sielck śpiewa z zadziorem w głosie, dwie gitary prują melodyjnie eter i w sumie to nic nowego ani odkrywczego, ale jak się dobrze tego słucha!

Szybko, zdecydowanie w znakomitym Last Hero, poprawka  w przebojowym Revenge of the Bride z klimatycznym zwolnieniem i fantastycznymi solami, po prostu koncertowy wymiatacz!
IRON SAVIOR stworzył coś, co można nazwać uniwersalną receptą na chwytliwy melodyjny power metal z nieco mocniejszym brzmieniu. Konkretne zagęszczenie gitarowych faktur, realnie granie w tempach speedowych, masywna agresywna perkusja, wokal wysunięty do przodu, staranne rozplanowanie solówek gitarowych i konsekwentne dążenie do refrenów skrojonych według wzoru - chwytliwie, melodyjnie, gdzieś tam w echach rockowo i zawsze pamiętając o pierwszych lotach Żelaznego Zbawcy. Tak, przecież From Far Beyond Time  to tysiąc procent najstarszego IRON SAVIOR, galaktycznego, bojowego i pewnego zwycięstwa.
No i ta nieprawdopodobna energia, ta moc power metalowego grania pozbawiona toporności zarówno niemieckiej jak i amerykańskiej. Oczywiście jak najbardziej rozpoznawalny jest to metal hansenowski i to rzecz jasna kolejna zaleta.
Gdy mniej w tym Hansena, a więcej power rocka, jak w Burning Heart, to sławienie metalu jest bardzo przekonujące i  atrakcyjne w refrenie. IRON SAVIOR nie stworzył niczego nowego także w aspekcie "nieubłaganego ciągu na bramkę". W podobny sposób grał i zachwycał dekadę wcześniej inny niemiecki band CHINCHILLA, choć bardziej heavy metalowo niż power metalowo, ale te atakujące słuchacza zaraźliwie chwytliwe refreny zbudowane są w podobny sposób.
Dobrze, że IRON SAVIOR nic nie ujął ze stylu  w stosunku do poprzedniego LP.
Zresztą nie tylko refreny. Wystarczy posłuchać mocarnych melodyjnych zwrotek w Thunder from the Mountains... No i ten refren wyładowany megawatami mocy. Melodic heroiczne zniszczenie! Czasem pozwalają sobie na lekkie zwolnienie tempa, jak w kolejnych killerze Iron Warrior. Och, jakie potężne bębny słychać w Dragon King, choć akurat ta kompozycja ma nieco gorszy refren wmontowany w dostojne, niemal manowarowe zwrotki i nieco mnie atrakcyjna od poprzedzających.
Jakże blisko sławetnego roku 1997 jest wyborny Firestorm. Po raz kolejny wracają rozległe chóralne refreny. Kapitalny duet i pojedynek gitarzystów i ogólnie robota gitarzystów fantastyczna. No i perkusja Thomasa Nacka, mordercza perkusja Thomasa. Ten perkusista często bywa pomijany i niedoceniany jak należy w rankingach. Należy wówczas posłuchać, co wyczynia na tej płycie. Mocą melodyjnego heavy/power nasycony jest także Fistraiser, tyle że jest na tle całości nieco wtórny i takie wrażenie tworzy się głównie dlatego, że jest ostatni.
Obok zagranego z werwą i na luzie popowego covera do łagodniejszych momentów należy tu zagrana z ogromnym rockowym pietyzmem po części balladowa kompozycja The Demon. Jak pięknie tu śpiewa Sielck, jak misternie grają delikatne gitary w tle.


Produkcja, jak i na poprzednim albumie jest porażającą perfekcją. Piet zrobił wszystko sam i po raz kolejny pokazał światu, jak się nagrywa i obrabia płyty z taką muzyką. Absolutna perfekcja  "sharp & clear", w niesamowicie przyjaznym dla ucha brzmieniu. To są ryczące gitary, to jest miażdżący bas, a mimo tego ani chwili zmęczenia w czasie słuchania. Ciekawostką jest fakt, że nad soundem perkusji pracował Jan Rubach, w latach 90tych basista GAMMA RAY. Wyborny album z przewidywalną może muzyką, ale na najwyższym poziomie. IRON SAVIOR wraca do koncepcji pierwszego lotu gwiezdnego okrętu "Iron Savior"  i umacnia swoje niekwestionowane  miejsce w najściślejszej czołówce światowego melodyjnego heavy/power metalu.


ocena: 9,8/10

new 27.02.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#9
Iron Savior - Titancraft (2016)

[Obrazek: R-8479842-1487381911-6872.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Under Siege (Intro) 00:58
2. Titancraft 05:21
3. Way of the Blade 03:57
4. Seize the Day 04:57
5. Gunsmoke 05:07
6. Beyond the Horizon 05:58
7. The Sun Won't Rise in Hell 05:02
8. Strike Down the Tyranny 05:10
9. Brother in Arms 05:23
10. I Surrender 04:04
11. Rebellious 04:49

Rok wydania: 2016
Gatunek: melodic heavy/power metal
Kraj: Niemcy

Piet Sielck -śpiew, gitara
Joachim Küstner - gitara
Jan-Sören Eckert - gitara basowa
Thomas Nack - perkusja
oraz
Daniel Galmarini - instrumenty klawiszowe (6, 9, 11), pianino ("I Surrender")

Każda kolejna płyta IRON SAVIOR jest wydarzeniem. Czasem większego, a czasem mniejszego kalibru. "Titancraft" jest bezpośrednią muzyczną kontynuacją "Rise The Hero", jest jednocześnie głęboko zakorzeniony w tradycji pierwszego albumu zespołu. To akurat najbardziej słyszalne jest nieco lżejszych niż w 2014 roku gitarach oraz w mniej rozległych i mniej energicznych chórkach.

Jest jeszcze coś. Od dawna nie było tak, że refreny chóralne nie były nośniejsze od melodii zwrotek i to już słychać w klasycznym w speedowych tempach Sielcka tytułowym Titancraft. Painkillerowy Way of the Blade ma chyba jako jedyny numer nieco ciężej ustawione gitary, ma także fantastycznie przeciwstawiony heavy/power metalowemu charakterowi zwrotek mega nośny i rozległy refren. Absolutny top IRON SAVIOR, do tego te zagrywki gitarzystów! Po raz kolejny duet Sielck-Küstner pokazuje klasę, idealne współdziałanie, serię eksplodujących solówek i zażartych pojedynków gitarowych.
W Seize the Day IRON SAVIOR robi coś z niczego właściwie, bo początek to po prostu rozpoznawalne rozpędzanie się Żelaznego Zbawcy, ale potem niszczą, gdy się już dostatecznie rozpędzili w zupełnie nowej melodii.
Najdłuższy, choć wcale nie taki długi Beyond the Horizon to taki IRON SAVIOR bardziej epicki i bardziej romantyczny, czy może raczej emocjonalny, tym razem z refrenem właśnie nie do końca spełniającym oczekiwania stawiane IRON SAVIOR XXI wieku. Temu z "Iron Savior" A.D. 1997 jednak na pewno tak. Podobnie jest w przypadku The Sun Won't Rise in Hell.
Za to w Strike Down the Tyranny wymiatają okrutnie  melodyjnie i zdecydowanie, i tu refren ciągnie jak na turbodoładowaniu. Są pewne tempa, które gdy rozgrywane są przez ten zespół, kompletnie dewastują i budzą zdumienie słuchacza. Tak tu jest właśnie w tym przypadku. Ozdoba tego albumu!
Najbardziej mroczny i klimatyczny jest wyjątkowo epicki i najbardziej zbliżony do klasycznego heavy metalu Brother in Arms, z ultra nośnym refrenem, gdzie słychać najlepsze chórki na płycie oraz kruszący skały wokal Sielcka. Sielck jest znowu, znowu na kolejnym albumie wspaniały. Jest jednym z niewielu niemieckich wokalistów power metalowych, na których można  w ostatnich latach stawiać w ciemno, że wspaniale zrobią to, co do nich należy.
Ciekawe, że balladowy I Surrender, z pianinem i wielogłosowymi harmoniami wokalnymi na planie drugim, to kompozycja Daniela Galmarini. Piękny kawałek, bardzo piękny.
Są i potknięcia. Wolniejszy Gunsmoke jest po prostu słaby, z zupełnie nieprzemyślanym refrenem, i nawet nie chodzi o chwytliwość, ale o trywialną ospałość.  Mniejszym potknięciem jest ustawienie na końcu Rebellious, numeru bardzo dobrego, ale jednak na zwieńczenie nieco zbyt typowego dla stylu IRON SAVIOR. Jakieś bardziej monumentalne sprawiłoby większe wrażenie.

Po raz kolejny fantastyczny jest dynamiczny Thomas Nack, który tu praktycznie dostał cały własny plan i gra więcej niż tylko rytmy. Warto go posłuchać uważniej. Szybkość, precyzja i potęga brzmienia - ta akurat dzięki stylowi realizacji Sielcka.
Być może ta ekipa gra stale podobne rzeczy, ale jak gra!


ocena: 9/10

new 8.03.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#10
Iron Savior - Kill or Get Killed (2019)

[Obrazek: R-13373082-1552976812-6523.jpeg.jpg]

Tracklista: (wersja Avalon)
1. Kill or Get Killed 05:43
2. Roaring Thunder 04:21
3. Eternal Quest 04:30
4. From Dust and Rubble 04:38
5. Sinner or Saint 05:04
6. Stand Up and Fight 04:22
7. Heroes Ascending 04:15
8. Never Stop Believing 04:12
9. Until We Meet Again 07:52
10. Legends of Glory 04:35

Rok wydania: 2019
Gatunek: melodic heavy/power metal
Kraj: Niemcy

skład zespołu:
Piet Sielck - śpiew, gitara
Joachim Küstner - gitara
Jan-Sören Eckert - gitara basowa
Patrick Klose - perkusja


Tym razem premiera nowej płyty IRON SAVIOR miała miejsce w Japonii, gdzie album ukazał się nakładem Avalon w lutym.
Nie ma już oczywiście w składzie Thomasa Nacka, którego w 2017 zastąpił Patrick Klose ze SCANNER.

IRON SAVIOR gra swoje, czyli melodyjny speed power metal z rozległymi refrenami. W tej kategorii Kill or Get Killed, opener i numer tytułowy jest owszem, bardzo dobry, ale IRON SAVIOR miewał już lepsze otwarcia. Trochę tym gitarom zdjął Sielck ponownie ciężaru w tym utworze, znów jest jeszcze bliżej roku 1997, moc gitarowa wraca jednak w dynamicznym Roaring Thunder, przy czym ten kawałek ma coś w sobie z motoryki PARAGON i sposobu prowadzenia narracji muzycznej PRIMAL FEAR. Podobnie ma się sprawa z Sinner or Saint przy czy tu dochodzą także bliskie skojarzenia z ACCEPT z Dirkschneiderem.
Jest to dobry utwór, ale jednak jeden ze słabszych, jaki zespół zaprezentował w ostatnich latach.
Eternal Quest to petarda. Kapitalna potoczysta melodia i świetne zwolnienia i przyspieszenia. Te chórki w refrenie, ta ostra zdecydowana praca gitar! Killer! Z kolei From Dust and Rubble jest bardzo podobny w klimacie do nagrań z "Megatropolis", mocniej akcentowany basem, wolniejszy i może nie byłby tak atrakcyjny gdyby nie fantastyczne chórki, no po prostu wybornie zrobione podnoszące refren do arcymistrzowskiego poziomu. W tej kategorii można umieścić również Until We Meet Again, z dużą ilością wolnej przestrzeni i nastawieniem na klimat z nutą smutku i zadumy. Zwracają tu uwagę nowocześniejszą, okraszoną elektroniką aranżacją.
Heavy/power metalowe twarde granie proponują w Stand Up and Fight, z kolejnym świetnym bojowym refrenem i po raz kolejny rewelacyjnymi chórkami, i doprawdy mało jest na świecie zespołów, które tak jak IRON SAVIOR dewastowałyby w tym aspekcie metalowego grania. Ciekawy Heroes Ascending zrobiony jest trochę na riffach o orientalnym pochodzeniu, generalnie jest to jednak kolejny klasyczny bojowy i trochę pompatyczny kawałek, z refrenem bardzo pozornie lekkim, w pełni niemieckiej tradycji melodic power metal lżejszego kalibru.
Never Stop Believing to pewne rozczarowanie, bo niby IRON SAVIOR, ale taki jakiś miałki, radiowy, celujacyw singal dla wszystkich... Nie mam nic przeciwko chwytliwemu radiowemu przebojowi metalowemu, ale ten jest po prostu taki sobie.
Tym razem zwieńczenie albumu jest dynamiczne i mocne. Legends of Glory jest nawet w pewnym stopniu surowy jak na IRON SAVIOR w zwrotkach, ale refren polatuje w kosmos i wypada tylko czekać na kolejne płyty Żelaznego Zbawcy.

Jak zwykle znakomita energiczna współpraca gitarzystów, bas tworzy świetne doły, ale Klose to jednak nie jest Nack. Gra owszem bardzo dobrze, ale stworzyć własnego planu, własnej płaszczyzny nie umie.
Jesli chodzi o brzmienie, to jest ono powtórzeniem tego z "Titancraft", czyli żadnych eksperymentów Sielck nie zrobił, co na plus, choć rozdzierający sound z "Rise The Hero" byłby jeszcze bardziej na miejscu. IRON SAVIOR konsekwentnie od lat realizuje swoją wizję melodyjnego speed heavy/power w określonej lirycznej otoczce. Doszli do pewnego rodzaju perfekcji w tworzeniu kompozycji być może i powielanych według pewnego schematu, ale zdecydowanie podnoszących ciśnienie.
Po raz kolejny znakomita robota, panie Sielck!


ocena: 9/10

new 9.03.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#11
Iron Savior - Skycrest (2020)

[Obrazek: 1c986409-6639-4812-be8a-be11ddcd103a.jpg]

Tracklista:
1. The Guardian 01:17
2. Skycrest 04:29
3. Our Time Has Come 04:48
4. Hellbreaker 05:36
5. Souleater 04:56
6. Welcome to the New World 04:29
7. There Can Be Only One 04:11
8. Silver Bullet 06:24
9. Raise the Flag 04:35
10. End of the Rainbow 05:20
11.Ease Your Pain 05:45
12.Ode to the Brave 04:30

Rok wydania: 2020
Gatunek: melodic heavy/power metal
Kraj: Niemcy

skład zespołu:
Piet Sielck - śpiew, gitara
Joachim Küstner - gitara
Jan-Sören Eckert - gitara basowa
Patrick Klose - perkusja


Z legendarnych power metalowych ekip niemieckich, które budowały potęgę sceny tego kraju IRON SAVIOR, pozostający przez lata w cieniu HELLOWEEN i GAMMA RAY od co najmniej sześciu lat jest zespołem najlepszym i najbardziej aktywnym. Energia i pomysłowość Pieta Sielcka wydaje się być niewyczerpana i rok po "Kill or Get Killed" 4 grudnia 2020 AFM Records przedstawi kolejny nowy album IRON SAVIOR "Skycrest".

Do pewnych rzeczy IRON SAVIOR przyzwyczaił i to przede wszystkim melodyjny, dynamiczny, nasycony solami i potężnymi wbijającymi się w mózg refrenami i kapitalnymi chórkami power metal z drapieżnym i dalekosiężnym wokalem Sielcka, który śpiewa coraz lepiej i zadziwiająco dobrze po prostu.  Uderzenie musi nastąpić natychmiast i następuje w dwóch pierwszych kompozycjach mocarnych i porywających, jak to IRON SAVIOR potrafi, czyli Skycrest (niezwykle silnie odniesiony do najwcześniejszych nagrań zespołu) i Our Time Has Come, który jest jeszcze bardziej nośny, okraszony dewastującymi chórkami i pełnymi pasji solami gitarowymi. Jaki tu jest rozmach i dramatyzm! A jeśli szukać tego podniosłego dramatyzmu jeszcze więcej, to jest on w ogromnej dawce w kapitalnym Hellbreaker, pełnym rozległych planów z pięknymi monumentalnymi partiami heavy/power niemal w stylu MANOWAR albo JUDAS PRIEST z "Painkiller". Takim numerem w melodyjnej stylistyce heavy/power, ale z ogromnym ładunkiem heroizmu jest Souleater i tu trochę się zbliżają do PRIMAL FEAR w tych numerach granych średnich tempach i wyraźnie akcentowanych basem.
Na ekspozycję swoistego klimatu niepokoju nastawiony jest po części surowy, a po części bardzo melodyjny dosyć szybki
Welcome to the New World. IRON SAVIOR nie tak znowu gra takie bujające rockery bijące power metalowa mocą, ale taki motyw został zastosowany  w There Can Be Only One i to to kolejny killer na tym albumie, tym bardziej że niczego nie traci z bojowego heroicznego stylu ogólnego. Piękne sola gitarowe, zresztą ten LP aż kipi od takich solówek. Po prostu killer!
I jeszcze raz stary dobry IRON SAVIOR w potężnym, zawierającym także partie speedowe Silver Bullet i jesteśmy blisko, bardzo blisko "Megatropolis". Świetny utwór odświeżający pewne stare pomysły w nowej formule. Słabszym nieco utworem jest po prostu dobry Raise the Flag, pochwała metalu, ale chyba nie na tyle przekonująca,że akurat ta kompozycja nie znalazła się na ekskluzywnej wersji winylowej tego albumu, a tylko na CD. Za to trochę bardziej melodic metalowy i bardziej rockowy End of the Rainbow jest bardzo dobry i nie zabrakło chwytającego za serce refrenu z metalowego radia. Co jednak ważne, Piet pokazał po raz kolejny jak dobrze śpiewa, a wyborny śpiew w takim akurat numerze jest niezbędny. No i chórki- ekstraklasa! Za to jednak chyba najmniej udane solo gitarowe na płycie. A ogólnie jakieś echa QUEEN w tym wszystkim słychać. Zresztą i w balladowym Ease Your Pain QUEEN słychać, czy może raczej to jaki ten zespół miał wpływ na budowanie nowoczesnej melodyjnej sceny niemieckiej. Ten refren... Zresztą Sielck wspominał, że ta płyta będzie w części bardziej osobista i te kilka ostatnich kompozycji to potwierdzają.  Rockowa pompa w metalowej oprawie. Tak. Jednak zakończenie to znów drapieżny klasyczny i ultra melodyjny IRON SAVIOR z najdawniejszych czasów i ten utwór dokładnie należy do tej samej kategorii co tytułowy Skycrest.

Specjalne słowa uznania dla Patricka Klose. Niewysoko go oceniłem poprzednim razem, ale teraz to prawdziwy perkusyjny potwór i jego natarcia i przejścia oraz precyzja z jaką to wszystko to gra jest godna szacunku i podziwu. Jedne z najlepszych partii perkusji w historii IRON SAVIOR.
Sound jest potężny. Krystaliczny i wieloplanowy, ale kruszący w gitarach i bardzo zgrabnie utkany w planach dalszych. No, ale czy Piet Sielck mógłby tu coś zrobić źle? No przecież, że nie. Moc soundu i jakość produkcji jak zwykle to ekstraklasa światowa.
IRON SAVIOR wciąż na fali, wciąż w czołówce, wciąż zachwyca i ekscytuje.


ocena: 9,1/10

new: 12.11. 2020

przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni AFM Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#12
Iron Savior - Firestar (2023)

[Obrazek: 1145664.jpg?3247]

Tracklista:
1. The Titan 01:12
2. Curse of the Machinery 05:40
3. In the Realm of Heavy Metal 04:27
4. Demise of the Tyrant 04:19
5. Firestar 05:03
6. Through the Fires of Hell 05:01
7. Mask, Cloak and Sword 03:58
8. Across the Wastelands 04:52
9. Rising from Ashes 05:41
10. Nothing Is Forever 04:47
11.Together as One 05:01
12.Heading Out to the Highway (Judas Priest cover) 03:41

Rok wydania: 2023
Gatunek: melodic heavy/power metal
Kraj: Niemcy

skład zespołu:
Piet Sielck - śpiew, gitara
Joachim Küstner - gitara
Jan-Sören Eckert - gitara basowa
Patrick Klose - perkusja


Dziś w Dniu Niepodległości Polski można wreszcie napisać kilka słów o nowej płycie IRON SAVIOR, wydanej w październiku przez wytwórnię AFM Records.

Nadal pozostaję w atmosferze "przyjaźni" i "wzajemnego zrozumienia" z panem Pietem Sielckiem, mogę więc podejść do krótkiej analizy tego albumu z pełnym obiektywizmem.
Nie ulega żadnej wątpliwości, że IRON SAVIOR jest co najmniej od roku 2011 ekipą w melodyjnym power z elementami heavy grupą wiodącą, nagrywającą regularnie płyty o formacie światowym i tylko z rzadka pojawia się na horyzoncie inna ekipa, która próbuje robić coś podobnego, lecz zazwyczaj z gorszym skutkiem.
Pan Sielck z płyty na płytę śpiewa coraz lepiej, także z coraz większym przekonaniem i to słychać także w roku 2023, gdy bezproblemowo góruje nad budowaną przez siebie Joachima Küstner potężną gitarową ścianą, złożoną z riffów w dużej mierze oryginalnych, ale tworzących rozpoznawalne dla IRON SAVIOR melodie. Dużo tu jest dewastujących refrenów, nośnych, chwytliwych i zaraźliwych, szczególnie w pierwszej części płyty. Sztandarowym jest na pewno Curse of the Machinery i tu określenie - potężniejsza wersja stylu z pierwszych LP grupy jest jak najbardziej adekwatne. Atomowa Moc pozostaje z IRON SAVIOR w tytułowym Firestar i takimi właśnie kompozycjami ta grupa zbudowała swoją pozycję na światowej scenie melodyjnego metalu. Gustownie i elegancko zbudowano melodię Through the Fires of Hell o bardziej classic heavy cechach i pewnej radiowej metalowej przebojowości. Żeby to nie było na takiej płycie zgrzytem, to trzeba mieć talent, by bezproblemowo podobny utwór przemycić. Bardzo udaną kompozycją jest In the Realm of Heavy Metal z echami GAMMA RAY z XXI wieku, ale tak nasyconego świetnymi, rockowymi akcentami numeru to GAMMA RAY w tym ostatnim swoim okresie chyba nie nagrał. Wybornie się prezentuje twardo kroczący, nie za szybki i tu refren aż kipi od heroicznej epickości. Mocarny, bojowy heavy/power!
Druga część albumu może nie zawiera tak dewastujących hitów jak pierwsza, ale nie ma tam niczego, co by można było uznać za mniej niż bardzo dobre w warstwie kompozycyjnej, bo w wykonawczej i produkcyjnej to pozostaje dla większości zespołów niemieckich niedoścignionym wzorem. No i kapitalnie atakują w heavy/power manierze w rycerskim Mask, Cloak and Sword. Te zwrotki są nawet lepsze niż rozległy, pełen rozmachu refren i fantastyczne sola gitarowe, ze wskazaniem na pierwsze. Łagodniejszy, miejscami nastrojowy Across the Wastelands, Rising from Ashes o power/thrashowej motoryce w najostrzejszych momentach, ale poza tym po prostu IRON SAVIOR w czystej postaci  z pełną werwy i polotu częścią instrumentalną.
Poziom adrenaliny lekko spada przy wygładzonym melodic metalowym Nothing Is Forever, ale prawie wzrasta do poziomu z początku płyty przy Together as One, dramatycznym dzięki świetnemu gitarowemu motywowi przewodniemu i zamaszystemu refrenowi, który jest absolutnie dla IRON SAVIOR rozpoznawalny.
Jest także cover Heading Out to the Highway JUDAS PRIEST i tu gorzej wybrać nie można było, ale to tylko cover bonusowy przecież...

Oczywiście Pan Piet Sielck pokazał także klasę jako inżynier dźwięku i to jest zrobione soczyście, barwnie, z przyjemnie rozdzierającymi uszy gitarami i grzmiącą sekcją rytmiczną, która notabene jest w znakomitej dyspozycji i warto było ją tak wyeksponować.
Pan Piet Sielck jest świetnym kompozytorem, muzykiem i wokalistą prowadzącym od lat wiodący niemiecki power metalowy zespół i szkoda, że w swoim czasie przeniósł nasze prywatnie dyskusje polityczno-historyczne na szerszy grunt, w pochopny sposób powodując, że wytwórnia AFM Records zerwała partnerską współpracę z Metal Melodic Sound. Niemniej, życzę Panu Sielckowi i IRON SAVIOR kolejnych, równie udanych albumów w przyszłości, oczywiście w barwach AFM Records.
Tak przy okazji, gorąco pozdrawiam także Kai Hansena z HELLOWEEN. Co to ma wspólnego z tematem? Ma, zapewniam.


ocena: 9/10

new 11.11.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości