Legend
#1
Legend - Legend (1981)

[Obrazek: R-2948336-1365950902-7003.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Badgirl 04:34
2. Taste of Life 04:46
3. Buried Alive 06:00
4. Negligance 05:07
5. Torture 07:12
6. Hiroshima 05:12
7. Song for a Soldier 09:13

Rok wydania: 1981
Gatunek: Heavy Metal (NWOBHM)
Kraj: Jersey

Skład zespołu:
Mike Lezala - śpiew
Peter Haworth - gitara
Marco Morosino - gitara
Eggy Aubert - bas
David Whitley - perkusja

Bardzo skromna okładka kryje bardzo, ale to bardzo frapującą zawartość.
LEGEND to faktycznie legenda NWOBHM, uważany przez wielu za zespół niespełniony i rozwiązany zbyt szybko w roku 1984. Działając początkowo z dala od zgiełku wielkich miast, na małej wyspie Jersey przygotował płytę, nagrania z której stanowią przykład na to, że nie wszystko, co jest związane z NWOBHM to tylko bunt rokendrolowej młodzieży spragnionej mocniejszego elektrycznego grania.

Pięcioosobowy skład z dwoma gitarami i manieryczny lekko płaczliwy w głosie wokalista Mike Lezala oraz rozbudowane ostre kompozycje pełne rockowej dynamiki. To LEGEND z debiutu, który mimo zaangażowania bardzo skromnych środków uzyskał niezłe klarowne brzmienie z dominacją tonów surowych i pod tym względem przypomina wczesne płyty SAXON. Do tego doskonale wpasowany jest wokalista, co słychać w uporczywie zagranym "Badgirl". Mają na tej płycie smykałkę do takiego nieubłaganego posuwania się do przodu, z solami o apokaliptycznym charakterze granymi naprzemiennie przez obu gitarzystów.
LEGEND, choć bardzo melodyjny nie jest zespołem radiowych przebojów. To znów słychać w "Taste of Life" o niezwykle delikatnej części pierwszej z gitarą akustyczną i aksamitnym wokalem, aby w części drugiej przejść do psychodelicznego mrocznego grania, którego nie powstydziłby się BLACK SABBATH i tu Lezala jest fantastyczny, podobnie jak to co robi perkusista David Whitley. LEGEND jest niesamowity w tym budowaniu ponurego nastroju w "Buried Alive" z dwoma wokalami i tymi łamaniami rytmu oraz atmosferą PAGAN ALTAR i WITCHFINDER GENERAL. Kapitalnie zrobiona została kakofoniczna gitarowa ściana gitarowa w części instrumentalnej oraz wpleciony w to bas Eggy Auberta. Wokalne mistrzostwo to lekko zniekształcony głos wokalisty w niezwykłym łagodnym "Negligance". Ileż tu potem epickiego rocka w surowej części drugiej. Trochę może zbyt daleko zaszedł eksperyment w "Torture" i ta kompozycja do połowy jest praktycznie wypełniona surowymi gitarami, zanim rozwija się w dalszej części z wokalem i solem w stylu Iommiego, zmiksowanym w wersji left channel-right channel w wyborny sposób i czas oczekiwania z trzech pierwszych minut zostaje sowicie wynagrodzony. "Hiroshima" jest równie ponury jak historia, która przypomina, jest też zarazem w surowy sposób monumentalny. Taki w stylu BLACK SABBATH, ale jednak zagrany w znacznie nowocześniejszy sposób.
Album zamyka prawie dziesięciominutowy "Song for a Soldier" i tu jest wszystko, co ten zespół mógł pokazać najlepszego. Epicki NWOBHM ? W tym przypadku jak najbardziej. Plus mnóstwo niespodzianek dla epic metalu zupełnie nietypowych oraz coś z tego robił w takich długich numerach TANK. Partie perkusji w tym numerze są mordercze, a werbel po prostu zmusza do założenia bagnetu na broń.

LEGEND przez wielu jest uważany za zespół grający najbardziej inteligentny heavy metal ze wszystkich grup NWOBHM. Tu przesady nie ma. Ta grupa w tym, co zrobiła na tym LP, wyrasta zdecydowanie ponad poziomy. Ich muzyka okazała się jednak nieco za trudna dla najszerszych zjadaczy heavy metalowych hod dogów i po nagraniu jeszcze jednego albumu w roku następnym zespół się rozwiązał. Powrócił w roku 2002, ale ich trzeci LP "Still Screaming" (2003) zbyto milczeniem.

LP "Legend" to brylant najczystszej wody nie tylko w ramach NWOBHM, ale całego europejskiego heavy metalu lat 80tych.


Ocena: 9,1/10


27.09.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości