M.A.R.S.
#1
M.A.R.S. - Project: Driver (1986)

[Obrazek: R-5322287-1455183151-8107.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Nations on Fire 02:52
2. Writings on the Wall 03:01
3. Stand up and Fight 03:48
4. Nostradamus 06:15
5. Unknown Survivor 03:38
6. Fantasy 03:30
7. Slave to My Touch 03:35
8. I Can See it in Your Eyes 04:31
9. You and I 03:55

Rok wydania: 1986
Gatunek: Heavy Metal/Power Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Rob Rock - śpiew
Tony MacAlpine - gitara
Rudy Sarzo - bas
Tommy Aldridge - perkusja

Dla jednych Mars to mitologiczny bóg wojny, dla innych planeta, jeszcze dla innych batonik...
To także zespół metalowy z Los Angeles, który swoją nazwę wziął od pierwszych liter nazwisk swoich członków. Trzeba przyznać, że to postacie znamienite. Znakomity wokalista, choć wówczas jeszcze raczej na początku swojej kariery, wirtuoz gitary i sekcja rytmiczna, która grywała razem z najlepszymi i najsłynniejszymi, żeby wspomnieć tylko Ozzy Osbourne'a. No i solidna wytwórnia Shrapnel Records.

Co w efekcie? Ano nic specjalnego. Solidny wokal Rob Rocka z pewną ilością wysokich zaśpiewów, dobra gra sekcji rytmicznej i oczywiście bardzo dobra gitara MacAlpine, który tu nakłada kilka gitar. Zawiodły kompozycje. Tak naprawdę to sami nie bardzo wiedzieli, co chcieli zagrać. Szybkie, średnio szybkie tempa, ostrzejszy power metal to "Nations on Fire", bardziej tradycyjny heavy metal, trochę toporny to "Writings on the Wall", nieco neoklasycznego wstępu w "Stand up and Fight" i znów taki typowy metal podobny do wszystkiego, a jednocześnie bez własnego oblicza. Tu się głównie czeka na sola, owszem, są znakomite, ale poza tym MacAlpine gra niezbyt atrakcyjne riffy i tak najbardziej to przypomina ułożony christian metal, dynamiczny, ale jakby nieszczery tym razem. Utwory są krótkie i zwarte, poza "Nostradamus" z rozbudowanym wstępem, może nawet zbyt rozbudowanym i zbyt obiecującym, bo potem to pozbawione jednak mocy i melodii granie na temat Nostradamusa, jedno jednak z najmniej interesujących w metalowej historii. Próbują tu być lekko progresywni, ale popisy MacAlpine to bardziej sztuka dla sztuki, a linie wokalne mało interesujące. W drugiej części albumu ponownie przeważa szybki zwarty power metal w rodzaju "Unknown Survivor" oraz tradycyjny heavy metal środka, jak w "Fantasy" czy "Slave to My Touch" i "I Can See it in Your Eyes" z łagodnymi chórkami, typowy dla nurtu christian.
Na takiej płycie zawsze można liczyć na wpadającą w ucho balladę. Tu taka kończy album, ale w ucho nie wpada. Bardzo to przeciętne, a nawet mdłe zakończenie tej płyty.

Płyta, gdzie zawiodły kompozycje i chyba też sekcja rytmiczna, która wnosi bardzo mało. Nie można odmówić Rob Rockowi zaangażowania wokalnego, a MacAlpine prób tchnięcia w to wszystko nieco życia solówkami, ale to za mało, aby album mógł faktycznie zainteresować. Ten LP to jeden z przykładów na to, że konstelacja gwiazd niekoniecznie potrafi jasno zaświecić, występując razem.
Jest to jedyny album tej formacji. Grupa przestała istnieć wkrótce potem, a jej członkowie ze znacznie lepszym skutkiem działali w innych zespołach i własnych projektach.


Ocena: 6.9/10

15.11.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości