23.06.2018, 19:57:14
Masi - Downtown Dreamers (1988)
Tracklista:
1. God Promised a Paradise 03:15
2. Thunder and Lightning 04:37
3. Movin' On 03:55
4. Undercover (Rock and Roll Lover) 03:28
5. Hanging On 03:35
6. A Foggy Day in Hollywood 02:51
7. Hellraiser 03:50
8. State of Rock 03:46
9. Eye of the Hurricane 03:59
10. I Hear You Callin' 03:18
Rok wydania: 1988
Gatunek: Melodic Heavy metal
Kraj: Włochy? /USA
Skład zespołu:
David Fefolt - śpiew
Alex Masi - gitara
Claus Wild - bas
Johnathan Mckeighan - perkusja
oraz:
Howard Benson - instrumenty klawiszowe
Ocena: 6/10
23.11.2010
Tracklista:
1. God Promised a Paradise 03:15
2. Thunder and Lightning 04:37
3. Movin' On 03:55
4. Undercover (Rock and Roll Lover) 03:28
5. Hanging On 03:35
6. A Foggy Day in Hollywood 02:51
7. Hellraiser 03:50
8. State of Rock 03:46
9. Eye of the Hurricane 03:59
10. I Hear You Callin' 03:18
Rok wydania: 1988
Gatunek: Melodic Heavy metal
Kraj: Włochy? /USA
Skład zespołu:
David Fefolt - śpiew
Alex Masi - gitara
Claus Wild - bas
Johnathan Mckeighan - perkusja
oraz:
Howard Benson - instrumenty klawiszowe
Alex Masi to zapewne najlepszy włoski gitarzysta heavy metalowy. Wielokrotnie nominowany do nagród i nagradzany nie bez powodu w swojej długoletniej karierze grywał różne rzeczy, różne też miał pomysły na płyty i składy, z jakimi występował. Początki jego kariery to długa połowa lat 80tych i Stany Zjednoczone, gdzie rozpoczynał od glam/heavy metalu z czarnoskórym wokalistą Bernie K. (onegdaj w SOUN BARRIER) na LP "Fire in the Rain" z roku 1987 gdy gitarzysta Masi zaczął swoją przygodę w Los Angeles.
Na drugim albumie " Downtown Dreamers", wydanym na początku maja 1988 przez Metal Blade Records, Masi sięgnął śmielej do melodyjnego tradycyjnego heavy metalu lat 80tych i przedstawił zestaw prostych, ale starannie wykonanych kompozycji z Davidem Fefoltem jako wokalistą, który wówczas był jeszcze mało znanym i początkującym w zasadzie śpiewakiem. Umiarkowane tempa dominują na tej płycie i choć może otwieracz "God Promised a Paradise" czy "Movin' On" jest taki typowy i niezbyt interesujący w kategorii melodic heavy, ale już zbudowany na blues rockowej podstawie, przypominający nagrania WHITESNAKE "Thunder and Lightning" można uznać za bardzo dobry przykład brytyjskiego grania Włocha w USA.
Tego bluesowego klimatu jest także nieco motywach na początku "Undercover (Rock and Roll Lover)" ogólnie jednak to utwór dosyć naiwny w refrenie i wyszukane solo Masi, zresztą bardzo krótkie niezbyt go ratuje. Pastelowa ballada "Hanging On" nazbyt pastelowa i rozlazła w miękkich chórkach za to instrumentalny "A Foggy Day in Hollywood" zawiera dużo treści i motywów. Masi sam sobie odpowiada gitarą, jest także delikatny i nostalgiczny. Ta kompozycja do charakteru tego LP niezbyt pasuje, jest jednak przedsionkiem do ognistego speed metalowego "Hellraiser" kapitalnego numeru w powerowej stylistyce i zadziornym wokalem Davida Fefolta. Tu gitara Masi demoluje i już wtedy był to autentyczny Axemaster. Kompozycja w jakimś stopniu przypomina nagrania RIOT z "Thundersteel" w swej dynamice i szkoda, że takich kawałków tu nie ma więcej. Nie ma jeszcze tu Masi wystarczającej ilości pomysłów na dobre melodie i "State of Rock" przypomina raczej odrzut z glam metalowego debiutu. Jakoś mało dynamicznie został zagrany "Eye of the Hurricane" i ta pewna ostrożność w wykonaniu tych utworów jest minusem płyty. Czasem Fefolt jest tylko agresywniejszy i całkiem nieźle wyszedł tu na koniec luźno zagrany, z ostrzejszą gitarą "I Hear You Callin'".
W zasadzie to płyta Masi i Fefolta, sekcja rytmiczna po prostu podgrywa, przy czym sensownie i kompetentnie podobnie jak klawisze sesyjnego muzyka Howarda Bensona. Muzyka osadzona w rockowej tradycji, nieco zbyt ugładzona i często niezauważalnie przekraczająca granice pomiędzy melodic heavy metalem i hard rockiem, nieźle wyprodukowana, przy czym paradoksalnie bez eksponowania gitary Alexa Masi.
Płyta, choć niezła, utonęła w powodzi innych podobnych produkcji i lekko zawiedziony Masi na długie lata zawiesił ten projekt i skoncentrował się albumach solowych.
Na drugim albumie " Downtown Dreamers", wydanym na początku maja 1988 przez Metal Blade Records, Masi sięgnął śmielej do melodyjnego tradycyjnego heavy metalu lat 80tych i przedstawił zestaw prostych, ale starannie wykonanych kompozycji z Davidem Fefoltem jako wokalistą, który wówczas był jeszcze mało znanym i początkującym w zasadzie śpiewakiem. Umiarkowane tempa dominują na tej płycie i choć może otwieracz "God Promised a Paradise" czy "Movin' On" jest taki typowy i niezbyt interesujący w kategorii melodic heavy, ale już zbudowany na blues rockowej podstawie, przypominający nagrania WHITESNAKE "Thunder and Lightning" można uznać za bardzo dobry przykład brytyjskiego grania Włocha w USA.
Tego bluesowego klimatu jest także nieco motywach na początku "Undercover (Rock and Roll Lover)" ogólnie jednak to utwór dosyć naiwny w refrenie i wyszukane solo Masi, zresztą bardzo krótkie niezbyt go ratuje. Pastelowa ballada "Hanging On" nazbyt pastelowa i rozlazła w miękkich chórkach za to instrumentalny "A Foggy Day in Hollywood" zawiera dużo treści i motywów. Masi sam sobie odpowiada gitarą, jest także delikatny i nostalgiczny. Ta kompozycja do charakteru tego LP niezbyt pasuje, jest jednak przedsionkiem do ognistego speed metalowego "Hellraiser" kapitalnego numeru w powerowej stylistyce i zadziornym wokalem Davida Fefolta. Tu gitara Masi demoluje i już wtedy był to autentyczny Axemaster. Kompozycja w jakimś stopniu przypomina nagrania RIOT z "Thundersteel" w swej dynamice i szkoda, że takich kawałków tu nie ma więcej. Nie ma jeszcze tu Masi wystarczającej ilości pomysłów na dobre melodie i "State of Rock" przypomina raczej odrzut z glam metalowego debiutu. Jakoś mało dynamicznie został zagrany "Eye of the Hurricane" i ta pewna ostrożność w wykonaniu tych utworów jest minusem płyty. Czasem Fefolt jest tylko agresywniejszy i całkiem nieźle wyszedł tu na koniec luźno zagrany, z ostrzejszą gitarą "I Hear You Callin'".
W zasadzie to płyta Masi i Fefolta, sekcja rytmiczna po prostu podgrywa, przy czym sensownie i kompetentnie podobnie jak klawisze sesyjnego muzyka Howarda Bensona. Muzyka osadzona w rockowej tradycji, nieco zbyt ugładzona i często niezauważalnie przekraczająca granice pomiędzy melodic heavy metalem i hard rockiem, nieźle wyprodukowana, przy czym paradoksalnie bez eksponowania gitary Alexa Masi.
Płyta, choć niezła, utonęła w powodzi innych podobnych produkcji i lekko zawiedziony Masi na długie lata zawiesił ten projekt i skoncentrował się albumach solowych.
Ocena: 6/10
23.11.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"