Meliah Rage
#1
Meliah Rage - Dead to the World (2011)

[Obrazek: R-4749687-1374309590-1672.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Up In Flames 05:38
2. Valley of the Shadowless Souls 04:55
3. Skin and Bones 00:53
4. Absolute Obedience 03:35
5. Where Nothing Ever Grows 06:15
6. Never from Me 06:04
7. Cold Cruel Fate 05:44
8. Time Won't Let Me Breathe 04:03
9. Awaken Sorrow 05:03

Rok wydania: 2011
Gatunek: power/thrash metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Paul Souza - śpiew
Anthony Nichols - gitara
Jim Koury - gitara
Darren Lourie - bas
Stuart Dowie -perkusja


Włoska wytwórnia Metal on Metal Records wydała w końcu lipca nowy album MELIAH RAGE z Bostonu.
MELIAH RAGE był na swój sposób oryginalny, na przykład na LP "Solitary Solitude".
Było to dawno temu, skład był też nieco inny, a okres od 1990 do 2011 zaznaczony jest wieloma albumami głównie z wokalistą Mike Munro, który tym razem po raz kolejny ustąpił miejsca Paulowi Souza. Może to i dobrze, bo ten głos dobrze pasuje do metallicowego stylu tego LP, gdzie miesza się melodia i wyważona agresja z łagodnością i szczyptą progresji. Melodyjny power thrash w starym stylu, w jakim obecnie w USA gra coraz mniej zespołów. Styl trudny, bo oprócz muskułów, wymaga również głowy do stworzenia czegoś interesującego...

Czy to, co grają w "Up In Flames" jest interesujące? Dla fanów MELIAH RAGE i METALLICA zapewne tak. Souza to mocniejsze głosowo wcielenie Hetfielda, riffy skądś znane nawet w swej rytmicznej nerwowości. Nawet sporo się dzieje w tych kompozycjach, klimaty się zmieniają, monotonii nie ma - i dobrze. Poniekąd rockowo i lekko alternatywnie w "Valley of the Shadowless Souls", zaskakująco słuchowiskowo w instrumentalnym, wolnym "Absolute Obedience", który jednak bardziej by pasował na końcu. Początek "Where Nothing Ever Grows" przypomina nagrania TROUBLE swoją melancholijną niefrasobliwością, potem jednak MELIAH RAGE znów pogrywa pod METALLICA 1988, surowo, łamiąc tempa i konwencję akustycznymi wstawkami o zupełnie innym, poniekąd psychodelicznym klimacie. Łagodny heavy/power "Never from Me" wyraźnie pokazuje, że klimat na tym albumie jest ważny, może nawet najważniejszy. Kombinują, sporo w tym utworze kombinują i takie kombinowanie zawęża krąg potencjalnych odbiorców. Bardzo dobry refren w "Cold Cruel Fate" nie wiedzieć czemu został wpleciony w thrashowo-power metalową młóckę. Kontrast bez uzasadnienia, ale to przecież MELIAH RAGE. Tak jak w spokojnie rozgrywanym "Time Won't Let Me Breathe", gdzie po raz pierwszy nic z METALLICA nie ma, ale jest rozpoznawalnie amerykańsko. Tradycyjnego nerwowego thrashu najwięcej jest w "Awaken Sorrow", ale i tu wdziera się zakręcony niespokojny klimat wolnych części.

Album z metalem amerykańskim lat... 90tych. Czasu, gdy poszukiwano wyjścia z prostolinijnego thrashu i eksperymentowano z próbami jego wzbogacenia. Eksperymentowano jednak lepiej niż MELIAH RAGE. Jakoś ta płyta jawi się mało interesująca wykonawczo. Zagrała doświadczona ekipa i tyle. Dużo gęstej perkusji, mniej ekscytujących partii gitarowych, mniej niż można oczekiwać było po gitarzystach MELIAH RAGE. Dobra płyta, z dobrym brzmieniem, również takim pozbawionym nowomodnych neo thrashowych dźwiękowych patentów. Album ciekawszy niż "Masquerade", bardziej "ambitny", tyle że ambicje przerosły aktualne możliwości. Najlepszy z tego wszystkiego Souza, który tu łatwego zadania nie miał.
Płyta na pewno zainteresuje fanów MELIAH RAGE, czy jednak zdoła przekonać do siebie wybrednych fanów melodyjnego progresywnego power i heavy power? Wątpliwe.


Ocena: 7/10

28.07.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości