Mercenary
#1
Mercenary - Metamorphosis (2011)

[Obrazek: R-3896494-1348434251-2848.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Through the Eyes of the Devil 05:11
2. The Follower 04:37
3. In a River of Madness 05:59
4. Memoria 05:42
5. Velvet Lies 06:52
6. In Bloodred Shades 04:39
7. Shades of Grey 05:34
8. On the Edge of Sanity 04:22
9. The Black Brigade 05:44

Rok wydania: 2011
Gatunek: Modern Extreme Melodic Metal
Kraj: Dania

Skład zespołu:
René Pedersen - śpiew, bas
Jakob Mølbjerg - gitara
Martin Buus Pedersen - gitara prowadząca, instrumenty klawiszowe
Morten Løwe Sørensen - perkusja

W końcu lutego MERCENARY przedstawił nowy album wydany przez NoiseArt Records i Prosthetic Records.
Ten zespół, o bardzo ugruntowanej pozycji i wysokiej renomie, przeszedł poważny kryzys w roku 2009. Odejście braci Sandager i Nielsena spowodowało, że wielu już postawiło na nich krzyżyk. Niepotrzebnie i zbyt pośpiesznie.

Grupa nadal gra nowoczesny metal, oparty na gothenburgskim melodic death metalu w tej formie, jaką prezentują obecnie także i IN FLAMES i SOILWORK i armia naśladowców i ta płyta pokazuje, że w takim graniu nadal można coś zdziałać, mimo natłoku i przesytu. Melodie, udane melodie to największy atut tego albumu. Są atrakcyjne i mają sporo z tego klimatu, jaki był na "The Hours That Remain". Jest ostro i krzykliwie, a nawet brutalnie, potem zaraz łagodnie, świetne czyste refreny. Znakomite klawisze, tworzące plan drugi, a nawet od czasu do czasu wyeksponowane bardziej, przy czym ten drugi plan jest bardzo staranny, jak rzadko kiedy w takim zdominowanym zazwyczaj przez gitary graniu. Jest miejsce i na lekki smutek oraz melancholię w oprawie agresywniejszego tła. Bogata płyta w niuanse i detale, które ujawniają się nie zawsze od razu. Barokowo, z przepychem, ale to wszystko jest starannie podane i zaplanowane. Były obawy, jak sobie poradzi René Pedersen jako wokalista. Okazały się one całkowicie bezpodstawne. Znakomity występ - głos jak dzwon w czystych partiach i tam, gdzie trzeba być brutalnym w scream, też wypada bez zarzutu. Gitarowo to jest zrobione wyśmienicie, ten styl riffów z poprzednich albumów nadal jest rozpoznawalny. Agresja, melodia, klimat, energia i balans wszystkiego doskonały.
Opisywać poszczególnych numerów nie ma sensu. Każdy jest inny, a przy tym wszystko absolutnie spójne. Płyta w żadnym miejscu nie nudzi i nie męczy, jak to często bywa ostatnio z siłowymi płytami z tego gatunku. Fantastyczny debiut w zespole doświadczonego perkusisty Mortena Løwe Sørensena. Wygrywa tu różne cudeńka, które można spokojnie podziwiać dzięki produkcji tego wszystkiego.

Najlepiej wyprodukowany album MERCENARY, który przecież zawsze brzmiał znakomicie.
Zespół wyszedł z kryzysu "z tarczą" i ten LP spokojnie można uznać za jedno z najlepszych dokonań grupy i jeden z najlepszych albumów z muzyką, wyrosłą z tradycji melodic death metal w skandynawskiej odmianie ostatnich kilku lat. Od lat w czołówce i nadal w niej pozostają.


Ocena: 9.5/10

25.02.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Mercenary - Through Our Darkest Days (2013)

[Obrazek: R-4844287-1377269755-6484.jpeg.jpg]

Tracklista: (wersja Prosthetic Records)
1.A New Dawn 05:14
2. Welcome the Sickness 05:17
3. Through Our Darkest Days 04:39
4. Dreamstate Machine 05:34
5. A Moment of Clarity 05:01
6. Beyond This Night 05:44
7. Starving Eyes 05:13
8. Generation Hate 04:50
9. Forever the Unknown 06:31

Rok wydania: 2013
Gatunek: Modern Extreme Melodic Metal
Kraj: Dania

Skład zespołu:
René Pedersen - śpiew, bas
Jakob Mølbjerg - gitara
Martin Buus Pedersen - gitara, instrumenty klawiszowe
Peter Michael Mathiesen - perkusja

Czy tygrys, jak mu się spiłuje pazury, nadal będzie tygrysem? Na pewno tak, ale odrobinę mniej groźnym.

MERCENARY te pazury spiłował świadomie i melodyjna agresywność jest tu trochę udawana, tak jak udawana bywa agresywność grup grających melodic metalcore celujących w lokalne listy przebojów. Gdzieś chyłkiem MERCENARY dołączył do tego peletonu i zagrał na tym albumie dosyć miękko, zachowawczo i ogólnie przystępnie, prezentując zestaw atrakcyjnych, ale bardzo wtórnych melodii wykonanych z pewnością starych wyjadaczy. Fantastyczne sola gitarowe to ozdoba tej płyty i naprawdę momentami są one warte znacznie lepszej ogólnej oprawy. Ta jest dyskusyjna. Tym razem klawisze są znacznie skromniejsze, dominuje atak dwóch gitar ustawionych bardzo modern i pasaży Pedersena z poprzedniego LP jest tu mało. Nie ma także tak wspaniałej perkusji, bo Mortena Løwe Sørensena już w składzie nie ma, a Mathiesen jest po prostu sprawnym pałkerem.
Utwory gładkie, czasem za bardzo miękkie refreny, smutnawe stojące w opozycji do brutalnych zwrotek, jak w Welcome the Sickness, czasem bardzo powielające wcześniejsze kompozycje zespołu, bo nawet w tytułowym Through Our Darkest Days to słychać. Czasem strasznie tu dużo ALL THAT REMAINS z łagodniejszymi partiami w refrenach (Dreamstate Machine), czasem jednak bardzo pozytywnie zaskakują zgrabnie podaną melancholią jak w nowocześnie brzmiącym, zdecydowanie modern metalowym A Moment of Clarity.
Z cała pewnością wyróżnia się dynamiczny, ale niezbyt szybki Beyond This Night z dużymi odniesieniami do klimatu albumu "Metamorphosis". Mocno rozczarowuje za to Starving Eyes z kapitalnym rozpoczęciem, potem się rozwadniający w nieciekawych riffach i odzyskujący wartość dopiero przy okazji refrenu. Interesujące są zagrywki gitarowe w środkowej części Generation Hate, ale to jest już naprawdę generalnie marsz w kierunku emocore...Forever the Unknown na zakończenie to tylko porcja poprawnego melodic metalu podanego w modern oprawie.

Chyba nawet wokale René Pedersena tym razem jakby na pół gwizdka. To takie śpiewanie bez przekonania i bez głębi, a jeśli takiego przekonania nie ma, to pozostaje tygrys bez pazurów.
Nawet i produkcyjnie to album kompromisów. Niczego nie ma tyle ile potrzeba, a brzmienie perkusji jest niemal nie do przyjęcia. MERCENARY rozpłynął się w ogólnej poprawności i nie porywa, jak to robił wcześniej.
Jest to jak na razie ostatnia płyta MERCENARY. Pozostaje mieć nadzieję, że jeśli pojawi się kolejna, to będzie bardziej ekstremalnie ekscytująca.


ocena: 7,6/10

new 03.01.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Mercenary - The Hours That Remain (2006)

[Obrazek: R-3989970-1351562690-2287.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Redefine Me 06:06
2. Year of the Plague 05:28
3. My World Is Ending 05:26
4. This Eternal Instant 06:09
5. Lost Reality 08:02
6. Soul Decision 05:01
7. Simplicity Demand 06:35
8. Obscure Indiscretion 04:46
9. My Secret Window 06:28
10.The Hours That Remain 08:07

Rok wydania: 2006
Gatunek: Modern Extreme Melodic Metal
Kraj: Dania

Skład zespołu:
Mikkel Sandager - śpiew
Jakob Mølbjerg - gitara
Martin Buus Pedersen - gitara
Morten Sandager - instrumenty klawiszowe
Mike Park Nielsen - perkusja
oraz:
Jacob Hansen - gitara basowa

Tak, zmiany w składzie, czyli odejście Hansa Henrika Andersena w roku 2006 wpłynęły na styl zespołu. Nie tak, tak ostro, bardziej melodyjnie, bardziej progresywnie, kunsztowniej... Wielu żałowało "starego" MERCENARY, ale przecież "nowy" wystartował jakże interesującym albumem "The Hours That Remain" wydanym w sierpniu 2006 roku przez Century Media Records. Na basie zagrał Mistrz inżynierii dźwięku Jacob Hansen!

W fenomenalnym, pełnych emocji Redefine Me Mikkel Sandagera wsparł Björn Strid z SOILWORK i niesamowicie to wyszło... Wyrafinowany extreme progressive o potężnym modern brzmieniu.
Ale co tam brzmienie... Tu są po prostu wyborne melodie, niezwykle wycyzelowane szczegóły i niuanse tworzące klimat, jakiego wcześniej w muzyce MERCENARY było mało, a na pewno za mało na pomostowym "11 Dreams".
To ponad godzina muzyki mocnej i szlachetnej, no może poza wyrażeniem niepokojącej brutalności w Year of the Plague w połączeniu z płaczliwym gothic emo refrenem. Jeden wypadek przy pracy. Jakże pięknie brzmią wysublimowane melodie My World Is Ending i This Eternal Instant, i jakże wspaniale dobrane są melodie refrenów. Jak to płynnie przechodzi od zwrotek do tych refrenów w umiarkowanych i średnio szybkich tempach. I te pokłady pastelowej melancholii, szczególnie w My World Is Ending. Progresywność wyraża się w długości i sposobie budowania znacznej części kompozycji. Lost Reality jako jedna z dwóch najdłuższych kompozycji jest może trochę przekombinowana i te zasadnicze akcenty rozkładają się tu niezbyt fortunnie, a melodia jest jedną z mniej interesujących, ale tytułowy The Hours That Remain jest mistrzowskim przykładem kompozycji w formującym się gatunku, gdzie stare wzory extreme melodic Gothenburg Metalu zyskują nowe barwy w progresywnych odcieniach. Znakomite tempo i ani przez chwilę nie dłuży się to, nie jest rozwlekłe i przewlekłe. Wyborny numer i z niespodzianką na końcu. A Marcus Bischoff z niemieckiego słynnego HEAVEN SHALL BURN w duecie z Mikkelem wypada świetnie w potoczystym, przebojowym, a zarazem melancholijnym, szybkim Soul Decision. Łagodny, koronkowy akustyczny wstęp do Simplicity Demand zostaje brutalnie przerwany potężnymi demolującymi akordami gitarowymi i tu modern extreme granie mocuje się z łagodnymi, pełnymi wdzięku partiami melodic. Zresztą, podobnie jak i w Obscure Indiscretion. Mistrzowie przyswajanej i wciągającej progresywnej ekspresji. I potwierdza to także jeden z najlepszych na tym albumie My Secret Window. Tak elegancko i z takim wyczuciem dodawania ciężaru gra niewiele zespołów. Brutalnie, ostro? Jakie fenomenalne zderzenia tych harsh i czystych wokali w momentach, gdy jeden wynika z drugiego. Wzorcowe to jest i jakże wpływowe na cały nurt, który się w tym czasie rozwijał. Perfekcja!
Do płyty idealnej trochę brakuje i może trzeba było dać tego materiału nieco mniej, a może nieco inaczej opracować bardziej kontrowersyjne utwory. Samo wykonanie zaś wyśmienite, ale kiedy, poza może debiutem, MECENARY nie zachwycał wykonaniem?

Wracając do brzmienia. Wyprodukował całość oczywiście Jacob Hansen, a mastering to ponownie Niels Peter Siegfredsen, ale jest po prostu lepiej niż w 2004 roku. Zdjęte zostało nadmierne rozmycie pewnych partii gitar i ciężar harshu, który już tak nie kruszy betonu jak poprzednio, bo i nie ma Andersena.
Nowy, lepszy MERCENARY? Chyba jednak tak, na pewno tak.


ocena: 9/10

new 18.01.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Mercenary - Architects of Lies (2008)

[Obrazek: R-2639957-1368986841-7963.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. New Desire 04:57
2. Bloodsong 04:45
3. Embrace the Nothing 04:48
4. This Black and Endless Never 05:38
5. Isolation (The Loneliness in December) 06:00
6. The Endless Fall 05:06
7. Black and Hollow 04:49
8. Execution Style 05:50
9. I Am Lies 05:42
10.Public Failure Number One 04:59

Rok wydania: 2008
Gatunek: Modern Extreme Melodic Metal
Kraj: Dania

Skład zespołu:
Mikkel Sandager - śpiew
Jakob Mølbjerg - gitara
Martin Buus Pedersen - gitara
Morten Sandager - instrumenty klawiszowe
René Pedersen - gitara basowa, harsh
Mike Park Nielsen - perkusja

Czy można było powtórzyć styl z 2006 roku i nagrać album lepszy? Byłoby to bardzo trudne i MERCENARY poszedł inną drogą na "Architects of Lies" wydanym w marcu 2008 roku. Nowym nabytkiem zespołu był René Pedersen, basista a także człowiek od harshu.

Styl ostrego melodyjnego extreme ocierającego się o metalcore w brutalności harsh wokali był w tym czasie na fali. Większość zespołów grała to bez polotu, nie posiadając odpowiednich umiejętności technicznych, ale przecież nie dotyczyło to tych Duńczyków. Ponadto ogromny sukces takiego właśnie stylu DISARMONIA MUNDI nie mógł pozostać bez wpływu.... Tak postawili na melodie i dewastujące refreny w zdecydowanym stylu, bezczelne, wbijające się w mózg i może po prostu bardzo dobry New Desire jeszcze tego tak nie uwidacznia, ale Bloodsong to arcydzieło gatunku, fenomenalny przykład, dlaczego taka muzyka jest atrakcyjna. Rzecz jasna i ten bardziej refleksyjny i melancholijny styl jest reprezentowany na tym albumie i doskonale rozbrzmiewa Embrace the Nothingprzeplatany wybuchami umiarkowanej agresji w gothic metalowych tłach i barwach muzycznych. Przepięknie wyszedł grupie zagrany nieco wolniej, nieco lżej, z wykorzystaniem patentów suomi gothic metalu Isolation (The Loneliness in December). No jest tu klimat i to nie tylko w poruszającym refrenie. I jak rewelacyjnie śpiewa Mikkle! I solo gitarowe... solo numer 1 na tej płycie. I jeszcze raz ten melancholijny i tym razem nieco posępny klimat w pojawia się w Black and Hollow i tu bardzo umiejętnie nadmiar tej posępności rozładowują w niezwykle melodyjnym refrenie.

Wokale Mikkela są wyśmienite. O ile w roku 2006 bardziej progresywny repertuar wykonywał nieco ostrożnie, to tu luz i swobodą oraz kapitalne partie wyższe wysuwają go na plan pierwszy zespołu. Co do harshu Rene, to jest on dobry, aczkolwiek bliższy jednak screamo standardom metalcore niż klasycznego Gothenburg Metalu jak w potężnym i brutalnym The Endless Fall. Klawisze nadają rozległości i głębi w nieco bardziej progresywnym i niepokojącym w pulsujących gitarach This Black and Endless Never i chyba tylko ten jeden raz tę progresywność wysuwają na plan pierwszy. Rwane gitarowe riffy w Execution Style o ciężki harsh są kontrastowo postawione z łagodnymi partiami o rozległych wokalach i zwolnienaich w Execution Style i to najmocniejsze kontrapunkty na tym LP, natomiast w podobnie skonstruowanym I Am Lies te kontrapunkty są zaznaczone słabiej, bo części melodic metalowe są  zagrane ostrzej. Ten numer plasuje dosyć blisko stylistyki melodic metalcore, i nie zmieniają tego dyskretne partie klawiszowe dalszego planu.
I na koniec extreme melodic killer Public Failure Number One po prowadzony w umiarkowanym tempie, w radiowej niemal aranżacji i zagrany z ogromnym wyczuciem korelacji pomiędzy wokalem a gitarami. Melodia niby taka nieco ograna, ale jak to zostało doskonale wyważone! Ogromny spokój wykonania, ogromny.

Ponownie Jacob Hansen i Niels Peter Siegfredsen stworzyli tu sound, przy czym bardziej klarowny i nieco ostrzejszy niż na płycie poprzedniej. Tak to podobnie brzmi jak DISARMONIA MUNDI.
Można by powiedzieć, że ten album jest wypełniony muzyką nieco mniej ambitną niż poprzedni, ale na pewno idealnie dostosowaną do potrzeb słuchaczy ostatnich lat pierwszego dziesięciolecia XXI wieku. Bez wątpienia klasyka gatunku.


ocena: 8,8/10

new 21.01.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Mercenary - Soundtrack for the End Times (2023)

[Obrazek: 1154603.jpg?0941]

Tracklista:
1. Burning in Reverse 05:22
2. Heart of the Numb 05:11
3. Where Darkened Souls Belong 06:46
4. Through This Blackened Hatred 05:14
5. Anthem for the Anxious 05:09
6. A Darker Path 06:09
7. Become the Flame 04:21
8. From the Ashes of the Fallen 06:06
9. Black Heart, Dead Tissue 05:06
10.Black Blood Soil 05:05
11.Beyond the Waves 07:13

Rok wydania: 2023
Gatunek: Modern Extreme Melodic Metal
Kraj: Dania

Skład zespołu:
René Pedersen - śpiew, gitara basowa
Jakob Mølbjerg - gitara
Martin Buus Pedersen - gitara, instrumenty klawiszowe
Martin Nielsen - perkusja

Kiedy wydawało się, że twórcze możliwości MERCENARY się już wyczerpały i po roku 2013 o zespole bardzo ucichło, dosyć niepodziewanie 20 marca 2020 pojawił się singiel promujący wówczas jeszcze nienazwany nowy album, który miała wydać wytwórnia NoiseArt Records z Salzburga. Nadzieje na coś nowego wzrosły, ale przyszło poczekać jeszcze ponad trzy lata, by we wrześniu w końcu ten album, zatytułowany "Soundtrack for the End Times" się pojawił, a w zespole w pełni zadebiutował nowy perkusista Martin Nielsen.

MERCENARY powraca grając swoje. Mocne, zdecydowanie podane partie extreme o modern aranżacjach i melodyjne refreny o przebojowym, a równocześnie nastrojowym charakterze. Tak jak From the Ashes of the Fallen, który pokazał, że zespół nadal ma patent na atrakcyjne granie, godzące gusta różnych grup fanów metalu. To znakomita kompozycja, taka z rzędu najlepszych w dorobku zespołu. Jest jednak tak, że o ile w przypadku tych ekstremalnych, nasyconych potężnymi gitarami partii prawie zawsze MERCENARY jest znakomity, to jeśli chodzi o te ultra melodyjne refreny i budowany wokół nich klimat to jest różnie. W zasadzie wartość ostateczna ich albumów zależy właśnie od tego drugiego czynnika. Dlatego tak dewastował "Metamorphosis", a "Through Our Darkest Days" już niekoniecznie. W przypadku nowej płyty jest tak, że grupa (raczej świadomie) to co najbardziej chwytliwe, zapadające w pamięć, z najbardziej nośnymi refrenami zaprezentowała już w przedpremierowej kampanii reklamowej. Oczywiście poza takim nadmiernie boysbandowym Anthem for the Anxious. Naprawdę takiego emo melodic metalcore to jest od dawna pod dostatkiem. O trzy klasy wyżej stoi rzecz jasna kruszący i świetnie skonstruowany Heart of the Numb, z refrenem romantycznym lecz pełnym elegancji i realnie metalowym. No i killer Where Darkened Souls Belong, tak pięknie zaśpiewany w czystych partiach przez René Pedersena. Cudowna atmosfera przypomina tę, jaką generuje EVERGREY. Kapitalny refren, prosty, przebojowy, nieco smutny... I Beyond the Waves, najdłuższy, zamykający ten LP. Tak, ale tu nie chodzi o bardzo dobry, ale nie porywający refren. Tu chodzi tym razem o te extreme partie, niby zawsze co najmniej u nich bardzo dobre, ale tym razem to jest po prostu zdumiewające, co oni tu zrobili! Jaka melodyjna bezwzględność! 
A poza tym jest różnie, jakby nieco zabrakło pomysłów na całą godzinę. Szukając mroku słuchamy A Darker Path i słaby refren psuje to, co zbudowali w mocnych partiach. Dwa razy Czerń. W Black Heart, Dead Tissue w mdłym odcieniu szarości, w Black Blood Soil w poprawnym tylko stylu zbliżających ich do typowego modern metalu o ostrzejszym brzmieniu. Nic specjalnego i nawet tak trochę w stylu fińskiego mainstreamowego extreme grania. Jeden raz zaskakują bardzo pozytywnie na samym początku w Burning in Reverse i tu mamy znakomity refren i ogólnie bardzo dobrą melodię w nieco sentymentalnym klimacie, co podkreśla część instrumentalna. Już tak ciekawie nie jest w pełnym nieoczekiwanych przyspieszeń Become the Flame, a Through This Blackened Hatred to po prostu taki przeładowany nieuzasadnioną brutalnością wypełniacz.

Czy mix i mastering legendarnego duńskiego zespołu może zrobić ktoś inny niż duński Mistrz Jacob Hansen? Nie może. Zrobił. Klasa światowa w każdym momencie. Fantastycznie głębokie, ołowiane gitary o lekko modern rozmyciu. Sycząca blachami perkusja i tak dalej... No wiadomo, Jacob Hansen w studio w Ribe.
To nierówna płyta, ale wykonanie na pewno lepsze i z większą pasją niż w roku 2013.
To ważne, że takie zespoły wracają po latach.


ocena: 7,9/10

new 23.09.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości