Metalium
#1
Metalium - Millenium Metal - Chapter One (1999)

[Obrazek: R-13466945-1554752434-4090.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Circle of Fate (intro) 01:47
2. Fight 03:11
3. Dream of Doom 03:33
4. Break the Spell 03:56
5. Revelation 03:21
6. Metalium 04:35
7. Metamorphosis 05:18
8. Void of Fire 02:39
9. Free Forever 04:09
10. Strike Down the Heathen 03:44
11. Pilgrimage 05:09
12. Metalians 04:08
13. Smoke on the Water (Deep Purple cover) 05:36

rok wydania: 1999
Gatunek: Heavy Metal/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Henning Basse - śpiew
Matthias Lange - gitara
Chris Caffery - gitara
Lars "Ratz" Ranzenberger - gitara basowa
Mike Terrana - perkusja

Zespół ten, jako wspólne przedsięwzięcie muzyków niemieckich i amerykańskich, w początkowej fazie miał być tylko pewnym projektem, podkreślającym, że muzyka metalowa wkracza w nowe Tysiąclecie i podsumowaniem tego, co wydarzyło się w tradycyjnych metalowych formach muzycznych w ciągu poprzednich prawie 30 lat. Płyta została wydana w czerwcu przez Massacre Records, ale równolegle lub wkrótce pojawiły się liczne wersje licencyjne między innymi w Japonii, Ameryce Południowej i Francji, bo zespół wzbudził od razu duże zainteresowanie.

Ta płyta nie ma jasno wyrażonego stylu i kompozycje można tu odnieść zarówno do power metalu, jak i tradycyjnego heavy, a także speed metalu. Można też odnaleźć śladowe ilości innych gatunków, a zaprezentowanie ciekawie zrobionej wersji "Smoke On The Water" ustawia ramy czasowe, jakie zasięgają na początek lat 70-tych.
Udział w tym projekcie znanego z SAVATAGE Chrisa Caffery oraz znakomitego perkusisty Terrana już na starcie podnosi rangę tej płyty, trzeba jednak pamiętać, że siłą sprawczą są tu Niemcy, którzy w tym czasie może zbytnio znani nie byli, ale właśnie METALIUM okazał się dla nich drogą do uznania i sławy.

Rozdział Pierwszy jest, jak wspomniałem, opowieścią muzycznie niejednorodną, jednak z całą pewnością nie jest eklektyczny. Wszystko spina pełna ogromnej dynamiki i energii sekcja rytmiczna, gdzie bas jest doprawdy potężny, a Terrana jak zwykle udowadnia, że należy do czołówki perkusistów z kręgu metalowych brzmień. Także samo brzmienie jest oparte głównie klasyczny sound power metalowy z Europy, mocniejszy jednak niż ten, który był wizytówką HELLOWEEN i podobnych grup.
Ogólnie jest to metal nieco cięższy, nieco ostrzejszy, a element speedowy, jaki słychać w "Fight", kompozycji zresztą znakomitej i bardzo rasowej, nie jest wykorzystywany zbyt często.
METALIUM stara się grać jednocześnie ostro i melodyjnie, a nawet przebojowo, jak w "Dream of Doom" z hard rockowym refrenem, który może z bardzo jest tu podany w formie lekkiej i przystępnej. Ten problem przekontrastowania występuje tu często. Wokal Basse jest znakomity, zarówno gdy śpiewa wysoko, pokrzykuje i także gdy ten głos jest true metalowy, ale nieraz przychodzi mu szybko przemieszczać się pomiędzy gatunkami w obrębie samych utworów. Niekiedy stwarza to wrażenie lekkiego bałaganu, dzieje się dużo, ale cierpi na tym spójność utworów. Takie wrażenia pozostają po "Break the Spell", natomiast "Revelation" czy "Strike Down the Heathen" nasuwa skojarzenia z bardziej amerykańskim podejściem do heavy/power metalu, także w mocarnych gitarowych natarciach i potężnych basowych pochodach.
Wśród śladowych pierwiastków metalowych można tu znaleźć mix progresywnego, true epickiego i nawet neoklasycznego grania w "Metalium" i tym razem to jednak tego wszystkiego jest tu upchane za dużo. Po raz pierwszy też, ale nie po raz ostatni w karierze zespołu, pojawia się rozbudowany, wolny song z pianinem, chórami w tle, nastrojowy, podniosły "Metamorphosis".
Ten numer jest dobry, należy do bardziej udanych spośród tego, co nagrali w podobnych klimatach, ujawnia się w nim ten niewątpliwy talent Basse jako wokalisty.
Jest to jednak też przykład na to, że granie METALIUM po pewnym czasie zaczyna męczyć. Męczą takie kompozycje, jak "Void of Fire", gdzie oprócz znakomitej gry Terrana nic się poza pędzeniem do przodu nie dzieje. Miłą odmianą wśród tej nawałnicy dźwięków jest na tym albumie "Free Forever", bardziej tradycyjny, epicki, ale zagrany energicznie, czytelny i z bardzo dobrą melodią. Jedynie solo niezbyt tu interesujące i pod tym względem ta płyta jest "łaciata". Sola wręcz wirtuozerskie mieszają się z przeciętnymi i to jest spory mankament.
Zespół dobrze wypada w wolniejszych utworach, gdzie gitary są masakrujące i bezwzględne, jak w "Pilgrimage". Trudno zdefiniować styl tej kompozycji, bo to niby granie true i epickie, ale zarazem jednak bardzo nowoczesne i stylem gitarowym nawet podchodzące pod groove. W pewnym sensie wystarczy posłuchać ostatniego utworu "Metalians", aby wyrobić dosyć bliską rzeczywistości prawdę o zawartości tego albumu.

Granie METALIUM jest momentami bardzo ekscytujące, niemniej całościowo zawsze i na każdej płycie jest wrażenie, że czegoś tu brak...
Płyta jednak spotkała się z dużym uznaniem i zespół, już w czysto niemieckim składzie, dopisał kolejne Rozdziały.


Ocena: 7.5/10

19.09.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Metalium - State of Triumph - Chapter Two (2000)

[Obrazek: R-1032104-1392793661-5390.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Elements 01:42
2. Steel Avenger 03:21
3. Years of Darion 05:07
4. Break Out 04:11
5. Erania 04:28
6. Stygian Flames 04:16
7. Prophecy 07:55
8. Eye of the Storm 04:25
9. Inner Sight 05:54
10. State of Triumph 07:40
11. Music (John Miles cover) 05:54

Rok wydania: 2000
Gatunek: heavy/power metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Henning Basse - śpiew
Matthias Lange - gitara
Jack Frost - gitara
Lars Ratz - bas
Mark Cross - perkusja
Paul Morris - instrumenty klawiszowe (gościnnie)

METALIUM początkowo bardziej projekt okazjonalny, po sukcesie "Millenium Metal - Chapter One" okrzepł i stał się zespołem z prawdziwego zdarzenia.  Skład uległ pewnym zmianom i w ramach amerykańskiej pomocy pojawił się Jack Frost. Terrana powrócił do innych muzycznych zajęć zastąpił go zaś znany chociażby z licznych zespołów greckich, w tym FIREWIND - Mark Cross. Druga płyta zespołu została wydana przez Massacre Records w czerwcu 2000.

Muzyczna orientacja zespołu nie uległa zmianie i METALIUM kontynuuje tu styl heavy power grania inspirowanego całościowymi osiągnięciami gatunku, czerpiąc tak z metalu niemieckiego, jak tego co w świecie wywarło największe wrażenie w latach 80tych. Muzyka METALIUM jest jednak wysokoenergetyczna głównie za sprawą duetu gitarzystów, który połączył tu niemiecką precyzję z amerykańską mocą. Naturalnie jak zawsze Basse jest niezwykle mocnym punktem zespołu i potwierdza przynależność do czołówki wokalistów niemieckich w tym gatunku. Zresztą ten skład także z Crossem to power metalowa maszyna grająca kapitalnie gdy udana kompozycja w pełni pozwala im rozwinąć skrzydła.
To nie jest zawsze możliwe, bo płyta jest nierówna. Znakomity power speed power metalowy "Steel Avenger" pełen pędu i wysokich wokali Basse jest jak najbardziej udanym otwarciem, zresztą taki dosyć dla METALIUM typowy "Years of Darion" to takze solidna kontynuacja. Tu grają, mieszając super dynamiczne riffy z chórkami i refrenami w stylu speed melodic power, dodają odrobinę mroku, klawiszy i wybuchowe sola gitarowe i oto jest całe METALIUM - zróżnicowane i z lekka nieprzewidywalne. W porównaniu z kolejnymi albumami zespołu ta płyta jest bardziej wyrównana na wysokim poziomie. "Break Out" z pięknie napędzającą to wszystko perkusją i zgrabnymi klawiszami Paula Morrisa znanego ze składu RAINBOW z 1995 to ciąg dalszy popisowej gry METALIUM. "Erania" to najlepszy na płycie kruszący speed power metalowy riff główny tyle, że lekko zaprzepaszczony w wolniejszych rozwlekłych refrenach. Do "Stygian Flames" nie można mieć żadnych uwag - to wzorcowy numer w konwencji przyjętej przez METALIUM z potężnymi gitarami gnającymi z oszałamiającą prędkością i kapitalną grą sekcji rytmicznej. Tak tu pewnie najbliżej do IRON SAVIOR w bardziej dewastującej wersji. Potem jednak już zaczynają się schody... "Prophecy" jest rozlazły, miękki i w tym light graniu o charakterze liryczno-melancholijnym ten zespół nie jest interesujący. Mroczniejszy heavy power "Eye of the Storm" tym razem jakoś przez Basse zaśpiewany jest niemrawo a refren bardzo trywialny. Lekko rozczarowuje także "Inner Sight" również mieszczący się najwyżej w takim dobrym niemieckim, wyraźnie niemieckim melodyjnym heavy power z domieszką orientalnych motywów. Nadrabia te niedostatki z nawiązką "State of Triumph" i wszystkiego, co zabrakło w "Prophecy" jest tu pod dostatkiem. Rozmach, klimat, metalowa duma i znakomite sola oraz pianino starannie dobrane i jest podniosły metalowy song, gdzie w chórkach udziela się także Jutta Weinhold.
Lange i Ratz solidnie przysiedli nad kompozycjami na ten album i gdyby przysiedli jeszcze solidniej, to Rozdział Drugi stałby się wybitnym klasycznym albumem. Miał na to szanse także z powodu soczystego, mocnego brzmienia bez chropowatości i toporności i niezwykle wysokiemu poziomowi wykonania.
Poszczególne kompozycje połączone są ze sobą fragmentami "słuchowiskowymi"zamyka wszystko ładnie zaśpiewany przez Basse utwór Milesa "Music". Album tworzy zgrabną całość i wywiera wrażenie spójnej całości, jak to jednak z METALIUM było, zawsze nie wszystkie utwory prezentują jednakowo wysoki poziom.

Płyta zamyka okres międzynarodowego składu METALIUM. Rozdział Trzeci napisali już tylko Niemcy.


Ocena 8,2/10

19.09.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Metalium - Hero Nation - Chapter Three (2002)

[Obrazek: R-5767187-1494846430-4402.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Source of Souls 01:13
2. Revenge of Tizona 03:46
3. In the Name of Blood 04:24
4. Rasputin 05:35
5. Odin's Spell 06:26
6. Accused to Be a Witch 04:46
7. Throne in the Sky 03:29
8. Odyssey 04:36
9. Fate Conquered the Power 05:28
10. Infinite Love 05:43
11. Hero Nation 05:01
12. Heart of the Tiger(hidden bonus track) 05:25

Rok wydania: 2002
Gatunek: heavy/power metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Henning Basse - śpiew
Matthias Lange - gitara
Lars Ratz - bas
Michael Ehre - perkusja
gościnnie:
Don Airey - instrumenty klawiszowe
Ken Hensley - instrumenty klawiszowe

Po pewnej reorganizacji składu, związanej z odejściem muzyków spoza Niemiec METALIUM powrócił z Rozdziałem Trzecim w roku 2002 wydanym przez Massacre Records w lutym. Tym razem z jednym tylko gitarzystą i perkusistą Michaelem Ehre, który pozostał już na stałe i stał się jednym z kompozytorów nowych utworów grupy. Także tym razem nie zabrakło gości i partie instrumentów klawiszowych wykonały dwie mega gwiazdy - Don Airey i Ken Hensley, który na metalowych płytach od dawna udzielał się niezmiernie rzadko.

Osamotniony Lange musiał tym razem sam spowodować gitarową nawałnicę i jak się okazało, poradził sobie bezproblemowo. "Revenge of Tizona" to power metalowy potwór, w klasycznym dla zespołu stylu, szybki bezwzględny i z wokalem Basse, do jakiego już zdążył w METALIUM przyzwyczaić, choć może więcej tym razem drapieżności w tym głosie można wychwycić, zresztą nie tylko w tym kawałku. Ogólnie jednak łatwo zauważyć niższy poziom solówek na tym w stosunku do tych, jakie wcześniej grali Amerykanie.
Brak drugiej gitary został zrekompensowany bogatszym tłem klawiszowym i basem, znacznie mocniejszym i ekspresyjnym niż poprzednio. Wykorzystany został operowy głos żeński Carolin Fortenbacher, mocne męskie chórki i muzyka METALIUM brzmi bogato co słychać w wolniejszym "In the Name of Blood". Znów jednak te mocne pędzące motywy, jakie METALIUM buduje, są wyhamowywane w rozległych lżejszych i wolniejszych refrenach jak w "Rasputin", co jest celowe, ale nie do końca zasadne. Jak zwykle coś słabszego, choć dobrego się tu trafia i do takich kompozycji należą "Accused to Be a Witch" czy "Fate Conquered the Power", gdzie pewne najlepsze wątki są niewykorzystane do końca. Bardzo interesujący jest natomiast budowy i rozwijany powoli "Odin's Spell", epicki, kroczący w bardziej tradycyjnym heavy metalowym stylu i opatrzony łagodnym refrenem z pięknym klawiszowym tłem. Tym razem długie solo gitarowe jest wysmakowane i bardzo dopasowane do całości. Powerowo epicki "Odyssey" z chórami przypomina kompozycje zespołów greckich i na greckim motywie "antycznym" jest oparty, natomiast fantastycznie prezentuje się agresywny heavy power metalowy "Throne in the Sky" z tą klasyczną super dynamiczną motoryką METALIUM.
Grupa nie ustrzegła się jednak kompletnej wpadki w smętnym songu "Infinite Love" z zupełnie innej bajki, niż ta, jaką tu opowiada zespół. Ładne te żeńskie wokale, ale tu coś nie zagrało z kolei w tym, co śpiewa Basse. Wydawać by się mogło, że "Hero Nation" to 12 minut epickiego zwieńczenia, tymczasem to w rzeczywistości dwie kompozycje z zaprezentowanym po okresie krótkiej ciszy bonusem solidnym para symfonicznym rockowym "Heart of the Tiger". Sam "Hero Nation" robi wrażenie niebanalnym refrenem oraz prostym, ale bardzo ładnie prowadzącym wszystko gitarowym motywem przewodnim. Basse w refrenie śpiewa po prostu wyśmienicie i co by się o tym zespole nie powiedziało negatywnego, to na pewno nic i nigdy o tym wokaliście.

Mocna produkcja z naciskiem na sekcję rytmiczną i zarówno bębny, a raczej wojenne litaury, blachy i mocarny bas są tu nie do pobicia.
To album bardziej monumentalny, bardziej epicki od poprzednich, sporo tu dostojeństwa i true podejścia. Jednak znów trafiają się i słabsze utwory... jak to w METALIUM.


Ocena: 7,9/10

19.09.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Metalium - As One - Chapter Four (2004)

[Obrazek: R-2706319-1532807251-9449.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Astral Avatar 01:30
2. Warrior 03:57
3. Pain Crawls In The Night 04:27
4. Find Out 06:29
5. No One Will Save You 04:47
6. Meaning Of Light 01:22
7. Illuminated (Opus One) 09:46
8. Meaning Of Light (Reprise) 01:05
9. Athena 04:46
10. Power Strikes The Earth 05:20
11. Screaming in the Darkness 05:50
12. Goddess Of Love and Pain 04:45
13. As One (Finale) 05:58

Rok wydania: 2004
Gatunek: heavy/power metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Henning Basse - śpiew
Matthias Lange - gitara
Lars Ratz - bas
Michael Ehre - perkusja
gościnnie:
Don Airey - instrumenty klawiszowe

Ustabilizowany skład METALIUM dopisuje Czarty Rozdział swoich opowieści w roku 2004. Faktycznie w już w 2003, bo premiera miała miejsce w Japonii w grudniu nakładem Avalon. W Europie LP wydała niemiecka Armageddon Music w marcu 2004.

Koncepcja z jednym gitarzystą zdała egzamin i już jedynym Lange pozostanie, ponownie też zaproszenie do nagrania instrumentów klawiszowych przyjął Mistrz Don Airey.
Także i ten rozdział to heavy power melodyjny, zaaranżowany bogato i pełen pomysłów, przy czym nie wszystkie są trafione.
Na tym albumie METALIUM próbuje podźwignąć ciężar grania bardziej złożonego i rozbudowanego, a jak się okazuje, nie jest to takie łatwe. Można się o tym przekonać, słuchając centralnie umieszczonego tryptyku "Meaning Of Light/Illuminated (Opus One)/Meaning Of Light (Reprise)". To w sumie kilkanaście minut grania o pewnych cechach progresywnych, interesującego fragmentami głównie tam, gdzie jest to ostre dynamiczne riffowanie w stylu METALIUM. Jednak i ten element nie bardzo ratuje ani co najwyżej dobrego "Warrior" na początku i kolejny po nim "Pain Crawls In The Night" z mocnymi chórkami jest znacznie lepszy i powinien pełnić funkcję otwieracza. Ogromne tempo i rozdzierająca gitara Lange. Lange gra na tym albumie lepsze sola niż poprzednio i ogólnie czuje się już wyraźnie gitarowym panem sytuacji, obywając się pomocy i klawiszy w tle.
Jak sobie radzi Lange to słychać w monster power metalowym "No One Will Save You" i kto wie, czy nie jest to najlepszy szybki numer METALIUM jaki ten zespół rozegrał na wszystkich rozdziałach. Lange tu gra riffy po prostu przewiercające betonowe bunkry na wylot. Rozszarpujący numer bez dwóch zdań. Tu też ujawnia się siła tej sekcji rytmicznej, której precyzja jest niesamowita a często niedoceniana... Ta płyta jest za długa. Jest za długa o "Find Out", który tu nic nie wnosi. Zapewne i "Power Strikes The Earth" można było rozegrać w ciekawszy sposób, energiczniej może, a Lange w takiej dyspozycji w jakiej jest na tym LP, na pewno by sobie z tym poradził. Grecki wątek epicki grupa kontynuuje w "Athena" może muzycznie mało epickim jednak, ale bardzo dobrym dynamicznym power metalu. Ciekawe podjazdy pod Erica Adamsa zrobi tu chwilami Basse, choć do stylu MANOWAR tu bardzo daleko. "Goddess Of Love and Pain" to lawina perkusji i ostrych riffów gitarowych, tu jednak znów zaczynają kombinować z lżejszym melodic powerowym refrenem mimo ostrych zwrotek i bojowych chórków. Często METALIUM nadużywa takich połączeń i zamiast killera jest numer bardzo dobry. Ta płyta w szybkich partiach jest porywająca, ale element epicki jest wyrażony co najwyżej dobrze. "As One (Finale)" to pokazuje dobitnie. Heavy metal zdecydowanie rycersko epicki, ale to nie jest uroczyste monumentalne zwieńczenie, jakiego by tu można było oczekiwać. Na podstawowym wydaniu dla Europy znalazł się melodyjny i energiczny ze śmiałym refrenem "Screaming In The Darkness". To jeden z najlepszych numerów, jaki zaprezentował zespół w tym Rozdziale

Mocny zdecydowany wjazd METALIUM na głośniki i słuchawki. Na brzmienie i produkcję nie można powiedzieć złego słowa, chyba że ktoś lubi bardziej wysuniętego jeszcze wokalistę. Basse jest ustawiony na równi z gitarą i bardziej wysunięte głosy pojawiają się tu przy innych okazjach.
Jakże ten zespół jest zgrany i pewny siebie. Można śmiało mówić o heavy power metalowej precyzji "a la METALIUM".
Jest to przy okazji album METALIUM, który ze wszystkich najwięcej zyskuje, gdy się w niego uważniej zagłębić. Nie tylko w rakietotorpedę "No One Will Save You".


Ocena: 8/10

22.09.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Metalium - Demons of Insanity - Chapter Five (2005)

[Obrazek: R-2714231-1297727189.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Earth In Pain 01:08
2. Power Of Time 04:14
3. Demons Of Insanity 04:29
4. Cyber Horizon 05:24
5. Ride On 06:03
6. Endless Believer 08:06
7. Sky Is Falling 04:29
8. Destiny 04:47
9. Mother Earth 04:12
10. Out Of The Silence 04:33
11. Atrocity 03:38
12. Silence Of The Night 06:03
13. Visions Of Paradise 04:03
14. One By One 05:10

Rok wydania: 2005
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Henning Basse - śpiew
Matthias Lange - gitara
Lars Ratz - bas
Michael Ehre - perkusja
gościnnie:
Don Airey - instrumenty klawiszowe

Rozdziały trzeba pisać regularnie i METALIUM tego się trzymał jako zespół solidny.
Już w roku następnym po Rozdziale Czwartym pojawił się Piąty w składzie bez zmian i ponownie z udziałem Dona Airey'a, któremu chyba się spodobało robienie klimatycznego tła do morderczych nieraz gitarowych zagrywek Lange. Płytę wydała  niemiecka Armageddon Music w końcu kwietnia 2005 roku.

Tym razem jednak mamy do czynienia z produkcją taśmową. Dobrym, solidnym metalowym wyrobem, ale jednak tylko wyrobem, gdzie artyzmu włożonego w to wszystko jest jednak już mniej. Długa to płyta, bardzo długa... Prawie 70 minut heavy power z tylko dobrym jak na METALIUM otwarciem "Power Of Time", gdzie po raz pierwszy w otwarciu refren jest po prostu przeciętny. Tu i dalej mamy słynne męskie chórki wtórujące Basse, który też jakby minimalnie w słabszej dyspozycji i te najwyższe partie trochę bywają wymęczone. Potem się rozkręcają i nowocześnie brzmiący wolniejszy "Demons Of Insanity" to udany numer, trochę inny niż znany METALIUM i jakby bardziej amerykański z refrenem, który można by przypisać RAGE.
Być może "Cyber Horizon" to apogeum tego albumu i to także taki inny obraz zespołu, gdzie ten refren można bardziej by przypisać IRON SAVIOR może, ale to niezmiernie rasowy refren.
Ładnie się w tej kompozycji rozpędzają, ładne solo gra Lange dzieje się dużo ogólnie, czego nie zawsze można powiedzieć o innych numerach z tej płyty zwłaszcza najdłuższym, ale w zasadzie rozdmuchanym tylko "Endless Believer".  Przedtem jednak odrobina thrashowych riffów w powerowym "Ride On", gdzie w tym wolniejszym tempie wystawiony zostaje na pierwszą linię Basse i trochę zawodzi, zawodząc nadmiernie przez cały czas.
Środkowa część płyty to pokaz jak można zagrać dobre kompozycje rutyniarsko, stwarzając wrażenie, że są bardzo dobre.
Można też podeprzeć się podrasowanymi riffami RUNNING WILD i złagodzonymi riffami PRIMAL FEAR i dobrze wypaść w "Sky Is Falling". Ogólnie to coraz mniej w tym wszystkim METALIUM, a coraz więcej takiego rozpoznawalnego jako niemiecki melodyjnego heavy power i power metalu jak w "Destiny", gdzie nie maskują tego klawisze Airey'a, robionego także pod SYMPHORCE, BRAINSTORM i batalion grup grających twardy niemiecki heavy power w "Mother Earth" czy "Out Of The Silence". Autentyczny METALIUM wraca w "Atrocity" i taki styl to granie, w jakim błyszczą w niestety najkrótszej kompozycji. Szkoda, że nie wykrzesali z tej konwencji więcej na tym albumie i tak dewastują tylko raz, po czym w trzech ostatnich uchodzi z nich powietrze i powracają do grania pod innych. Pięknie co prawda się prezentuje pianino w "Silence Of The Night", ale ten song to nie jest numer na tę płytę i jeśli miała być ballada, to prostsza bardziej metalowa spełniłaby swoje zadanie lepiej. Zarówno "Visions Of Paradise", jak i "One By One" to dobre kawałki, melodyjne i zagrane jak należy, ale na tak długiej płycie już pod koniec ciężko na nich skupić uwagę.Wolniejszy "One By One" w tym spokojnym rytmie lekko usypia i może w środku stawki takie wyhamowanie pasowałoby lepiej.

Jak zwykle METALIUM pokazał się jako zespół zgrany i precyzyjny, tym razem jednak w numerach prostszych wykonawczo niż na wcześniejszych albumach i tego tak nie słychać. Sola Lange w większości tylko dobre i tym razem zdecydowanie gra ogólnie z mniejszą pasją. Także sekcja rytmiczna przynajmniej w połowie kompozycji wysila się nie za bardzo.
Brzmieniowo ta płyta nie jest tak interesująco zrobiona jak poprzednia. Tym razem bas jest lżejszy, perkusja nieco cichsza, gitara nie tak soczysta a bardziej ostra. Za to gdy Airey gra coś więcej niż tło, jest aż za bardzo wyeksponowany. Niemiecki heavy /power średniej klasy. Po raz pierwszy kompozycje dobre i przeciętne zdominowały te kilka najlepszych i ogólny obraz to płyta w nowych pomysłach bez błysku, a w starych dokładnie niemal powielająca filozofię poprzednich Rozdziałów. Nie da się zaprzeczyć, że Rozdział Czwarty zamyka najciekawszą część Księgi METALIUM.



Ocena: 7/10

22.09.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Metalium - Nothing to Undo - Chapter Six (2007)

[Obrazek: R-3088583-1351014288-3502.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Spineless Scum 01:13
2. Spirits 03:45
3. Mindless 04:55
4. Straight into Hell 03:45
5. Mental Blindness 06:54
6. Heroes Failed 03:44
7. Way Home 06:42
8. Dare 03:45
9. Follow the Sign 04:59
10. Show Must Go On (Queen cover) 04:20

Rok wydania: 2007
Gatunek: power metal/heavy metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Henning Basse - śpiew
Matthias Lange - gitara
Lars Ratz - bas
Matthias Ehrè - perkusja

Szósty rozdział Niekończącej Się Opowieści METALIUM. Maasacre Records wydaje ten album w lutym 2007.

Czy ten zespół jest w stanie czymś zaskoczyć? Niestety, już od kilku Rozdziałów niczym. To, co było zawsze atutem - wokalista, dynamizm i solidne wykonanie pozostało. Dobrze, że chociaż to, bo to już jedyne plusy powodujące, że jest pewna chęć posłuchać tej płyty do końca. No i jeszcze produkcja - mocne, soczyste gitarowe mięso, dudniący gęsty bas i przestrzennie rozmieszczona perkusja. Co z tego. Samym brzmieniem delektować się nie można, potrzebna jest jeszcze treść, a tej tu nie ma wiele. Nie można oczekiwać od zespołu grającego mocny melodyjny power/heavy metal jakichś niezwykłych rozwiążań i cudów w konstrukcji utworów, ale można i trzeba liczyć w przypadku płyty dobrej na dobre melodie, konkretne refreny i gitarowe ataki. Tu tego po prostu nie ma. Początek płyty to ograny schemat METALIUM, do tego zupełnie pozbawiony momentów przykuwających uwagę. Coś lekko drga przy "Mindless", jakoś tam mija "Straight into Hell", ale już wolniejszy i bardziej tradycyjny heavy metalowy "Mental Blindness" nudzi ogromnie jednostajnością pozorującą klimatyczność. Gadki, elektroniczne wstawki, bezsensowne sola gitarowe i mało ekscytujący wokal Basse'a wypełniają te siedem minut. "Heroes Failed" to próba odzyskania dawnej chwały, ale udaje się to tylko w pracy gitary, wygrywającej te ostre, połamane riffy w przejściach.
METALIUM to zawsze coś z metalowego teatru i tym razem przedstawienie nosi tytuł "Way Home". Spokojne wejście z jak zwykle potrafiącym się znaleźć w takich sytuacjach Basse'm, nieco symfonicznego tła, dużo emocji podanej w wysmakowany i wyważony sposób i rozmarzone solo gitarowe. Miłe zaskoczenie na tym pełnym bezproduktywnego pędu albumie. Tego gnania donikąd jest tu jednak znacznie więcej, bo i w "Dare", gdzie jakoś nie mogą się zdecydować, czy to ma być rycerski heavy power, czy ostry hard'n'heavy. Krusząca moc gitary słyszalna jest w "Follow the Sign", ale obruszające się na słuchacza moc lawiny dźwięków nie powoduje niczego więcej poza znużeniem.
Na koniec i na pocieszenie "Show Must Go On". Basse udowadnia, że jest wokalistą z najwyższej półki. Nie jest tu Mercurym, co się bardzo chwali, ale nie jest to interpretacja odległa od ducha oryginału.
"Show Must Go On"... owszem, ale niekoniecznie w wykonaniu METALIUM.

Rozdział Piąty stwarza wrażenie napisanego jakby przez kogoś innego i zagranego przez mniej uzdolnione wcielenia członków zespołu.

Ocena: 5.5/10

24.09.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#7
Metalium - Incubus - Chapter Seven (2008)

[Obrazek: R-4435528-1385139597-2818.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Trust 02:21
2. Resurrection 04:33
3. Gates 04:15
4. Incubus 06:57
5. Take Me Higher 04:31
6. Never Die 04:54
7. At Armageddon 04:52
8. Sanity 04:33
9. Meet Your Maker 04:43
10. Hellfire 04:37

Rok wydania: 2008
Gatunek: heavy/power metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Henne Basse - śpiew
Matthias Lange - gitara
Lars Ratz - bas
Matthias Ehre - perkusja

Po nieudanym Rozdziale Szóstym "Nothing to Undo" wielu przepowiadało rychły koniec zespołu w związku z kompletnym wyeksploatowaniem formuły, w jakiej się zespół obracał.
Ekipa METALIUM postanowiła udowodnić, że jest inaczej i w rok dokładnie po tamtym LP zaprezentowała Rozdział Siódmy, ponownie nagrany w sprawdzonym już wcześniej składzie. Premiera tym razem ponownie w Japonii (Soundholic) w styczniu, w Europie via Massacre Records w lutym 2008.

Nagrać płytę lepszą od poprzedniej nie było trudno, ale faktycznie interesującej się nie udało.
Nieco zaskakujące jest tym razem otwarcie "Resurrection" gdzie METALIUM zderza klasyczne dla siebie energiczne riffy Lange i męskie chórki wspierające Basse z łagodnym rockowym refrenem. Tak już nieraz zespół grał naturalnie, ale zazwyczaj nie na początku albumu. To, że jest próba wprowadzenia pewnego nastroju do tego wszystkiego słychać w "Gates", ale tu znów upchali i rycerskie granie i nowocześniejszy heavy power i dawkę motywów bardzo lekkich co w sumie daje bałagan i brak wyrazistości. To cechuje ten album ogólnie.
Bardzo się starają, to słychać i jest zarówno aktywna jak za dawnych czasów sekcja rytmiczna, jak i ostrzejsza gra Lange.  Jednak METALIUM to nie jest grupa mroku i "Incubus" wypada jako taka mroczna klimatyczna kompozycja wspierana orientalnymi motywami najwyżej dobrze. Co więcej, jest tu kilka motywów, które wykorzystane w inny sposób byłyby podstawą bardzo dobrej kompozycji. Chyba nie bardzo są sobą w "Take Me Higher", więcej już z METALIUM jest szybszym miarowym "Never Die", gdzie też najlepiej słychać, że Basse jest w bardzo dobrej dyspozycji.
Problem jednak w tym, że grają metal zupełnie niczym nieodróżniający się od innych grup niemieckich i to takich, które prezentują nijaki heavy power próbujący odróżniać się od najbardziej rozpoznawalnych bandów. To może jest nowa jakość dla METALIUM, ale nie dla stylu niemieckiego heavy power i power metalu. Tak to wygląda i w przypadku "At Armageddon" czy bardziej interesującego "Sanity", gdzie jest trochę zamieszania i bałaganu w pozytywnym tego słowa znaczeniu, ale to wszystko tylko jakiś tam niemiecki, choć nie kwadratowy metal. "Meet Your Maker" to udany kawałek, jak na tę płytę, rozpoznawalny METALIUM pełen energii w gitarze i z rozkrzyczanym refrenem, który można by ewentualnie też przypisać PRIMAL FEAR z dawnych lat. Jest tu też kilka fajnych popisów wszystkich instrumentalistów i to byłby najlepszy otwieracz dla tej płyty.  Na koniec powolny "Hellfire" w bardziej tradycyjnym heavy metalowym stylu, który nigdy za bardzo w wykonaniu METALIUM nie porywał.

Ta płyta nie porywa, ale i nie męczy, bo tym razem nie jest zbyt długa. Wielkich hitów nie ma i materiał wydaje się byś przygotowany w pośpiechu w oparciu o sprawdzone wzorce. Nie ma eksperymentowania i kombinacji w rozwlekłych utworach, nie ma też uciekania się do niemetalowych chwytów, elektroniki i pseudo progresji. Żadnych ballad i siłowania się z rockową klasyką w coverach. Mocne brzmienie, wyostrzone w przypadku gitary i lekko przesterowany głęboki bas jest atrakcyjny i nowoczesny w ramach gatunku. Wszystko słychać bardzo wyraźnie i tym razem zadbano o ekspozycję Basse w większym stopniu, niż to bywało wcześniej.
Do dyskografii METALIUM ta płyta nic nie wnosi, niemniej pokazuje, że w repertuarze typowym dla gatunku zespół jeszcze może zaprezentować się z dobrej strony. Nie są to jednak utwory, gdzie można specjalnie rozwinąć skrzydła i pod względem wykonania, poza starannością i zaangażowaniem wszystkich, nic tu nie zasługuje na jakieś specjalne wyróżnienie.
Niezły album z muzyką powerowego środka ani zbyt brutalną, ani zanadto przebojową. Z pewnością nie przekonał on jednak tych, którzy uważali, że METALIUM już tylko powiela swoje pomysły i to wcale nie te najlepsze.


Ocena: 6.9/10

22.02.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#8
Metalium - Grounded - Chapter Eight (2009)

[Obrazek: R-5122685-1385119213-1337.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Heavy Metal 03:34
2. Light Of Day 04:08
3. Pay For Fee 04:22
4. Pharos Slavery 06:16
5. Crossroad Overload 04:58
6. Falling Into Darkness 04:51
7. Alone 04:02
8. Borrowed Time 09:32
9. Once Loyal 03:47
10. Lonely 05:49

Rok wydania: 2009
Gatunek: Melodic Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Henning Basse - śpiew
Matthias Lange - gitara
Tolo Grimalt - gitara
Lars Ratz - bas
Michael Ehré - perkusja

Od kilku lat METALIUM regularnie rok po roku zapisuje kolejne rozdziały w swojej Metalicznej Księdze. Tym razem Rozdział kolejny ukazał się nakładem Massacre Records 25 września 2009.
Księga niestety od jakiegoś czasu staje się coraz nudniejsza, a akcja przewidywalna jak wzrost cen energii elektrycznej. Zespół przez wielu już dawno spisany na straty, ale ja wciąż daję szansę, bo to i znakomity Basse i nieprzewidywalne przebłyski kompozytorskiego geniuszu się trafiają. Na dwóch poprzednich albumach ich jednak nie było.

Tym razem zespół zdołał wykrzesać z siebie odrobinę niż w poprzedzających Chapterach, ale tylko odrobinę i to głównie za sprawą pewnego przemieszczenia punktu ciężkości w kierunku melodyjnego heavy power metalu i przemyceniu składników melodic metalowych. Ta dawka jest niezbyt wielka i niestety niezbyt też udana. Fajne rzeczy mieszają się z heavy metalową sieczką. Są też pewne nowocześniejsze akcenty, ale należy pamiętać, że METALIUM zawsze coś wrzucało oryginalnego, niezależnie od poziomu.... Konkretny mocarny heavy metalowy łamacz czaszek w postaci „Pharos Slavery”, początkowy riff w „Falling Into Darkness”, no i taki METALIUM w starszym stylu „Once Loyal”, niestety nieco zepsuty w wielu miejscach. Jakby zabrakło wykończenia, lub też za dużo chcieli pokazać w jednej kompozycji. Fajny w zamyśle i melodii, ale jakoś blado wykonany „Lonely” i tu duży minus dla zespołu, który energią często wcześniej nadrabiał niedostatki kompozycyjne.
Oczywiście nie obeszło się bez klapy, w tym przypadku bardzo długiej i niezmiernie nudnej i smętnej ballady (?) „Borrowed Time”. Prawie 10 minut smęcenia... Bez pomysłu i bez myśli przewodniej zrobiony numer, który bardzo obniża ogólne wrażenie, które do tego momentu jest raczej pozytywne. Głębsze i bardziej zmiękczone brzmienie niż na poprzednich albumach, przyjemne, ale niekiedy zbyt modern w stosunku do stylu kompozycji. Nie brzmi to tak kwadratowo, bardziej przypomina niemiecki heavy power niż kwadratowy heavy głównego nurtu.
Forma Basse bardzo dobra, śpiewa jednak nieco inaczej niż dotychczas, bardziej drapieżnie, w nowocześniejszej manierze typowej dla aktualnych trendów power metalowych, głównie skandynawskich. Gitarowo jak zwykle jest dobrze, brak może tych pełnych ekspresji solówek, ale to było i minęło wraz z zamknięciem rozdziału IV. Solidna robota sekcji rytmicznej i tu jak zwykle powodów do niezadowolenia nie ma.

Ogólnie to nieśmiała próba zagrania bardziej nowocześnie wyrażona w złagodzonym brzmieniu i doborze melodii z rezultatem przeciętnym. Mimo to i tak jest lepiej niż na kwadratowych płytach poprzednich z lat 2007-2008. Lepiej nie znaczy jednak dobrze. Płyty da się posłuchać, nawet momentami z przyjemnością, ale sądzę, że szybko słuch o niej zaginie.
Zespół się wypalił już jakiś czas temu i zapewne nie należy oczekiwać od niego niczego specjalnie interesującego w następnym rozdziale - jeśli się pojawi.
Jednak jeśli się pojawi, to też przeczytam.
Zadowolenie z lektury bieżącej bardzo umiarkowane.


Ocena: 6.5/10

25.09.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości