Omen
#3
Omen - Warning of Danger (1985)

[Obrazek: R-2275821-1273871120.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Warning of Danger 04:25
2.March On 04:04
3.Ruby Eyes (of the Serpent) 03:49
4.Don't Fear the Night 05:03
5.V.B.P. 04:53
6.Premonition 01:47
7.Termination 03:33
8.Make Me Your King 03:49
9.Red Horizon 03:38
10.Hell's Gates 05:39

rok wydania: 1985
gatunek: power metal
kraj: USA

skład zespołu:
John David Kimball - śpiew
Kenny Powell - gitara
Jody Henry - gitara basowa
Steve Wittig - perkusja

Sukces albumu "Battle Cry" pozwolił OMEN na szybkie wydanie, ponownie nakładem Roadrunner i Metal Blade drugiej płyty, zatytułowanej "Warning Danger". Album prezentuje dojrzalsze oblicze zespołu. Z bardziej dopracowanym wokalem Kimballa i nieco cięższym, masywniejszym brzmieniem, bardziej przypominającym klasyczny USPM. Sporo tu dramatycznych refrenów, które stanowią w znacznej mierze o wartości płyty.

Zniknęły gdzieś wpływy IRON MAIDEN (poza Red Horizon), a epickość wyrażona jest teraz nieco subtelniej, co słychać już w otwierającym ten LP Warning of Danger. Sekcja rytmiczna została mocniej wyeksponowana i ma duże znaczenie w niezbyt szybkim, mocno akcentowanym March On.
Całościowo ta płyta jest niby amerykańska, ale te tempa i lekko zadumany styl narracji często mocno przypomina brytyjski BLITZKRIEG. Nie ma charakterystycznej agresji za wszelką ceną, jaką zazwyczaj epatowały zespoły z USA w tym gatunku w tamtym czasie. Także balladowy, akustyczny wstęp do Don't Fear the Night to bardziej tradycja brytyjska, jednak ten numer, galopujący w dostojnym stylu, ogólnie ma jednak znacznie więcej cech wspólnych z amerykańskim epic (VIRGIN STEELE, MANILLA ROAD). Jeśli szukać jeszcze bliższych analogii do MANILLA ROAD, to łatwo wskazać tu wolny i chłodny Make Me Your King. Gdyby natomiast badać analogie do VIRGIN STEELE, to należałoby wskazać wyborny Hell's Gates z monumentalnymi, pompatycznymi zagrywkami gitarowymi i chwilowym tworzeniem swobodnych przestrzeni. Grając bardziej surowo (Termination) stają się nieco słabszą kalką VICIOUS RUMORS czy ABBATOIR.
Najbardziej rasową i klasową kompozycją z tej płyty jest z pewnością kapitalny Red Horizon z wielokanałowymi wokalami Kimballa i porywającą heroiczną melodią. Być może są tu zapożyczenia z IRON MAIDEN, ale to tu tylko daje smaku.
Bardzo starannie dopracował także swoje partie gitarowe Powell, dając pewien upust twórczy w indywidualnych zagrywkach w instrumentalnych V.B.P. i Premonition. Kilka solówek na tym LP jest ponadto zdecydowanie godnych wyróżnienia (March On, Red Horizon).

Produkcja jest lepsza niż w przypadku "Battle Cry", zapewne nie tylko ze względu na większy budżet, ale i większe doświadczenie samych muzyków. Perkusja nadal jest jednak nieco ciszej ustawiona niż na albumach innych grup z USA z tego okresu. Bardzo dobre wrażenie robi nieprzesterowana i nie za bardzo ciężki gitara, sola są jednak często trochę za ciche.
Barbarzyńska energia debiutu ustąpiła miejsca power metalowi rozważnemu i zrównoważonemu, z większym zaakcentowaniem roli wokalisty, tym razem w bardzo dobrej dyspozycji. Ogólna power metalowa siła rażenia jednak mniejsza niż w przypadku "Battle Cry".

ocena: 8,7/10

new 8.11.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Omen - przez Memorius - 24.06.2018, 13:59:32
RE: Omen - przez Memorius - 08.11.2018, 12:31:21
RE: Omen - przez Memorius - 08.11.2018, 13:38:30
RE: Omen - przez Memorius - 08.11.2018, 14:32:43

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości