11.06.2020, 15:48:14
Operus - Cenotaph (2017)
Tracklista:
1. Silver Spell 02:53
2. Steel Against Steel 05:46
3. Colosseum 05:36
4. Sands of Time 01:35
5. Fate's Pantomime 05:19
6. Wretched Play 04:40
7. Cenotaph 04:50
8. Maya & the Wolf 06:40
9. La Catedral 03:21
10. The Return 07:10
Rok wydania: 2017
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Kanada
Skład:
David Michael Moote - śpiew
Oscar Rangel - gitara
Rob Holden - gitara
Wojtek Sokolowski - bas
JJ Tartaglia - perkusja
Robin Howe - skrzypce
Tracklista:
1. Silver Spell 02:53
2. Steel Against Steel 05:46
3. Colosseum 05:36
4. Sands of Time 01:35
5. Fate's Pantomime 05:19
6. Wretched Play 04:40
7. Cenotaph 04:50
8. Maya & the Wolf 06:40
9. La Catedral 03:21
10. The Return 07:10
Rok wydania: 2017
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Kanada
Skład:
David Michael Moote - śpiew
Oscar Rangel - gitara
Rob Holden - gitara
Wojtek Sokolowski - bas
JJ Tartaglia - perkusja
Robin Howe - skrzypce
Zespół złożony z magistrów muzyki, założony w 2017 roku, związanych ze sceną muzyczną mniej lub bardziej od lat i udzielających się w różnych zespołach, od SKULL FIST, ANNIHILATOR po TRANS-SIBERIAN ORCHESTRA, więc trudno tutaj mówić o nowicjuszach metalowego świata.
Nawiązanie do kultowego BOLT THROWER raczej przypadkowe, bo panowie grają tutaj epicki metal symfoniczny.
Słychać tutaj bez wątpienia doświadczenie i chęci, bez wątpienia nie brakuje tutaj rozmachu i to już słychać w Steel Against Steel. Marszowe tempa, duety wokalne, skrzypce i flety, bardzo typowa, rwana praca perkusji i niski, solidny śpiew wokalisty Moote. Słychać sporą chęć grania filmowego, jak to próbowało kiedyś robić CRIMFALL, to słychać również w Colosseum, choć nie tylko.
To aksjomat, że panowie odrobili lekcje i są silne próby grania w stylu ARRAYAN PATH, klimat Cypru jest namacalny, ale Moote to jednak nie Lepots i zabrakło tutaj nie tylko epiki, ale i mocno zaznaczonego refrenu. Zamiast tego jest typowy grecki motyw, który tak naprawdę prowadzi donikąd. Lepsze klimaty gladiatorów były nawet na ostatniej płycie CIVIL WAR, nie wspominając już o debiucie WARKINGS rok później.
O ile trudno tutaj mówić o inspiracjach WARKINGS, którego szkieletem jest mniej lub bardziej SERENITY z oczywistych przyczyn, bo ich debiut był rok później, to jednak ciągle jest to granie dość wtórne. Lepiej greckimi motywami operowało nawet NIGHTFALL w 2011 roku czy cały legion greckich i włoskich zespołów symfonicznych.
Będąc już we Włoszech, namacalnie słychać DERDIAN w Fate's Pantomime i momentami można odnieść silne wrażenie, że słychać tutaj bitewne okrzyki Pistolese'a i Caggianelli.
Co się dzieje w Cenotaph poza wtórnym graniem i orkiestracjami, próbującymi przykryć brak zgrania zespołu i pomysłu trudno powiedzieć. Takie rzeczy grało DRAGONLAND, szczególnie na ostatniej płycie, to samo w Maya & The Wolf, ale tu już jest zupełny chaos i absolutny przerost formy nad treścią. Ani jasno zaznaczonej melodii, ani refrenu, orkiestracje szaleją i niewiele z tego wynika.
La Catedral to przyjemna kompozycja instrumentalna, w której jest skromność, której zabrakło w poprzednich kompozycjach. Co samo w sobie brzmi jak oksymoron.
DERDIAN i DRAGONLAND spotykają się w The Return, może nawet jest coś z MANOWAR, a może i coś z morza ALESTORM. Chociaż ten miks można podsumować banderą LONEWOLF. Bardzo dziwna kompozycja, w wolniejszych tempach, niepotrzebnie trwająca 7 minut i uwypuklająca wszystkie problemy tej płyty.
Brzmienie mocne, bębny potężne, ostre gitary, głośne orkiestracje. Profesjonalna robota bez wątpienia, jednocześnie bardzo to pretensjonalne i nachalne, przygłuszające i nagłaśniające brak pomysłu na melodie.
Infantylizmu i słodyczy DRAGONY i VISIONS OF ATLANTIS nie ma, nie ma przebojowości SERENITY, ale bez wątpienia jest to typowa broszura biura podróży, pokazująca miejsca najbardziej pożądane i w tym wszystkim jako celu zabrakło chyba tylko HAMMERFALL. Chociaż kto wie, może i młot opada, ale w tym całym rozgardiaszu i zlepku pomysłów po prostu ich nie słychać.
Wiedza teoretyczna jest ważna bez dwóch zdań, umiejętności również trudno im odmówić, ale liczy się praktyka i odnoszę wrażenie, że ten album jest jak pewna teza, teoria, próba, której urzeczywistnienie ma się znaleźć tutaj.
W teorii metal symfoniczny, z rozmachem bez wątpienia brzmi dobrze i jak w każdej teorii są tutaj wyjątki potwierdzające regułę, bo jest tutaj kilka pomysłów, które działają. W praktyce bez jasno zaznaczonej melodii i refrenów to jest tylko pusta, niewiele znacząca treść.
Może przez te trzy lata zespół wyciągnął wnioski i z nowym gitarzystą, na nowym albumie, planowanym na 19 czerwca, będzie lepiej.
Doświadczenie w heavy metalu mają ci panowie bez wątpienia, ale tutaj mamy dowód empiryczny, że doświadczenie z jednego gatunku nie zawsze przekłada się na inny.
Ocena: 6/10
SteelHammer