Of Gods & Monsters
#1
Of Gods & Monsters - Sons Og Armageddon (2020)

[Obrazek: R-15626585-1594804287-1488.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Preylude 01:07
2.Sons of Armageddon 04:24
3.Crack the Sky 03:42
4.Fighting Fire with Fire 04:49
5.Dragon Wars 06:49
6.Song to the Dawn 06:12
7.Flamethrower 01:51
8.Storm the Castle Walls 03:45
9.Hell to Pay 04:00
10.Raindance 05:29
11.Feast of Hate 05:05
12.Battlelore 04:06
13.Alpha Omega Cannon 01:25
14.Legacy 03:24
15.Kings of Orient 04:18
16.Waiting on the End of the World 04:56

rok wydania: 2020
gatunek: heavy/power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Kevin Goocher - śpiew
Joey Taffola - gitara
Timothy Gaines - gitara basowa
Deen Castronovo - perkusja

Pojawienia się takiej supergrupy z Kalifornii nie można oczywiście pominąć milczeniem. Guitar Hero Taffola z nadal legendarnego  JAG PANZER, wokalista z PHANTOM X (o którym cicho od lat), Gaines, wieloletnia ostoja kultowego STRYPER, no i Mistrz Perkusji Deen Castronovo. Skład marzeń!
W marcu 2020 nakładem własnym wydają album "Sons of Armageddon" I co? I nic.

Płyta zawiera typowy amerykański heavy power, który nie jest ani za ciężki, ani za lekki, ani epicko-heroiczny, ani rozdzierający rozwiązaniami modern czy a la PANTERA. Goochera pomylić z kimkolwiek trudno i podobieństwa do PHANTOM X nasuwają się nieodparte, tyle, że Goocher śpiewa gorzej niż w macierzystym zespole i momentami jego skrzekliwy głos jest po prostu irytujący. Zresztą jak się nie irytować... Ileż to samozaparcia i cierpliwości trzeba, by wysłuchać bezbarwnego Raindance czy też udającego epickość Dragon Wars. Za długie, przeciągane bez sensu, bez pomysłu. Wiele z tych kompozycji jest czymś w rodzaju mniej energetycznej wersji numerów CAGE i doprawdy w tej szarzyźnie trudno wyszukać coś lepszego, coś przykuwającego uwagę i podnoszącego ciśnienie. No bo przecież nie toporny Hell to Pay i kilka innych, niemal bliźniaczo podobnych kawałków. Przebijając się przez gąszcz byle jakiego heavy/power w końcu trafia się lepszy, czy raczej bardzo dobry Feast of Hate w miarowym tempie i z udaną bojową melodią w amerykańskim stylu. Jakieś echa JAG PANZER w niezłym surowszym Battlelore, a potem już nic do końca się tu nie dzieje, zwłaszcza w napuszonym songu heroicznym Kings of Orient w tempie balladowym.

Nie bardzo rozumiem co się dzieje z Tafolla. On tu po prostu gra kiepskie rzeczy, niegodne wirtuoza, prostackie i zupełnie pozbawione finezji, a pirotechnika w instrumentalnej miniaturze Flamethrower to przykład kompletnej bezradności. Tak, jak gra na tej płycie Tafolla, to gra armia podziemnych gitarzystów amerykańskich, a często znacznie lepiej chłopaki grają i nie są ani sławni, ani bogaci. Jest jeden bohater, który nigdy nie zawodzi. To oczywiście Deen Castronovo i po prostu szkoda, że jego przepiękne, pełne finezji i energii partie perkusji giną pod lawiną pozbawionych przeważnie inwencji zagrywek Tafolla. Doprawdy, żeby całość tej płyty przebrnąć do końca, trzeba się po prostu skupić na perkusji, bo inaczej trudno tu wytrwać do ostatniej kompozycji. Dobrze, że ta perkusja ma tu solidnie ustawione brzmienie, bo o gitarze tego powiedzieć nie można i sola w ramach ustawionego soundu brzmią fatalnie. Ogólnie poziom produkcji mocno przeciętny i momentami niedociągnięcia masteringu są nazbyt słyszalne.

Suma nazwisk nie tworzy dzieła i powtarzam to już nie wiem który raz z kolei.
Zupełnie nieudany projekt.


ocena: 5/10

new 8.03.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości