ReinXeed
#1
ReinXeed - The Light (2008)

[Obrazek: R-2701973-1493121800-9764.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Light 05:17
2. Legacy 04:28
3. Great Hall of ReinXeed 04:54
4. Magic Night 05:40
5. Eternity 04:36
6. Shyrheny 06:18
7. Northern Sky 04:51
8. Kingdom Fall 04:22
9. End of This Journey 10:15
10. Heavenly Fire 02:55

Rok wydania: 2008
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Tommy Johansson - śpiew, gitara, bas, instrumenty klawiszowe, perkusja
Jani Stefanovic - perkusja


Tommy Johansson to multiinstrumentalista i kompozytor z kręgu christian power metalu, który rozpoczynał swoją karierę na początku XXI wieku, grał w kilku mniej znanych zespołach, a REINXEED był jego projektem pobocznym, w ramach którego działał sam od roku 2000.Nagrania demo zwróciły uwagę wytwórni Rivel, kierowanej przez Christiana Liljegrena i Johansson uzyskał możliwość zaprezentowania swoich kompozycji na albumie "The Light", wydanym w końcu maja 2008.
Tu też zrealizował całość sam, z niewielką pomocą Jani Stefavovica, znanego z wielu grup christian metalowych, w tym DIVINEFIRE, który tu tym razem wystąpił jako perkusista.

Ta płyta nie jest dobra. Jest to album kopiujący w znacznej mierze styl NARNIA i nie można odmówić Johanssonowi biegłości jako gitarzyście, ale ta muzyka jest do tego stopnia wtórna i przewidywalna oraz pozbawiona własnej tożsamości, że po prostu zniechęca do słuchania w połowie.
Johansson operuje głosem wysokim, nawet bardzo wysokim niemal przez cały czas, bardzo egzaltowanym i ten wokal po prostu męczy. Jest tu tez bardzo dużo klawiszy, takich niezbyt interesujących, częściowo o charakterze neoklasycznym. Jest to jednak zagrane bardzo mechanicznie i tam, gdzie to przykrywa gitara, jeszcze można wytrzymać, ale tła są momentami nieznośne. Bardzo mechaniczna jest też cała sekcja rytmiczna i te kompozycje wypełnione są pukaniem jakby wyłącznie automatu perkusyjnego. Większość utworów to standardowe galopady power metalowe, niemal identyczne i pozbawione energii w tej swojej szybkości. Jest tu też pewna ilość blado brzmiących kompozycji melodic metalowych o cechach progresywnych, które tu są wyrażane w nieuzasadnionych zmianach tempach i dziwnym wykorzystaniu pianina. Tak można określić "Great Hall of ReinXeed", podobnie też "Magic Night", który jest nieco wolniejszy, ale nawet po obiecującym początku to kolejny numer zupełnie pozbawiony mocy.
Christian power metalowy nie musi być agresywny, chyba że to DIVINEFIRE, ale powinien przynajmniej przyciągać uwagę sympatycznymi melodiami. Tu po prostu takich brak. Co więcej, element neoklasyczny, który dla Johanssona jest ważny, został tu wykorzystany zupełnie bezsensownie, bo ani jedna kompozycja w istocie neoklasyczna nie jest. Są tu tylko neoklasyczne ozdobniki i motywy, zazwyczaj wrzucone bezplanowo i bezzasadnie. Niekiedy REINXEED próbuje być bardziej epicki, w konwencji baśniowo rycerskiej i kompozycja "Eternity" przypomina nieco nagrania MORIFADE, zupełnie jednak jest to pozbawione magii. Sztandarowym przykładem braku pomysłów jest "Northern Sky"i to melodic power w najgorszej z możliwych formie.

Ugrzecznienie i poprawność zabija tę muzykę kompletnie. Nie są jej w stanie ożywić ani niezłe sola gitarowe, ani pojawiające się od czasu do czasu elementy symfoniczne.
Jak to zazwyczaj bywa na albumach z takim melodic power, jest i tu kolos w postaci "End of This Journey". Nie wynika z niego wiele, bo to poprzedzona przyzwoitym wstępem symfonicznym kolejna melodyjna galopada do przodu, a raczej donikąd, pozbawiona melodii, którą by się dało zapamiętać na dłużej niż kilka minut.
Cały ten album ma też okropne brzmienie i wrażenie, że to jest nagrywane wyłącznie poprzez stosowanie technik komputerowych, jest nieodparte. To jeszcze można by przeboleć, gdyby REINXEED potrafił czymkolwiek zaciekawić i zaskoczyć. Niestety, tak nie jest. Słaba płyta z kręgu wyraźnie nacechowanego Skandynawią melodic power, gdzie melodic i power mają znaczenie bardzo umowne.


Ocena: 3.5/10

1.06.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
ReinXeed - Higher (2009)

[Obrazek: R-3647179-1508868541-9763.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Haunted Mansion 05:13
2. Star Shine 04:24
3. Magic Still Remains 03:31
4. Dragonfly 04:58
5. Higher 05:42
6. Always Be There 04:02
7. Reality 05:07
8. Light Of The World 04:32
9. Fantasia 04:19
10. Heaven 09:02

Rok wydania: 2009
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Tommy Johansson - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Kerry Lundberg - gitara
Christer Viklund - bas
Erik Forsgren - perkusja
Henrik Fellermark - instrumenty klawiszowe


REINXEED był początkowo solowym projektem Johanssona, który zdołał wydać przy pomocy wytwórni Rivel swój pierwszy album rok wcześniej. Album słaby, z nieciekawą muzyką melodic power metalową z kręgu NARNIA. Zapewne jednak decydenci byli innego zdania i kontrakt został przedłużony, a Johanssona zbudował skład, towarzyszący mu na koncertach, a potem i w nagraniu tej drugiej płyty, która ukazała się w połowie maja 2009.

Pewien postęp słychać.
Przede wszystkim zanikło częściowo to nieodparte wrażenie komputerowej samoróbki i żywi muzycy, co prawda o różnym poziomie, jednak tchnęli w to wszystko odrobinę autentyzmu.
Sama muzyka to nadal typowy melodic power metal z nurtu christian, niezwykle układny i ugrzeczniony. Czyściutkie, gładziutkie granie, tym razem jednak nieco lepszym wokalem Johanssona, wspieranego przez Lundberga. Tych wysokich zaśpiewów jest trochę mniej, czasem przechodzą w ostrzejsze okrzyki, nadal jest to jednak tylko słabsza kopia nagrań NARNIA.
Galopadki w rodzaju "Haunted Mansion" lub "Higher" przetykane są nieinteresującymi melodic metalowymi kompozycjami, takimi jak "Star Shine"czy też "Light Of The World" z bezjajecznymi refrenami. Tym razem są też, co ciekawe, pewne próby grania pod SONATA ARCTICA z pierwszych płyt, jak w "Magic Still Remains" czy "Dragonfly", które przypominają utwory z "Ecliptica", także pod względem klawiszy w stylu Kakko, ale to zupełnie nie ma siły oddziaływania. Za miękko, za grzecznie, za układnie i jakby bojaźliwie. Te starania, aby wszystko wypadło idealnie powodują, że ta muzyka jest po prostu nudna. Melodic power nudny to chyba najgorsze, co można sobie wyobrazić. W pewnych momentach jakby się podrywają, ale to nikłe, słabe zrywy. Perkusji, podobnie jak na debiucie, brakuje zupełnie mocy i jeśli to faktycznie gra ten żywy Forsgren, to do automatu brakuje mu bardzo mało. Lepsze niż poprzednio są klawisze, mniej tu automatyzmu, mniej też elementów neoklasycznych, jakie w sumie nic nie wnosiły na albumie poprzednim. Jeśli już są, to tym razem tylko bardzo skromne i faktycznie to tylko ozdobniki, jak w średnio szybkim, bardzo łagodnym "Always Be There". Przy okazji tej kompozycji można też zauważyć nieco ciekawsze wykorzystanie elementów symfonicznych, chociaż drugi plan w zasadzie na tym albumie nie istnieje. Ogólnie jednak to poprawna nuda i kolejne utwory "Reality" czy też "Fantasia" przemijają bez echa. Oczywiście i tym razem jest w zasadzie obowiązkowy kolos w postaci "Heaven". Symfonicznie, podniośle, trochę epicko w ramach melodic power, ale ogólnie się tu dzieje niewiele, jest za to dosyć skocznie przy fatalnym, tym razem pozbawionym mocy i charyzmy, wokalu.

Johanssona to bardzo dobry gitarzysta, ale śpiewać nie powinien, bo głos czysty to nie wszystko. Z pewnością jest to album lepszy od debiutu, jednak na tle wszystkiego, co się pojawia w podobnej stylistyce, po prostu przeciętny i zbudowany ze słabo wykorzystanych zapożyczeń.
Poprawny melodic power, który może zainteresować tylko najbardziej zagorzałych fanów najbardziej łagodnego europower grania.


Ocena: 5.8/10

15.05.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
ReinXeed - Majestic (2010)

[Obrazek: R-2701982-1490206010-5086.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Deep Under Sea 06:07
2. Invincible 04:23
3. Never Lie 04:24
4. Once Upon A Time 06:04
5. Melody Of Life 06:24
6. Atlantis 04:58
7. Second Chance 05:11
8. My Paradise 06:04
9. Neverland 04:36
10. Majestic 07:22
11. Lightning Strikes Again 06:23
12. Sword In Stone 05:14

Rok wydania: 2010
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Tommy Johansson – śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Calle Sundberg - gitara, śpiew
Mattias Johansson - gitara, śpiew
Nic Svensson - bas
Victor Olofsson - perkusja
Gościnnie:
Viggo Svanberg – śpiew
Mark E Gunnardo - śpiew


To trzecia płyta młodego gitarzysty i kompozytora z kręgu christian power metalu powiązanego z Rivelem, nagrana w ramach zespołu REINXEED, który początkowo był jego jednoosobowym projektem. Trzy albumy od 2008 roku, spore zmiany w składzie, stopniowe dojrzewanie artysty i krzepnięcie jego muzycznej wizji.
Dwa poprzednie LP trudno uznać za udane, w szczególności debiut należy pominąć wstydliwym milczeniem. Jednak do trzech razy sztuka, a i doświadczenie procentuje, na albumie wydanym tym razem przez inną związaną z Rivelem wytwórnię Liljegren Records, w marcu 2010.

REINXEED to zespół melodic power metalowego środka, gdzieś znajdujący się pomiędzy rycersko baśniowym graniem szwedzkim z kręgu MORIFADE, a stylistyką SONATA ARCTICA z Finlandii i w zasadzie poza ten obszar Johansson nie wychodzi. Blisko także, a może nawet najbliżej do NARNIA, ale czy Johansson czuje się duchowym spadkobiercą stylistyki NARNIA w christian power metalu powiedzieć trudno. Johansson to muzyk bardzo poprawny i ułożony, to słychać we wszystkich jego kompozycjach i to ułożenie idealnie wpasowuje się w styl szwedzkiego christian power metalu, który nie jest muzyką DIVINEFIRE. "Majestic" to letni album z letnią muzyką. Poprawną, ułożoną i tym razem bardziej dopracowaną w detalach. Sam Johansson nieco także ustąpił miejsca innym wokalistom, bo jego śpiew to strona najsłabsza. Wokal główny powierzył w czterech utworach członkom zespołu i zaproszonym gościom i mógł dać im do zaśpiewania jeszcze więcej, choć słychać, że sam także zrobił pewien postęp. Tak jedna po drugiej przelatują poprawne warsztatowo kompozycje wzbogacone orkiestracjami.
Szybkie galopady ani zanadto epicko-rycerskie, ani zbyt przebojowe, jednak wzniosłe w formie i wykonaniu. Co jest naprawdę bardzo dobre to sola Tommy Johanssona. Udowadnia, że jest jednym z najlepszych gitarzystów szwedzkich młodego pokolenia w power metalu i potrafi zarówno zagrać neoklasycznie, jak i w bardziej różnorodny sposób, ubarwiając instrumentalne części utworów. Lepiej wypadają utwory z większym rozmachem rycerskim, jak "Deep Under Sea" czy zaśpiewany przez Calle Sundberga "Once Upon A Time" niż bardzo stereotypowe nagrania w stylu melodic power z nastawieniem na lżejsze melodie w stylu fińskim, którym zdecydowanie brak jakiejś wyrazistości jak "Never Lie". W radosnym "Melody Of Life" Viggo Svanberg wypada tak średnio, zresztą tu coś trudno wycisnąć z tej melodii wymuszającej klawiszami wysoki ułożony wokal. Pierwszy bardziej wyrazisty refren pojawia się przy okazji "Atlantis", tyle że ten numer znów jest taki mało zdecydowany stylistycznie. Sam refren natomiast tym razem wyjątkowo niemiecki, a solo celtyckie. Jest rozpisana na głosy ballada "Second Chance", układna, festiwalowa i nudna jednocześnie, nawet jak na christian metal. W "My Paradise" bardzo szybko i z wokalem Gunnardo, co niczego nie zmienia w ogólnej poprawności i wyjątkowemu pilnowaniu ładu i porządku. Nikt tu się nie próbuje wychylić z czymkolwiek nawet na milimetr... Szkoda. Najlepszy numer to "Neverland", gdzie zaśpiewał główne partie gitarzysta Mattias Johansson. Bezpieczny i ładnie rozplanowany utwór, gdzie ta układność po raz pierwszy nie męczy, a uspokaja mimo żywego tempa. Potem już słyszymy tylko lidera jako głównego śpiewaka w grzecznym, natchnionym "Majestic", przy czym momentami wyraźnie zalatuje stylistyką pozbawionego siły SABATON. Ale jest łagodnie, epicko i nawet potem przebojowo, jak to grywała SONATA ARCTICA i czasem STRATOVARIUS oraz pułk zespołów szwedzkich, parających się melodic metalem. No i tak już do końca, słonecznie optymistycznie i lekko galopują po Krainie Łagodności w "Lightning Strikes" i najbardziej rycerskim "Sword In Stone".

Brzmienie delikatne, dobrane jak należy, tyle że ta perkusja ponownie słabiutko rozbrzmiewa, no chyba, że w zamyśle miała sobie tam pukać gdzieś w tle. Gitary i gitarzyści robią, co do nich należy, czekając zazwyczaj na solo lidera. Poprawność i ułożenie. Raczej nawet jeden bardzo dobry wokalista by tu nic z tego nie wycisnął ponad to, co zrobili poprawnie śpiewacy w pięciu.
Taki to power metal. Dobry w ramach wąskiej konwencji christian melodic power, ale zbyt ułożony i za mało atrakcyjny pod względem melodii, aby wywołał większe emocje.
Grzeczny metal dla grzecznych metalowców.


Ocena: 7/10

24.03.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
ReinXeed - 1912 (2011)

[Obrazek: R-3009332-1508867729-3849.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. 1912 06:12
2. The Final Hour 04:20
3. Terror Has Begun 04:45
4. Spirit Lives On 07:05
5. Through The Fire 03:58
6. The Fall Of Man 05:56
7. The Voyage 04:59
8. We Must Go Faster 03:19
9. Challenge The Storm 06:21
10. Reach For The Sky 03:48
11. Farewell 05:13
12. Lost At Sea 01:28

Rok wydania: 2011
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Tommy Johansson - śpiew, gitary, instrumenty klawiszowe
Calle Sundberg - gitara
Mattias Johansson - gitara
Nic Svensson -bas
Bjorn Edlund - perkusja


Bardzo aktywny jest w ostatnich latach szwedzki gitarzysta i kompozytor Tommy Johansson.
To już czwarty album zespołu REINXEED, który początkowo był tylko skromnym, jednoosobowym projektem melodic power metalowym. Poprzednie ukazywały się regularnie w rocznych odstępach, ten w czerwcu 2011 ponownie nakładem Liljegren Records. Warto nadmienić, że oficjalna premiera odbyła się w Japonii w maju (Nexus) gdzie grupa cieszy się od pewnego czasu pewnym zainteresowaniem.

Tym razem Johansson zdecydował się na formę konceptu, opartego o historię zatonięcia pasażerskiego liniowca "Titanic" w roku 1912. Mało oryginalne. Jak i sama muzyka.
To, co grał REINXEED na poprzednich płytach to schematyczny, ułożony melodic power, pozostający gdzieś pomiędzy zespołami fińskimi z kręgu SONATA ARCTICA, a szwedzkim power metalem o rycersko baśniowym zabarwieniu. Tym razem wszystkiego jest więcej. Więcej jest bombastycznych symfonicznych wstawek, więcej jest gitarowej mocy, większa jest także prędkość. No ta prędkość może tu iść w zawody ze speed power, jaki zagrała SONATA ARCTICA na debiucie. Jest szybko. Za szybko. Nie twierdzę, że historia "Titanica" musi być opowiedziana w formie smętnych pojękiwań na dziobie statku, ale ta muzyka pędzi po prostu donikąd. Co więcej, to pęd raczej jednostajny i w tych nawet dłuższych utworach, jak "Spirit Lives On", prawie nic się nie dzieje. Johansson to doskonały gitarzysta, a tu właściwie tego nie słychać. Te sola są po prostu dobre, tyle że to głównie granie dla grania i dopiero w "Through The Fire" pod tym względem jest nieco lepiej. W sumie trzy gitary, szumu i zgiełku masa, a efektem jest zmęczenie, jakie ta muzyka wywołuje. Niekiedy wstęp o symfonicznym charakterze daje nadzieję na coś innego niż ściganie się z DRAGONFORCE, ale ta nadzieja szybko rozwiewa się, gdy kompozycja się rozwija. Instrumenty klawiszowe w trakcie giną w lawinie ostrych gitarowych riffów, ostrych, bo to najostrzejsza pod tym względem płyta zespołu. Ostre są gitary, ale wokal taki ugrzeczniony jak poprzednio pozostał. Johansson śpiewa znacznie lepiej, to słychać, ale takim wokalem jednostajnie wysokim i ugładzonym nie da się przekazać dramaturgii. Także chórki raczej pasowałyby do melodic power w klimatach fantasy niż do udramatyzowania przedstawionej historii.
Płyta zupełnie nie ma klimatu. Melodia "The Voyage" to w tym wszystkim całkowite nieporozumienie, dalej zresztą jest nie lepiej, choć odrobinę zwalniają i stają się przebojowi w słodkim stylu fińskim w "We Must Go Faster". Ten motyw jednak został wyeksploatowany całkowicie. Utwory zlewają się w jedną całość, są nie do zapamiętania. Ani jeden refren, ani jeden motyw przewodni. To godzina takiego grania i pod koniec zamienia się ona w torturę, a udrękę wzmagają jeszcze falsety w "Reach For The Sky". Symfoniczne zakończenie w postaci "Lost At Sea" przynosi ulgę.

Coś tu było o "Titanicu"? Może i było, ale umknęło w nachalnym speed melodic power metalowym hałasie... Ta płyta równie dobrze mogłaby ilustrować futurystyczne wyścigi pojazdów kosmicznych. Poprzedni album, "Majestic", nie był niczym szczególnym, ale była to płyta z miłym dla ucha gładkim melodic power.
Ten LP jest wyłącznie dla muzycznych masochistów.


Ocena: 3.5/10

14.06.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
ReinXeed - Welcome to the Theater (2012)

[Obrazek: R-4909119-1432673529-3553.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Welcome 01:12
2. Life Will Find a Way 05:37
3.Follow Me 03:52
4. Save Us 05:55
5. Stranger Tides 05:30
6. Somewhere in Time 06:16
7. Freedom 08:15
8. No Fate 06:50
9. Temple of the Crystal Skulls 04:35
10. Welcome to the Theater 03:46

Rok wydania: 2012
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Tommy Johansson - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Calle Sundberg - gitara, śpiew ("Freedom")
Nic Svensson - gitara basowa
Alfred Fridhagen - perkusja
oraz:
Per Fredrik Åsly (PelleK) - śpiew ("Somewhere in Time")
Ronny Hemlin - śpiew ("Freedom")
Frida Viberg - śpiew ("Save Us")


Niestrudzony Tommy Reinxeed czyli Tommy Johanssonn wydaje w maju  2012 kolejną płytę  REINXEED zaprezentowaną najpierw w Japonii przez Nexus , a kilka dni później przez Liljegren Records. Tym razem zrezygnował z drugiego gitarzysty poza Freedom (Kim Arvidsson) i Welcome to the Theater (Jack L. Stroem) i zaprosił do wspólnego śpiewania kilku interesujących gości, w tym PelleKa i Ronny Hemlina (STEEL ATTACK, TAD MOROSE).


No i tym razem zaprasza do Teatru.
Welcome... Wchodzimy do środka.
Szybko, miękko, łagodnie i melodyjnie w Life Will Find a Way. Radośnie, pozytywnie i uroczyście. Orkiestracje takie sobie, RHAPSODY to nie jest, ale ostatecznie może być. Kontynuacja tego samego w Follow Me. To taki REINXEED z albumu "Majestic" i gdyby całe przedstawienie było takie, można by wyjść z niego w miarę zadowolonym. W Save Us dramatyzm nieco wzrasta w zapowiadającym więcej początku, ale ostatecznie duet wokalny Reinxeeda z  Fridą Viberg rozczarowuje, bo ta pani śpiewa bardzo przeciętnie. Rozluźniamy lekko krawat w Stranger Tides, gdzie początek jest bardzo ładny, epicki, potem jednak powraca ten najbardziej nijaki bezpłciowy melodic power metal REINXEED z tych słabych płyt. Taki ładny, bojowy, pompatyczny motyw został tu zaprzepaszczony na rzecz słodkiego, grzecznego nudzenia.
W Somewhere in Time śpiewa Per Fredrik Åsly (PelleK), i tu nawet on nie jest w stanie uratować tej przesłodzonej kompozycji. 200% cukru w cukrze. Za dużo nawet jak na REINXEED.
Freedom, gdzie śpiewa Hemlin i Sundberg, jest najbardziej dynamiczną kompozycją, lecz nawet dramatyczne, wysokie wokale Hemlina nie ratują tego typowego, nadętego power metalu REINXEED. Już kilka razy grali to samo na płycie poprzedniej, może tylko z mniej ostrą gitarą i bez Hemlina, rzecz jasna. Te chóry, ten ugłaskany monumentalizm... Spokojnie rozgrywany w średnim tempie No Fate jest dobry. Dobry w ramach konwencji, dobry w wokalu, dobry w orkiestracjach. Można dyskretnie otrzeć pot z czoła batystową chusteczką i posłuchać części instrumentalnej z klawiszami. Trochę zmagań z demonami RHAPSODY w sosie szwedzkim w Temple of the Crystal Skulls, ale takie refreny to naprawdę należy pozostawić grupom flower power z Italii. I na koniec Welcome to the Theater. Doskonały, bezpretensjonalny melodic power metal, szybki i z ładnym refrenem oraz zagrywkami naprawdę teatralno-wodewilowymi  w stylu późnego ROUGH SILK. Czy nie można było nagrać całej płyty z taką właśnie muzyką? No, pewnie nie...

Zapalają się światła, przedstawienie dobiegło końca. Nie zasnęliśmy, nie zdenerwowaliśmy się za bardzo. Czyli nie jest źle. Można zdjąć garnitur.
Tommy Johansson śpiewa bardzo dobrze w tej konwencji. Łagodnie, ciepło i dobrze wyciąga górki. Elegancki, ugrzeczniony, chwilami miły i ekstatyczny to śpiew. Nie najgorsze sola, dobra robota sekcji rytmicznej, dosyć zachowawczej, ale tu nie można się pchać przed szereg. Ugładzona produkcja. Wszystko miękkie i delikatne, lepsze niż na albumie poprzednim.
Christian power metal szwedzki nie musi być nudny i ugłaskany. Udowadnia to GOLDEN RESURRECTION i DIVINEFIRE. REINXEED jednak nie nie jest w stanie przełamać pewnych barier, a może po prostu Tommy Johansson tego zrobić nie chce.


ocena: 7/10

new 11.08.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
ReinXeed - A New World (2013)

[Obrazek: R-6157530-1412520707-9944.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Distant Horizon 05:01
2. Into the Darkness 04:34
3. The Journey Home 03:32
4. The Star 05:01
5. Final Destination 04:02
6. Northern Allstars 03:32
7. Chalice of Time 05:12
8. Curse and Damnation 03:50
9. Guitar Hero 05:33
10. A New World 08:46

Rok wydania: 2013
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Tommy Johansson - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Alexander Oriz - gitara
Christopher Davidsson -gitara basowa
Alfred Fridhagen - perkusja


W roku 2013 Liljegren Records wydał ostatnia płytę REINXEED. Tym razem Tommy Johansson ma w składzie nowego gitarzystę i nowego gitarzystę basowego i niestety żadnych pomysłów na własną muzykę.

O ile jeszcze na LP "Welcome to the Theater" dał, choć po części autorskie przedstawienie, to tym razem całkowicie stoczył się pozycje odtwórcy stylu NARNIA i GOLDEN RESURRECTION, w którym zresztą był jednym z głównych aktorów.
"A New World" to płyta zupełnie bez historii. Ugładzone, do granic możliwości i granic stylu christian power metal wokale Johanssona pozostają niemal niezauważone i wtapiają się podobnie miękki i bezbarwny ton gitar. Zaznacza się tylko wtedy, gdy zaczyna głośno i ekstatycznie krzyczeć, co zdarza się zazwyczaj w zupełnie nieoczekiwanych i niestosownych miejscach. Sekcja rytmiczna cofnięta i słabo wyeksponowana ustępuje miejsca nawet trywialnym klawiszom, jakimi REINXEED raczył od zawsze.
Same kompozycje są nudne, wtórne i słabe z nielicznymi przebłyskami gry lepszej i wrażeniem zmarnowanych pomysłów. Gdy REINXEED gra z mniejszych christian metalowym natchnieniem i przesłaniem, to jest odrobinę lepiej w prostych i naiwnych melodic power numerach The Star, Final Destination, Northern Allstars, ale tylko odrobinę. Palmę pierwszeństwa "pierwszego naiwnego" niepodzielnie dzierży Curse and Damnation i jest to najlepszy kawałek na całej płycie ze znakomitym refrenem i dobrą ogólną konstrukcją. Czasem tak bywa, że to, co rozbrajające prostotą jest najlepsze... Nie da się natomiast słuchać bez nerwów takich rozanielonych kompozycji jak Distant Horizon z okropnym refrenem, czy przesłodzonego tonami cukru songu Chalice of Time. W Guitar Hero należałoby oczekiwać poza prostackim melodic power jakiegoś piorunującego sola Tommy'ego, na które go przecież stać, ale nic takiego nie następuje. Po prostu poprawne solo, podzielone na kilka części, powtarzalne i nic ponadto. Na koniec prawie dziewięć minut nudzenia w romantycznie wzniosłym i zupełnie płaskim A New World ze wstawkami symfonicznymi brzmiącymi jak parodia RHAPSODY. Porażka.

W pewnym momencie chyba Tommy Johansson zdał sobie sprawę, że nie tędy droga. Projekt REINXEED został definitywnie odstawiony w cień, choć zespół ten nigdy nie został rozwiązany. Sam lider oczywiście nadal działa na metalowej scenie, a w roku 2016 dołączył do SABATON. Ponieważ jednak sentymenty pozostają, to w roku 2019 Johansson ogłosił, że REINXEED zostaje przekształcony w MAJESTICA i rozpoczyna własny rozdział działalności.
Czas pokaże, czy będzie to grupa wyższej klasy niż REINXEED, który patrząc przekrojowo, okazał się jednym z największych niewypałów szwedzkiej sceny power metalowej.


ocena: 4,9/10

new 8.05.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości