25.06.2018, 19:02:45
Scavanger - Giving Entrance (2010)
Tracklista:
1. Rebirth 04:51
2. The Last Judgement 04:40
3. Stalker 05:34
4. The Evil Rocks The Night 04:05
5. Riders Of The Storm 06:31
6. Metal Queen 03:47
7. Assassins Of Ankh Morpork 03:04
8. Togehter We Stand, Togehter We Die 06:08
9. Dead End 03:35
10. Between The Devil And The Deep Blue Sea 04:18
11. Heavy Metal's Calling (Acoustic Version) 05:32
Rok wydania: 2010
Gatunek: Traditional heavy metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Anian Geyer - śpiew
Andi Schrank - gitara
Thomas Veicht - gitara
Andi Kanzler - bas
Felix Mayer - perkusja
Ocena: 10/10
10.03.2010
Tracklista:
1. Rebirth 04:51
2. The Last Judgement 04:40
3. Stalker 05:34
4. The Evil Rocks The Night 04:05
5. Riders Of The Storm 06:31
6. Metal Queen 03:47
7. Assassins Of Ankh Morpork 03:04
8. Togehter We Stand, Togehter We Die 06:08
9. Dead End 03:35
10. Between The Devil And The Deep Blue Sea 04:18
11. Heavy Metal's Calling (Acoustic Version) 05:32
Rok wydania: 2010
Gatunek: Traditional heavy metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Anian Geyer - śpiew
Andi Schrank - gitara
Thomas Veicht - gitara
Andi Kanzler - bas
Felix Mayer - perkusja
SCAVANGER jest zespołem w zasadzie bez większego dorobku i na koncie miał tylko jeden krążek określany jako demo CD z 2005 roku. Już wtedy jednak zwrócił uwagę osób śledzących nowinki na niemieckiej scenie heavy metalowej jako grupa ciekawa, dysponująca sporym potencjałem i umiejętnością czerpania z tradycji heavy metalu ubiegłych dekad, choć bez tworzenia cytatów, jak to ma miejsce w przypadku METAL INQUISITOR.
Na właściwy debiut przyszło czekać do roku 2010 i okazało się że warto. SCAVANGER gra prosty heavy metal, osadzony w tradycji brytyjskiej, szczery i pozbawiony nowomodnych naleciałości. Gra metal żywcem wyjęty z dawnej epoki, a co najważniejsze robi to bardzo dobrze, z luzem i wdziękiem oraz swobodą, której coraz bardziej zaczyna brakować tak zwanej czołówce gatunku.
Zresztą, kto teraz gra taki heavy metal?
Jest w tym wszystkim połączenie stylu jaki prezentowały zespoły brytyjskie z Okręgu Newcastle z czasów NWOBHM w rodzaju BLITZKRIEG, z tym co grały zespoły niemieckie trzymające się tradycji classic metalu przez ostatnie 30 lat. Piękne otwarcie w postaci Rebirth pokazuje, że zespół korzysta z całego arsenału zagrywek jaki już pokazali inni, ale lekkość z jaką się poruszają w tych obszarach jest godna podziwu. Grają prostą muzykę, melodyjną i rytmiczną, bez technicznych fajerwerków, a wokalista nie jest głosowym herosem. Okazuje się, że to zbędne aby grać porywający melodyjny heavy metal. Taki refren i tak zaśpiewany jak The Last Judgement został żywcem przeniesiony z lat 80tych i pewnie wiele zespołów uważających się za grające nowocześnie uważałoby za wstydliwe umieszczenie czegoś takiego na swojej płycie. SCAVANGER się nie wstydzi niczego. Bez kombinowania, prosto i do przodu hit za hitem.
Może ktoś powie - "grają prymitywny heavy metal". Trudno. Grają jednak to co grają w ramach prostego przekazu i z opcją - albo się to akceptuje, albo też nie.
Melodyjnie, a gdy trzeba to i z nutką ponurej determinacji jak w Stalker. Grają nie za szybko, bo tu się spieszyć nie ma do czego, czasem nawet korzystają z dodatkowego zwolnienia tempa, a potem z ogromnym wdziękiem i klasą przyspieszają dokładając melodyjne prościutkie sola. I hit za hitem. Te samo średnie, transowe tempo w The Evil Rocks The Night i buja. Sekcja rytmiczna nie zagłusza niezbyt ciężkich gitar, nie ma kanonad i rozwalającego betonowe ściany basu. A mimo to jest w tym wszystkim pierwotna moc metalu z czasów gdy był czymś więcej niż produktem masowym z supermarketu. Riders Of the Storm to taki balladowy numer jaki zawsze wzruszał na starych płytach, taki który się nuciło pod nosem z butelka piwa, a przy tym taki, jakiego nie można było usłyszeć w radio na falach długich... Metalowy i tyle. Trochę wzruszyli, łezka się w oku zakręciła i owszem. A potem znów hit za hitem, bo dynamiczne Metal Queen i Assassins Of Ankh Morpok to rewelacyjne utwory, pełne żywiołowej mocy i luzu, który dany jest niewielu grającym tradycyjny metal. To prawdziwy rokendrol i dla takich kawałków słucha się takiej muzyki. Właśnie dla takich. Takie killery znajdowały się na kultowych singlach z lat 80tych, takich, które są znane powszechnie i rarytasów, które można nabyć jedynie za kolosalne sumy wyrażone w obcej walucie. Jest w tym coś ze stylu neotradycyjnych grup włoskich w rodzaju TARCHON FIST czy RAIN. Buja, musi bujać, zwłaszcza tych rozmiłowanych w melodyce i riffowaniu z czasów, gdy Mały Fiat był szczytem marzeń przeciętnego młodzieńca w skórzanej kurtce z naszywka IRON MAIDEN.
Sentymentalna podróż w przeszłość... także w Together We Stand Together We Die. Heavy metal, czysty heavy metal bez podwójnej stopy i turbodoładowania. Perkusyjne solo na początku? Tak kiedyś się grało i owszem. Proste chórki, proste rozwiązania aranżacyjne i tu i w Between The Devil And The Deep Blue Sea. Szukać inspiracji i zapożyczeń można tu w wielu miejscach, stylach i zespołach, ale te utwory wyrażają tęsknotę za heavy metalem, takim, jakim się rodził onegdaj jako gatunek. Może wśród tych kompozycji instrumentalny Dead End nie błyszczy i jest zbędny, ale czy to tak mocno wpływa na obniżenie wartości tej płyty? Moim zdaniem nie, tym bardziej, że jakże miłą niespodziankę sprawiają akustyczną wersją swojego najbardziej znanego kawałka z wcześniejszego repertuaru Heavy Metal's Calling.
Album wyprodukowany własnymi siłami zespołu ma bardzo dobre brzmienie, bardzo tradycyjne i w zasadzie nieskażone nowoczesnymi chwytami masteringu. Warto tu nadmienić, że płyta dostępna do pobrania ze strony zespołu za darmo uzyskała bardzo pochlebne opinie, a koncerty promocyjne cieszyły się dużym zainteresowaniem. W roku 2011 album ma być zremasterowany i wydany ponownie przez jedną z uznanych wytwórni. W nowych wersjach tych numerów pojawią się także znane postacie metalowego światka. Może wreszcie po latach SCAVANGER uzyska popularność i znaczące miejsce na scenie tradycyjnego heavy metalu, nie tylko w Niemczech.
Zasługują na to, bo nagrali piękny wzruszający, i przywołujący wspomnienia album z heavy metalem, jakiego teraz jest już coraz mniej w epoce brutalizacji i technicyzacji gatunku.
Na właściwy debiut przyszło czekać do roku 2010 i okazało się że warto. SCAVANGER gra prosty heavy metal, osadzony w tradycji brytyjskiej, szczery i pozbawiony nowomodnych naleciałości. Gra metal żywcem wyjęty z dawnej epoki, a co najważniejsze robi to bardzo dobrze, z luzem i wdziękiem oraz swobodą, której coraz bardziej zaczyna brakować tak zwanej czołówce gatunku.
Zresztą, kto teraz gra taki heavy metal?
Jest w tym wszystkim połączenie stylu jaki prezentowały zespoły brytyjskie z Okręgu Newcastle z czasów NWOBHM w rodzaju BLITZKRIEG, z tym co grały zespoły niemieckie trzymające się tradycji classic metalu przez ostatnie 30 lat. Piękne otwarcie w postaci Rebirth pokazuje, że zespół korzysta z całego arsenału zagrywek jaki już pokazali inni, ale lekkość z jaką się poruszają w tych obszarach jest godna podziwu. Grają prostą muzykę, melodyjną i rytmiczną, bez technicznych fajerwerków, a wokalista nie jest głosowym herosem. Okazuje się, że to zbędne aby grać porywający melodyjny heavy metal. Taki refren i tak zaśpiewany jak The Last Judgement został żywcem przeniesiony z lat 80tych i pewnie wiele zespołów uważających się za grające nowocześnie uważałoby za wstydliwe umieszczenie czegoś takiego na swojej płycie. SCAVANGER się nie wstydzi niczego. Bez kombinowania, prosto i do przodu hit za hitem.
Może ktoś powie - "grają prymitywny heavy metal". Trudno. Grają jednak to co grają w ramach prostego przekazu i z opcją - albo się to akceptuje, albo też nie.
Melodyjnie, a gdy trzeba to i z nutką ponurej determinacji jak w Stalker. Grają nie za szybko, bo tu się spieszyć nie ma do czego, czasem nawet korzystają z dodatkowego zwolnienia tempa, a potem z ogromnym wdziękiem i klasą przyspieszają dokładając melodyjne prościutkie sola. I hit za hitem. Te samo średnie, transowe tempo w The Evil Rocks The Night i buja. Sekcja rytmiczna nie zagłusza niezbyt ciężkich gitar, nie ma kanonad i rozwalającego betonowe ściany basu. A mimo to jest w tym wszystkim pierwotna moc metalu z czasów gdy był czymś więcej niż produktem masowym z supermarketu. Riders Of the Storm to taki balladowy numer jaki zawsze wzruszał na starych płytach, taki który się nuciło pod nosem z butelka piwa, a przy tym taki, jakiego nie można było usłyszeć w radio na falach długich... Metalowy i tyle. Trochę wzruszyli, łezka się w oku zakręciła i owszem. A potem znów hit za hitem, bo dynamiczne Metal Queen i Assassins Of Ankh Morpok to rewelacyjne utwory, pełne żywiołowej mocy i luzu, który dany jest niewielu grającym tradycyjny metal. To prawdziwy rokendrol i dla takich kawałków słucha się takiej muzyki. Właśnie dla takich. Takie killery znajdowały się na kultowych singlach z lat 80tych, takich, które są znane powszechnie i rarytasów, które można nabyć jedynie za kolosalne sumy wyrażone w obcej walucie. Jest w tym coś ze stylu neotradycyjnych grup włoskich w rodzaju TARCHON FIST czy RAIN. Buja, musi bujać, zwłaszcza tych rozmiłowanych w melodyce i riffowaniu z czasów, gdy Mały Fiat był szczytem marzeń przeciętnego młodzieńca w skórzanej kurtce z naszywka IRON MAIDEN.
Sentymentalna podróż w przeszłość... także w Together We Stand Together We Die. Heavy metal, czysty heavy metal bez podwójnej stopy i turbodoładowania. Perkusyjne solo na początku? Tak kiedyś się grało i owszem. Proste chórki, proste rozwiązania aranżacyjne i tu i w Between The Devil And The Deep Blue Sea. Szukać inspiracji i zapożyczeń można tu w wielu miejscach, stylach i zespołach, ale te utwory wyrażają tęsknotę za heavy metalem, takim, jakim się rodził onegdaj jako gatunek. Może wśród tych kompozycji instrumentalny Dead End nie błyszczy i jest zbędny, ale czy to tak mocno wpływa na obniżenie wartości tej płyty? Moim zdaniem nie, tym bardziej, że jakże miłą niespodziankę sprawiają akustyczną wersją swojego najbardziej znanego kawałka z wcześniejszego repertuaru Heavy Metal's Calling.
Album wyprodukowany własnymi siłami zespołu ma bardzo dobre brzmienie, bardzo tradycyjne i w zasadzie nieskażone nowoczesnymi chwytami masteringu. Warto tu nadmienić, że płyta dostępna do pobrania ze strony zespołu za darmo uzyskała bardzo pochlebne opinie, a koncerty promocyjne cieszyły się dużym zainteresowaniem. W roku 2011 album ma być zremasterowany i wydany ponownie przez jedną z uznanych wytwórni. W nowych wersjach tych numerów pojawią się także znane postacie metalowego światka. Może wreszcie po latach SCAVANGER uzyska popularność i znaczące miejsce na scenie tradycyjnego heavy metalu, nie tylko w Niemczech.
Zasługują na to, bo nagrali piękny wzruszający, i przywołujący wspomnienia album z heavy metalem, jakiego teraz jest już coraz mniej w epoce brutalizacji i technicyzacji gatunku.
Ocena: 10/10
10.03.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"