Sinbreed
#1
Sinbreed - When Worlds Collide (2010)

[Obrazek: R-14030544-1566428330-6567.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Newborn Tomorrow 04:44
2. Book Of Life 04:08
3. When Worlds Collide 03:53
4. Dust To Dust 04:31
5. Infinity's Call 03:44
6. Through The Dark 03:57
7. Enemy Lines 04:19
8. Room 101 04:35
9. Arise 04:17
10. Salvation 05:06

Rok wydania: 2010
Gatunek: Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Herbie Langhans - śpiew
Florian Laurin - gitara, instrumenty klawiszowe
Alex Schulz - bass
Frederik Ehmke - perkusja


Scena christian metalowa w Niemczech jest skromna i mało popularna. Ten zespół także był w zasadzie dotąd nieznany, choć w składzie ma dwóch znanych członków, a istnieje od roku 2000. Do 2008 występował jednak pod nazwą NEOSHINE, mając w dorobku jedną EP, "With a Neoshine"(2005). Nazwa została zmieniona z przyczyn prawnych i do nagrania swojego pierwszego albumu zespół przystąpił już jako SINBREED. Oczywiście Herbie Langhans to ten sam, który od wielu lat stoi na czele SEVENTH AVENUE, a Frederik Ehmke to perkusista z BLIND GUARDIAN.
Debiut pojawił się najpierw w Japonii nakładem Nexus, a kilka dni później w Europie gdzie w końcu marca wydała go szwedzka christian metalowa wytwórnia Ulterium Records.

Takie zespoły zwykle nazywa się projektami pobocznymi i zwykle są to projekty co najwyżej umiarkowanie interesujące, ale nie tym razem. Grupa, choć w warstwie lirycznej prezentuje problematykę chrześcijańską, daleka jest od upozowanego christian metalu amerykańskiego i daje pokaz, jak nagrać dynamiczną, ekscytującą power metalową płytę, zdecydowanie jedną z najlepszych w tym roku w Europie. Energii i niszczących riffowych ataków tu nie brak. Tak jest od samego początku już w "Newborn Tomorrow", gdzie słychać i niemiecki power metal i... RUNNING WILD i to, że Langhans się tu oszczędzać nie zamierza. Śpiewa świetnie, z rozmachem i mocnym głosem. Gitarzysta Laurin wygrywa fantazyjne sola. Agresywny, melodyjny atak w "Book Of Life" imponujący, ta zwarta, mocna kompozycja to jeden z killerów na tym albumie. Do tego znakomite chórki i znów gdzieś echa RUNNING WILD w pewnych zagrywkach gitarowych, ale jest to bardzo dyskretne zapożyczenie.
Nieco zdejmują nogę z pedału gazu w "When Worlds Collide" w spokojniejszym, ale też po męsku podanym, z pewnymi ubarwieniami klawiszowymi w tle. Mocno zagrany jest również "Dust To Dust" z bardzo typowym dla Niemiec rozwiązaniem refrenu z chórkami i także mocno niemieckim solem oraz uroczystym zakończeniem. Tu ogólnie słychać przede wszystkim coś z grania IRON SAVIOR. Natomiast "Infinity's Call" jest taki bardziej melodic powerowy z naciskiem na galopadę i chwytliwy, potoczysty refren. Ponownie i ten utwór został ładnie rozwiązany w części instrumentalnej z wykorzystaniem śladowych elementów neoklasycznych. Tych jest sporo w otwarciu "Through The Dark", ale dalej to kolejny power metalowy, nadzwyczaj zgrabny numer z klawiszowymi wstawkami. Mocne, zdecydowanie granie i po raz kolejny postawiono tu na pełen rozmachu refren. Echa RUNNING WILD? No niech będzie. Echa BRAINSTORM czy SYMPHORCE są za to w "Enemy Lines" i to bardzo klasyczny w formie i tempie heavy power niemiecki w łagodniejszej odmianie. Podobnie rzecz ma się z "Room 101", tu z odrobiną epickiego mroku, ale i znakomitym przejściem do kilku innych motywów, jakie się tu pojawiają. Płynność, z jaką to wszystko robią, zresztą nie tylko w tej kompozycji, jest cechą wyróżniającą ten zespół spośród innych z Niemiec. "Arise" bardzo bojowy, a przy okazji i niespodziewanie wzbogacony solami klawiszowymi, stanowiącymi łączniki pomiędzy agresywnymi natarciami gitarowymi. No i Langhans zdecydowanie w formie, pełen energii i rozmachu. Frank musi się zastanowić, kto teraz dzierży palmę pierwszeństwa...
Jedynie zakończenie płyty w postaci "Salvation" nieco niewyraźne. Jest tu coś z symfoniki, ale i też mało przekonująca melodia, dobra, ale gdzieś ta moc uleciała. Piracki refren taki trochę tandetny i co pasuje RUNNING WILD, niekoniecznie musi pasować do SINBREED. To jednak wcale nie taka wpadka, aby zbyt mocno zaważyła na wartości płyty.

Rycząca gitara, mocna sekcja rytmiczna, wokal jak należy, przemyślane, atrakcyjne utwory i pewność, jaka na pewno nie cechuje zazwyczaj debiutantów. Brzmienie dobrane idealnie i tu każdy instrument został dopieszczony w najdrobniejszych szczegółach. Za ten element odpowiedzialny był Markus Teske, który pracował między innymi dla SYMPHONY X. Na albumie pojawiło się kilku gości, w tym słynny wokalista Thomas Rettke (HEAVENS GATE).
Kto wie, może na stałe się pojawił silny gracz na niemieckiej scenie power metalowej?
Album zdecydowanie wart polecenia.



Ocena: 8.9/10

26.03.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Sinbreed - IV (2018)

[Obrazek: R-12854759-1543607110-8326.jpeg.jpg]

tracklista:
1.First Under the Sun 04:07
2.Falling Down 04:51
3.Wasted Trust 05:25
4.Into the Arena 04:44
5.Pale-Hearted 05:07
6.Final Call 03:29
7.The Purge 04:34
8.Pride Strikes 04:19
9.At Least I Am 06:15
10.Through the Fire 05:34

rok wydania: 2018
gatunek: power metal
kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Nick Holleman - śpiew
Florian Laurin - gitara, instrumenty klawiszowe
Manuel Seoane - gitara
Alex Schulz - bass
Frederik Ehmke - perkusja


W listopadzie 2018 Massacre Records wydała kolejny, czwarty album jednej z najbardziej popularnych europejskich formacji power metalowych - SINBREED, zatytułowany po prostu "IV".
Grupa poniosła w ostatnim czasie poważną stratę, odszedł bowiem wokalista Herbie Langhans w 2018. Jego miejsce zajął Holender Nick Holleman (POWERIZED), którego można także usłyszeć na albumie VICIOUS RUMORS "Concussion Protocol" z 2016 roku. Jest także nowy gitarzysta Manuel Seoane z Hiszpanii.

O ile Sepane po prostu nic nie wnosi, to w przypadku Hollemana wybór grupy byl co najmniej nieprzemyślany. Jest to śpiewak bez głosu, płaski w partiach średnich, bezbarwny i nieautentyczny w przekazie i drażniący w piskliwych, po części fałszywych górkach. Rzemieślnik-amator i z pewnością SINBREED mógł pokusić się o kogoś lepszego. Christian power metal po prostu tego wymaga. Cały praktycznie album jest muzycznym rozczarowaniem. To zbiór banalnych power metalowych numerów stylu niemieckim i to raczej  z dalekiego zaplecza. Kompozycje są trywialne, oparte na bardzo ogranych riffach i trudno cieszyć się z jednego udanego refrenu w marnym ogólnie Pale-Hearted, czy kilku dobrych pomysłów w  The Purge. Final Call oparty o epicko folkowe motywy to blade echa lajtowo zagranych tematów EXCELSIS chociażby. Szybki, rytmiczny, bezbarwny i drażniący ucho jednostajny atak gitar strzelających drobnymi wartościami. Nuda i jeszcze raz nuda, nie mówiąc o beznadziejnych solach gitarowych. Wszystko jest słabe, a Through the Fire wręcz kompromitujący i to głębokie rezerwy flower power z Włoch. Naprawdę głębokie rezerwy, a "popis" klawiszowy jest po prostu żałosny.
Kiepska jest także sucha produkcja, z pukającą perkusją, płaskim jednym planem i zbyt głębokim wtopieniem wokalisty w ścianę gitar.

Nie sądzę, by Herbie Langhans uratował ten album swoim śpiewem, bo te kompozycje są po prostu słabe i nie do uratowania. Z SINBREED uszło powietrze w sferze wykonawczej i twórczej. SINBREED to zespół zasłużony dla sceny power metalowej, znany szeroko poza Niemcami, jednak chyba tym razem Massacre Records zbyt pochopnie podeszła do wydania tej płyty.
Magia nazwy tu nie jej nie obroni, bo tak naprawdę to tylko ta nazwa została.



ocena: 3,4/10

new 24.11.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Sinbreed - Shadows (2014)

[Obrazek: R-6029620-1412770299-7288.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Bleed 05:54
2. Shadows 04:13
3. Call to Arms 03:40
4. Reborn 05:14
5. Leaving the Road 05:06
6. Far Too Long 04:46
7. Black Death 05:51
8. Standing Tall 04:33
9. London Moon 03:49
10. Broken Wings 07:00

Rok wydania: 2014
Gatunek: Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Herbie Langhans - śpiew
Florian Laurin - gitara, instrumenty klawiszowe
Marcus Siepen - gitara
Alex Schulz - gitara basowa
Frederik Ehmke - perkusja


Po roku 2010 SINBREED się trochę zreorganizował. Langhans opuścił SEVENTH AVENUE i zespół ten został rozwiązany we wrześniu 2012, zaś Ehmke zaprosił do grupy Marcusa Siepena macierzystego BLIND GUARDIAN. Trudno już było uważać SINBREED za sentymentalne pokłosie działalności NEONSHINE...

Jednocześnie zespół pamiętał, że wdarł się do czołówki niemieckiego power metalu swoim pierwszym albumem, i postanowił nagrać płytę w podobnym stylu, tym razem w oparciu o dwugitarowy atak i niezwykle selektywną, dopieszczoną produkcję Florian Laurina. Jeśli gitara rozrywała na strzępy na pierwszej płycie, to teraz rozrywają dwie, wspierane przez potężny bas i perkusję grzmiącą bębnami i syczącymi blachami. Chwilami to jest może nawet nazbyt wyraziste i trochę sterylne, ale na pewno rasowo powermetalowe.
Herbie Langhans śpiewa wybornie, nośnie i po męsku staje ponad dewastującą ścianą ostrych gitar. Jeśli czasem w SEVENTH AVENUE nieco przynudzał, to na pewno nie robi tego w SINBREED. Dołączenie Siepena nie uczyniło z SINBREED BLIND GUARDIAN BIS i jest to raczej power metal z kręgu BRAINSTORM, tego najstarszego, może nawet z czasów debiutu z Marcusem Jürgensem. Zanikły także echa RUNNING WILD i ogólnie nastawienie na wyraziste melodie jest mniejsze niż poprzednio. To słychać w takich mocno brainstormowych numerach jak London Moon, Bleed, Shadows czy Leaving the Road.
Gdy galopują, to galopują dramatycznie i pompatycznie, jak w znakomitym Call to Arms, albo autentycznie epicko i  heroicznie jak w Reborn z zapadającym w pamięć ozdobnikiem gitarowym. Kapitalnie pod tym względem prezentuje się dumny i pełen power metalowej  mocy Far Too Long.
Nieodłączna dawka mroku jest obecna w Black Death w ponury sposób zaśpiewanym przez Langhans. Mrok tego rodzaju, z nutką ciepła, nie jest niczym oryginalnym i na pewno podobne rzeczy można usłyszeć w BRAINSTORM, tym z nowszych płyt. Zrobione to zostało jednak wyśmienicie i trafia w każdej sekundzie. Ciekawe, że Standing Tall z fantastycznymi krzyczanymi partiami Herbiego w pewnych fragmentach przypomina późny IRON MAIDEN, a w innych zupełnie coś innego i trudno sobie uświadomić co. Jest tu i rozmach i niezwykle atrakcyjny nacisk na słuchacza potężnymi gitarowymi natarciami.
Album ten kończy się rozbudowanym ostrym Broken Wings, gdzie pastelowe intro nie oddaje tego, co robią dalej. Są w tej kompozycji momenty lepsze i gorsze, a do gorszych należy chyba niespodziewanie najsłabszy refren na całej płycie. Nadrabiają gitary i świetne partie perkusji Ehmke, ale nie na tyle, by wyciągnąć ten numer do czołówki albumu.

Ogólnie jest to bardzo udana kontynuacja stylu z debiutu, jeszcze bardziej energiczna i rasowo power metalowa.
Dojrzały power metal uznanych niemieckich muzyków.


ocena: 8,3/10

new 4.05.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Sinbreed - Master Creator (2016)

[Obrazek: R-8134875-1455802310-6596.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Creation of Reality 05:03
2. Across the Great Divides 04:36
3. Behind a Mask 04:50
4. Moonlit Night 04:56
5. Master Creator 04:04
6. Last Survivor 04:06
7. At the Gate 04:33
8. The Riddle 04:52
9. The Voice 04:35
10. On the Run 03:25

Rok wydania: 2016
Gatunek: Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Herbie Langhans - śpiew
Florian Laurin - gitara, instrumenty klawiszowe
Alex Schulz - gitara basowa
Frederik Ehmke - perkusja


Jest to trzeci album SINBREED, wydany przez AFM Records w lutym 2016 i tu wszystko jest "bardziej" niż poprzednio.

Jest bardziej jeszcze (o ile to możliwe) rozdzierający na strzępy wokal Langhansa, jeszcze bardziej ultra power metalowe ryczące gitary, jeszcze bardziej atomowa gra sekcji rytmicznej i bardziej porywające melodie.
SINBREED idzie jak huragan z Herbie na czele, zmiatając wszystko po drodze w melodyjnym pędzie kapitalnych refrenów i fantastycznych riffach zwrotek. Siepena już nie ma, więc całą gitarową robotę robi to Laurin, ale najwyraźniej wcale mu to nie przeszkadza. Energia jest nieprawdopodobna i to raczej ten typ energii i stylu kompozycji co w przypadku GALLOGLASS, a z BRAINSTORM zostało tu mało. Tak to wygląda w przepotężnych Creation of Reality i Across the Great Divides, a do tego dochodzi majestat tych kompozycji, wykonanych przecież w bardzo szybkich tempach. Langhas jest fenomenalny, przekrzykując tę gitarę bez najmniejszego problemu, choć jest ustawiona głośno. Do tego całkowity brak klasycznej niemieckiej kwadratowej toporności i to na pewno nie jest GRAVE DIGGER czy REBELLION.
No rwą na drobne kawałki w miarowych Behind a Mask i Last Survivor, a klimat jest wyborny. I dalej riffowy power metalowy huragan w Moonlit Night z przepiękną melodią i urokliwymi partiami wolnymi i łagodniejszym wokalem Herbiego. Wolniejsze, ale jaki rozmach i jaka przestrzeń! Tytułowy Master Creator to kolejne wybitne dokonanie z tego albumu, gdzie refren jest dosyć typowy dla power metalu niemieckiego, ale cała otoczka ze speed metalowa kanonadą riffową i domieszką epickiego mroku jest genialna. Jest tu także jeszcze jedno (które już z kolei?) znakomite solo Laurina.
Chwila wytchnienia od power metalowych to łagodniejsza kompozycja At the Gate, gdzie partię na pianinie zgrał Markus Teske. I co? Kolejny fantastyczny song, trochę przypominający te melancholijne kompozycje PRIMAL FEAR z kilku ostatnich płyt. No, a refren polatuje ku niebu... Pięknie, po prostu poruszająco. Teske można także usłyszeć w nowocześniejszym The Riddle, gdy gra solo klawiszowe. Jest jedyna słabsza kompozycja z tego albumu, taka trochę bezstylowa jak muzyka SYMPHORCE i w podobnych klimatach.
W The Voice wraca huragan w bardziej epickiej tradycyjnej formie, ale w zdecydowanie power metalowym stylu. Klasycznie, true, a zarazem z jakimś pierwiastkiem hard'n'heavy. Aż szkoda, że płyta się kończy na On the Run, ale to godne całości zakończenie z niemal fanfarowym niemieckim rycerskim power metalem. Są tu prawdziwe dudy, na których zagrał Frederik Ehmke.

Ogólnie wykonanie tego wszystkiego przez zespół można określić tylko jednym mianem - natchnione. Nic dodać, nic ująć, bo taką pasję napotkać ostatnio jest coraz trudniej.
Co do produkcji. Lepszej być nie mogło. Markus Teske zgrabnie ominął brzmienie GRAVE DIGGER, trochę inaczej ustawił sound gitary niż na płycie poprzedniej, mając doświadczenie przy pracy nad poprzednimi płytami SINBREED i efekt jest znakomity, bo pomimo że ten sound kruszy żelazobeton, to wcale nie męczy.
Jest ostatni album z Herbie Langhansem. W roku 2017 dołączył on do wyborowej stawki w VOODOO CIRCLE i w 2018 ostatecznie zrezygnował z członkostwa w SINBREED. Zastąpił go Holender Nick Holleman.



ocena: 9,8/10

new 28.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości