Sorcery (ESP)
#1
Sorcery - Eternity (1998)

[Obrazek: R-3297848-1324549469.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Penitence 01:12
2. Eternity 04:58
3. Fighting Myself 05:26
4. Before And Now 04:23
5. The Hunt And The Regret 05:59
6. Lost In The Night 05:10
7. No More Wasted Time 05:32
8. Silence Is My Friend 06:16
9. Forever 06:13
10. Son Of The Sky 06:14

Rok wydania: 1998
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Hiszpania

Skład zespołu:
Guillermo - śpiew
Miguel - gitara
Manolo - gitara
Xavi - bas
Cobo - perkusja
Panchi - instrumenty klawiszowe

Ta grupa z Barcelony nagrała tylko ten jeden album,wydany przez Arise Records i rozpadła się. Może to i dobrze, bo ta płyta gatunkowi melodic power chluby nie przynosi. Sześcioosobowy band prezentuje co prawda niezłe umiejętności techniczne, jednak ani wokalista, ani kompozycje do klasowych nie należą.

Muzyka SORCERY opiera się z jednej strony o doświadczenia HELLOWEEN, z drugiej o obserwacje poczynań włoskich kolegów grających w owym czasie podobną muzykę i w efekcie przy braku talentu do stworzenia czegoś, choć odrobinę oryginalnego grupa serwuje zestaw przelatujących jedna za drugą, absolutnie sztampowych kompozycji. Jest to melodic power metal encyklopedyczny i podany po aptekarsku, a raczej rzemieślniczo, z klasyczną dawką klawiszy w tle i czasem na planie pierwszym, szybki, a gdy nieco wolniejszy to i tak popędzany do przodu przez dobrego, choć bardzo niecierpliwego perkusistę. Niezłe solówki, melodyjne niemniej zupełnie pozbawione iskry, no i niestety ten wokalista Guillermo. Nie ma zupełnie ani głosu, ani mocy w nim też. W wysokich partiach się męczy, brzmi płasko i to, że wspierają go koledzy w chórkach, niczego nie zmienia na lepsze. Co najwyżej kilka refrenów, naiwnie hansenowskich jakoś tu się wyróżnia, a jeśli jakiś numer jest trochę lepszy, to "Fighting Myself". Radosnego słonecznego grania nie brak w "Before And Now" i "Silence Is My Friend" z "oooo", a power speed manii w "Lost In The Night" gdzie doganiają DRAGONFORCE, ale i wplatają nutki epic fantasy power rycerskiego. Podręcznikowo galopują gitarowo w "No More Wasted Time".
Jest także ballada przy pianinie, bezbarwna i niczym nieprzyciągająca uwagi, poza może właśnie tym pianinem i skromnymi smyczkami. Jest tu przyjemny refren, ale został fałszywie zaśpiewany i to psuje cały efekt niezłego refleksyjnego klimatu.
Słabe jest także brzmienie. Gitary mało wyraziste, płaskie, basu praktycznie wcale nie słychać. Trochę lepiej prezentuje się perkusja. Wokalista mógłby zostać wyciszony, ale niestety nie jest.

Marny to album z melodic power, nawet jak na okres prób i błędów kształtowania się gatunku przed triumfalnym pochodem w niedługim czasie.


Ocena: 3,5/10

14.06.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości