Tank (NWOBHM)
#4
Tank - Honour & Blood (1984)

[Obrazek: R-3237077-1379124673-9914.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The War Drags Ever On 08:14
2. When All Hell Freezes Over 05:56
3. Honour and Blood 06:31
4. Chain of Fools 04:08
5. W.M.L.A. 05:17
6. Too Tired to Wait for Love 04:37
7. Kill 08:00

Rok wydania: 1984
Gatunek: Heavy Metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania

Skład:
Algy Ward - śpiew, bas
Cliff Evans - gitara
Mick Tucker - gitara
Graham Crallan - perkusja

Ostatecznie po nagraniu "This Means War" LP bracia Brabbs opuścili zespół.
Nie chce tu wchodzić w szczegóły i plotki, jak zawsze prawda leży gdzieś pośrodku....
Ward i Tucker mieli już przygotowane nowe kompozycje, zespół był na fali. Należało szybko pojawić się z nowym LP, tym bardziej, że zainteresowanie NWOBHM wyraźnie zaczynało słabnąć.
Dodatkowych muzyków wybrano dosyć szybko i w składzie znaleźli się drugi gitarzysta Cliff Evans oraz perkusista Graham Crallan, obaj bez większego doświadczenia w metalowej branży. To zresztą słychać na kolejnej płycie. Evans jest całkowicie zdominowany przez Tuckera i sprowadzony do roli wyłącznie gitarzysty rytmicznego, nie zagrał też ani jednej solówki. Perkusista taki sobie, o umiejętnościach niewykraczających poza te, jakie prezentowali brytyjscy gracze amatorzy NWOBHM. O zmarłych jednak wyrażać się źle nie należy. Crallan zmarł w roku 2008 wskutek obrażeń głowy doznanych przy upadku.
Kontrakt z Music For Nations był ważny, jednak budżet przeznaczony na realizację albumu niewysoki. Był to jeden z czynników, który zadecydował, że tym razem odpowiedzialnym za produkcję był Ward.
Album był najdłuższym jak do tej pory LP zespołu. Miał też słynna okładkę, która dziś uważana jest za kultową.
Mimo, że krążek trwa około 43 minuty, to zawiera podobnie jak poprzednik tylko 7 kompozycji.
Ma też inna ważną cechę, o której dotychczas nie wspomniałem. Jest on niemal lustrzanym odbiciem koncepcji płyty poprzedniej i trzeba podkreślić, że był zabieg w pełni przemyślany i zamierzony. To co sprawdziło się na This Means War miało wypalić i tym razem.
Udało się.
”The War Drags Ever On” to wielki transowy killer, zrobiony w stylu „Just Like Something from Hell” - 8 minut rytmicznego riffowania z doskonałym solem Tuckera. Ścisły top tej płyty i jeden z ważniejszych numerów koncertowych grany potem czasami w wersji połączonej z „Just...” właśnie. Jedyne czego tu brak, to pojedynku gitarowego, ale Evans nie był jednak szermierzem klasy godnej stanąć w szranki Tuckerem. Ogólnie to Tucker na tym LP gra bardzo dobrze, jednak jakby w solówkach jest mało agresywny i finezyjny.
”When All Hell Freezes Over” jest bardzo surowy w motywie głównym i złagodzony delikatną częścią, gdzie jednak Ward sprawdził się średnio. Dużo lepiej wypadł tam gdzie śpiewał ostro, jakby nawet chuligańsko, lekko w punkowej manierze - tam jego ograniczone możliwości wokalne stawały się atutem.
”Honour and Blood” miał być hitem i killerem i był. Zagrany bez zbędnych przyspieszeń, z prostym odniesieniem do „Echoes of a Distant Battle”, z kapitalnym refrenem, kto wie czy nie jednym z najlepszych w karierze TANK. Utwór zarówno zadziorny jak i uroczysty, ze słynnym chórkiem, który na koncertach śpiewała zawsze publiczność.
TANK, a właściwe sam Ward jako główny twórca repertuaru zawsze popełniał ten sam błąd.
Umieszczał na płytach kompozycje często dużo słabsze kontrastujące poziomem z najlepszymi w jaskrawy sposób. Tym razem znalazł się także utwór autorstwa Covay'a „Chain of Fools”, niby podobny stylowo do muzyki TANK, ale jednak bez tej pancernej siły przebicia. „W.M.L.A.” jest z kolei bardziej łagodny wokalnie, z bardziej też wyeksponowaną sekcją rytmiczną. Szwankuje jednak atrakcyjność samej melodii.
Tu parę uwag do brzmienia.
Wyszło to bardzo surowo, suche dosyć gitary, cofnięty bas i nieco głucha perkusja, za to Ward zdecydowanie na pierwszym planie. Jest wrażenie ciasnoty i jakby dwie gitary zbyt często zlewają się w jedną.
Dla pewnego "rozjaśnienia" albumu Ward dał swój własny numer „Too Tired to Wait for Love”, taki bardziej rockowy, wyciągnięty zresztą z szuflady i pierwotnie nieprzewidziany do publikacji, przynajmniej na tej płycie. Dobry utwór, ale jednak za bardzo do całości nie pasuje.
Płytę zamyka „Kill” trwający 8 minut i jednocześnie jeden z najbardziej niedocenianych utworów zespołu. Mamy tu wszystko. Uporczywe, transowe riffowanie, zgrabne tankowe chórki, choć może trochę za bardzo lajtowe momentami. Świetna melodia i znakomity riff, gdy wchodzą refreny.
Album należy ocenić jako bardzo dobry, ale nie więcej. Słabsze kompozycje niestety odstają, brzmienie jest średnie, a Tucker jednak nie daje z siebie wszystkiego. Płyta jednak podobała się bardzo, a numer tytułowy wszedł do klasycznej setlisty koncertowej zespołu.


Ocena: 8/10



26.02.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Tank (NWOBHM) - przez Memorius - 27.06.2018, 17:57:42
RE: Tank - przez Memorius - 27.06.2018, 17:59:14
RE: Tank - przez Memorius - 27.06.2018, 18:00:30
RE: Tank - przez Memorius - 27.06.2018, 18:01:17
RE: Tank - przez Memorius - 27.06.2018, 18:02:33
RE: Tank - przez Memorius - 27.06.2018, 18:03:53

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości