Twilight Guardians
#1
Twilight Guardians - Tales of the Brave (2000)

[Obrazek: R-3300353-1326173704.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Eternal Glory 00:55
2. Land of the Kings 03:26
3. Wings of the Gods 03:56
4. Angel Without Wings 04:01
5. Just Let Me 05:29
6. Running Wild 04:58
7. Snowfall 04:49
8. Last of My Kind 04:40
9. Night of the Black Swan 06:02
10. Forgotten Land 08:43
11. Gods of Time 04:51
12. Twilight Guardians 04:38

Rok wydania: 2000
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Vesa Virtanen - śpiew
Carl-Johan Gustafsson - gitara
Mikko Tång - bas
Henri Suominen - perkusja
Jari Pailamo - instrumenty klawiszowe

Grupa powstała w roku 1996 w Salo.
Debiut tej grupy został wydany we wrześniu 2000 przez  Angular Records to typowe, tradycyjne, europowerowe granie w klimatach kings, gods, winds i tym podobnych - umiarkowanie szybkie, a w brzmieniu dosyć łagodne.

"Land of the Kings" jako otwieracz w baśniowo-rycerskim stylu udany, ale nieco brak mu zęba. Za to "Wings of the Gods" już znakomity, dzięki dynamicznym riffom i dodatkowi elementów neoklasycznych, użytych w zaskakujący sposób. "Angel Without Wings" jest wyborny, prowadzony w lubianym przeze mnie mid tempie i świetnie dobranym refrenem. "Just Let Me" to jedyny na tym LP utwór skomponowany tylko przez Virtanena - piękny, spokojny melodic metal. Tu bym zwrócił uwagę na potężną sekcję rytmiczną i doskonałe solo Gustafsona.
Running Wild to RW, tłumaczyć nie trzeba, bo Kasparka wszyscy znają... Numer jednak tylko wita znajomymi zagrywkami, aby potem przekształcić się w melodyjny speed power metal z refrenem, jaki w STRATOVARIUS trafiał się rzadko, wymiatającym solem gitarowym i elementami symfonicznymi w dobrze wyważonej dawce. Ogólnie to klawisze na tym krążku są raczej schowane i stanowią bardziej tło, bez karkołomnych pasaży i interludiów. "Snowfall" stonowany wokalnie i instrumentalnie dobry, lecz nie porywa, natomiast "Last of My Kind" to nudnawa kopia nagrań STRATOVARIUS. "Night of the Black Swan" to epickość i podniosłość w stylu MANOWAR i gdyby Królowie zrobili z tego cover, to byłby na pewno hicior. Tak czy inaczej i tu mamy znakomity utwór, podany jednak w powerowej formie. "Forgotten Land" jest złożony i długi, mamy dynamiczne rozpoczęcie, klawisze, ładne zagrywki instrumentalne, motywy arabskie... i niestety fatalny, tuzinkowy refren, więc killerem tej kompozycji nazwać nie można. Taka progresywna próba, nie do końca udana.
"Gods of Time" to znakomity melodic metal z licznymi ozdobnikami gitarowymi, a kończący płytę "Twilight Guardians" to taka wizytówka zespołu - wszystko zawarte i zgrabnie połączone.

Wokal Virtanena na tym akurat LP mógłby być nieco bardziej żywy - brak jednak ekspresji wykonania. Gustafsson nie pokazuje tu wszystkich swoich możliwości jako gitarzysta, tylko od czasu do czasu dokładając jakiś popis z pogranicza neoklasyki i progresji.
Ogólnie ciekawe porównanie z późniejszymi o kilka lat albumami tego zespołu - jednak granie inne trochę i słychać, że zespół rozpoczynał tu od bardziej epickiego stylu.
Brzmienie tej płyty jest dobre, nie odbiega poziomem od podobnych płyt z Finlandii z tego okresu, z tym że większe wyeksponowanie gitary mogłoby dać efekt lepszy. Czasem zbyt wtłoczona jest ona w tło i nie wszystko, co chce przekazać Gustafsson, słychać jak należy.
Polecam tym, którzy lubią melodyjniejsze, powerowe granie w europejskim stylu.


Ocena: 8.5/10

12.02.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Twilight Guardians - Wasteland (2004)

[Obrazek: R-3291520-1327546209.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Weak Generation 04:13
2. The Next Call 04:23
3. Search for Grace 03:59
4. Angels 04:49
5. Kings of the Wasteland 05:03
6. Time Has Come 05:03
7. Father's Cave 04:22
8. Rocka Rolla (Judas Priest cover) 04:27
9. The Wraith 05:06
10. Hellward 07:00

Rok wydania: 2004
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Vesa Virtanen - śpiew
Carl-Johan Gustafsson - gitara
Mikko Tång - bas
Henri Suominen - perkusja
Jari Pailamo - instrumenty klawiszowe

Drugi album zespołu ukazał się po sporej, czteroletniej przerwie, tym razem nakładem znacznie bardziej znanej wytwórni Spinefarm Records w październiku 2004.

Zawierał on muzykę nie do końca spójną, bo mamy tu zarówno nieco "progresywny Stratovarius", jak i granie bardziej w ramach klasycznego metalu, a także echa niemieckiej stylistyki melodyjnego power metalu.
Muzyka z kręgu STRATOVARIUS została wzbogacona ozdobnikami neoklasycznymi, złożonymi czasem klawiszami i niespodziewanymi kontrastami w obrębie utworów.
"Weak Generation" taki lekki, rycersko-folkowy i bardzo mi się podoba, szczególnie zwrotki. "The Next Call" to intrygująca mieszanka powerowo, symfoniczno-neoklasyczna i należy do najbardziej udanych na tym LP, podobnie jak "Search for Grace". Niby coś ze STRATOVARIUS, ale zagrany z dużym powerem, żwawo i swobodnie. "Angels" to sympatyczny, solidny melodic metal, ale już "Time Has Come" to fantastyczny killer z popisowymi zagraniami Gustafssona i klawiszowca Jari Pailamo. Obaj na tym LP poczynają sobie śmiało, przy czym Gustafsson zalicza najlepszy występ ze wszystkich czterech płyt zespołu. No po prostu wyborny gitarzysta o wielkim wyczuciu neoklasycznego grania, a przy tym nie tak zimny, jak Mistrz Malmsteen. "The Wraith" interesujący właśnie tymi kontrastami zwrotka/refren, a przy okazji nasuwa się myśl, że na tym albumie te motywy w zwrotkach często są lepsze od refrenów. "Hellward" potwierdza, że w długich kompozycjach zespół czasem przegina z testowaniem cierpliwości słuchacza. Reszta płyty troszkę nierówna. Zwłaszcza "Kings of the Wasteland" niczym się specjalnym nie wyróżnia, a cover JUDAS PRIEST "Rocka Rolla" bardzo średni...

Wokalnie Vesa Virtanen nie powala, ale ponieważ jest chroniony przez zgrabne riffy gitarzysty i grzmiącą sekcję rytmiczną, to aż tak mocno się tego nie odczuwa. Virtanen jak to on - lekko obok głównego nurtu, ale chyba taki jest już jego urok.
Ogólnie jednak płyta sprawia solidne wrażenie i na tle podobnych wygląda bardzo dobrze. Dojrzalsze granie niż na debiucie, tyle, że chwilami nieco przekombinowane.


Ocena: 8/10

12.02.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Twilight Guardians - Sintrade (2006)

[Obrazek: R-2803302-1366020882-5322.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Through the Stars 05:10
2. Wanderer 03:48
3. Skin to Skin 03:27
4. Still 04:34
5. My Spoiled Reign 04:17
6. Never Alone 04:30
7. Room of Shadow And Light 04:09
8. Flawless 04:14
9. La Isla Bonita (Madonna cover) 02:58
10. Inside 04:49

Rok wydania: 2006
Gatunek: Melodic Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Vesa Virtanen - śpiew
Carl-Johan Gustafsson - gitara
Mikko Tång - bas
Henri Suominen - perkusja
Jari Pailamo - instrumenty klawiszowe

W styczniu 2006 Spinefram Records wydała trzeci LP zespołu z Salo.

Album ten  wielu osobom się nie podobał. Płyta mocno zbliżyła się do standardów melodic metalowych. Granie proste, jasne, bez przeciągania i wydziwiania, choć przez otwierający album "Through the Stars" można odnieść początkowe i mylne wrażenie, że nadciąga STRATOVARIUS z bardziej pokręconymi solówkami... W gruncie rzeczy to bardzo wyrachowana płyta, zachowawcza i mimo że dopracowana w szczegółach, to chwilami bez życia. Żadna z kompozycji nie schodzi poniżej dobrego poziomu, ale poprawność i tylko takich utworów, jak "Through the Stars", "Still" czy "Inside", kogoś nastawionego na więcej ognia i emocji (takich prawdziwych emocji) raczej odstręczy. Może niezbyt szczęśliwe są te podjazdy miejscami pod gothic rock, bo tego na takim LP nikt raczej nie oczekuje. "Never Alone" jest pod względem wykorzystania tych gothic elementów najbardziej wyrazisty i udany.
Melodic metal w postaci "Wanderer" i "Flawless" bardzo ułożony, w samej konstrukcji schematyczny, ale z drugiej strony, w jakim innym zespole mamy tak nieraz skomplikowane powiązania progresywnych klawiszy i wyraźnie neoklasycznego shredu jak w TWILIGHT GUARDIANS? Zarówno Pailamo, jak i Gustafson jakby duszą się w ramach gatunku, który sami sobie przecież narzucili. To słychać w solówce Gustafsona w "Skin to Skin". Odnoszę nieodparte wrażenie, że odżywają, zrzucając okowy i grając szybko i dynamicznie, jak w "My Spoiled Reign" z kapitalnym refrenem, opartym na neoklasycznej podstawie czy w "Room of Shadow And Light". Ten utwór został zagrany przez Gustafsona z fantazją, na luzie, z wrzuconymi od niechcenia maidenowskimi wstawkami oraz najlepszym na tym albumie dialogiem gitarowo-klawiszowym.

Ogólnie to jednak granie wyrachowane i matematycznie wyliczone i Virtanen z tą swoją beznamiętną manierą nawet tu się ładnie wpasowuje. Ten album nasuwa wyraźnie skojarzenia z drugim LP zespołu EXCALION. Wysoki poziom wykonania oraz starannie dobrane, aczkolwiek nieco chłodne brzmienie podnoszą ogólną wartość tego albumu. Płyta zawiera ciekawą i popularną w swoim czasie wersję przeboju Madonny, zagraną spontanicznie i na rockowym luzie, co trochę rozprasza nieco sztywną atmosferę tej płyty.


Ocena: 8/10

14.02.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Twilight Guardians - Ghost Reborn (2007)

[Obrazek: R-6666062-1424189795-6684.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Glasschains 03:26
2. Rainbow's Gold 03:17
3. Wildbite 02:21
4. The Game 03:40
5. Bring it On 03:13
6. Walk This Line 03:40
7. The Weight 03:51
8. This Blood 03:24
9. Fallen Lamb 04:13
10. Out of Our Hands 04:05

Rok wydania: 2007
Gatunek: Melodic Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Vesa Virtanen - śpiew
Carl-Johan Gustafsson - gitara
Mikko Tång - bas
Henri Suominen - perkusja
Jari Pailamo - instrumenty klawiszowe

W listopadzie 2007 Spinefarm wydaje czwarty LP TWILIGHT GUARDIANS.

Ostatni album tego zespołu wykazał zmęczenie materiału, przede wszystkim ludzkiego... Ani to power metal, ani hard'n'heavy, ani hard rock - melodic metal po prostu. Ciepłe brzmienie, trochę smutny, refleksyjny, nostalgiczny klimat w krótkich i prostych kompozycjach. Momentami jakby gdzieś krzyżowały się drogi brytyjskiego i skandynawskiego melodyjnego metalu z pominięciem tych zarówno neoklasycznych, jak i progresywnych elementów, jakie były słyszalne na poprzednich płytach. Spokojnie, niezbyt szybko i chyba dobrze, że LP ma tylko 35 minut, bo gdyby był dłuższy, mógłby znużyć słuchacza oczekującego podniesienia poziomu adrenaliny. Mimo to słucha się z pewną przyjemnością, choć melodie proste, a czadu i mocy brak. Metal na imprezy? Raczej nie - chyba, że na spotkanie we dwoje, ale pościelowych ballad brak.
Średnie tempa i średnie wykonanie... i się to wszystko jakby lekko zlewa w jedną całość. Jeden numer, choć najkrótszy na tej płycie, fantastyczny. To "Wildbite". Można by powiedzieć, że w tych kliku minutach skupiła się cała niemal energia, przeznaczona na ten album przez muzyków. Na wyróżnienie zasługuje również "This Blood".
Wokalistę Virtanena albo lubimy, albo nie... Ja lubię i chyba do klimatu stworzonego na tym albumie pasuje. Za to Gustafson całkowicie schowany, a jego potencjał praktycznie nie jest tu wykorzystany. Coś gra, prezentuje solówki, ale wszystko przygaszone i więcej tu rutyny niż artyzmu. Szkoda - gitarzysta to znakomity, a tu tylko parę solówek i to raczej niezbyt chyba pasujących w swoich numerach. Zawsze mocne klawisze... tym razem jakby purplowskie echa gdzieniegdzie i pierwszy plan przed gitarą - może niepotrzebnie? Brak tu utworów wybitnie słabych, ale poza wymienionym, niewiele jest i windujących w górę - "Fallen Lamb", "Out Our Hands", "Bring It On" bez rewelacji, ale i bez kompromitacji.

Dobra płyta z melodic metalem, jaki znamy z fińskiej sceny tyle, że syndrom wypalenia bardzo słyszalny.
Grupa chyba to też zauważyła i zespół został rozwiązany w roku 2008.


Ocena: 7,2/10

15.02.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości