Wuthering Heights
#1
Wuthering Heights - Salt (2010)

[Obrazek: R-2419992-1354758590-2714.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Away! 01:27
2.The Desperate Poet 06:28
3.The Mad Sailor 06:19
4.The Last Tribe (Mother Earth) 07:54
5.Tears 05:55
6.Weather the Storm 06:53
7.The Field 05:58
8.Water of Life 02:06
9.Lost at Sea 16:38

rok wydania: 2010
gatunek: progressive power/ heavy metal
kraj: Dania

skład zespołu:
Nils Patrik Johansson - śpiew
Erik Ravn - gitara, gitara basowa, mandolina, instrumenty klawiszowe
Martin Arendal - gitara
Teddy Möller - gitara basowa, gitara
Morten Gade Sørensen - perkusja
Andreas Lindahl  - instrumenty klawiszowe

WUTHERING HEIGHTS w okresie swej aktywności nagrywał różne płyty. Tak, różne, bo każda była inna i każda w zasadzie reprezentowała nieco inny gatunek, bo trudno porównać  "Within" z Andrenem do "The Shadow Cabinet" z Nilsem Patrikiem Johanssonem. "The Shadow Cabinet" był muzycznym teatrem, czym więc jest "Salt"?

Jest na pewno morską opowieścią z kluczem, jest także, jak by na to nie patrzeć, albumem najbardziej zbliżonym do klasycznego melodyjnego power metalu o pewnych większych ambicjach, wyrażających się progresywnym podejściem do tematu. Jest to jednak zarazem płyta najbardziej przystępna, wzbudzająca chyba najmniej kontrowersji i w swym przekazie skierowana do szerokiego grona słuchaczy, niezależnie od ich zapatrywań na metal z kręgu progresywnego.
Album ten, wydany w kwietniu 2010, u szczytu popularności ASTRAL DOORS ma wiele cech wspólnych z muzyką ASTRAL DOORS właśnie, i to nie tylko z powodu łączącego je głosu Johanssona. Ta motoryka, ten styl gitarowy są podobne, oczywiście pomijając ten niezwykły element, jaki cechował zawsze muzykę WUTHERING HEIGHTS - nieprzewidywalność rozwoju sytuacji w obrębie kompozycji.
Synergia ASTRAL DOORS i WUTHERING HEIGHTS jest niemal absolutna we wspaniałym, pełnym teatralnego rozmachu i power metalowych riffów The Desperate Poet, ale już The Mad Sailor przynależy tylko WH. Ten sposób narracji, te niezwykłe transpozycje muzyki tak znanej irlandzkiej wypromowanej przez Gary Moore'a i THIN LIZZY, te niezwykłe instrumentarium, czy raczej niezwykłe wykorzystanie instrumentów jakie są tu do dyspozycji. Tak, ten nieporównywalny z niczym folk metal, który tak naprawdę z folkiem nie ma nic wspólnego. Pewnie znacznie więcej z ALESTORM tutaj, ale tej muzyki nie da się wcisnąć jako dzwonek do telefonu...
Środkowa część tego albumu to wielki popis całej ekipy w łączeniu melodic power metalu z wysmakowanymi partiami delikatnej natury, z gitarą akustyczną i pianinem. Kapitalnie jest to zrobione w The Last Tribe (Mother Earth). Fascynująca opowieść pod żaglami, tawernowa, ale tak zajmująca, że nie wymaga pokrzepienia się grogiem ani rumem.
Fenomenalny marynarski song Tears wzrusza i porusza także potężnym refrenem, mrok i smutek przecudownego songu Weather the Storm jest po prostu namacalny i tu znowu mocno splata się WUTHERING HEIGHTS  ASTRAL DOORS, choć melodia to folklor irlandzki, a nie szwedzki. Ta heavy/power metalowa moc to atrybut bez wątpienia przynależny stylowi ASTRAL DOORS. W The Field w ramach morskich opowieści jest być może najwięcej tego teatru z "The Shadow Cabinet" i tego power metalu, który tak naprawdę power metalem nie jest. Obłędny taniec w tawernie rozegrany przez gitarzystów... Moc! Niesamowite!
Water of Life jest wstępem, jest preludium do epickiego kolosa Lost At Sea, który można z dużymi zastrzeżeniami zaliczyć do progresywnych w formie, ale która z tak długich kompozycji  metalowych (poza doomowymi czy funeralnymi) może się obyć bez elementów progresywnych, by nie była nudna? Tak naprawdę to wywołująca niezwykle emocje samodzielna niemal opowieść, ponura, pełna strachu, nadziei i poprowadzona w ramach kilku różnych motywów przewodnich. Ciężko to opisać słowami. Jak zresztą wszystko, co najlepsze w przypadku muzyki WH.

Plany drugie, narracje, inkrustacje, smaczki perkusyjne, różnorodność chórków, bogactwo pięknie wykorzystanych cytatów muzycznych... mistrzowie z Danii!
Trudno się tu podejmować oceny gry poszczególnych muzyków. To artyści przez duże A, duńska, skandynawska ekstraliga i po prostu trzeba podziwiać kunszt Erika Ravna i to jak jest zgrany z resztą muzyków w tych niezwykle wysmakowanych metalowych kombinacjach. No i Tommy Hansen nie tylko wyprodukował fantastycznie ten album, ale zagrał pięknie na organach Hammonda i akordeonie. Co to za WH bez akordeonu?

W latach późniejszych takich morskich konceptów pojawiło się sporo, ale żaden z nich nie był tak magiczny. Na pewno takim nie był trywialny album DREAMTALE z 2013 ani kilka innych i dopiero EVERGREY w 2019 stworzył coś równie fascynującego.
Magiczna podróż po wzburzonym morzu Wuthering Heights. Szkoda, że ostatnia.


ocena: 9,8/10

new 2.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości