Witchfynde
#1
Witchfynde - Give'em Hell (1980)

[Obrazek: R-1480016-1289753693.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Ready To Roll 04:15
2. The Divine Victim 05:03
3. Leaving Nadir 06:12
4. Gettin' Heavy 03:52
5. Give 'em Hell 04:03
6. Unto The Ages Of The Ages 08:54
7. Pay Now Love Later 03:33

Rok wydania: 1980
Gatunek: Heavy Metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Steve Bridges - śpiew
Montalo - gitara
Andro Coulton - bas
Gra Scoresby - perkusja

Zespół ten zaczął się formować w połowie lat 70-tych w Mansfield i gdy przyszła epoka NWOBHM miał już sporo przygotowanych utworów. Miał też dużo szczęścia, bo w roku dla NWOBHM najważniejszym, 1980, zdołał nakładem Rondelet Records wydać aż dwie płyty, co udało poza nimi chyba tylko znacznie bardziej słynnemu SAXON.
Grupa zafascynowała była okultyzmem i satanizmem, pod tym względem jednak daleko odbiegała od tego, jak wyrażał to muzycznie PAGAN ALTAR czy WITCHFINDE GENERAL.

W zasadzie to, co można było usłyszeć na ich debiucie to bardzo typowy, oparty na prostych riffach heavy metal z melodyjnymi refrenami, opartymi o tradycje brytyjskie i niezbyt pociągającym wokalem Bridgesa. Ten wokalista to kolejny młodo brzmiący, niewyrobiony głos, encyklopedyczny przykład śpiewaka NWOBHM, który niby śpiewać nie umie, ale jakoś daje sobie rade w kompozycjach prostych, opartych na rock'n'rollu, jak "Ready To Roll" czy "Gettin' Heavy".
Poważnym problemem jednak są tu kompozycje, bo mający mieć w zamyśle mroczno-melancholijny klimat "The Divine Victim" brzmi jak coś z wczesnego ANGEL WITCH, granego w zwolnionych obrotach. Wolniejsza kompozycja, jaka zazwyczaj była umieszczana na takich albumach to skromnie zaaranżowana, z dużym naciskiem na bas i dosyć ostrą gitarą, "Leaving Nadir", która jednak w ostateczności przyjmuje kształt utworu zbudowanego z prostych riffów i partii rockowych, typowych dla ostrzejszego grania brytyjskiego lat 70-tych.
Montalo jako gitarzysta solowy nie pokazuje zbyt wiele, a przecież takie utwory były zazwyczaj najlepszą okazją do zaprezentowania swoich umiejętności.
W sumie nieźle wypada prościutki, rytmiczny "Give 'em Hell", taka łagodniejsza i bardziej ułożona wersja tego, co niedługo potem zagrał VENOM na swoim debiucie. Motyw gitarowy z "Pay Now Love Later" spotykany jest dosyć często w różnych wariantach na albumach NWOBHM, wyszło to dosyć zadziornie i chwytliwie i być może to był dla zespołu lepszy kierunek muzyczny na przyszłość. Najdłuższy, rozbudowany "Unto The Ages Of The Ages" jest niespójny i niejasny w tym, co tu chcą tak naprawdę zagrać, bo jest i trochę epicko i trochę tajemniczo i psychodelicznie. Tu najbardziej ujawnia się ta mroczna strona zespołu, ale chyba najbardziej przykuwa uwagę bardzo interesujące rozplanowanie tego utworu w przestrzeni, z przesuwającą się gitara, przybliżającymi i oddalającymi głosami i eksperymentalnymi zagrywkami sekcji rytmicznej, która gra na całym LP dobrze, ze wskazaniem na basistę. Ten utwór jest jednak jak na taką płytę zbyt eksperymentalny i raczej trudno nim przekonać do siebie miłośnika tego, co grają w pozostałych kawałkach.

Realizacja tego albumu poza perkusją taka sobie, gitara przesadnie ostra i sucha, a wokalista czasem za bardzo zagłuszany.
Nie jest to specjalnie ekscytujący album, co jednak nie przeszkodziło grupie wydać w tym samym roku i w tym samym składzie kolejny.


Ocena: 6/10

21.08.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Witchfynde - Stagefright (1980)

[Obrazek: R-4485216-1366276503-1937.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Stagefright 04:40
2. Doing the Right Thing 04:59
3. Would Not Be Seen Dead in Heaven 04:43
4. Wake Up Screaming 04:28
5. Big Deal 03:47
6. Moon Magic 03:40
7. In the Stars 03:38
8. Trick or Treat 04:36
9. Madeline 04:32

Rok wydania: 1980
Gatunek: Heavy Metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Steve Bridges - śpiew
Montalo - gitara
Pete Surgey - bas
Gra Scoresby - perkusja

WITCHFYNDE zdołał w okresie boomu na muzykę z obszarów NWOBHM dokonać sporej sztuki i wydać w jednym roku dwie płyty. Był to jakże ważny rok 1980 i choć debiut do szczególnie interesujących nie należał, to na ogólnej fali zainteresowania młodym heavy metalem pojawił się w październikui LP "Stagefright" wydany przez Rondelet Records z Mansfield, specjalizującą się w NWOBHM. Ekipa z Mansfield ponownie wplotła w to wszystko pewne wątki satanistyczne i okultystyczne, jednak muzycznie to typowy heavy metal młodych gniewnych, oparty na prostych riffach i zakorzeniony w brytyjskiej tradycji rock'n'rolla.

Tak na dobra sprawę, to numer tytułowy to taka mieszanka tego, co grał niekiedy Alice Cooper i co pojawiło się na debiucie MERCYFUL FATE w pełnej formie. Dużo mrocznego klimatu i wolniejszych temp, więcej ukazania Strony Ciemnej i wysokich wokali w powłóczystych refrenach.
Jest tu jednak na tym LP dużo łagodnie podanego, zmetalizowanego rocka o specyficznej, niepokojącej atmosferze, mimo ładnych łagodnych partii wokalnych, jak w "Doing the Right Thing". Trzeba przyznać, że śpiew Bridgesa jest dużo lepszy niż na płycie pierwszej, przede wszystkim tym razem śpiewa, a nie usiłuje być młodzieżowo buntowniczy i chuligański.
Tam, gdzie grają prosty heavy rock, jak w "Would Not Be Seen Dead in Heaven", są nawet sympatyczni, jednak to spora odległość od grup, specjalizujących się w podobnej muzyce. Ta kompozycja trochę przypomina styl THIN LIZZY i ogólnie tym razem zespół więcej czerpie niż poprzednio z brytyjskiej tradycji rockowej. Tę tradycję słychać też w wesołym, melodyjnym "Big Deal" oraz nieco nowocześniejszym, radiowo metalowym "Moon Magic". Takie utwory szturmowały właśnie radiowe listy przebojów rockowych w UK w owym czasie. Tym razem jest i łagodna, nastrojowa ballada "Madeline", bardzo ładna i utkana z delikatnych zagrywek gitarowych i śpiewu miękkiego i słodkiego, co jednak w sumie daje ciekawy efekt "beatlesowskiego" metalu. Bardziej metalowe kawałki jak "Wake Up Screaming" czy "In the Stars" są surowe, nieco w stylu nagrań grup z Newcastle i okolic, ale brak im dynamiki.
Płyta jest stylowo bardzo niespójna. Kompozycja "Trick Or Treat" o cechach metalowej ballady zagranej jednak nieco szybciej, z odrobiną psychodelii jest tu najbardziej interesująca, ale nijak się ma do reszty kompozycji z tymi rozległymi partiami gitary, rozlewającymi się w przestrzeni, silnym akcentowaniem basem i intrygującym wokalem, także w tych nietypowych refrenach.

Album jest pod względem wykonania znacznie bardziej interesujący niż debiut, muzycy poruszają się swobodnie w różnych obszarach rocka i metalu.
Dobry wokal, urozmaicony i bez fałszów, dobra gra gitarzysty i bardzo dobra sekcji rytmicznej, mającej tu do spełnienia rolę większą niż zazwyczaj na płytach NWOBHM. Bardzo dobre tym razem brzmienie, wyjątkowo ciekawe i staranne jak na rok powstania tej płyty, bardziej rockowe niż metalowe, ale przez to zupełnie odmienne od masowej produkcji NWOBHM z suchymi gitarami i kartonową perkusją.
Płyta próbowała godzić różne gusta i częściowo je pogodziła, ale nie na tyle, aby zespół zdołał się utrzymać na pełnym konkurencji rynku. Stracił kontrakt płytowy, odszedł też wokalista Bridges. Nowy rozdział grupa zapisała kilka lat później, gdy dołączył Luther Beltz, a zespół utworzył własną wytwórnię Expulsion.


Ocena: 7.5/10


21.08.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Witchfynde - Cloak and Dagger (1983)

[Obrazek: NC5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. The Devil's Playground 04:24
2. Crystal Gazing 04:45
3. I'd Rather Go Wild 04:37
4. Somewhere to Hide 03:07
5. Cloak and Dagger 03:38
6. Cry Wolf 04:08
7. Start Counting 03:40
8. Living for Memories 03:53
9. Rock and Roll 03:06
10.Stay Away 03:44
11.Fra Diabolo 01:35

Rok wydania: 1983
Gatunek: Heavy Metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Luther Beltz - śpiew
Montalo - gitara
Pete Surgey - gitara basowa
Gra Scoresby - perkusja


WITCHFYNDE powrócił do gry w roku 1983 z nowym wokalistą Lutherem Beltzem, wcześniej występującym w rockowej formacji HIROSHIMA. Zrażony problemami z wytwórniami zespół postanowił założyć własną o nazwie Expulsion i pod tym szyldem wydany został w czerwcu 1983 LP "Cloak and Dagger".

Luther Beltz, postać interesująca jako artysta o specyficznym image scenicznym niewiele zmienił w stylu zespołu, wniósł chyba też mniej niż się spodziewano. Grupa nadal obracała się w znacznym stopniu w kręgu metalu horroru i miękko potraktowanego satanizmu, ubranego w melodie typowe dla schyłkowego okresu NWOBHM, proste, już bez tego ognia i młodzieńczej fantazji pierwszych lat Nowej Fali. Jakieś echa MERCYFUL FATE może tu słychać, odległe, podporządkowane sztywnej formule heavy metalu z Albionu w takich utworach jak The Devil's Playground, Start Counting czy Cry Wolf. W bardzo surowym, mimo prób ocieplenia wizerunku w refrenie Cloak and Dagger, kompozycji tytułowej, ale dla stylu płyty raczej mało reprezentacyjnej, odwołują się do wczesnej estetyki NWOBHM. Usypiającego brytyjskiego heavy jest aż nadto w miarowych i mało ubarwionych dobrymi solami gitarowymi Montalo Crystal Gazing, I'd Rather Go Wild, Living for Memories. Zupełnie to siada w Stay Away, gdzie z zespołu całkowicie uszło powietrze. Ogólnie gra Montalo jest tym razem bardzo ostrożna, zachowawcza i niespecjalnie kreatywna. Toporne i bez wiary jest próbowanie zaistnienia na listach przebojów bardziej stonowanym i rockowo w stylu TOKYO BLADE zorientowanym Somewhere to Hide. Bardzo słabo, także wokalnie wypadł Rock and Roll i jest to jedna z najbardziej naiwnych kompozycji pod tym lub podobnym tytułem w brytyjskiej skarbnicy NWOBHM.

Mastering wykonał bardzo młody wówczas jeszcze Kevin Metcalfe i zrobił co mógł w ramach skromnego budżetu. Ostatecznie jest to sound poprawny, raczej surowy i ostry z dosyć przytłumioną perkusją. Pozbawiony hitów album nie spotkał się z większym zainteresowaniem i sprzedawał się (także w wersji wydanej przez Roadrunner w USA) dosyć słabo. To zmusiło zespół do likwidacji swojej wytwórni, ale nie poddali się i znaleźli schronienie pod skrzydłami słynnej belgijskiej Mausoleum Records.


ocena: 5,6/10

new 21.03.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Witchfynde - Lords of Sin (1984)

[Obrazek: 6625.jpg]

Tracklista:
1. The Lord of Sin 06:32
2. Stab in the Back 04:55
3. Heartbeat 05:51
4. Scarlet Lady 04:13
5. Blue Devils 03:37
6. Hall of Mirrors 05:08
7. Wall of Death 03:42
8. Conspiracy 05:06
9. Red Garters 01:20

Rok wydania: 1984
Gatunek: Heavy Metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Luther Beltz - śpiew
Montalo - gitara
Alan Edwards - gitara basowa
Gra Scoresby - perkusja

Mausoleum Records w pierwszej połowie lat 80tych XX wieku działała bardzo prężnie, rozszerzając swoją ofertę o zespoły spoza Beneluxu i WITCHFYNDE zdołał, po bankructwie swojej własnej wytwórni podpisać z nią kontrakt na kolejny album, pośpiesznie nagrany z nowym basistą Alanem Edwardsem, tu występującym jako Edd Wolfe.

Diaboliczna okładka zupełnie nie odzwierciedlała tym razem muzycznej zawartości. Album wypełniają pretensjonalne kompozycje, odległe od maniery NWOBHM i po części stanowiące ukłon w kierunku amerykańskiego konsumenta arena rock/metalu, chociażby spod znaku QUIET RIOT. Tytułowy The Lord of Sin jest rozwlekłym utworem o nieokreślonej do końca strukturze melodycznej, do tego "upiększony" raczej bezsensowną partią narracyjną i niestety ten chwyt został tu zastosowany nie po raz ostatni. Z tego amerykańskiego podejścia umiarkowane zainteresowanie może wzbudzić rytmiczny Stab in the Back i pewien melodyjny mroczny klimat wolniejszego Heartbeat. Na przeciwnym biegunie znajduje się zupełnie bezradny Blue Devils i ociężały Hall of Mirrors z fatalnym refrenem. Pospolitość riffów w szybkim i ostrym Wall of Death przytłacza wszystko... Zresztą Montalo gra na tym albumie po prostu zachowawczo i nie jest się ani razu pokazać na tyle interesująco, by zwrócić na siebie uwagę. Są także próby grania nieco bardziej epickiego w Conspiracy, ale to taki heroizm glam metalowy stadionów w USA.
No tak, Scarlet Lady stoi na tym LP zupełnie oddzielnie... Pozostaje pytanie do kogo tak naprawdę należy ten główny początkowy riff. Czy przypadkiem nie do IRON MAIDEN? Jedyny fajny żywiołowy numer na tym albumie, jedyny gdzie Montalo coś konkretniej zagrał, a partie basu Edwardsa są fantastyczne. Cóż, ale psują ponownie całość tym kiepskim słuchowiskowym dialogiem. Niemniej rokendrolowy NWOBHM zawsze mile widziany, zwłaszcza z takim apokaliptycznym zakończeniem.
Śpiew Luthera Beltza bardzo przeciętny i to nie jest głos, który by urzekał w taki repertuarze. Sound suchy, ostry i płytki i produkcyjnie ta płyta zawodzi po raz kolejny. Kiepski mastering słychać także w wersji CD od Mausoleum z 1994 roku. Album w wersji zremasterowanej ukazał się dopiero w 2020 nakładem Golden Core Records.

Sukces nie nadszedł po raz kolejny i jeszcze w 1984 grupa została rozwiązana.
Nie był to jednak koniec historii WITCHFYNDE. Sporo się działo od roku 1999, ale to już zupełnie inna historia.


ocena: 5,7/10

new 8.04.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości