04.07.2018, 18:56:59
The Heretic Order - Evil Rising (2018)
tracklista:
1.Prelude 01:212.Evil Rising 04:24
3.Unholy War 04:18
4.Hate Is Born 03:26
5.Omens 04:14
6.Mortification of the Flesh 05:45
7.Under the Cross of Pain 04:14
8.Straight Down (to Hell) 04:28
9.The Mask 05:11
10.The Forest of the Impaled 03:16
11.The Scourge of God 09:20
12.Visions 04:46
Rok wydania: 2018
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Daniel Felice (Lord Ragnar)- śpiew, gitara
Marcel Contreras Chalk (Count La Vey) - gitara
Stuart Cavilla (Rotted Skull) - bas
Andrew Payne(Doctor Pain) - perkusjaDrugi album heavy power metalowej grupy z Londynu, obracającej się w kręgach okultyzmu, satanizmu i horroru jako takiego, tym razem z nowym perkusistą Andrewem Payne, który zastąpił w 2016 roku Evil E, czyli Ernesto Nogarę. Płyta została wydana przez Massacre Records w czerwcu.
Zasadnicze pytanie brzmi. Czy Lord Ragnar będzie nam umilał czas swoim śpiewem, czy też nastąpi jakiś przełom? Niestety nie. Nadal jesteśmy skazani na wokalne popisy lidera zespołu i prowadzony w średnim tempie Evil Rising potwierdza, że żadnych zmian na lepsze w porównaniu z LP "All Hail The Order" z 2015 nie ma. Felice nadal brzmi jak "Ripper" Owens w trakcie anginy z umiejscowionymi gardle kasztanami, oczywiście w łupinach. W związku z tym, a także dlatego, ze dwa ograne riffy w tej kompozycji wszyscy słyszeli już milion razy, to ten numer odsiewa i zniechęca do całości już na wstępie.
Należy jednak dać szansę panom z THE HERETIC ORDER i żwawiej zagrany Unholy War w bardziej amerykańskiej niż europejskiej tradycji pokazuje, że Felice i Chalk to bardzo solidni gitarzyści, gdy wydobędą się z mulących wolnych temp. Hate Is Born pokazuje, jak cienka jest w przypadku tego zespołu granica między tradycyjnym heavy metalem a konstrukcjami żywcem wyjętymi z melodic metalcore, chociaż ta uporczywa gitara towarzysząca Lordowi Ragnarowi momentami ciekawa. Bezbarwny jest natomiast Omens na podstawowych zapożyczeniach z BLACK SABBATH z najdawniejszych czasów zmiksowanych z "Cross Purposes". Sola gitarowe na tym albumie są nad wyraz przeciętne, gorsze niż na debiucie, a melodyjne układy dialogów między gitarzystami mają embrionalną formę. Pogrozić należy im zdecydowanie palcem za Mortification of the Flesh. Ładny semi akustyczny wstęp z dobrym podniosłym rozwinięciem rozmyli potem w trywialnym heavy powerowym graniu, osadzonym na średnim poziomie roku 1985. Podobnie jest w przypadku Under the Cross of Pain, gdzie niby ciepła smutna melodia rozpada się w pewnych momentach na granie na granicy fałszu.
Straight Down (to Hell) zaczyna się jak skrzyżowanie CAGE i PARAGON, a rozwija... szkoda gadać. Tym razem piskliwe solo całkowicie odsiewa. The Mask zupełnie wyprane z energii, a takie plumkanie na basie z voice w tle słyszeliśmy już nieraz i lepiej. Czasem nie trzeba podpierać się pomysłami IRON MAIDEN. The Forest of the Impaled rozczarowuje po kilkunastu sekundach, w czasie których akurat te riffy z NWOBHM są zupełnie dobre. Visions to wolniejszy nastrojowy heavy/power, lecz tylko w zamyśle, bo jaki nastrój może stworzyć wokal Lorda Ragnara?
Tym, czym na debiucie był Emtombed, to tu ma być The Scourge of God. Gdy słychać te power doomowe riffy pod BLACK SABBATH, nieuzasadnione ryki i wokal robiony pod pana O.O., to chce się czym prędzej to wyłączyć. Niestety, męczarnia trwa ponad 9 minut, podczas których nasuwa się spostrzeżenie, że wymiana wokalisty to nie wszystko, co należałoby zmienić tym zespole.
Z pewnością nie można mieć żadnych zastrzeżeń do produkcji. Fakt, brzmi to jak wszystkie praktycznie albumy od Massacre Records w tej kategorii. Mocne, ale dosyć miękkie i głębokie gitary, niski bas o metalicznym posmaku i głośna perkusja. Sam perkusista gra bardzo poprawnie, ale to jednak nie jest bębniarz klasy Ernesto Nogary.
Ogólnie Metal For Metal.
Oryginalności zero, wtórność nieciekawa, a Lord Ragnar wokalnie permanentnie się kompromituje. Nie takie zespoły powinny nagrywać płyty dla Massacre Records. Nie takie.
Ocena: 5/10
Należy jednak dać szansę panom z THE HERETIC ORDER i żwawiej zagrany Unholy War w bardziej amerykańskiej niż europejskiej tradycji pokazuje, że Felice i Chalk to bardzo solidni gitarzyści, gdy wydobędą się z mulących wolnych temp. Hate Is Born pokazuje, jak cienka jest w przypadku tego zespołu granica między tradycyjnym heavy metalem a konstrukcjami żywcem wyjętymi z melodic metalcore, chociaż ta uporczywa gitara towarzysząca Lordowi Ragnarowi momentami ciekawa. Bezbarwny jest natomiast Omens na podstawowych zapożyczeniach z BLACK SABBATH z najdawniejszych czasów zmiksowanych z "Cross Purposes". Sola gitarowe na tym albumie są nad wyraz przeciętne, gorsze niż na debiucie, a melodyjne układy dialogów między gitarzystami mają embrionalną formę. Pogrozić należy im zdecydowanie palcem za Mortification of the Flesh. Ładny semi akustyczny wstęp z dobrym podniosłym rozwinięciem rozmyli potem w trywialnym heavy powerowym graniu, osadzonym na średnim poziomie roku 1985. Podobnie jest w przypadku Under the Cross of Pain, gdzie niby ciepła smutna melodia rozpada się w pewnych momentach na granie na granicy fałszu.
Straight Down (to Hell) zaczyna się jak skrzyżowanie CAGE i PARAGON, a rozwija... szkoda gadać. Tym razem piskliwe solo całkowicie odsiewa. The Mask zupełnie wyprane z energii, a takie plumkanie na basie z voice w tle słyszeliśmy już nieraz i lepiej. Czasem nie trzeba podpierać się pomysłami IRON MAIDEN. The Forest of the Impaled rozczarowuje po kilkunastu sekundach, w czasie których akurat te riffy z NWOBHM są zupełnie dobre. Visions to wolniejszy nastrojowy heavy/power, lecz tylko w zamyśle, bo jaki nastrój może stworzyć wokal Lorda Ragnara?
Tym, czym na debiucie był Emtombed, to tu ma być The Scourge of God. Gdy słychać te power doomowe riffy pod BLACK SABBATH, nieuzasadnione ryki i wokal robiony pod pana O.O., to chce się czym prędzej to wyłączyć. Niestety, męczarnia trwa ponad 9 minut, podczas których nasuwa się spostrzeżenie, że wymiana wokalisty to nie wszystko, co należałoby zmienić tym zespole.
Z pewnością nie można mieć żadnych zastrzeżeń do produkcji. Fakt, brzmi to jak wszystkie praktycznie albumy od Massacre Records w tej kategorii. Mocne, ale dosyć miękkie i głębokie gitary, niski bas o metalicznym posmaku i głośna perkusja. Sam perkusista gra bardzo poprawnie, ale to jednak nie jest bębniarz klasy Ernesto Nogary.
Ogólnie Metal For Metal.
Oryginalności zero, wtórność nieciekawa, a Lord Ragnar wokalnie permanentnie się kompromituje. Nie takie zespoły powinny nagrywać płyty dla Massacre Records. Nie takie.
Ocena: 5/10
new 4.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"