07.07.2018, 10:28:20
Monument (UK) - Hellhound (2018)
tracklista:
01. William Kidd 04:28
02. The Chalice 04:2301. William Kidd 04:28
03. Death Avenue 03:55
04. Nightrider 04:50
05. Hellhound 04:23
06. Wheels Of Steel 04:36
07. The End 05:17
08. Attila 04:54
09. Straight Through The Heart 05:04
rok wydania: 2018
gatunek: heavy metal
kraj: Wielka Brytania
skład zespołu:
Peter Ellis - śpiew
Lewis Stephens - gitara
Dan Baune - gitara
Dan Bate - gitara basowa
Giovanni Durst - perkusja
I tak zgodnie z planem i wcześniejszymi zapowiedziami 25 maja 2018 nakładem Rock of Angels Records ukazał się trzeci album londyńskiego MONUMENT.
rok wydania: 2018
gatunek: heavy metal
kraj: Wielka Brytania
skład zespołu:
Peter Ellis - śpiew
Lewis Stephens - gitara
Dan Baune - gitara
Dan Bate - gitara basowa
Giovanni Durst - perkusja
I tak zgodnie z planem i wcześniejszymi zapowiedziami 25 maja 2018 nakładem Rock of Angels Records ukazał się trzeci album londyńskiego MONUMENT.
Czego można oczekiwać, jak nie jeszcze więcej IRON MAIDEN w MONUMENT?
Początek zaskakuje, bo William Kidd to absolutnie kasparkowy numer i można by pomyśleć, że przypadkowo załączył się albo RUNNING WILD, albo, co bardziej prawdopodobne, BLAZON STONE. Wykonanie kapitalne, a melodia bez dwóch zdań klasyczna, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Dobra, MONUMENT postraszył nieco Ceda i powraca do tego, co robi na ogół i z rewelacyjnym skutkiem.
"Hellhound" to krok naprzód w czasie i znacznie więcej tu IRON MAIDEN z połowy lat 80tych w melodiach i riffowaniu z albumu "Somewhere In Time". To słychać w The Chalice, a Death Avenue to niemal wejście dokładnie w Deja-Vu w melodii głównej. No te sola gitarowe... tak jednak typowe dla MONUMENT, a nie dla Murray i Smitha z 1986.
Wolniejszy, epicki Nightrider trochę jest jednak pozbawiony mocy, jaką potrafił IRON MAIDEN wydobyć na "Powerslave", bo chyba tutaj tym razem MONUMENT szukał inspiracji, ale solo, choć krótkie jest pełne ekspresji. Hellhound to majstersztyk. To brakujący track z "Somewhere In Time" i może nawet jednej z najlepszych, który się na tym LP nie znalazł. No i Ellis jak Dickinson, a może nawet jeszcze bardziej emocjonalny i drapieżny. Pojedynek i dialog gitarowy godny Smitha i Murray'a. Niesamowity kawałek. Bardzo dobry Wheels Of Steel jest jakby "Somewhere In Time" w pigułce, uwzględniając najbardziej rozpoznawalne cechy stylu IRON MAIDEN z tego okresu. The End jakby trochę wybiega dwa lata do przodu, do 1988 we wstępie i bardziej teatralnym klimacie albumu " Seventh Son..", ale w galopującym w dostojny sposób Atilla cofamy się i zaryzykuję, że może nawet do wspaniałego "Piece Of Mind". Znakomita część instrumentalna, aż się prosi o rozwinięcie. Album zamyka rewelacyjny w klasycznych riffach i przejściach maidenowskich Straight Through The Heart z przebojowym hard rockowym refrenem. Można by powiedzieć, że to więcej niż IRON MAIDEN, to duch NWOBHM z tamtych pięknych lat 80tych.
Peter Ellis na tym albumie śpiewa jak zawsze wyśmienicie. Co najważniejsze, bez kompleksów wobec Bruce'a i bez silenia się na jego kopiowanie. To mu jakoś wychodzi tak samo przez się, mimochodem, rzekłbym. Stephens i Baune to niewątpliwie jeden z najbardziej interesujących gitarowych duetów w tradycyjnym heavy metalu Nowej NWOBHM. Może nei oszałamiają pirotechniką, ale ta jest zbędna w MONUMENT. Tu potrzeba idealnej współpracy i tę mamy na tym albumie od pierwszej do ostatniej sekundy. Sekcja rytmiczna tego zespołu jest wspaniała w tym co robi dla zachowania tradycji maidenowskiej. Pochody basowe Bate'a to pochody Harrisa, a perkusyjne patenty Dursta żywcem zaczerpnięte od MCBraina.
Obiektywnie patrząc, to w procesie produkcji można było zrobić mocniejszy bas i perkusję bardziej grzmiącą i jeszcze bardziej syczące blachy. Jednak po co? Wspaniałe brzmienie maidenowskie z połowy lat 80tych.
MONUMENT z Londynu nie zawiódł i tym razem. To deja-vu może mnie nachodzić częściej.
ocena: 9,4/10
Początek zaskakuje, bo William Kidd to absolutnie kasparkowy numer i można by pomyśleć, że przypadkowo załączył się albo RUNNING WILD, albo, co bardziej prawdopodobne, BLAZON STONE. Wykonanie kapitalne, a melodia bez dwóch zdań klasyczna, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Dobra, MONUMENT postraszył nieco Ceda i powraca do tego, co robi na ogół i z rewelacyjnym skutkiem.
"Hellhound" to krok naprzód w czasie i znacznie więcej tu IRON MAIDEN z połowy lat 80tych w melodiach i riffowaniu z albumu "Somewhere In Time". To słychać w The Chalice, a Death Avenue to niemal wejście dokładnie w Deja-Vu w melodii głównej. No te sola gitarowe... tak jednak typowe dla MONUMENT, a nie dla Murray i Smitha z 1986.
Wolniejszy, epicki Nightrider trochę jest jednak pozbawiony mocy, jaką potrafił IRON MAIDEN wydobyć na "Powerslave", bo chyba tutaj tym razem MONUMENT szukał inspiracji, ale solo, choć krótkie jest pełne ekspresji. Hellhound to majstersztyk. To brakujący track z "Somewhere In Time" i może nawet jednej z najlepszych, który się na tym LP nie znalazł. No i Ellis jak Dickinson, a może nawet jeszcze bardziej emocjonalny i drapieżny. Pojedynek i dialog gitarowy godny Smitha i Murray'a. Niesamowity kawałek. Bardzo dobry Wheels Of Steel jest jakby "Somewhere In Time" w pigułce, uwzględniając najbardziej rozpoznawalne cechy stylu IRON MAIDEN z tego okresu. The End jakby trochę wybiega dwa lata do przodu, do 1988 we wstępie i bardziej teatralnym klimacie albumu " Seventh Son..", ale w galopującym w dostojny sposób Atilla cofamy się i zaryzykuję, że może nawet do wspaniałego "Piece Of Mind". Znakomita część instrumentalna, aż się prosi o rozwinięcie. Album zamyka rewelacyjny w klasycznych riffach i przejściach maidenowskich Straight Through The Heart z przebojowym hard rockowym refrenem. Można by powiedzieć, że to więcej niż IRON MAIDEN, to duch NWOBHM z tamtych pięknych lat 80tych.
Peter Ellis na tym albumie śpiewa jak zawsze wyśmienicie. Co najważniejsze, bez kompleksów wobec Bruce'a i bez silenia się na jego kopiowanie. To mu jakoś wychodzi tak samo przez się, mimochodem, rzekłbym. Stephens i Baune to niewątpliwie jeden z najbardziej interesujących gitarowych duetów w tradycyjnym heavy metalu Nowej NWOBHM. Może nei oszałamiają pirotechniką, ale ta jest zbędna w MONUMENT. Tu potrzeba idealnej współpracy i tę mamy na tym albumie od pierwszej do ostatniej sekundy. Sekcja rytmiczna tego zespołu jest wspaniała w tym co robi dla zachowania tradycji maidenowskiej. Pochody basowe Bate'a to pochody Harrisa, a perkusyjne patenty Dursta żywcem zaczerpnięte od MCBraina.
Obiektywnie patrząc, to w procesie produkcji można było zrobić mocniejszy bas i perkusję bardziej grzmiącą i jeszcze bardziej syczące blachy. Jednak po co? Wspaniałe brzmienie maidenowskie z połowy lat 80tych.
MONUMENT z Londynu nie zawiódł i tym razem. To deja-vu może mnie nachodzić częściej.
ocena: 9,4/10
new 7.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"