10.07.2018, 13:40:36
Crystal Tears - Decadence Deluxe (2018)
rok wydania: 2018
skład zespołu:
new 10.07.2018
tracklista:
1.Evil vs. Evil 03:362.Blindead 03:24
3.Heart of a Lion 03:36
4.Where Angels Die 03:26
5.Death Haunts Forever 03:20
6.My Own Hell 03:48
7.Bleeding Me 03:10
8.Chaos Thy Name 02:58
9.Sick of It All 03:30
10.Dear Insanity 03:20
11.Tears for the Dead 03:40
12.I'm 18 (Alice Cooper cover) 04:22
13.Tie Your Mother Down (Queen cover) 03:04
rok wydania: 2018
gatunek: power metal
kraj: Grecja
skład zespołu:
Søren Nico Adamsen - śpiew
Máté Nagy - gitara
Kostas Sotos - gitara
Alex Chamalidis - gitara basowa
Chrisafis Tantanozis - perkusja
Søren Nico Adamsen ma zdumiewającą umiejętność przekształcania zespołów do których przychodzi, zmieniania ich stylu muzycznego na zupełnie inny, co wcale nie znaczy, że lepszy. Tak było w przypadku kultowego ARTILLERY, tak było z INMORIA i tak jest z CRYSTAL TEARS. Czasy CRYSTAL TEARS z Ianem Parry już niestety raczej nigdy nie wrócą.
CRYSTAL TEARS to teraz ekipa międzynarodowa, bo oprócz Greków jest też Węgier Máté Nagy z OMEN (tego węgierskiego, rzecz jasna), która gra szwedzki power metal, tym razem także podobny do tego z poprzedniego albumu "Hellmade" (2014). Nico jak zwykle mocno zajęty i trzeba było czekać na Luksusową Dekadencję cztery lata. Album wydal Pride & Joy w maju.
Fakt, było sporo czasu, by przygotować solidne kompozycje. Jest ich 11 zwartych, krótkich i jak zwykle okraszonych w znacznej mierze hymnowymi, epickimi melodyjnymi refrenami.
Zasadnicza sprawa. Trzeba lubić albo przynajmniej tolerować Adamsena jako wokalistę. Jeśli tak jest, to generalnie ten album można uznać za co najmniej dobry. Potężna sekcja rytmiczna w najszybszych kompozycjach i znakomicie punktująca w wolniejszych, rewelacyjne sola gitarowe w szlachetnej shredowej formie, rozpoznawalne kompozycje w kategorii melodyjny heavy power (Blindead, Heart of a Lion). Melodyjny killer Where Angels Die jest bujającym akcentem na tej płycie. Bardzo solidnie prezentuje się My Own Hell, gdzie jest mieszanka modern grania i galopujących ultra klasycznych riffów. Średnich i takich sobie intensywnych natarć heavy power metalowych jest tu aż nadto ( Evil vs. Evil, Death Haunts Forever, Chaos Thy Name). Sick of It All to coś bliskiego obecnemu TAD MOROSE z Hemlinem i okraszone jakąś tam dawką neoklasyki jest czymś innym, rozpoznawalnym na tym albumie. Metalowa ballada Bleeding Me niestety, bardzo przeciętna i niemal natychmiast ulatuje z pamięci. W Tears for the Dead jadą niemal jak ANNIHILATOR, niestety z tych gorszych płyt.
Covery odegrane po prostu i tu trudno coś powiedzieć, gdy oryginalne kompozycje są z zupełnie innej muzycznej bajki. Tu unplugged wersje w wersji koncertowej z Thessalonik i to po prostu bonusowe ciekawostki, i tylko.
To by tak wyglądało, bez personalnych przytyków, ale pora powiedzieć po raz kolejny, że Adamsen to słaby i bardzo przereklamowany wokalista. Na mojej liście przereklamowanych chyba Numer Jeden. Gdybanie, jak by to wszystko wyglądało z innym frontmanem mija się z celem. Dopóki w CRYSTAL TEARS jest Nico, nic nie zmieni się, ani na lepsze, ani na gorsze.
Nico niszczy tożsamość zespołów i tak się też stało w przypadku CRYSTAL TEARS.
Coś nie do końca zagrało chyba w ramach produkcji albumu. Gitary brzmią sucho i płasko, perkusja jest zdecydowanie za głośna i wszystkich zagłusza, także Adamsena, który tu jest gdzieś wciśnięty, nie zawsze dobrze słyszalny i zdominowany przez gitary, których nie potrafi przekrzyczeć.
Album minut, sekund, kilku refrenów, wybitnych solówek. Niczego więcej i praktycznie niczego z greckiego metalu.
Ocena: 6,5/10
Søren Nico Adamsen ma zdumiewającą umiejętność przekształcania zespołów do których przychodzi, zmieniania ich stylu muzycznego na zupełnie inny, co wcale nie znaczy, że lepszy. Tak było w przypadku kultowego ARTILLERY, tak było z INMORIA i tak jest z CRYSTAL TEARS. Czasy CRYSTAL TEARS z Ianem Parry już niestety raczej nigdy nie wrócą.
CRYSTAL TEARS to teraz ekipa międzynarodowa, bo oprócz Greków jest też Węgier Máté Nagy z OMEN (tego węgierskiego, rzecz jasna), która gra szwedzki power metal, tym razem także podobny do tego z poprzedniego albumu "Hellmade" (2014). Nico jak zwykle mocno zajęty i trzeba było czekać na Luksusową Dekadencję cztery lata. Album wydal Pride & Joy w maju.
Fakt, było sporo czasu, by przygotować solidne kompozycje. Jest ich 11 zwartych, krótkich i jak zwykle okraszonych w znacznej mierze hymnowymi, epickimi melodyjnymi refrenami.
Zasadnicza sprawa. Trzeba lubić albo przynajmniej tolerować Adamsena jako wokalistę. Jeśli tak jest, to generalnie ten album można uznać za co najmniej dobry. Potężna sekcja rytmiczna w najszybszych kompozycjach i znakomicie punktująca w wolniejszych, rewelacyjne sola gitarowe w szlachetnej shredowej formie, rozpoznawalne kompozycje w kategorii melodyjny heavy power (Blindead, Heart of a Lion). Melodyjny killer Where Angels Die jest bujającym akcentem na tej płycie. Bardzo solidnie prezentuje się My Own Hell, gdzie jest mieszanka modern grania i galopujących ultra klasycznych riffów. Średnich i takich sobie intensywnych natarć heavy power metalowych jest tu aż nadto ( Evil vs. Evil, Death Haunts Forever, Chaos Thy Name). Sick of It All to coś bliskiego obecnemu TAD MOROSE z Hemlinem i okraszone jakąś tam dawką neoklasyki jest czymś innym, rozpoznawalnym na tym albumie. Metalowa ballada Bleeding Me niestety, bardzo przeciętna i niemal natychmiast ulatuje z pamięci. W Tears for the Dead jadą niemal jak ANNIHILATOR, niestety z tych gorszych płyt.
Covery odegrane po prostu i tu trudno coś powiedzieć, gdy oryginalne kompozycje są z zupełnie innej muzycznej bajki. Tu unplugged wersje w wersji koncertowej z Thessalonik i to po prostu bonusowe ciekawostki, i tylko.
To by tak wyglądało, bez personalnych przytyków, ale pora powiedzieć po raz kolejny, że Adamsen to słaby i bardzo przereklamowany wokalista. Na mojej liście przereklamowanych chyba Numer Jeden. Gdybanie, jak by to wszystko wyglądało z innym frontmanem mija się z celem. Dopóki w CRYSTAL TEARS jest Nico, nic nie zmieni się, ani na lepsze, ani na gorsze.
Nico niszczy tożsamość zespołów i tak się też stało w przypadku CRYSTAL TEARS.
Coś nie do końca zagrało chyba w ramach produkcji albumu. Gitary brzmią sucho i płasko, perkusja jest zdecydowanie za głośna i wszystkich zagłusza, także Adamsena, który tu jest gdzieś wciśnięty, nie zawsze dobrze słyszalny i zdominowany przez gitary, których nie potrafi przekrzyczeć.
Album minut, sekund, kilku refrenów, wybitnych solówek. Niczego więcej i praktycznie niczego z greckiego metalu.
Ocena: 6,5/10
new 10.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"