Gloryhammer
#2
Gloryhammer  - Space 1992: Rise Of The Chaos Wizard (2015)

[Obrazek: R-7521413-1537107216-9397.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Infernus ad Astra 01:24
2.Rise of the Chaos Wizards 03:57
3.Legend of the Astral Hammer 05:13
4.Goblin King of the Darkstorm Galaxy 03:38
5.The Hollywood Hootsman 03:54
6.Victorious Eagle Warfare 04:59
7.Questlords of Inverness, Ride to the Galactic Fortress! 05:22
8.Universe on Fire 04:06
9.Heroes (of Dundee) 05:49
10.Apocalypse 1992 09:53
11.Dundax Aeterna 04:26 (instrumental hidden bonus track)

rok wydania: 2015
gatunek: melodic/epic/symphonic/power metal
kraj: Wielka Brytania

skład zespołu:
Thomas Winkler - śpiew
Paul Templing - gitara
James Cartwright - gitara basowa
Ben Turk - perkusja, aranżacje symfoniczne
Christopher Bowes - instrumenty klawiszowe

Latający Cyrk Monty Pythona, przepraszam Christophera Bowesa, po raz drugi.
Ta sama formuła, te same muzyczne pomysły, ten sam skład co na "Tales From The Kingdom Of Fire". Abstrakcyjny humor angielski niespecjalnie do mnie trafia, tu jednak mamy do czynienia nie z abstrakcją, a konkretną muzyką. Tym razem Bowers zdecydowanie oparł się na RHAPSODY i FAIRYLAND i tej prostej epickiej rycerskości power i heavy metalowej jest mniej. Z tego też powodu realnej chęci do zdjęcia bojowego topora ze ściany także. Parodystyczno sarkastyczne podejście do RHAPSODY czy FAIRYLAND jest niebezpieczne, gdy umiejętności są niewystarczające, by zrobić to na naprawdę na wysokim poziomie. To to samo, co z tym nieszczęsnym NANOWAR OF STEEL, który ani nie gra dobrze, ani nie jest zabawny, parodiując MANOWAR. Takie to raczej żałosne. Druga płyta GLORYHAMMER żałosna nie jest, jednak nie jest również tak udana jak pierwsza.

Owszem, Rise of the Chaos Wizards jest na początek znakomity, tak w orkiestracjach, jak  i w nośnej melodii z wybornym refrenem, podobnie dumny i zrobiony z rozmachem (te chóry!) Legend of the Astral Hammer z ciekawą partią neoklasyczną wprost odnoszącą się do RHAPSODY, która zaraz została zepchnięta na plan dalszy przez mocne solo gitarowe.
Goblin King of the Darkstorm Galaxy jest bardzo skoczny, niemal średniowieczno - folkowy miejscami, ale to już taki podrasowany POWER QUEST lub niespeedowy DRAGONFORCE. Fakt, refren  urzekający tą sprytnie podaną powermetalową naiwnością... Zwraca uwagę The Hollywood Hootsman. To taki melodic power metal, jaki gra się tylko w Anglii. DAMNATION ANGELS? DRAGONFORCE? Tak, no może jeszcze w Australii. W sumie, jeśli pominąć tekst, to wyszedł bardzo rasowy kawałek. Victorious Eagle Warfare, bardziej klasyczny heavy symfoniczny, wyraźnie dąży do refrenu i tu spore rozczarowanie, bo w stosunku do bardzo dobrej melodii w zwrotkach jest mocno przeciętny. Taka druga liga, tym razem niemiecka. W Questlords of Inverness, Ride to the Galactic Fortress! poszli zdecydowanie w stronę FAIRYLAND, a ponieważ FAIRYLAND poza kapitalnym wykonaniem nie oferuje specjalnie ekscytujących melodycznie utworów, to jest to po prostu dobry numer i niewiele ponadto. Universe on Fire byłby zupełnie dobry, gdyby nie doprawdy fatalne klawisze jak z wiejskiej dyskoteki i taki zawstydzający doprawdy refren, ni to w stylu disco polo, ni to wykradziony jakiemuś boysbandowi z youtube.
Złe wrażenie zaciera kapitalny, podniosły, monumentalny świetnie się rozwijający speedowo Heroes (of Dundee). Tu jest wszystko dograne w każdej sekundzie, przemyślane w dobry sposób i zmontowane w jedną spójną całość. No i jest mega nośny rycerski refren. Finałem i podsumowaniem jest Apocalypse 1992, symfoniczny kolos zrobiony ze sporym rozmachem i w widowiskowym stylu sound tracka. Długi wstęp narracyjny, masywne klawisze i mocna gitara napominają MAGIC KINGDOM, atmosfera jest bardzo dobra, mroczna i z narastającym napięciem, a melodyjniejsze lżejsze fragmenty z refrenami  chwytliwe.

Wykonanie nie odbiega poziomem od debiutu, ale Winkler śpiewa chyba jednak nieco gorzej i jego epicki entuzjazm wydaje się trochę udawany tym razem. Klawisze Bowersa również miejscami za bardzo przerysowane w kierunku kiczu i pachnie to EUROPE... Mógł jednak pokazać, że umie grać lepiej, bo umie.
Miękkie, głębokie brzmienie jest podobne jak na pierwszej płycie. Plany i ich przenikanie się zrobione są nieźle, ale tu zdecydowanie brak doświadczenia w robieniu tego naprawdę dobrze. Jest oczywiste, że do RHAPSODY i tych kolejnych RHAPSODY brakuje w aspekcie realizacji takich elementów bardzo dużo.
Oczywiście Bowes zdaje sobie sprawę ze swoich ograniczeń, to wszystko nie do końca na poważnie i GLORYHAMMER nie konkuruje z "poważnymi" symfonicznymi melodic power metalowymi ze szpicy. Pierwsza płyta podobała się ogromnej rzeszy słuchaczy, była sukcesem komercyjnym, powstała więc ku radości fanów część druga.
To nie jest już tak świeże i iskrzące granie jak "Tales From The Kingdom Of Fire", ale wciąż na bardzo solidnym poziomie.

ocena 8/10

new 23.12.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Gloryhammer - przez Memorius - 30.08.2018, 17:15:12
RE: Gloryhammer - przez Memorius - 23.12.2018, 13:27:23
RE: Gloryhammer - przez Memorius - 01.06.2019, 14:10:59
RE: Gloryhammer - przez Memorius - 02.06.2023, 19:41:20

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości