Frequency
#1
Frequency - When Dream and Fate Collide (2006)

[Obrazek: R-4139967-1515665031-5750.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Oblivion 04:56
2.Pitch Black 05:12
3.Distant Light 04:23
4.Time 04:42
5.When Dream and Fate Collide 05:21
6.Facing Destiny 03:47
7.Fire and Steel 04:15
8.The Wicked Is Born 04:28
9.Dimension for the Week 04:00

rok wydania: 2006
gatunek: progressive heavy/power metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Glenn Laurén - śpiew
Linus Wikström - gitara
Tobias Birgersson - gitara
Mats Halldin - gitara basowa
Daniel Hannendahl - perkusja

FREQUENCY założony został w roku 2002 w Varberg, a jego trzonem byli dwaj gitarzyści melodic death metalowego LOTHLORIEN. Nagrania demo wydane w latach 2003-2004 zwróciły na grupę uwagę znanej wytwórni Scarlet Records i w marcu 2006 roku ukazał się debiutancki LP zespołu - "When Dream and Fate Collide".

Ogólnie można powiedzieć szwedzki sound heavy/power, surowy, ostry, ale nastawienie na atrakcyjne melodie jest tu założeniem podstawowym. No i dodanie pewnego pierwiastka progresywnego, zdecydowanie tak. Wszystko to jest w bardzo dobrym otwierającym ten album Oblivion, jest także dosyć wysoki i bardzo czysty i dźwięczny głos wokalisty Glenna Laurena...
A potem FREQUENCY prezentuje osiem absolutnie killerskiich numerów, potężnych brzmieniowo jak TAD MOROSE, dumnych, eleganckich i opartych zarówno o korzenie neoklasyczne jak i rycerskie z elementami chłodnego skandynawskiego progressive, także lat 90-tych (Pitch Black, Distant Light, Facing Destiny, Dimension for the Week ). W Time rozpędzają się i gdzieś tam zahaczają o wzmocniony brzmieniowo styl THE STORYTELLER czy też HAMMERFALLL, a nawet RISING FORCE Yngwie Malmsteena, gdy dochodzi do głosu melodyjny pierwiastek neoklasyczny. Podobne wrażenie można odnieść w przypadku szybkiego drapieżnego chwilami Fire and Steel. The Wicked Is Born jest fantastyczny w encyklopedycznym wyrażeniu rycerskiego epickiego power metalu w wydaniu szwedzkim. Moc! Prawdziwa porywająca metalowa Moc! Monumentalny, oparty o kroczące pompatyczne i kruszące riffy When Dream and Fate Collide w sposobie narracji przypomina amerykańskie grupy pokroju RING OF FIRE w takich wolniejszych numerach, tyle, że czuć tu heavy/power metalowy ciężar, nawet w tym sentymentalnym solo gitarowym.

Produkcja jest wyśmienita. Typowy stalowy szwedzki sound dodatkowo z jasno wyrażoną opcją "sharp & clear". Piękne blachy!
Poziom wykonania jest bardzo wysoki, zwracają uwagę grane na luzie skomplikowane solówki gitarowe i interesująca praca basu. Wokal Laurena, jest plastyczny, elastyczny i momentami nawet nieco nieprzewidywalny. Towarzyszą mu wyborne chórki oparte o wielogłosowe harmonie wokalne. W roku 2007 Glenn Laurén opuścił FREQUENCY, by w 2008 pojawić się w HER WHISPER. Tu jednak nic nie zdziałał i obecnie chyba zupełnie wycofał się z muzyki. Nowym wokalistą został słynny Rick Altzi (AT VANCE, THUNDERSTONE, MASTERPLAN) i z nim nagrany został drugi i jak na razie ostatni album zespołu "Compassion Denied" (2008).

ocena 9.9/10

new 20.11.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Frequency - Compassion Denied (2008)

[Obrazek: R-6059935-1419631107-4875.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Compassion Denied 05:08
2.Agony Is My Name 04:54
3.Beginning of the End 04:28
4.Life After Hell 04:50
5.Your Pain Is My Guide 05:51
6.Act of God 04:40
7.Spirit in Black 03:58
8.Alive 05:39
9.New World Era 05:24

rok wydania: 2008
gatunek: progressive heavy/power metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Rick Altzi - śpiew
Linus Wikström - gitara
Tobias Birgersson - gitara
Mats Halldin - gitara basowa
Daniel Hannendahl - perkusja
oraz
Daniel Heiman - ("Life After Hell")

Rick Altzi to człowiek bardzo zajęty, ale pomocy nigdy nie odmawia. W roku 2008 zdecydował się zaśpiewać na drugiej płycie FREQUENCY i stanęło przed nim bardzo trudne zadanie, bo Glenn Laurén to była jednak ogromna część wartości debiutu muzycznego FREQUENCY.
Płyta z Altzi ukazała się nakładem Scarlet Records w marcu 2008...

Jeśli coś może być nazwane progresywnym heavy/power, to na pewno właśnie ten album. Złożone zmiany układów dwóch potężnie brzmiących gitar (naprawdę potężnie!) i klasyczny wokal Altzi stworzyły obraz monolitycznego dzieła, które może nawet byłoby dosyć trudne w odbiorze dla przeciętnego słuchacza, gdyby nie nastawienie na melodie, szczególnie w refrenach. Melodie nostalgiczne, chwilami ponure i posępne, teksty skłaniające do refleksji, przygniatająca muzyka, nie tylko z powodu masywnego i głębokiego soundu.
Nie jest to wszystko łatwe do ogarnięcia od razu. Ta muzyka nie chwyta od pierwszego przesłuchania, wymaga uwagi, wymaga pewnego nastawienia się na coś innego, co od pierwszej płyty słychać w nagraniach FREQUENCY. Tu nie wszystko jest naprawdę dobre tym razem, pewna pustka treści w mocnej formie to Agony Is My Name, Beginning of the End czy Spirit in Black. Od razu też można poznać, że lżejszych w pewnych partiach i wolny Your Pain Is My Guide to jest najmniej udany utwór na tej płycie. Bez trudu także wchodzi największy killer z tego albumu, fenomenalny Act of God, jeden z najwspanialszych tego typu numerów w całej historii szwedzkiego progresywnego grania. Piorunujący refren, dewastujące zwrotki, niszczycielski ołowiany sound gitar. Moc! I jak Rick zaśpiewał "Release me, i'm dying alone". Podwójna moc! Ciekawe, że jeden z najbardziej riffowo połamanych Life After Hell ma jednocześnie najbardziej przystępną, wręcz klasycznie heroiczną melodię i doskonały, jakże szwedzki refren, przypominający klimatem najlepsze refreny EVERGREY. Gościnnie zaśpiewał tu Daniel Heiman (LOST HORIZON, HEED) i nasuwa się pytanie co było gdyby zaśpiewał tu więcej...
Fantastyczny, posępny klimat generują w twardym Alive oraz w New World Era i ta ponura, dołująca atmosfera końcówki albumu została zrobiona wspaniale i tylko refren mógłby tu być bardziej spowity mrokiem.

Generalnie, może nieco nieświadomie FREQUENCY upodabnia się do TAD MOROSE z Breedem, w nieco bardziej progresywnej, ale równie miażdżącej formie. Altzi zrobił to, co do niego należało. Ponieważ FREQUENCY to przede wszystkim zespołowe granie bez indywidualnej wirtuozerii, to Rick świeci tu jasnym światłem, bezproblemowo tworząc głosem dodatkowy mroczny element całej tej muzycznej układanki. Znakomity występ w repertuarze nie do końca dla niego typowym.
Dosyć tajemnicze zniknięcie tego zespołu z metalowej sceny po roku 2008 jest jedną z największych strat, poniesionych przez Szwecję w obszarze heavy/power. Rick Altzi natomiast wzniósł się na szczyty na genialnym albumie THUNDERSTONE "Dirt Metal" w 2009 i nadal pozostaje jednym z najbardziej cenionych wokalistów metalowych W Europie (AT VANCE, MASTERPLAN, HERMAN FRANK).

ocena 8,3/10

new 1.07.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości