Phenomena
#1
Phenomena – Phenomena (1985)

[Obrazek: R-2272796-1344438140-1089.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Kiss of Fire 04:55
2. Still the Night 03:28
3. Dance with the Devil 04:44
4. Phoenix Rising 04:46
5. Believe 05:55
6. Who's Watching You 03:42
7. Hell on Wings 03:54
8. Twilight Zone 04:13
9. Phenomena 02:03
 
Rok: 1985
Gatunek: Hard Rock/Heavy Metal
Kraj: UK
 
Skład:
Glenn Hughes - śpiew
John Thomas - gitara (1-3, 5, 8)
Mel Galley – gitara (2-8)
Neil Murray - bas (1-8)
Cozy Powell - perkusja (1, 3-5, 7-8)
Ted McKenna - perkusja (2, 6)
Richard Bailey – instrumenty klawiszowe (1, 4-5, 7-9)
Robin Smith – instrumenty klawiszowe (2)
Don Airey – instrumenty klawiszowe (6)
 
Phenomena to projekt muzyczny założony przez braci Galley, Toma (producent, kompozytor Trapeze) i Mela (gitarzysta Whitesnake), spory wkład też miał tutaj założyciel czasopisma Metal Hammer Wilfried Rimensberger i można powiedzieć, że dzięki niemu zespół okazał się międzynarodowym sukcesem.
 
Skład tutaj zebrany jest imponujący, zebrała się prawdziwa śmietanka sceny hard rocka i metalu lat 80-tych, na gitarze zagrali Mel Galley i John Thomas (Budgie), na basie Neil Murray (Whitesnake, Black Sabbath) i w większości kompozycji zagrał Cozy Powell, a gdzie nie mógł zastąpił go inny weteran, Ted McKenna, w większości na instrumentach klawiszowych zagrał Richard Bailey (Magnum), a zaśpiewał to wszystko Glenn Hughes.
Muzyka to wypadkowa Whitesnake i Deep Purple, może z małymi echami Queen, ale to brytyjska szkoła grania rocka i metalu, osoby mniej lub bardziej powiązane z tymi zespołami, to takie wpływy nie dziwią.
Słychać to w bardzo solidnym, rockowym Kiss of Fire, w którym Hughes czaruje, przy Still At Night łatwo odpłynąć, ale największym hitem bez wątpienia jest Dance with the Devil. Świetny, zapadający w pamięć refren z chórkami, skrzypce… I Hughes. Wyborna, wyborna kompozycja i to trzeba usłyszeć.
Phoenix Rising to kontynuacja tego pomysłu, chociaż nie ma aż takiej siły rażenia, ale to solidna kompozycja. Believe to niezła kompozycja, ale takich w latach 70-tych i 80-tych było wiele i tutaj nawet świetna forma wokalista nie wybija go ponad poziom dobry, podobnie rockowy Who’s Watching You, któremu czegoś zabrakło.
W Hell on Wings wracają do śpiewania bardzo dobrego i Glenn Hughes śpiewa fenomenalnie. Słychać ewidentnie, do czego aspirował DeFeis w swoich bardziej rockowych i nieudanych kompozycjach.
Szkoda, że zakończenie to stadionowy i samochodowy Twilight Zone, który w porównaniu z poprzednim utworem brzmi niesamowicie blado i bez historii.
Niby jest Phenomena, ale to raczej klimatyczne i okultystyczne outro niż pełnoprawna kompozycja.
 
Brzmienie rockowe, tradycyjne i nie ma tu czego zarzucić. Swietnie ustawiona perkusja i jest po prostu świetna.
Mimo potężnego i utalentowanego składu, jest to płyta kompletnie zdominowana przez Glenna, który jest w świetnej formie i jak zwykle pokazał klasę. Reszta zespołu raczej robi za tło i mu przygrywa – czasami szkoda, bo chciałoby się usłyszeć jakieś mocniejsze solo.
Solidna płyta z hard rockiem/heavy metalem, wykonana bez zarzutu, ale kompozycyjnie po części bez błysku, bo dużo tutaj jest tradycyjnego, dobrego, ale nieco pospolitego rocka, a za mało killerów jak na początku płyty.
Projekt okazał się sukcesem i Galley rozpoczął pracę nad kompozycjami na kolejny album, który pojawił się 2 lata później.
 
Ocena: 7.8/10
 
SteelHammer
Odpowiedz
#2
Phenomena – Phenomena II: Dream Runner (1987)

[Obrazek: R-2534929-1401867987-3314.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Stop! 04:38
2. Surrender 03:24
3. Did It All for Love 05:01
4. Hearts on Fire  04:55
5. Jukebox 03:48
6. Double 6, 55, 44...  04:08
7. No Retreat, No Surrender 04:16
8. Move - You Lose!  03:36
9. Emotion Mama 03:45 
10. It Must Be Love 03:58

Rok: 1987
Gatunek: Hard Rock/Heavy Metal
Kraj: UK

Skład:
Ray Gillen – śpiew (1, 7-9)
Glenn Hughes – śpiew (2, 4, 6)
John Wetton – śpiew (3)
Max Bacon – śpiew (5, 10)
Kyoji Yamamoto - gitara (1, 4-7)
Mel Galley - gitara (2-3, 5-10)
Scott Gorham - gitara (3)
Big John Thomas - gitara (8)
Neil Murray - bas (1-10)
Michael Sturgis – perkusja (1-5, 7-8, 10)
Toshihiro Niimi - perkusja (6, 9)
Leif Johansen – instrumenty klawiszowe (1-10)
 
Phenomena powróciła, znów Tom i Mel, ale tym razem więcej gości i to światowego formatu, do skompletowania którego znów rękę przyłożył Wilfried Rimensberger.
Glenn Hughes oczywiście jest nadal, ale już jako gość i na tej płycie śpiewa również Ray Gillen, John Wetton (Uriah Heep).
Może tej światowości jeszcze aż tak nie słychać w Stop, w którym śpiewa Gillen, ale jest lekki ukłon w stronę ameryki, możliwe, że za sprawą Kyoji Yamamoto z Bow Wow, który mniej lub bardziej zapatrywał się jeszcze na scenę brytyjską. Amerykanizację i lekką stadionowość już słychać w Surrender, a najbardziej w bardzo typowym i radiowym Did it All for Love, które okazało się hitem i znalazła się na pierwszym miejscu listy przebojów w Ameryce… Południowej i  tym hasłem płyta jest reklamowana w niektórych miejscach.
Tradycyjny hard rock stadionu jest też w Hearts of Fire, ale to jest zagrane bez zarzutu i Hughes śpiewa świetnie.
Jukebox poza bardzo dobrym basem Murraya niestety nie ma nic do zaoferowania i refren to USA, glam w najgorszym i najbiedniejszym wydaniu i nawet Max Bacon wydaje się bardzo bezbarwny. Ciekawszy w tym duchu jest Route 6, 55, 44 z krowim dzwonkiem, Europe i dobrze śpiewającym Hughesem, mimo bardzo przeciętnego refrenu.
Już jest się w gotowości do przeskoczenia i wyłączenia, ale pojawia się No Retreat – No Surrender, solidnie zagrany rocker z pastelowymi refrenami i Europe w tle.
Move You Lose to taki typowy rock stadionowy, ale dobrze zagrany i z solidnymi solami, czego nie można powiedzieć o bardzo średnim Emotion Mama, w którym zwrotki są solidne, ale refren bardzo słaby i Gillen mimo swoich starań nie jest w stanie tego uratować.
Album kończy poprawny It Must Be Love. Ani nie jest to zła pół ballada, ale nie jest to też kompozycja świetna.
 
Poprawność to słowo, które idealnie opisuje ten album. Płyta wykonana według schematu, aby każda kompozycja była przebojem i dla wszystkich, ostatecznie jednak wyszło bez duszy i nie ma tu utworu, który by zapadał w pamięć jak chociażby Dancing with the Devil LP poprzedniego.
Dobrze zagrane i pod względem wykonania trudno coś zarzucić, mocniejsze brzmienie, gitarowo może momentami nawet nieco ciekawiej niż poprzednio, tylko hitów zabrakło i słucha się tego bez większych emocji.
Szkoda.
 
Ocena: 6.9/10

SteelHammer
Odpowiedz
#3
Phenomena – III – Innervision (1993)

[Obrazek: R-2131670-1265743494.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Rock House 04:15
2. Banzai 04:37
3. What About Love 05:00
4. Into the Fire 04:25
5. A Whole Lot of Love 05:38
6. Secret of Love 03:55
7. If You Want to Rock 04:18
8. How Much Do You Love Me 03:58
9. Shape It Up 03:39
10. Rock My Soul 05:02
 
Rok: 1993
Gatunek: Glam Metal/Rock/AOR
Kraj: UK
 
Skład:
Keith Murrell - śpiew
Scott Gorham - gitara
Brian May - gitara (3, 5, 8)
Leif Johansen – bas, instrumenty klawiszowe
Michael Sturgis – perkusja
 
Phenomena powraca, po sześciu długich latach milczenia.
Skład mniejszy, nie ma brata Toma Galley’a, Mela, jest za to Gorham we wszystkich kompozycjach i gra w 3 kompozycjach gościnnie razem z Brianem May z Queen, sekcja rytmiczna bez zmian.
Muzyka…
 
Bardziej skomercjalizowany rock/metal radiowy, który miał zapełnić stadiony. Słychać to w Rock House, słychać w stadionowym i oklepanym pod Europe Banzai.
What About Love, mimo bycia kompletnie ogranym i będący mniej lub bardziej kontynuacją Dance with the Devil, tutaj jednak sztampowość kładzie trochę dobry pomysł. Dalej sztampa, sztampa i jeszcze raz sztampa. Muzyka samochodowa i stadionowa w Into the Fire bardzo średnia i ten upadek boli. Pewnym przebłyskiem jest A Whole Lot of Love z gospelowymi chórami, tutaj jednak znacznie lepiej wykorzystanymi i nawet gitarzyści grają tutaj ciekawiej.
Dużo tutaj o miłości, ale w Secret of Love nie słychać ani sekretu, ani miłości do muzyki AOR, rockowej czy gitarowej jako takiej, tylko odgrzewany kotlet.
If you Want to Rock to raczej pytanie retoryczne, bo raczej w ten sposób rocka się grać nie powinno, ale to temat bardzo przyziemny i nieistotny, więc trzeba wrócić do miłości. How Much Do You Love Me to znów miłość, ale uczuciami w formie produktu raczej mało kto jest zainteresowany.
Jedynym plusem Shape it Up są sola, bo sama kompozycja to bezsilność i przeciętniactwo, z kolei rzucony na zakończenie Rock My Soul to gospel. Może i dobrze to jest zaśpiewane, ale tak grzecznie zagrane i tak wyliczone, jakby to miał być przebój, który byłby śpiewany przy każdym posiedzeniu kółka gospodyń razem z pastorem.
 
Brzmienie dobre, bo i czego innego można oczekiwać po płycie z profesjonalistami. Gitarowo to jest dobre, bo Gorham i May to solidni gitarzyści, ale jednak to muzyka poniżej ich możliwości nie mają zbyt wiele do pokazania, podobnie jak sekcja rytmiczna, która do zagrania miała niewiele. Murrell zaśpiewał dobrze, tylko co z tego, jak sam materiał miałki  i bezbarwny, a bardzo komercyjny?
Tom Galley nagrania tej płyty i twierdził, że wyszło jak wyszło przez silne naciski wytwórni i to głównie przez nich wyszła muzyka skomercjalizowana, jednocześnie nie trafiająca do nikogo. To słychać i widać.
Album okazał się kompletną klapą i działalność projektu została zawieszona i z perspektywy czasu można stwierdzić, że bardzo ten album zaszkodził i sam zespół odszedł w niebyt i został kompletnie zapomniany.
Po takiej płycie nie ma co się dziwić.
 
Ocena: 5/10
 
SteelHammer
Odpowiedz
#4
Phenomena - Psycho Fantasy (2006)

[Obrazek: R-1874022-1428659896-5375.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Sunrise 04:52
2. Touch My Life 04:16
3. Killing For The Thrill 04:18
4. So Near So Far 04:12
5. Chemical High 03:31
6. Higher 04:15
7. 60 Seconds 05:02
8. Crazy Grooves 04:00
9. How Do You Feel 05:24
10. All That I Need 03:50
11. God Forgives 03:20

Rok: 2006
Gatunek: Heavy Metal/AOR
Kraj: UK

Skład:
Lee Small - śpiew (1, 10)
Glenn Hughes - śpiew (2, 6, 9)
Matt Moreton - śpiew (3)
Keith Murrell - śpiew (4, 8)
Tony Martin - śpiew (5, 11)
Joy Strachan - śpiew (7)
Andy Shortland - gitara
JJ Marsh - gitara
Mel Galley - gitara
Richard Lymn - bas
Orlin Radinski - perkusja
Ian Rowlands - instrumenty klawiszowe
Tom Brown - instrumenty klawiszowe

Tom Galley po 13 latach powraca ze swoim projektem super-gwiazd Phenomena i w 2006 roku udaje mu się wydać nową płytę nakładem Escape Records.
Wielu o tym zespole nie słyszało przed wydaniem tej płyty, a ci, co pamiętali woleli pamiętać tylko debiut i co najwyżej płytę drugą z nostalgią.

Skład potężny, trochę starych znajomych z poprzednich płyt Phenomena, jak Hughes i Murrell, ale i nowi, jak legendarny Tony Martin czy gitarzysta znany z solowych płyt Hughesa JJ Marsh, są też i perkusista i wokalista Cloven Hoof, Orlin Radinski i Matt Moreton.
Trzecia część opowieści Phenomena pozostawiła ogromny niesmak, tutaj Galley odciął się od tego zupełnie i przedstawia materiał bardziej interesujący i bogatszy w treść, ale i z wyższą jakością wykonania.
Sun Rise to niezły początek, z początku może się wydawać nieco odhumanizowany przez gitary, ale w refrenie to wszystko rozświetla się w AOR-owym stylu, chociaż mógłby być lepszy. Magia się zaczyna w Touch My Life i Glenn Hughes czaruje jak zwykle i jest w fenomenalnej formie, a refren łatwo wpada w pamięć i ciekawie brzmią harmonie wokalne z oddalonymi gitarami. Melodia jest jakby gdzie indziej i nie jest tak istotna jak wokalista.
Matt Moreton śpiewa świetnie w Killing for the Thrill, bardzo surowo i zimno zagranym w zwrotkach, ale nabierającym ciepła w refrenie. Świetny kontrast. Na jego tle So Near So Far brzmi trochę jak sztampowy i oklepany rock, ale delikatność i pastelowość może się podobać. Chemical High jest całkiem niezły, chociaż tutaj wychodzi dziwny mix i mastering, jakby Tony Martin śpiewał z innego wymiaru, ale wrażenia nie robi, mimo dobrego występu wokalisty.
Po nim wkracza znów Hughes i w Higher po prostu niszczy i łatwo przez to przegapić dalsze plany, szczególnie klawisze, które momentami wygrywają ciekawe rzeczy.
W 60 Seconds śpiewa pani Joy Strachan i może to nie jest Robin Beck, ale śpiewa bardzo dobrze i mimo tego, że jest to raczej typowo rozegrany utwór, to prostota refrenu czaruje. Crazy Grooves jest całkiem niezły w swojej posępności i refren łatwo wpada w pamięć, ale można odnieść wrażenie, że kompozycja jest za długa.
W dłuższym How Do You Feel z kolei w ogóle nie czuć zmęczenia materiału, ale to mogą być soulowe ciągoty świetne solo i... magia Hughesa. Po prostu MAGIA.
Po tym jakoś All That I Need brzmi bardzo pospolicie i powszednio, mimo że to przecież niezły kawałek. Na koniec Martin w God Forgives i brzmi on tutaj znacznie lepiej, sama kompozycja też całkiem niezła, mimo że wokalista śpiewał już ciekawsze rzeczy.

Produkcja solidna i bardzo dobra, skoncentrowana na tym, co najważniejsze i największym atucie albumu - wokalistach.
Co by nie mówić o kompozycjach, wokalnie jest to płyta zagrana na bardzo wysokim poziomie i wyeksponowanie Hughesa i Martina było bardzo dobrym pomysłem. Może trochę gitarowej mocy zabrakło, ale śpiewacy to nadrabiają.
Tom Galley powrócił z klasą i pokazał, że jednak ma coś jeszcze do powiedzenia i to wartościowego.
Takich powrotów miło posłuchać, ale jeszcze milej jego kontynuacji.

Ocena: 7.9/10

SteelHammer
Odpowiedz
#5
Phenomena - Blind Faith (2010)

[Obrazek: R-4446052-1365097470-9123.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Sky Is Falling 5:25
2. Blind Faith 3:22
3. Fighting 3:11
4. Liar 4:43
5. It's Over (I Was Gonna Tell You Tonight) 4:22
6. Angels Don't Cry 4:14
7. If You Love Her 4:38
8. House Of Love 5:48
9. Don't Ever Give Your Heart Away 4:01
10. One More Chance 4:00

Rok: 2010
Gatunek: Heavy Metal/AOR
Kraj: UK

Skład:
Mike Dimeo - śpiew (1)
Rob Moratti - śpiew (2,8)
Ralf Scheepers - śpiew (3)
Tony Martin - śpiew (4)
Robin Beck - śpiew (5)
Mikael Erlandsson - śpiew (6)
Chris Ousey - śpiew (7)
Steve OVerland - śpiew (9)
Terry Brock - śpiew (10)
Martin Kronlund - gitara, bas
Jum Kirpatrick - gitara
Steven Newman - gitara
Tommy Denander - gitara
Ian Crichton - gitara (2)
Stefan Lindholm - gitara (1,3,4)
Henrik Thomsen - bas
Mat Sinner - bas
Imre Daun - perkusja
Dan Helgesen - instrumenty klawiszowe

Tom Galley powraca z Phenomena po 4 latach przerwy i takiego powrotu nikt się nie spodziewał.
Plejada gwiazd, których raczej nie trzeba nikomu przedstawiać, dająca w większości popisy niesamowite.

The Sky is Falling to wspaniałe otwarcie płyty AOR. Pięknie to się rozwija, refren szybko zapada w pamięć, a DiMeo niszczy obiekty. Dawno tak nie śpiewał i tylko utwierdza w przekonaniu, że to prawdziwy talent, mimo tego, że występuje często na płytach co najwyżej dobrych. Ale nie tutaj.
Po tym zniszczenie numer dwa w Blind Faith i Rob Moratti pięknie to prowadzi. Czaruje, czaruje i jeszcze raz czaruje i nie bez powodu pojawia się na tym albumie dwa razy. Tempa i melodyka typowo rockowa, ale refren to Phenomena najwyższej próby. Fighting to niestety powszedni, typowy heavy metal brytyjski (a może Sinnerowy) jakich wiele, do tego Scheepers jeszcze z czasów, kiedy Primal Fear wybiło kompletnie na mieliznę i to tutaj słychać. Liar to już powrót do grania wysokiej próby i Tony Martin, który jak zwykle daje fenomenalny występ i to jest kompozycja ewidentnie pod niego i eksponująca wszystkie jego atuty. Kolejna dewastacja nadchodzi w świetnym It's Over (I Was Gonna Tell You Tonight), gdzie Robin Beck śpiewa jak zwykle na najwyższym poziomie. Ładny, romantyczny i ciepły song, gdzie wokalistka daje z siebie wszystko.
O ile poza Scheepersem wszyscy zaliczyli świetne występy, to czołówką jest tutaj Mikael Erlandsson i po prostu dewastuje w Angels Don't Cry i aż szkoda, że takiego heavy metalu jak tutaj się nie trzyma na co dzień. Świetnie to się rozwija, a głos Erlandssona po prostu rozszarpuje. If You Love Her to typowa Phenomena, ale jak chłodno jest to zagrane i jak dobrze zaśpiewane przez Ousey'a. Piękne tło, po prostu piękne, a refren piękny, przestrzenny i mocny.
Prawdziwą petardą tej płyty jest House of Love, który jest jednym z najmocniejszych, najpiękniejszych i najbardziej romantycznych i autentycznych songów krainy łagodności i jednocześnie najlepszym występem wokalnym na tej płycie. Tego nie można było zagrać inaczej ani nikt by tego nie zaśpiewał tak, jak to robi tutaj Rob Moratti. Mistrz przez duże M i słucha się tego z pozycji kolan.
To jest przeżycie i to trzeba usłyszeć, bo tego ładunku emocji opisać po prostu się nie da.
Może też dlatego Don't Ever Give Your Heart Away i One More Chance brzmią tak pospolicie. Są to dobre utwory, ale to po prostu nie ten poziom.

Brzmienie jest perfekcyjne i nie ma czego tutaj zarzucić, nie jest ani zbyt miękkie, ani zbyt suche i idealnie eksponuje wszystkie walory tej płyty, od solidnej pracy sekcji rytmicznej, po wyborne, po prostu wyborne występy wokalistów.
Pewne kompozycje mogły być bardziej dopracowane, ale kiedy album błyszczy, to aż oślepia dopracowaniem i geniuszem.
Absolutny mus dla fanów nie tylko AOR czy muzyki metalowej, ale i muzyki w ogóle - nawet tych, którzy nie są do gitarowych brzmień czy AOR przekonani.
Album okazał się sukcesem, co nie dziwi. Pojawiło się zapotrzebowanie na Phenomena i kolejna płyta ukazała się dwa lata później.


Ocena: 9.3/10

SteelHammer
Odpowiedz
#6
Phenomena - Awakening (2012)

[Obrazek: R-9133216-1475343853-6903.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Smash It Up 04:51
2. Reality 04:36
3. Homeland 04:21    
4. Going Away 03:15    
5. Gotta Move 03:41    
6. How Long 04:14     
7. Shake 03:19
8. Fighter 03:20     
9. Dancing Days 04:25    
10. Stand Up For Love 03:55    

Rok: 2012
Gatunek: Heavy Metal/AOR
Kraj: UK

Skład:
Lee Small - śpiew (1, 6)
Toby Hitchcock - śpiew (2)
Rob Moratti - śpiew (3)
James Christian - śpiew (4)
Ralf Scheepers - śpiew (5)
Mike DiMeo - śpiew (7)
Terry Brock - śpiew (8)
Niklas Swedentorp - śpiew (9)
Chris Antblad - śpiew (10)
Magnus Karlsson - gitara (1)
Mike Slamer - gitara (2)
Steve Newman - gitara
Tommy Denander - gitara
Christian Wolff - gitara (4)
Carl Anthony Wright - gitara
Mat Sinner - bas (1)
Henrik Thomsen - bas
Imre Daun - perkusja
Martin Kronlund - gitara, bas
Tom Harland - gitara, instrumenty klawiszowe
Per Andersson-Aronson - organy (hammond), instrumenty klawiszowe
Fredrik Bergh - instrumenty klawiszowe

Ciśnienie było wielkie, projekty gwiazd zaczęły przeżywać renesans, to i Tom Galley stworzył kolejną płytę Phenomena.
Za większość kompozycji odpowiedzialny jest Tom Galley z Tomem Brownem, z którym współpracował przy okazji płyty z 2006 roku i po części słychać powrót do tamtych czasów.
Skład oczywiście znów potężny, chociaż muzyka nie jest już tak mocarna, jak poprzednio.

Smash It Up to dość niepokojące otwarcie. O ile Lee Small śpiewa dobrze i zwrotki są niezłe, tak refreny to bardzo powszedni i dość ograny AOR i heavy metal i takie patenty lepiej ogrywało jednak Domain. Na szczęście Reality to już solidniejszy, bardzo słoneczny i ciepły rock w refrenie. Takie to Queenowe i pastelowe. Bardzo ładne, do tego udane solo.
Homeland się wybija i słychać, że to kompozycja stworzona w innej erze. Napisane przez Glenna Hughesa i nieżyjącego już Mela Galley'a (brat Toma Galley'a). Tęskne, przerysowane, jednocześnie słoneczne. Moratti śpiewa bardzo dobrze, ale mam wrażenie, że Hughes by tu pasował lepiej. Going Away to kolejna kompozycja, za którą odpowiedzialny jest Mel i to brzmi jak przeciętna kompozycja House of Lords, ale skoro śpiewa James Christian, to zaskoczenia nie ma.
Gotta Move to kolejne podejście Ralfa Scheepersa i poprawa jest znaczna. W 2012 zaczął się renesans Primal Fear i tutaj to słychać. Świetnie śpiewa, solo świetne, ale sama kompozycja raczej tylko dobra i bardzo powszednia. Powszednio też jest w How Long i lepszy jest Shake z DiMeo, który jak zwykle pokazuje klasę, chociaż to nadal heavy metal jakich wiele.
Fighter to raczej typowa kompozycja pod Terry'ego Brocka, z kolei Dancing Days to granie czysto Coldspellowe, ale to nie dziwi, skoro gra to cały skład tej szwedzkiej grupy. Na mnie wrażenia to nie robi.
Stand Up For Love to gospel. Chris Antblad to bardzo specyficzny wokalista i niektórych jego styl śpiewu może niesamowicie irytować, sama kompozycja średnia i raczej przesłodzona.
Jest jeszcze melodic heavy Jaguar dołączany do niektórych edycji jako bonus, gdzie śpiewa Reto Reist, a na gitarze gra Bax Heiniger (obaj ze szwajcarskiego Skansis), ale nie robi jakiegoś wielkiego wrażenia, może poza solem.

Produkcja dobra i solidna i po tak doświadczonej grupie i wsparciu dużej wytwórni trudno było oczekiwać czegoś innego.
Wokalnie jest dobrze, same kompozycje jednak niestety tylko dobre i brakuje tutaj efektu "wow", bo to brzmi w większości bardzo wtórnie i pospolicie i gdyby nie goście, płyta by zatonęła w morzu przeciętności z powodu braku tożsamości.
Część prasy w tamtym czasie była zachwycona tą płytą, jednak chyba nie okazała się zbyt dużym sukcesem, skoro po dziś dzień żadna płyta Phenomena nie powstała od tamtego czasu.
W 2019 roku wyszła tylko antologia, składająca się z najlepszych kompozycji z pierwszych trzech płyt, jednak z samym Galley'em wiele wspólnego to nie miało, bo prawa do tych płyt sprzedał dawno temu i po prostu nowa wytwórnia została ich właścicielem.
Poza tym w zespole cisza.
Mam nadzieję, że jednak powrócą.
Po takim zniszczeniu jak Blind Faith trudno porzucić nadzieję, że już więcej nic takiego nie powstanie.

Ocena: 7/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości