Eternity's End
#1
Eternity's End - The Fire Within (2016)

[Obrazek: R-8317618-1459245323-9744.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Fire Within 05:29
2.Demonblade 04:55
3.The Hourglass 05:58
4.Eagle Divine 04:41
5.White Lies 05:05
6.Twilight Warrior 04:47
7.Chains of the Earth 05:18
8.The Dark Tower 08:06
9.Moonstruck 03:49
10.The Fall of the House of Usher 07:43

rok wydania: 2016
gatunek: progressive neoclassical power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Ian Parry - śpiew
Christian Münzner - gitara
Linus Klausenitzer - gitara basowa
Hannes Grossmann - perkusja
Jimmy Pitts - instrumenty klawiszowe

Christian Münzner jest jednym z najbardziej cenionych niemieckich gitarzystów specjalizujących się w technicznym death metalu, jest jednak także gitarzystą niezwykle wszechstronnym. Trapiony chorobą uniemożliwiającą mu praktycznie granie na gitarze pokonał ją w 2014 roku tworząc nowy death metalowy band ALKALOID i nagrywając instrumentalne płyty solowe. Tu ujawnił się jako bardzo kreatywny twórca kompozycji progresywnych, po części o charakterze neoklasycznym i pewne pomysły postanowił w pełni zrealizować w ramach nowego zespołu ETERNITY'S END, do którego zaprosił sekcję rytmiczną z ALKALOID, znanego amerykańskiego klawiszowca Jimmiego Pittsa oraz niezniszczalnego wokalistę holenderskiego Iana Parry. Parry wspomagany jest tu przez imponującą liczbę wokalistów i wokalistek w chórach, wywodzących się ze Szwecji, wśród których są takie sławy jak Ronny Hemlin (STEEL ATTACK, TAD MOROSE) czy Lars-Göran Persson (THE STORYTELLER).

Muzyka ETERNITY'S END łączy tradycje progresywnego metalu amerykańskiego w stylu SYMPHONY X z neoklasyką spod znaku AT VANCE i powermetalową mocą grup niemieckich. Przedstawione kompozycje są zróżnicowane stylistycznie i nie pozwalają się tu nudzić ani przez chwilę. Christian Münzner pamięta tu o wszystkim. O powermetalowych energicznych atakach, o wspaniałych solach w znacznej mierze w manierze neoklasycznej, o rozsądnej dawce inteligentnie podanej progresywności, no i wreszcie o znakomitych melodiach i wspaniałych refrenach.
The Fire Within to potężne otwarcie powermetalowe w stylu progresywno -neoklasycznym z wyborną melodią i klawiszami w manierze Kuprija w ARTENSION, jednak zdecydowanie nastawienie na atrakcyjność melodii jest na pierwszym miejscu. Chłodny, stalowy, progresywny z rycerskim zacięciem power metal to Demonblade. Wysokie wokale Parry'ego są znakomite, a chóry nie ustępują najlepszym chórom RHAPSODY. Shred neoklasyczny Münznera rewelacyjny, a przy tym z jaką lekkością przechodzi on w solo w zupełnie inne klimaty.
Z pewnością ARTENSION słychać w najbardziej progresywnym utworze The Hourglass, gdzie i Parry i gitarzysta tworzą wspólnie klimat w dwóch odrębnych planach. Jaki cudowny refren tu się pojawia, ocieplając chłód i wymuskaną elegancję wykonania. Z pewnością na szczególną uwagę zasługuje tu wykwintna partia klawiszowa Pittsa. Ogólnie Pitts rozegrał tu kapitalną partię na tym albumie i Münzner dokonał słusznego wyboru.
Malmsteenowski Eagle Divine jest absolutnie dewastujący. Jest to więcej niż Yngwie, bo moc epicka tego numeru zagranego bardzo szybko jest druzgocąca. No i ten po prostu genialny, niesamowicie nośny refren! Jest to jedne z najlepszych z power metalowych refrenów w rycerskim stylu jaki powstał w Niemczech. Absolutna petarda i do tego Parry dorzucił tu jeszcze to, co potrafi tylko Parry. Ten Stary Mistrz jest nie do podrobienia!
Uroczy, melodyjny neoklasyczny heavy metal w stylu AT VANCE/ STORMWIND pozwala się pozbierać z ziemi po Eagle Divine .Rockowy feeling, sztywna neoklasyczna konwencja. Pięknie! Galopujący europower metalowy Twilight Warrior jest pełen dostojeństwa i dumy, znakomicie zwalnia i przyspiesza, a dialogi gitary i instrumentów klawiszowych są oszałamiające.
Chains of the Earth to poza power metalem dodatkowa moc epicka heavy metalu klasycznego w ujęciu lekko progresywnym. Bardzo umiejętnie heroiczną melodię główną podbudowują tu neoklasyczne ornamentacje, a gitara dogrywa słoneczny helloweenowy motyw.
The Dark Tower to właściwie epicki kolos, grany w bardzo umiarkowanym tempie, typowo amerykański z planami dalszymi i chórami, delikatnymi interludiami z gitara akustyczną. Tu rola główna należy mimo wszystko do Parry'ego, który tu pokazał nie po raz pierwszy swój arsenał wokalno-aktorski, gdy śpiewa takie patetyczne i podniosłe rzeczy. Monumentalność tego utworu nie podlega dyskusji i jest to monumentalność wzorcowa dla neoklasyczno - progresywnej stylistyki.
Potem musi być oczywiście bardziej energicznie i jest w potoczystym, wysokoenergetycznym Moonstruck, gdzie najbliżej do heroicznych numerów Malmsteena. Moc w refrenach!
Rozbudowany, mroczny zgodnie z historią The Fall of the House of Usher, jest ciężki i progresywny w stylu chociażby amerykańskich FOOL'S GAME czy DARKOLOGY. Tu zwraca uwagę szczególnie narastanie napięcia w budowaniu dusznego  klimatu grozy oraz niesamowita precyzja wykonania, bo tu każdy dźwięk coś znaczy.

Parry miał tu bardzo trudne zadanie. Ten metalowy dynamit Münznera wymagał tu po prostu mnóstwo siły w wykonaniu parti wokalnych w najcięższych i najszybszych kompozycjach. Ian poradził sobie wyśmienicie, dokładając swoje wyczucie stylu i klimatu w utworach najbardziej progresywnych.
Album wyprodukował, miksował i poddawał masteringowi Per Nilsson (SCAR SYMMETRY) stąd ma on brzmienie bliższe szwedzkiemu niż typowo niemieckiemu, co słychać zwłaszcza w stalowej gitarze Münznera.
Wspaniałe chóry, wspaniały Ian Parry, kapitalna, super techniczna death metalowa sekcja rytmiczna. Genialny kreatywny lider. Wielu twierdzi, że neoklasyczne granie obumiera, że ten gatunek nie jest w stanie wykreować nowych liderów i porywającą muzykę.
ETERNITY'S END Christiana Münznera zadaje kłam takim stwierdzeniom.

ocena: 9,9/10

new 22.12.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Eternity's End - Unyielding (2018)

[Obrazek: R-12979677-1547837554-9654.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Into Timeless Realms 04:34
2.Cyclopean Force 05:26
3.Unyielding 05:52
4.Blood Brothers (The Oath) 03:52
5.Dreaming of Cimmerian Shadows 03:35
6.Horizonless 05:02
7.Under Crimson Moonlight 05:56
8.Necromantic Worship 05:31
9.Triumphant Ascent 05:18
10.Beyond the Gates of Salvation 06:00
11.The Arsenal 05:31

rok wydania: 2018
gatunek: progressive neoclassical power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Iuri Sanson - śpiew
Christian Münzner - gitara
Phil Tougas - gitara
Mike LePond - gitara basowa
Hannes Grossmann - perkusja
Jimmy Pitts - instrumenty klawiszowe

Christian Münzner powraca z ETERNITY'S END. Tym razem premiera drugiej płyty jego zespołu miała miejsce w Japonii 26 grudnia 2018, a album wydał Avalon.
Skład grupy uległ poważnym zmianom i teraz realnie można mówić o nowej power metalowej supergrupie. Nie ma już Parry'ego, ale jest Iuri Sanson, ktory w tym roku pożegnał się z HIBRIA, jest także Arcymistrz Basu Mike LePond. Drugim gitarzystą został Philippe Allaire-Tougas, Kanadyjczyk z Quebecu, ceniony gitarzysta specjalizujący się w technicznym death metalu.
Rzeczywiście, jest to imponujący międzynarodowy skład, grający, jak poprzednio neoklasyczny progresywny power metal.
Wykonanie tego, co zostało przygotowane na ten album jest kapitalne. Dwaj death metalowi gitarzyści grają wspólnie neoklasyczne cudeńka, prowadzą niesamowite dialogi i pojedynki uzupełniani przez Pittsa, tworzącego z nimi raz plan oddzielny, a innym razem wtapiającego się w gitary jako dodatkowy element starć i dialogów. Sekcja rytmiczna dewastuje, bo jakże mogłoby być inaczej skoro natarcia LePonda wspierane są przez tak zaawansowanego i dynamicznego perkusistę jak Grossmann. Iuri Sanson trzyma się głównie wysokich rejestrów i jest bezbłędny w tym co robi, górując nad gitarzystami gdy dochodzi do głosu.

Instrumentalne partie tych kompozycji należą do najciekawszych i najbardziej technicznie zaawansowanych na power metalowych albumach roku 2018, a same elementy neoklasyczne są bardzo świeże. Progresywność w rozumieniu korzystania ze specjalnego oprogramowania, by zrozumieć o co tu chodzi, nie występuje i album jest bardzo przystępny.
Czegoś tu jednak zabrakło...
Zabrakło kruszącej potęgi debiutu i takich killerów jak Eagle Divine. Owszem, Blood Brothers (The Oath), bojowy i rycerski jest znakomity, ale to po prostu znakomity po raz kolejny numer heroic power i podobnych nagrano wiele. Under Crimson Moonlight to doskonały chłodny neoklasyczny numer, elegancki w każdej sekundzie, ale taką elegancję cechuje każdy wybitny numer stricte neoklasyczny, zagrany przez wirtuozów. Necromantic Worship jest mocarny w atakach gitarzystów, grających niby progresywny neoclassical, ale w znacznej mierze także techniczny death metal (słychać to zwłaszcza na początku), a refren który powinien eksplodować jest doprawdy nijaki. Szybki, dynamiczny power metal w Into Timeless Realms, Triumphant Ascent i kilku innych kompozycjach to zagrany na bardzo wysokim poziomie typowy heroiczny melodic power metal, z co najwyżej bardzo dobrymi, archetypowymi melodiami w niemieckiej manierze i te melodie są bardzo ograne. Jakoś zęba zabrakło, pazura, morderczych refrenów, a Horizonless mógłby z powodzeniem znaleźć się na płycie AVANTASIA. Wszystko jest bardzo wygładzone i bardzo ułożone.
Aż za bardzo. Beyond the Gates of Salvation jest zapewne najlepszym utworem na tym albumie, tu gitarzyści sieją melodyjne, agresywne zniszczenie, ale właśnie...

Trochę przykro to mówić, ale ten album został zawalony wokalnie. Nie chodzi tu o Sansona, zaśpiewał jak sobie życzył lider wysoko i to położyło ten album. Wyszło zwyczajnie, jak na stu innych płytach. Na debiucie Parry był połową sukcesu, stworzył klimat, którego Sanson stworzyć nie mógł, śpiewając w oklepanej konwencji, która już na nikim wrażenia nie robi.
Paradoksalnie,w bonusowym kawałku The Arsenal, umieszczonym tylko w wersji japońskiej zaśpiewał Piet Sielck z IRON SAVIOR, który zresztą ten album zarejestrował, miksował i poddał masteringowi. Piet totalnie zniszczył, zaśpiewał kapitalnie i zachodzi pytanie co by było, gdyby to on zaśpiewał na całej płycie. Co za mocarne, bojowe wejścia w refrenach! Po prostu autentyczna moc! I jego i Yenza Leonhardta oraz Renato Osório (SCELERATA, HIBRIA), można usłyszeć w chórkach i wokalach pobocznych, jednak tym razem te dodatkowe wokale nie są aż tak bogate i istotne jak na pierwszym LP.
Produkcyjnie jest bez zarzutu, jeśli przyjąć że Sielck robi perfekcyjny power metalowy sound. Per Nilsson dla "The Fire Within" stworzył jednak coś bardziej interesującego i odbiegającego od niemieckiej power metalowej normy.
Nagranie takiego albumu jak "Unyielding" jest niemożliwe dla zdecydowanej większości power metalowych zespołów niemieckich, ale dla ETERNITY'S END Christiana Münznera to mała artystyczna porażka.

ocena 8,5/10

new 27.12.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Eternity's End - Embers of War (2021)

[Obrazek: a2967199363_16.jpg]

tracklista:
1.Dreadnought (The Voyage of the Damned) 05:19
2.Bane of the Black Sword 04:50
3.The Hounds of Tindalos 04:34
4.Call of the Valkyries 05:24
5.Arcturus Prime 05:54
6.Shaded Heart 05:17
7.Deathrider 04:25
8.Embers of War 09:30

rok wydania: 2021
gatunek: neoclassical speed/power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Iuri Sanson - śpiew
Christian Münzner - gitara, instrumenty klawiszowe
Justin Hombach - gitara
Linus Klausenitzer  - gitara basowa
Hannes Grossmann - perkusja

Trzecia płyta ekipy Christiana Münznera pojawiła się nakładem amerykańskiej wytwórni Prosthetic Records w listopadzie, poprzedzona premierą w Japonii (Avalon). W składzie sporo zmian, bo powrócił Linus Klausenitzer i pojawił się nowy gitarzysta Justin Hombach z progressive metalowego AEOS. Nie ma już Amerykanów, ale niemiecki skład uzupełnia ponownie Iuri Sanson.

No cóż... To jest po prostu speed/power metalowy heroiczny orkan. Gitary są ultra szybkie, rozdzierające wycyzelowane w najdrobniejszych wartościach i to bogactwo po prostu powala. Münzner to wiadomo, ale i Hombach wygrywa tu różne cudeńka i fenomenalne dialogi można już usłyszeć w Dreadnought (The Voyage of the Damned), także w opcji neoklasycznej. No i ten kasparkowy motyw, jaki się tu pojawia. Zniszczenie! Sekcja rytmiczna gra obłędnie, szarże basowe Linusa, który tu przecież niczego udowadniać nie musi, są momentami zdumiewające, a perkusja Grossmana grzmi jak nuklearna eksplozja. Grają z niezwykłą swobodą w zawrotnych tempach i jeśli pojęcie speed/power ma realny sens, to na pewno w przypadku tego zespołu.
Moc, absolutna moc i maestria w potężnym, heroicznym Bane of the Black Sword. Tu coś o Sansonie. Gdyby śpiewał w tych niższych tonacjach cały czas, niczego by do szczęścia na tej płycie nie brakowało. Tymczasem nadmiar wysokich wokali, jak w 2018, trochę psuje ogólne wrażenie. Można jednak wybaczyć bardzo wiele, gdy Christian gra neoklasyczne partie solowe i to jest po prostu Guitar Hero. Melodie, melodie... Wspaniałe, wcale nie takie proste, wielowątkowe, dumne, epickie, wsparte majestatycznymi, rozległymi refrenami z chórkami, gdzie Sansona wspierają goście z IRON SAVIOR Piet Sielck i Jan-Sören Eckert. Sieją bezwzględne zniszczenie w The Hounds of Tindalos, gdzie jest coś z RUNNING WILD z dodatkiem neoklasyki i to jakiej neoklasyki! Gitarowa dewastacja w Call Of The Valkyries, gdzie pokazują jak się gra USPM w zwrotkach i jak się robi heroiczne, kapitalne refreny w stylu europejskim. No po prostu arcydzieło. Jak oni to grają... Są nie do zatrzymania! I nie odpuszczają w Arcturus Prime z lekkimi ciągotami progresywnymi, ale całkowicie w epickiej konwencji i znowu jakże niemiecki, melodic power metalowy dumny refren. I speed w tym wszystkim na pierwszym miejscu. Fantastyczne! Jakie bogactwo pomysłów, jak to jest wszystko świetnie połączone! Nieco wolniej jest w chłodniejszym, neoklasycznym w pewnych partiach Shaded Heart, ale zasadniczo melodic progressive metalowym Shaded Heart i może ten utwór jest jednak minimalnie słabszy od reszty, a w każdym razie nie ma takiej siły rażenia. Za to Deathrider  ma wszystko co najlepsze dają na tym albumie i tu są i rozdzierające gitary, i ogromne tempo, i maestria wykonania kolejnego heroicznego utworu. Wreszcie na koniec dają sobie prawie dziesięć minut w tytułowym Embers of War na kumulację speedu, power metalu, zagrywek rodem z najbardziej klasycznego death metalu, a wszystko tworzy epicką całość w najlepszych tradycjach fantasy power metalu w stylu... włoskim. RHAPSODY na sterydach? Klasa!

Powiedzmy sobie szczerze. Poziom wykonania tego wszystkiego jest technicznie niedostępny dla większości zespołów niemieckich i chyba nie tylko. Po prostu zdumiewający popis zespołowego i indywidualnego grania dał tym razem ETERNITY'S END. Arcymistrzowie!
Brzmienie jest kapitalne. To jest jeden z najlepiej wyprodukowanych albumów z power metalem w roku bieżącym. Brawa dla Christiana jako producenta i Hannesa jako inżyniera dźwięku. Petarda!

Jeśli coś nie poszło do końca jak należy w roku 2018, to tym razem... Jeszcze raz powtórzę. Metalowa petarda.


ocena: 9,8/10

new 28.11.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości