06.07.2019, 11:22:38
Turilli/Lione Rhapsody - Zero Gravity (2019)
tracklista:
1.Phoenix Rising 06:14
2.D.N.A. (Demon and Angel) 04:19
3.Zero Gravity 05:53
4.Fast Radio Burst 05:07
5.Decoding the Multiverse 06:19
6.Origins 02:27
7.Multidimensional 04:43
8.Amata immortale 05:04
9.I Am 07:15
10.Arcanum (Da Vinci's Enigma) 06:25
11.Oceano (Josh Groban cover) 04:02
rok wydania: 2019
gatunek: symphonic progressive power metal
kraj: Włochy
skład zespołu:
Fabio Lione - śpiew
Luca Turilli - gitara, instrumenty klawiszowe
Dominique Leurquin - gitara
Patrice Guers - gitara basowa
Alex Holzwarth - perkusja
Historyczno - personalne aspekty pozostawię na boku. To fakty powszechnie znane i niedługo się będzie można pogubić w tych wszystkich konfiguracjach RHAPSODY. Po prostu Fabio Lione i Luca Turilli znowu razem z towarzyszeniem innych członków jego RHAPSODY i kilku gości, na płycie wydanej przez Nuclear Blast 5 lipca 2019.
Czasem się mylę, ale tym razem jest dokładnie to, czego się spodziewałem i chyba nie tylko ja. Absolutnie typowy progressive power metal w stylu symfonicznym w obszarach bardziej progresywnych albumów dawnego RHAPSODY.
No tak, być może gdyby Fabio Lione chciał śpiewać nadal epicki power metal, to pozostałby w ekipie RHAPSODY... no wiadomo której.
Analiza poszczególnych utworów mija się z celem, bo jak opisać obrazy zmieniające się w urządzeniu zwanym kalejdoskopem co kilka sekund. No po prostu takie bombastyczne RHAPSODY, ale nie takie jak LUCA TURILLI RHAPSODY.
No więc jakie?
Przeładowane, momentami nieczytelne w formie i treści, barokowo rozbuchane planami dalszymi. Można odnieść wrażenie, że Luca tym razem powiedział - im więcej tym lepiej, im gęściej tym ciekawiej, im głośniej krzyczą symfoniczne chóry tym bardziej ekskluzywnie. Tajfuny symfoniczne, potężne heavy/power metalowe niemal gitary hulają po planach bliższych i dalszych... Te chóry krzyczą głośniej od usiłującego tu wprowadzić ład Fabio Lione, który w tym zgiełku i natłoku wysmakowanych aranżacji gdzieś spychany jest na dalszy plan, walczy o swoje miejsce, usiłuje nieco uspokoić tę symfoniczno - progresywną kanonadę, ale udaje mu się to tylko wtedy, gdy jest w pewnych kompozycjach odrobinę wyciszenia. Wtedy jednak okazuje się, że to, co delikatne, jest bardzo ograne, błahe i stanowi reminiscencję z opcji " to już kiedyś jakieś RHAPSODY grało", no bo czym innym jest Amata immortale?
Przebojowości nie ma, bo najbardziej przebojowy I Am gdzie zaśpiewał także Marco Basile z DGM to żadnym przebojem nie jest. Daleko mu do autentycznych progressive melodic power hitów z ostatniej płyty LABYRINTH chociażby.
Najprzyjemniejszy pod względem melodii jest fragment z D.N.A. (Demon and Angel), gdzie Fabio śpiewa w duecie z Hanną Elise Isabell Maj Höstblomma czyli Elize Ryd z AMARANTHE. Oczywiście do momentu, gdy nie przygniatają jej do ziemi rozkrzyczane chóry. Ale i tak to najbardziej strawna kompozycja z tego albumu.
Przerysowany, przekolorowany symfoniczny power metal RHAPSODY na starych patentach, tyle, że wszystkiego jest więcej i wszystko jest bardziej. Doskonałe wykonanie nie podlega dyskusji, pewna niemoc twórcza też, a co do brzmienia to zapewne jest adekwatne do natłoku muzycznej informacji, jaka tu została wciśnięta w każdy z tych utworów.
Oczywiście znajdzie się zapewne grupa osób, która wielkim głosem będzie krzyczała - " To muzyczne arcydzieło 100/100! Triumfalny powrót do korzeni! " i takie tam, ale ponieważ znam nieco życie, to tylko retorycznie zapytam - czy będą mieli chęć tego słuchać za pół roku?
Wypada na koniec jakoś to odnieść do albumu RHAPSODY OF FIRE z tego roku. No cóż, RHAPSODY OF FIRE wykonało plan stworzenia niemal idealnej płyty z symfonicznym epickim power metalem, natomiast TURILLI/LIONE RHAPSODY uraczyło słuchaczy zachowawczym albumem z odgrzewanymi pomysłami, gdzie tylko chóry krzyczą głośniej, niż zwykle to bywało.
ocena: 7,5/10
new 6.07.2019
3.Zero Gravity 05:53
4.Fast Radio Burst 05:07
5.Decoding the Multiverse 06:19
6.Origins 02:27
7.Multidimensional 04:43
8.Amata immortale 05:04
9.I Am 07:15
10.Arcanum (Da Vinci's Enigma) 06:25
11.Oceano (Josh Groban cover) 04:02
rok wydania: 2019
gatunek: symphonic progressive power metal
kraj: Włochy
skład zespołu:
Fabio Lione - śpiew
Luca Turilli - gitara, instrumenty klawiszowe
Dominique Leurquin - gitara
Patrice Guers - gitara basowa
Alex Holzwarth - perkusja
Historyczno - personalne aspekty pozostawię na boku. To fakty powszechnie znane i niedługo się będzie można pogubić w tych wszystkich konfiguracjach RHAPSODY. Po prostu Fabio Lione i Luca Turilli znowu razem z towarzyszeniem innych członków jego RHAPSODY i kilku gości, na płycie wydanej przez Nuclear Blast 5 lipca 2019.
Czasem się mylę, ale tym razem jest dokładnie to, czego się spodziewałem i chyba nie tylko ja. Absolutnie typowy progressive power metal w stylu symfonicznym w obszarach bardziej progresywnych albumów dawnego RHAPSODY.
No tak, być może gdyby Fabio Lione chciał śpiewać nadal epicki power metal, to pozostałby w ekipie RHAPSODY... no wiadomo której.
Analiza poszczególnych utworów mija się z celem, bo jak opisać obrazy zmieniające się w urządzeniu zwanym kalejdoskopem co kilka sekund. No po prostu takie bombastyczne RHAPSODY, ale nie takie jak LUCA TURILLI RHAPSODY.
No więc jakie?
Przeładowane, momentami nieczytelne w formie i treści, barokowo rozbuchane planami dalszymi. Można odnieść wrażenie, że Luca tym razem powiedział - im więcej tym lepiej, im gęściej tym ciekawiej, im głośniej krzyczą symfoniczne chóry tym bardziej ekskluzywnie. Tajfuny symfoniczne, potężne heavy/power metalowe niemal gitary hulają po planach bliższych i dalszych... Te chóry krzyczą głośniej od usiłującego tu wprowadzić ład Fabio Lione, który w tym zgiełku i natłoku wysmakowanych aranżacji gdzieś spychany jest na dalszy plan, walczy o swoje miejsce, usiłuje nieco uspokoić tę symfoniczno - progresywną kanonadę, ale udaje mu się to tylko wtedy, gdy jest w pewnych kompozycjach odrobinę wyciszenia. Wtedy jednak okazuje się, że to, co delikatne, jest bardzo ograne, błahe i stanowi reminiscencję z opcji " to już kiedyś jakieś RHAPSODY grało", no bo czym innym jest Amata immortale?
Przebojowości nie ma, bo najbardziej przebojowy I Am gdzie zaśpiewał także Marco Basile z DGM to żadnym przebojem nie jest. Daleko mu do autentycznych progressive melodic power hitów z ostatniej płyty LABYRINTH chociażby.
Najprzyjemniejszy pod względem melodii jest fragment z D.N.A. (Demon and Angel), gdzie Fabio śpiewa w duecie z Hanną Elise Isabell Maj Höstblomma czyli Elize Ryd z AMARANTHE. Oczywiście do momentu, gdy nie przygniatają jej do ziemi rozkrzyczane chóry. Ale i tak to najbardziej strawna kompozycja z tego albumu.
Przerysowany, przekolorowany symfoniczny power metal RHAPSODY na starych patentach, tyle, że wszystkiego jest więcej i wszystko jest bardziej. Doskonałe wykonanie nie podlega dyskusji, pewna niemoc twórcza też, a co do brzmienia to zapewne jest adekwatne do natłoku muzycznej informacji, jaka tu została wciśnięta w każdy z tych utworów.
Oczywiście znajdzie się zapewne grupa osób, która wielkim głosem będzie krzyczała - " To muzyczne arcydzieło 100/100! Triumfalny powrót do korzeni! " i takie tam, ale ponieważ znam nieco życie, to tylko retorycznie zapytam - czy będą mieli chęć tego słuchać za pół roku?
Wypada na koniec jakoś to odnieść do albumu RHAPSODY OF FIRE z tego roku. No cóż, RHAPSODY OF FIRE wykonało plan stworzenia niemal idealnej płyty z symfonicznym epickim power metalem, natomiast TURILLI/LIONE RHAPSODY uraczyło słuchaczy zachowawczym albumem z odgrzewanymi pomysłami, gdzie tylko chóry krzyczą głośniej, niż zwykle to bywało.
ocena: 7,5/10
new 6.07.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"