Ravage (Boston)
#1
Ravage  - Return Of the Spectral Rider (2017)

[Obrazek: R-10410682-1512203376-3305.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Dies Irae 01:06
2.Spectral Rider 05:26
3.Turn the Screw 05:44
4.The Wicked Way 05:18
5.Masque of Black Death 04:16
6.Ravage Part 1: Damage 02:37
7.Whyvern 05:43
8.Wake the Dead 02:34
9.The Wasteland 05:30
10.Curse of Heaven 04:42
11.Bring Down the Hellhammer 03:22
12.The King Forgotten 08:27

rok wydania: 2017
gatunek: power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Alec "Al Ravage" Firicano - śpiew
Eli Joe Firicano - gitara
Nick Izzo - gitara
Tommy Grimaldi - gitara basowa
Derek Jay - perkusja
oraz:
George "GTB" Bellofatto Jr. - perkusja
Yianni Tranxidis - perkusja
Bassil Silver-Hajo - perkusja


RAVAGE z Bostonu należy bez wątpienia do zespołów, dla których określenie "podziemny" i "niezależny" jest jak najbardziej słuszne. W bostońskim metalowym podziemiu istnieje od roku 1995, przy czy jest to "podziemie' luksusowe, bo ta grupa nie tylko w Bostonie ma status kultowy. Przygoda z wytwórnią i to bardzo znaną, bo Karthago Records z Niemiec, skończyła się dla RAVAGE niedobrze, bo wydany przez nią w roku 2005 debiut grupy (po 10 latach!) "Spectral Riders" opatrzony został paskudną okładką, tracklista została pomieszana, a brzmienie było fatalne.
Rozrachunku z przeszłością RAVAGE dokonał po 12 latach i w maju 2017 nakładem własnym wydał nową wersję Spectral Ridera, nagraną ponownie z innym układem tracklisty i inną okładką oraz tytułem "Return Of the Spectral Rider" i wreszcie nabrało to wszystko sensu.

Zasadniczo jestem przeciwny takim praktykom, ale w tym przypadku było to posunięte właściwe, bo ta muzyka jest tego warta.
RAVAGE gra dynamiczny power metal, z dużymi wpływami metalu europejskiego, w tym także NWOBHM, power metal techniczny, a nie siłowy, czytelny i z doskonałymi melodiami. Styl RAVAGE jest atrakcyjny, porywający i ekscytujący wykonaniem. Wreszcie ultra killer tytułowy Spectral Rider zabrzmiał jak należy i jest to przykład na pełen energii power metal z USA, który jest uniwersalny i łączy wszystkich fanów gatunku na świecie. Tak jak i drugi ultra killer z tego albumu Bring Down the Hellhammer, sztandarowy utwór RAVAGE, pełen energii, grzmiącej perkusji i solowych ataków gitarzystów.
Ta grupa potrafi zagrać klimatycznie i epicko w mocnym Turn the Screw, a także wykorzystać pewne elementy muzyki IRON MAIDEN w power wersji  The Wicked Way. Bostończykom wystarczy niecałe trzy minuty, by zdewastować w potężnych szybkich Ravage Part 1: Damage i Wake the Dead, prostych jasnych i nastawionych na taką właśnie dewastację. A przy tym jakże elegancką.
RAVAGE to grupa grająca z ogromną precyzją, z wielką energią pełną uporządkowania i nie ma tu niczego z jaskiniowego power metalu udającego USPM z lat 80tych. Jeśli ktoś gra USPM obecnie, taki prawdziwy z lat 80tych, to właśnie RAVAGE. Tak jak  w Masque of Black Death. Wyvern zatytułowany jest teraz Whyvern i jest teraz jeszcze więcej mrocznego melodyjnego dostojeństwa niż poprzednio. Wyjątkowo dobrze zabrzmiał w nowej wersji heroiczny The Wasteland, co oczywiście nie zmienia faktu, że to jest i był jeden z mniej interesujących utworów z tej płyty. To mimo wszystko taka powszedniość rycerskiego grania z USA od czterech dekad. Oczywiście z podobnego kręgu zagrany w umiarkowanym tempie i bardziej po europejsku Curse of Heaven jest znacznie lepszy i bardziej nasycony epicką mocą. Także znakomity refleksyjny i zarazem bojowy song epicki The King Forgotten nabrał kolorów w tych gitarach akustycznych w kilku planach, w efektach bojowych okrzyków. Autentyczna moc epic heroic metalu!

Warto było to nagrać ponownie. Bez wchodzenia w szczegóły - po prostu wystarczy posłuchać, jak tu jest bas zrobiony. Mistrzostwo! Jedyne co jest w tym wszystkim małym minusem to wokal. "Al Ravage" śpiewał jednak dwanaście lat wcześniej z większym pazurem i zębem...
w roku 2018 RAVAGE zaprezentował mini album "The Derelict City". Być może jest to zapowiedź czegoś  większego w niedalekiej przyszłości i dyskografia ekipy z Bostonu zostanie uzupełniona trzecią po Raiders i "The End Of Tomorrow" płytą.

ocena: 9,3/10

new 26.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Ravage  - The End of Tomorrow (2009)

[Obrazek: R-11475247-1516993340-6504.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Halls of Madness 01:36
2.Reign Fall 04:23
3.Freedom Fighter 04:48
4.Damn Nation 05:56
5.The Shredder 03:09
6.Into the Shackles 04:45
7.In Shattered Dreams 04:50
8.The Nightmare's Hold: Part 1 02:50
9.The Nightcrawler (Judas Priest cover) 05:17
10.The Nightmare's Hold: Part 2 02:39
11.Grapes of Wrath 03:33
12.The End of Tomorrow 06:34

rok wydania: 2009
gatunek: power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Alec "Al Ravage" Firicano - śpiew
Eli Joe Firicano - gitara
Nick Izzo - gitara
Jason "Jay" Alonzo - gitara basowa
Dan Hammer - perkusja


Jest to druga płyta RAVAGE, wydana przez Metal Blade w sierpniu 2009, dla której to wytwórni RAVAGE nie był zanadto undergroundowy i niemodny, jak niestety postrzegali go niektórzy. Tym jest nowa sekcja rytmiczna, choć tak nie do końca nowa, bo Alonso występował już w RAVAGE  w latach 2002-2003.

Na tym albumie Amerykanie grają dynamiczny power metal inspirowany szkołą brytyjską i niemiecką i wcale im nie przeszkadza, że są  z Bostonu, choć mówi się, że Boston to najbardziej europejskie miasto w USA...
Energiczny, pełen chwytliwych melodii power metal z echami riffowymi IRON MAIDEN grają w porywających Reign Fall i Freedom Fighter i to jest autentycznie świeże i pełne energii granie, podobnie jak mroczniejszy i bardziej dramatyczny rycerski Damn Nation. To, że gitarzyści tu się spisują świetnie to oczywiste, bo pokazali co umieją już w Spectral Rider, ale koniecznie trzeba podkreślić znakomite po prostu partie perkusji Dana Hammera, niełatwe, żywiołowe, a przy tym niezwykle celne. Tu po prostu słychać, że perkusja uczestniczy nie tylko w nabijaniu rytmu. Zresztą także i bas chodzi świetnie, ale w procesie produkcji niefortunnie zdjęto tu za dużo metalu z niego i jest nieco głuchy. The Shredder jest bardziej amerykański w twardej power/speed/thrashowej manierze i surowym wokalem z wysokimi zaśpiewami i apokaliptycznymi solami gitarowymi, ale to także moc, szczególnie jeśli chodzi o potęgę metalowego natarcia gitar. Kruszące! W Into the Shackles pełnym ciętych power metalowych riffów się coś kroi, ale nie bardzo wiadomo co... do pierwszego refrenu, kapitalnego refrenu, a potem gitarowo tu już idzie z górki. Absolutne zniszczenie na absolutnym luzie. Po prostu majstersztyk do ostatniej sekundy. A niby Amerykanie to nie bardzo umieją robić takie rzeczy...
Ten luz i swoboda w graniu pewnych rzeczy... Przecież In Shattered Dreams to niby nic takiego, a jednak jest piękne, także w melodii, choć chyba tu bardziej chcieli wydobyć precyzyjność chirurgicznego operowania gitarami.
Bardzo ciekawy zabieg został zastosowany w dwu częściowym The Nightmare's Hold, który przedzielony został coverem JUDAS PRIEST powiązanym tematycznie. Cover jest masakrycznie i fantastycznie zrobiony i tu "Al Ravage" jest fenomenalny, a reszta ekipy gra klasykę bez najmniejszych kompleksów. Sam The Nightmare's Hold jest atrakcyjną kompozycją, gdzie motywy heroiczne łączą się z fragmentami przywodzącymi na myśl melodyjny techniczny power/thrash i te partie są rozegrane z niebywałą biegłością. No i porywająca końcówka tego albumu to Grapes of Wrath, galopujący dostojnie numer jak najbardziej amerykański w stylu epickiej narracji z krzyczanymi chórkami, a potem... A potem całkowite zniszczenie w The End of Tomorrow! Ileż w tym monumentalnego patosu, podanego w power metalowej formie! Piękna melodia, fantastyczny chwytliwy refren i wyborne solowe zagrywki gitarzystów.

Album ma bardzo dobrze ogólnie brzmienie (poza małymi zastrzeżeniami do basu), dosyć ostre brzmienie gitar, odległe od heavy/power I bliższe takiemu dobremu soundowi USPM z lat 80tych, a wszystko przygotował utalentowany inżynier dźwięku Peter Rutcho (znany też później z ARMORY).
No i... No właśnie... Zawsze się mówi, że "Spectral Riders" to niedoścignione dzieło zespołu, kultowe, nie do przeskoczenia i tak dalej, a ja powiem - "The End of Tomorrow" jest lepszy, jest lepszy pod każdym względem i jest to jedna z najlepszych płyt z melodyjnym power metalem z USA w XXI wieku.


ocena: 9,8/10

new 4.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Ravage  - Spider on the World (2024)

[Obrazek: a3989749950_16.jpg]

tracklista:
1.Manmade Ice Age 03:39
2.The Call to Order 00:41
3.Sign of the Spider 04:30
4.Ravage in Peace 02:46
5.Without a Trace 05:33
6.Amazon Burning 03:06
7.Corruption of Blood 04:21
8.Spider on the World 05:29
9.From the Mouth of Pain 05:12
10.Face of Infamy 06:30

rok wydania: 2024
gatunek: power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Alec "Al Ravage" Firicano - śpiew
Eli Joe Firicano - gitara
Nick Izzo - gitara
Tommy Grimaldi - gitara basowa
Toni Belchior- perkusja

Klasyczny power metal amerykański wiecznie żywy. W dniu 19 kwietnia ponownie usłyszmy na nowej płycie RAVAGE z Bostonu. Album zostanie wydany nakładem własnym.

RAVAGE mimo upływu lat nadal dynamiczny, intensywny i melodyjny. Szybkie tempa, cięte riffy Firicano i Izzo, wysoki zadziorny wokal "Al Ravage", gęsta perkusja Belchiora. Po prostu RAVAGE w Manmade Ice Age. Nieco więcej heroizmu w rytmicznym Sign of the Spider z kapitalnymi zwrotkami i tu pierwsze z wybornych solówek ubarwiających ten album. Krótki, zwarty Ravage in Peace jest bardzo amerykański, tak bardzo, że bardziej już nie można. Klasa w tym lekkim power/thrashowym potraktowaniu tematu. Zawsze zdumiewała swoboda i lekkość, z jaką ten zespół rozgrywa swoje kompozycje. Tu to wrażenie towarzyszy także cały czas, ale przecież potrafią także budować poetycki klimat w wolnym i niemal onirycznym Without a Trace, umiejętnie wzmocnionym w heroicznej części drugiej i w końcu przechodzącym w power metal. Amazon Burning jakby słabszy, jest tu jednak ciekawa zmiana tematu w refrenie, a w Corruption of Blood nieco wolniej i posępniej z podniosłym refrenem. Tylko, że największym atutem RAVAGE są szybkie tempa. To, oraz ponownie bardzo amerykański styl roboty gitarzystów podnosi wartość Spider on the World, szorstkiego i ponurego w głównej linii melodycznej. A w From the Mouth of Pain jest i epicko, i melodyjnie, i zdecydowanie w gitarowych natarciach, jest też świetne solo i ten motyw muzyczny zasłużył, by zbudować na nim oddzielny utwór. I to jest największy hit z tej płyty, choć i najdłuższy Face of Infamy, bojowy i rycerski niewiele mu ustępuje, a ma on w sobie tym razem sporo cech power europejskiego oraz bardzo starannie zaplanowane zagrywki gitarzystów i napędzającą wszystko dynamiczną perkusję.

Mastering wykonał współpracujący z zespołem od lat Peter Rutcho i można zauważyć, że tym razem brzmi to nieco ostrzej, w tak bardzo klasycznym stylu realizacji power metalu w USA także z lat 80tych.
Jest to zestaw utworów w zwartej, przemyślanej formule, zagrany w wielu miejscach po prostu brawurowo, jednak nasycenie killerami, jakie można było usłyszeć na poprzednich albumach, jest zdecydowanie mniejsze. Album mocno rozpoczęty i heroicznie zakończony, jednak środkowa część zawiera kilka mniej udanych kompozycji.


ocena: 8,4/10

new 14.04.2024

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości zespołu RAVAGE
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości