Prydain
#1
Prydain - The Gates of Aramore (2023)

[Obrazek: 1140377.jpg?3126]

tracklista:
1.Sword & Sorcery 02:51
2.The Gates of Aramore 04:21
3.Lands Beyond 01:24
4.Sail the Seas 03:22
5.Quest of the Fallen 04:48
6.Way of the Forest 04:28
7.Ancient Whispers 06:43
8.Blessed & Divine 06:06
9.Kingdom Fury 09:56
10.Magic & Mystery 02:30

rok wydania: 2023
gatunek: melodic symphonic power metal
kraj: USA/Grecja

skład zespołu:
Mike Lee (Michális Lívas) - śpiew
Austin Dixon - gitara
Bob katsionis - gitara, gitara basowa
Jonah Weingarten - instrumenty klawiszowe
oraz
Dustin Mitchell - gitara basowa (2,4)
Phillip Morris - perkusja
i inni

Grupa ta została powołana do życia przez amerykańskiego multiinstrumentalistę Austina Dixona, który do tej pory zaznaczył swoją obecność na metalowej scenie tylko w roku 2011, gdy zagrał w składzie SONIC PROPHECY na płycie "A Divine Act of War". Teraz przygotował własny materiał i do współpracy zaprosił dwóch znakomitych muzyków greckich Michálisa Lívasa (Mike Lee) (obecnie w SILENT WINTER) oraz Boba Katsionisa, którego przedstawiać oczywiście nie trzeba. W tym znamienitym towarzystwie znalazł się także Jonah Weingarten z PYRAMAZE, jako klawiszowiec i współtwórca kompozycji oraz kilku gości, w tym perkusista oraz znani gitarzyści, którzy nagrali tu pewne solowe partie instrumentalne. Wytwórnia z Hamburga Limb Music wydała ten album 2 czerwca 2023.

Amerykanie przygotowali kompozycje w stylu włoskim. To heroiczny, symfoniczny power metal w stylu fantasy, konceptualnie ujęty lirycznie i w bardzo ładny obramowany "cinema" intro i outro z eleganckimi partiami chóralno-symfonicznymi i narracją w Sword & Sorcery. A jak bardzo jest muzyka w europejskim stylu, świadczy The Gates of Aramore. Jest bardzo dobrze, choć jednak znakomity Mike Lee to nie do końca głos odpowiedni do wykonywania takiej muzyki. A może po prostu kapitalna włoska czołówka wokalistów tego nurtu postawiła poprzeczkę zbyt wysoko, by inni zdołali ją przeskoczyć? W dalszej części historia rozwija się łagodnie, w umiarkowanych tempach i bez dramatyzmu w formalnie wysmakowanych, ale mało oryginalnych melodiach w Sail the Seas i Quest of the Fallen, a w Way of the Forest mamy uroczysty, romantyczny song i owszem bardzo dobry, nadal jednak brakuje dramatyzmu metalu Magii i Miecza. Znowu narracja rozpoczyna Blessed & Divine, nieco szybciej tu grają zaraz potem i jest piękny motyw przewodni gitary Katsionisa, z najlepszym wokalem Mike Lee na tej płycie, jednak znowu to jest bardzo dobre w kwestii wykonania, ale zupełnie pozbawione oryginalności. To już nie chodzi o to, że RHAPSODY, ale o to, że armia naśladowców nie tylko z Italii taką melodię już grała... A solo główne zagrał tu Jimmy Hedlund z FALCONER. Finał to jak zwykle w takich wypadkach dziesięciominutowy kolos Kingdom Fury, niespecjalnie wychodzą te wysokie wokale frontmanowi i tak to idzie bez większych zmian w power metalowej galopadzie w łagodnym stylu do końca. Tak grały zespoły włoskie drugiego rzutu przez co najmniej dwadzieścia ostatnich lat. Przypominają się takie mniej udane części historii opowiadanej przez te lata przez KALEDON.
Popisów instrumentalnych na tej płycie nie ma za wiele, gra Jonaha Weingartena jest przewidywalna i zachowawcza, sola wykonują głównie goście. Mix Katsionisa bardzo czytelny, mastering nastawiony na wygładzenie instrumentów i jest ogólnie po prostu dobrze.

Nasuwa się dygresja, że Austin Dixon chciał stworzyć album dla publiczności europejskiej, czy też szerzej mówić fanów europower metalu, ale dosyć naiwnie sądził, że Europę można zdobyć przesłodzoną łagodnością sentymentalnych elfów. Od dawna nie można, od dawna nie można w gatunku symphonic melodic power fantasy metal.


ocena: 7,2/10

new 2.06.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości