Spinalcord
#1
Spinalcord - Remember Me 'til Your Dying Day (2009)


[Obrazek: R-13080293-1547697276-8693.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Overdose 7:49
2. Set Me Free 4:46
3. Hysteria 5:07
4. Calling 5:26
5. Shishi Metsuretsu 3:49
6. Daylight 5:11
7. Futurhythm 4:21
8. Glasses 5:42
9. Feel What I Feel 5:03
10. Tears 6:15
11. Doukoku 7:56
12. Horizon 5:59

Rok: 2009
Gatunek: Modern Melodic/Power Metal
Kraj: Japonia

Skład:
Syu - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Kyoichi - bas
Junichi - perkusja

Spinalcord to projekt poboczny Syu, czarodzieja gitary z Galneryus. Zespół powstał w 2002 roku i na początku funkcjonował pod nazwą Aushvitz, Syu jednak będąc już gwiazdą zapewne nie chciał być źle kojarzony, więc nazwa została zmieniona na Spinalcord, którą zatwierdził singiel z 2008 roku, zatytułowany The Spinalcord.
Tyle lat się ten zespół tułał, ale w 2008 roku odszedł Yama-B z Galernyus, a w 2009 roku zespół dalej poszukiwał zastępstwa, więc lepszej pory chyba nie było, aby wydać płytę pod innym szyldem.

W 2009 roku ta płyta wydawała się dość odmienna od tego, co grał wcześniej Syu, patrząc jednak na to, co gra Galneryus teraz, ten album nie wydaje się wcale tak oderwany od twórczości Galneryus. jak by się mogło wydawać i jest kilka pomysłów, które Syu przeniósł do swojej głównej formacji. To słychać w chórkach i jak gitarowo został rozegrany Overdose, to samo można powiedzieć o lekkim i przyjemnym Set Me Free, który spokojnie mógłby się znaleźć na LP Resurrection. To samo można powiedzieć o Hysteria i jest to utwór obecnie niemal tradycyjny w repertuarze Galneryus od czasów Reincarnation, chociażby Bash Out na Phoenix Rising.
W Calling jest już dużo mniej Galneryus, a więcej dość nieprzekonującego grania z USA z przesłodzonymi refrenami i kiepskimi zwrotkami. Shishi Metsuretsu to już cięższe granie, sporo growlu i kontrastu z czystym wokalem i to jest granie i przypomina to trochę nagrania japońskiego Gargoyle, podobnie Daylight, tylko niepotrzebnie dodali zniekształcenia wokalu. Futurhythm zaczyna się dość modern i nietypowo, potem jest w tym coś z USA i jest to zbyt przekombinowane, a melodia fatalna. Glasses to bardzo rozmarzony, słodki melodic metal i w zwrotkach bardzo udany, refren jednak bardzo przeciętny i ten pomysł został rozegrany o wiele lepiej w Galneryus. Feel What I Feel to bardzo fajna wycieczka do Japonii i taka lekka i rozmarzona melodia mogła powstać tylko tam i wymazuje kompletnie niesmak kompozycji poprzedniej. Tears to znów japońska lekkość, ale jednak o wiele za długi, przez co motyw przewodni rozmywa się kompletnie. Ogólnie jednak to dobry utwór, jeśli pamięta się, co to było. Doukoku to bez wątpienia petarda tej płyty, zagrany ostro, mocno, pewnie bez słodzenia. To jest konkretny strzał między oczy, mieszający różne style, zapuszczając w rejony zarezerwowane dla Legion of the Damned. Horizon to bardzo sympatyczne zakończenie, choć może nieco przesłodzone.

Syu gra bardzo dobrze, choć momentami poniżej oczekiwań, śpiewa jednak przez większość czasu świetnie i robi wrażenie z jaką lekkością zmienia ton. Junichi zagrał świetnie jak zwykle, ale i basowi Kyoichi
nie da się niczego zarzucić. Brzmienie jest wspaniałe - perkusja brzmi jak trzeba, słyszalny bas i dobrze w to wszystko wpasowane gitary.
Tylko trochę szkoda, że występujący tu mistrz drugiego planu Yuhki przez większość czasu ograniczony tylko do roli tła.
Kompozycyjnie jest to płyta nierówna i eklektyczna, mieszająca grę Syu, Galneryus, Gargoyle i heavy/power z USA i jest to mieszanka momentami wybuchowa, ale i momentami okrutnie przesłodzona i bez dobrej melodii.
Ciekawe, że kilka z tych pomysłów pójdzie dalej, czy to w solowej działalności Syu, czy Galneryus. Nie znaczy to jednak, że jest to płyta dla fanów Galneryus, bo to jednak inne granie i chyba lepiej odnajdą się w tym fani Gargoyle i Zigoku Quartet.
Solidny kawał grania, ale niestety nic ponadto.


Ocena: 7.9/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości