Cathubodua
#1
Cathubodua – Continuum (2019)

[Obrazek: R-14406699-1573898433-2877.gif.jpg]

Tracklista:
1. Dawn 01:20    
2. Abyss 04:45    
3. Hero of Ages 05:00     
4. Hydra 05:06    
5. The Tempest 01:58     
6. The Fire 04:24               
7. My Way to Glory 04:07             
8. The Chasing Horde 01:24         
9. A Treacherous Maze 04:47      
10. Legends 03:16            
11. Nightfall 04:16            
12. A Tale of Redemption 02:59                 
13. Deified 03:55               
14. Apotheosis 10:26      
15. Dusk 01:42  

Rok: 2019
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Belgia

Skład:
Sara Vanderheyden - śpiew
Kenny Callebaut - gitara
Kyron Vannufelen - gitara
 Peter Thielemans - bas
Ricardo Lievano Flores - perkusja
Katrien Van den Hurk - skrzypce

Zespół powstał w 2013 roku przez wiolonczelistkę Katrien, ale towarzyszyły jej przez lata problemy ze stworzeniem stabilnego składu .
W końcu, w 2019 roku, słońce zaświeciło nad Belgią i pochyliło się nad tym zespołem Massacre Records.
 
Muzyka to wypadkowa NIGHTWISH, LEAVES' EYES, TRISTANIA i EPICA. Nie brakuje też SIRENIA w Hero of the Ages, ale i można odnieść wrażenie silnej inspiracji folkiem w kwestii aranżacyjnej i to słychać szczególnie w melodiach My Way To Glory, który może poszczycić się przeciętnym refrenem i fatalną drugą połową.
Materiał bardzo typowy i przewidywalny. Są i szybkie natarcia pod EPICA przeplatane KAMELOT jak w Hydra, jest i kolos Apotheosis, który trwa grubo ponad 10 minut, w którym spotyka się EPICA i WITHIN TEMPTATION i z tego połączenia wynika niewiele, może poza mocno naciąganymi inspiracjami DRAGONLAND. Są duety, są nawet pseudo-harshe/growl, który brzmi tragicznie, a który pojawia się od czasu do czasu w pozostałych kompozycjach, ale kompletnie się nie zwraca na to uwagi. Sama kompozycja bardzo ograniczona, jeśli chodzi o pomysły. Trzy, może cztery minuty by wystarczył na utwór poprawny i w konwencji gatunku, 10 minut to rozlazła pomyłka i bezsilność kompozycyjna.
Najlepsze kompozycje są te, gdzie nie starają się przekraczać tych 5 minut i Abyss oraz wcześniej wspomnianego Hero of the Ages słucha się dobrze, podobnie Hydra, ale to może dlatego, że wkład własny jest tutaj ograniczony i jest posiłkowanie się sprawdzonymi już melodiami i aranżacjami.
Niby się określają jako Epic Symphonic Metal, a jedyne, co tu jest epickie to The Fire. Przynajmniej z początku, ponieważ potem odpływają w stronę folk/viking GWYDION. Paradoksalnie, można to uznać za najjaśniejszy punkt albumu.
Najwięcej EPICA można się dopatrzyć w A Treacherous Maze, gdzie growl jest tragiczny, ale i refren nie porywa i przed kompletną kompromitacją ratuje tutaj solo gitarowe.
 
Będąc zupełnie i absolutnie szczerym, to najlepszym elementem są tutaj skrzypce i to mimo tego, że często są zagłuszane przez orkiestracje, ale kiedy są dobrze słyszalne, to bardziej przypominają granie folk niż symfoniczne.
Brzmienie poprawne, growl fatalny, wokalistka dobra, czasami zdarzy się lekki cień fałszu, ale przynajmniej nie piszczy i rzadko próbuje śpiewać sopranem, ale nie odstrasza
Poprawna płyta z drobnymi przebłyskami, ale poza skrzypaczką nie wyróżnia ich nic z całego legionu zespołów symfonicznych z kobietą za mikrofonem.
 
Ocena: 7/10

SteelHammer
Odpowiedz
#2
Cathubodua - Interbellum (2024)

[Obrazek: 1194414.jpeg?5933]

Tracklista:
1. Effigy of Aftermath 04:43         
2. Foretelling 05:00         
3. Will Unbroken 05:37         
4. Amidst God 03:45         
5. The Mirror 02:54         
6. Goddess Fallacy 08:21

Rok wydania: 2024
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Belgia

Skład zespołu:
Sara Vanderheyden - śpiew
Robin Ritzen - gitara
Peter Thielemans - bas
Harald Bouten - perkusja
Arvid Vermote - skrzypce


Można było przypuszczać, że po rozpadzie składu niedługo po nagraniu debiutu i odejściu założycielki zespołu Katrien Van den Hurk to koniec CATHUBODUA. Reformowanie składu rozpoczęło się w 2020 roku, a nowy, drugi album po 5 latach milczenia zaprezentuje wytwórnia Massacre Records 23 lutego 2024 roku.

Tym razem jest zdecydowanie więcej filmowego rozmachu CRIMFALL w towarzystwie folklorystycznych aranżacji, przypominających GWYDION, ENEMY OF REALITY i BATTLELORE, chociaż tym razem tempa są zdecydowanie wolniejsze.
Skład został okrojony i został tylko jeden gitarzysta na placu boju i skrzypce są tutaj bardziej zaznaczone, chociaż nie ma już tutaj takiego gatunkowego chaosu, jak to było na debiucie.
Effigy of Aftermath to pokaz grania bardziej brutalnego i bardziej mrocznego, ale melodia jest znacznie lepiej zaznaczona i to prawdopodobnie ogromna zasługa Erwina Hermsena i jego masteringu. Postarał się o ekspozycję melodii i nie ma tutaj rozwarstwienia obecnego na debiucie. Podniosły Foretelling wyszedł tutaj bardzo dobrze i zwrotki utrzymane w morskim klimacie mogą kojarzyć się z VEXILLUM. Will Unbroken jest udany w swoim lekko bitewnym klimacie BATTLELORE. Pomysłu zabrakło na Amidst Gods i to już nawiązania do debiutu, gdzie próbowali swoich sił z EPICA i blasty w środkowej części to obecnie nic szczególnego czy wyjątkowego.
Będąc w krainie przeciętności, to The Mirror jest kompletnie nijaką balladą w stylu NIGHTWISH, zagraną grzecznie i bez kontrowersji. Szkoda, bo tutaj ze skrzypcami można było zrobić znacznie więcej i lepiej. Goddess Fallacy to kolos i punkt kulminacyjny tego LP i tutaj towarzyszy im lekka bezbarwność debiutu w pewnych partiach, ale jest to ciekawsze od Apotheosis z debiutu. Tylko czy środkowa partia w stylu SUIDAKRA była potrzebna? Moim zdaniem nie i to tylko zbędna brutalizacja dla odwrócenia uwagi od braku pomysłu na coś bardziej wyrazistego i dojrzałego. To jest chaotyczny zlepek różnych, nie do końca pasujących do siebie pomysłów i przy wykorzystaniu co ciekawszych motywów, byłyby z tego dwie dobre kompozycje, a tak jest co najwyżej poprawne zakończnie.

Brzmienie nie budzi zastrzeżeń, tak jak forma Sary Vanderheyden, która śpiewa tutaj bardzo dobrze. Spora poprawa względem debiutu i ma tutaj więcej charyzmy i odwagi w głosie, przebiając się przez dość masywną gitarę i sekcję rytmiczną.
Zawęzili pole inspiracji i słucha się tego lżej od debiutu, nie ma też tylu dłużyzn, ale i skąd mają się brać, skoro to raptem 30 minut muzyki.
Nic nowego, ale nowy skład CATHUBODUA się broni i zagrali coś innego i ciekawszego, niż na debiucie.
Jak widać mniej czasami znaczy więcej.


Ocena: 7.3/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Massacre Records.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości