Heathen Kings
#1
Heathen Kings - Fealty to None (2023)

[Obrazek: 1131104.jpg?1354]

tracklista:
1.In the Hall of the Kings 03:40
2.Fealty to None 04:10
3.I Am the Hammer 04:05
4.England Expects 05:10
5.The Pass of Cirith Ungol 00:33
6.She's Alive 04:25
7.Heart of the Mountain Horde 04:38
8.Flight of the Intruder 04:29
9.Warrior's Choice 05:30
10.A Song for Denethor 03:21

rok wydania: 2023
gatunek: heavy metal
kraj: Wielka Brytania

skład zespołu:
Andy Clarke - śpiew, gitara
Oscar Charlton - gitara
Alex Body - gitara basowa
Joel Kurta - perkusja


Jest to nowy zespół z Suffolk w Anglii, prowadzony przez znanego z folk metalowego ATORC Hellbarda, czyli Andy'ego Clarka. W końcu maja grupa wydała swój pierwszy album, nakładem własnym.

Ekipa gra tradycyjny heavy metal z epickim zacięciem, przy czym klasyczna maniera brytyjska występuje w niedużej ilości i jeśli już, to się odnosi do pewnych rzeczy, które grał JUDAS PRIEST w latach siedemdziesiątych XX wieku. Można za to bez trudu odnaleźć motywy i kulturę gry prezentowaną przez MANILLA ROAD, choć jest to wszystko lżejsze, mniej masywne, no i dosyć wysoki wokal Clarke'a, to coś innego niż styl Sheltona. Może nawet i coś z grania CIRITH UNGOL tu można wychwycić, a The Pass of Cirith Ungol jako interludium, to może taki easter egg? I najwięcej zapewne w Heart of the Mountain Horde tyle epickim, co łagodnie barbarzyńskim. Klasycznie, dostojnie i rycersko jest w hymnowym songu In the Hall of the Kings i pewnie fani MANOWAR akurat z tej kompozycji powinni być bardzo zadowoleni. Szybciej i bojowo w atrakcyjnym, potoczystym refrenem toczą się zadziorne Fealty to None.
Do maniery słynnej grupy amerykańskiej Sheltona zbliżyli się w przystępnej, melodyjnie formie w Flight of the Intruder i I Am the Hammer (zwrotki) oraz w She's Alive z dużą dozą power metalu. W zagranym w miarowym tempie, nad wyraz majestatycznym, England Expects jest dumny angielski heavy epic metal, do tego o cechach zdecydowanie arturiańskich i tu jest nawiązanie do chociażby ELIMINATOR czy SEVEN SISTERS. Jest także nieco mniej interesujący, zagrany niezbyt szybko także bardziej w amerykańskiej niż europejskiej manierze Warrior's Choice, gdzie proponowany przekaz dramatyczny nie do końca przekonuje, no chyba że się jest się zatwardziałym fanem MANILLA ROAD.
Jak dla mnie, to jedyną pewną drobną wadą tej płyty są zbyt częste wysokie, egzaltowane partie wokalne i pod koniec albumu zaczyna to trochę męczyć, choć zagrany w zmiennych tempach, również arturiańsko pobrzmiewający A Song for Denethor, wieńczy dzieło w bardzo udany sposób.

Mix i mastering wykonał do tej pory nieznany bliżej Ed Sokolowski o swojsko brzmiącym dla Polaków nazwisku. Wykonał kawał znakomitej roboty i uzyskał brzmienie selektywne, gdzie każdy instrument słychać doskonale z osobna, a jest przy tym taka typowa dla mocniejszego power metalu ostrość gitar i wspaniale ustawiony metaliczny bas oraz grzmiąca jak należy perkusja.
Słychać, że zespół gra na poważnie, dla poważnych fanów rycerskiego heavy metalu, a nie dla "metalowej" dzieciarni, jaką karmi swoją muzyką ostatnio coraz więcej zespołów z UK.


ocena: 8,6/10

new 28.05.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości