Demons & Wizards
#1
Demons & Wizards - Demons & Wizards (1999)

[Obrazek: R-418295-1397863839-2148.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Rites of Passage 00:54     
2. Heaven Denies 05:17     
3. Poor Man's Crusade 03:59       
4. Fiddler on the Green 05:53       
5. Blood on My Hands 04:42       
6. Path of Glory 04:56       
7. Winter of Souls 05:44     
8. The Whistler 05:13       
9. Tear Down the Wall 04:48       
10. Gallows Pole 05:22       
11. My Last Sunrise 04:43     
12. Chant 00:49

Rok: 1999
Gatunek: Power Metal
Kraj: Międzynarodowy (USA/Niemcy)

Skład:
Hansi Kursh - śpiew
Jon Schaffer - gitara, bas
Jim Moriss - gitara
Mark Prator - perkusja

Projekt dwóch przyjaciół, Jona Schaffera i Hansi Kursha, którzy poznali się przy okazji tras koncertowych w latach 90-tych.
Pomysł zrodził się w 1997 i dość szybko ta współpraca zaowocowała płytą, bo ta pojawiła się już w 1999 roku. Oczywiście Kursh śpiewa, a Schaffer odpowiada za gitarę i bas, ale do współpracy Jon ściągnął Jima Morissa jako drugiego gitarzystę, który przy okazji odpowiada za mastering, i perkusistę Marka Pratora.
 
Niby kompozycje opisane są jako autorstwa Jona i Hansiego, ale sam album to raczej Iced Earth sprzed czasów Wielkiego Kryzysu i to słychać już w Heaven Denies z typową dla Iced Earth melodyką i motoryką, ale i są charakterystyczne dla Blind Guardian zaśpiewy Kursha. Ogólnie to bardzo dobra kompozycja i w takich dynamiczniejszych i mocniejszych, mimo że wtórnie, to brzmią ciekawie. W Poor Man’s Crusade brzmią już słabiej, bo to bardziej melodic metal spod znaku Blind Guardian, a ten często jest dość bezbarwny jak tutaj. Niezbyt to porywające i brzmi płasko w porównaniu z kompozycją poprzednią. Fiddler of the Green to krużgankowość Blind Guardian i brzmi to ciekawiej, ale ciekawszy jest zagrany pod BG Blood On My Hands, zagrany na podobną modłę co otwieracz, ale więcej w tym Niemiec.
Path of Glory to okrutnie przesłodzona pół-ballada i trudno stwierdzić, czy do odrzut słodszych kompozycji z Something Wicked This Way Comes, czy może po prostu cukier Blind Guardian. Od tego momentu album kompletnie traci moc. Winter of Souls to metal bez historii, chociaż nie jest to tak fatalne jak The Whistler, który brzmi jak koszmarny odrzut z The Dark Saga. Tak samo mizerny jest Tear Down The Wall, w którym słychać, co Schaffer będzie grał za kilka lat z Owensem. Kompletnie wyprane z życia i mocy.
Na koniec My Last Sunrise i to dość blada kompozycja. Lepsze rzeczy słyszało się nie tylko w USA i Iced Earth, ale nawet Niemczech. Miało być mrocznie i strasznie jak za czasów Burnt Offerings, ale coś nie pykło.
 
Produkcja solidna i podobna do tego, co grało w tamtym czasie Iced Earth. Zagrane dobrze, chociaż to nic więcej niż rzemiosło i jednak poniżej oczekiwań, biorąc pod uwagę skład sław.
Bardziej to kolejna płyta do dyskografii Iced Earth z drobnymi akcentami Blind Guardian z paroma bardzo dobrymi kawałkami, przemieszanymi z przeciętniactwem, ale kryzys kompozycyjny dla Iced Earth zbliżał się już wielkimi krokami, co już nawet tutaj słychać.
Można posłuchać, ale chyba lepiej sięgnąć po ostatnie wyczyny Iced Earth albo przysłuchać się Savage Circus, Persuader czy debiutowi Dark Empire.
Płyty znacznie ciekawsze i może nawet lepiej wyrażające ideę.
 
Ocena: 7/10
 
SteelHammer
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Demons & Wizards - przez SteelHammer - 12.12.2019, 13:30:40
RE: Demons & Wizards - przez SteelHammer - 24.12.2019, 00:41:58
RE: Demons & Wizards - przez SteelHammer - 23.02.2020, 19:23:49

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości