Ancient Knights
#1
Ancient Knights – Camelot (2020)

[Obrazek: R-14676613-1579433607-4752.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. March of the Ancient Knights 01:59
2. Secret Castle of Love 03:51
3. The Usurper 05:06
4. Forever (Light on Me) 04:31
5. Camelot 05:48
6. Prophecy of the Magic Kingdom 04:17
7. Whispers in Shadows 02:01
8. Camelot (Italian Version) 04:38
9. Para Siempre (Verdadero Amor) (Spanish version of Forever) 04:31
10. The Usurper (Duet Version) 05:06
 
Rok: 2020
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Włochy
 
Skład:
Matt "Steel" Siddi - śpiew
Marcel Knight – perkusja, instrumenty klawiszowe, orkiestracje
Andrea "King Aramald" Atzori – instrumenty klawiszowe, orkiestracje
 
Gościnnie:
Fabio Lione
Goran Edman
Roberto Tiranti
Elisa C. Martin
 
ANCIENT KNIGHTS powstało w 2018 roku przez braci Andrea i Marcelo Atzori, który występuje tu pod pseudonimem Marcel Knight. Rok działalności przyniósł debiut wyłącznie w wersji digital, jednak w 2020 zostało to wydane na CD przez Diamond Prod.
Album tak naprawdę zawiera 5 kompozycji, ponieważ pozostałe rozkładają się na intro i outro, a 3 ostatnie to kompozycje znane z płyty, tyle że zaśpiewane w języku włoskim.
Co by nie mówić, trochę mało jak na LP, bo to daje raptem 24 minuty muzyki do oceny.
 
W trakcie nagrań zespół był bez gitarzysty, dlatego ostatecznie na albumie zagrało pięciu, głównie jednak gra tutaj jako muzyk sesyjny/gość Duńczyk Tobias Jensen.
Sama muzyka to wariacja na temat szwedzko-włoskiego power, ale DERDIAN czy RHAPOSDY OF FIRE radzę się nie spodziewać, bardziej coś w rodzaju zderzenia KALEDON z bogatym parapetem LABYRINTH, bo orkiestracje tutaj są na bardzo odległym planie i jest to bardziej melodic power, w którym od czasu od czasu pojawia się jakiś element neoklasyczny.
Co rzuca się w uszy to bardzo dobre brzmienie, mocny, czysty i czytelny bas, który przyćmiewa gitarę, dobre brzmienie talerzy i umiejscowienie wokalistów. Za to odpowiada Mattia Stancioiu, który wykonał równie świetną robotę w AMAZING MAZE.
Wokaliści spisali się wybornie, Edman nie piszczy, Lione chyba w lepszej formie niż na ostatniej płycie Turilliego, a Tiranti to klasa sama w sobie i może trochę szkoda, że są tutaj epizodycznie. Nawet Elisa Martin (ex-DARK MOOR) zaśpiewała bardzo dobrze, co nie znaczy, że Siddi nie daje rady, bo jak najbardziej daje radę.
Problemem są same kompozycje, które są dobre, ale bardzo powszednie i nie wywołujące większych emocji. Może jakieś większe emocje wywołuje Forever (Light on Me) z wybornie wplecioną neoklasyką i wzbogacającymi to wszystko orkiestracjami, w pozostałych kompozycjach jednak to nieznaczący dodatek, jak w Camelot i moim zdaniem ten pomysł znacznie lepiej zrealizowało QANTICE na ostatniej płycie, bo nie popadli tam w typową krużgankowość o jaką łatwo w tym typie grania.
Może jakieś próby bardziej symfonicznego grania i dość udanego jest w Prophecy of Magic Kingdom, w którym znów jest coś z QANTICE, chociaż takie wrażenie może wywoływać wysunięty i sterylny bas, może gdzieś tam w oddali DERDIAN słychać, ale to za mało.
 
Technicznie to jest zagrane bez zarzutu. Sola są tutaj bardzo dobre i sekcja rytmiczna daje radę, problem to tylko powszedniość kompozycji i próba zamknięcia się w pewnych ramach, co tylko ich ogranicza. O brzmieniu już było raz powiedziane, ale to wymaga podkreślenia - wyborny bas i perkusja!
Dobrze się tego słucha, ale sensacji i świeżości brak. Debiutantów jednak wspierać należy, licząc, że nagrają coś jeszcze, bo potencjał na coś więcej jest.
 
Ocena: 7.4/10
 
SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości