Adrastea
#1
ADRASTEA – The Ruins of Reminiscence (2016)

[Obrazek: R-15457955-1591860134-7734.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Prologue For Reminiscence 01:39           
2. Blood for Emprise 05:39            
3. Night Gloria (album version) 04:00      
4. The Undead Castle 05:27       
5. Chains of Abyss 05:16                 
6. Prayer in Dawn 03:44                 
7. The Enchanted Ballerina 04:54               
8. Praise of Warriors 05:24            
9. The Forbidden 04:26                   
10. Sleep of Insomnia (album version)05:24
 
Rok: 2016
Gatunek: Symphonic Power Metal
Kraj: Japonia
 
Skład:
Yuka - śpiew
Mizuno - gitara
Yasu - bas
Tam - perkusja
X.Murai - instrumenty klawiszowe
 
ADRASTEA to jeden z wielu zespołów, który powstał na fali popularności zespołów symfonicznych. Klawiszowiec Murai, gitarzysta Mizuna i perkusista Tam mieli pomysł za zespół już w 2011 roku – basistę udało się znaleźć po znajomości, ale casting na wokalistkę trwał do stycznia 2013 roku, kiedy to dołączyła Yuka i na ten rok zespół datuje rozpoczęcie swojej działalności. Zespół dość szybko zyskał popularność w Japonii, ponieważ zostali wybrani jako opener dla DARK MOOR w listopadzie tego roku na trasie promującej Ars Musica, w 2014 jako support dla SEX MACHINEGUNS przy okazji wydając swój pierwszy singiel, a 2015 jako opener dla SECRET SPHERE. Płyta była dość wyczekiwana i w 2016 roku udaje im się wydać swój debiut nakładem Black-listed Records.
 
Powstał power metal symfoniczny, który ma sporo wspólnego z bardziej metalowymi dokonaniami DARK MOOR. Są mocne orkiestracje, bogate chóry, lekkie i dobrze zaznaczone melodie, jest nawet dość typowy dla DARK MOOR element folkloru, co słychać w Prayer In Dawn i hiszpański metal w japońskim wykonaniu brzmi specyficznie, ale jest coś w tym frapującego.
Jest też coś ze SECRET SPHERE w rozległym pianinie w The Enchanted Balerina i są nawet próby osiągnięcia lekkości ekipy z Włoch, ale poza orkiestracjami i pianinem kompozycja jest dość nijaka.
O gitarzyście trudno coś powiedzieć, bo gra bardzo skromnie i sola są bardzo minimalistyczne, co trochę ujmuje temu albumowi, a szkoda, bo kiedy już się budzi, jak w Sleep of Insomnia, gdzie jest duet klawiszowo-gitarowy czy Praise of Warriors chociażby, to brzmi to bardzo dobrze i jest to ciekawa mieszanka DARK MOOR z nutką wczesnego HEAVENLY, najwięcej francuzów chyba jednak słychać w Night Gloria.
Klawiszowiec ma znacznie więcej do powiedzenia, co słychać w wybornym The Forbidden. Piękne orkiestracje, podniosły klimat i wbijające w ziemię praca perkusji. Ciepło tej kompozycji przywodzi trochę na myśl INFINITY OVERTURE, ale to nie ten poziom.
Pozostałe kompozycje to coś z pogranicza RHAPSODY OF FIRE, KALEDON i oczywiście DARK MOOR, co słychać w Blood of Empire, w którym momentami jest nawet coś z GALNERYUS.
 
Orkiestracje i chóry są świetnie zrealizowane, tak jak praca sekcji rytmicznej, która ma o wiele więcej do powiedzenia i pokazania niż gitarzysta. Fantastyczna i bogata perkusja, która nie ogranicza się do zwykłego opukiwania zestawu. Do tego świetne, mocne brzmienie, ale za to odpowiada Takahiro Hashimoto (GAUNTLET, GUNBRIDGE, KELLY SIMONZ’S BLIND FAITH), to wysoki poziom realizacji nie dziwi – widać wytwórnia zaczęła coś robić w kierunku pracy nad brzmieniem, bo wiele płyt z ich stajni brzmiało co najwyżej poprawnie.
Wokalistka też jest niezła, chociaż to jest bardziej rzemieślniczy poziom Japonii niż głos szczególnie wybijający się, ale taki urok tego grania.
Realizacja na wysokim poziomie, kompozycje bez większego blasku i to bezpieczne trzymanie się ram gatunku, ale najbardziej zabrakło gitarowego show, które jest poniżej oczekiwań.
 
Ocena: 7.4/10
 
SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości