Divine Weep
#1
Divine Weep - Tears of the Ages (2015)

[Obrazek: R-8942672-1471931984-9637.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Fading Glow 04:34
2.The Mentor 04:25
3.Day of Revenge 05:13
4.Last Breath 05:10
5.Petrified Souls 03:54
6.Imperious Blade 04:19
7.Never Ending Path 03:34
8.Tears of the Ages 05:11
9.Age of the Immortal 08:28
10.Łzy wieków 05:10

rok wydania: 2015
gatunek: power metal
kraj: Polska

skład zespołu:
Igor Tarasewicz - śpiew
Bartłomiej Kosacki - gitara
Dariusz Moroz - gitara
Janusz Grabowski - gitara basowa
Dariusz Karpiesiuk - perkusja

Nie zagłębiając się w szczegóły i powody, DIVINE WEEP z Białegostoku nagrał swój debiut "Age of the Immortal" ponownie, z nowym wokalistą Igorem Tarasewiczem i uzupełnionym, zmienionym zestawem utworów i wydał go ponownie w roku 2015 pod tytułem "Tears of the Ages".

Początkowo nakładem własnym, a potem wszedł na światowe salony za sprawą wydania znanej wytwórni Stormspell Records z USA w roku 2016. Znanej, ale czasem z bardzo nietrafionych propozycji... Nie tym razem jednak.
Power metal, zwłaszcza taki cięższy i ostrzejszy, nie jest mocną stroną polskiego metalu i zazwyczaj dobrze, że te "produkcje" nie trafiają poza obszar rodziny i przyjaciół z dzielnicy. Z DIVINE WEEP powinniśmy być natomiast dumni. Ta ekipa unika toporności germańskiego grania, bezsensownej brutalności ekip amerykańskich i wnosi coś własnego do power metalu, który jednym może się kojarzyć ze szlachetniejszym graniem z USA, a innym ze sceną na przykład szwedzką, pomijając naturalnie bardzo dobry, narodowy akcent w postaci bonusowego Łzy wieków.
Przede wszystkim jest to jedna z nielicznych w Polsce ekip, która potrafi grać power metal. Gitarzyści obdarzeni są świetnym wyczuciem gatunku i doskonale ze sobą współpracują. Sola są ciekawe, zróżnicowane, pozostają w muzycznym obrębie kompozycji, dopełniają je. Sekcja rytmiczna to bezwzględny bas i twardy perkusista, który wie czego chce, i co najważniejsze zna swoje miejsce, nie starając się stać się centralną postacią tego wszystkiego. DIVINE WEEP gra z ogromną pewnością siebie, technicznie, momentami nawet finezyjnie i nie maskuje niczego brutalnym nawalaniem, ani nie stosuje zbędnych udziwnień, by słuchacze DREAM THEATER uśmiechali się ze zrozumieniem.
Bez świetnych melodii nie ma dobrego power metalu, a tych jest tu zdecydowana większość. Ekipa balansuje pomiędzy graniem heroicznym, a bardziej mrocznym, klimatycznym i czasem te dwa style się łączą. Bardzo to równy materiał, równy na wysokim poziomie, jednolity w formie, pozbawiony bezsensownego eklektyzmu, a równocześnie każda z tych kompozycji zawiera jakieś specjalne smaczki i każda jest atrakcyjna w inny sposób. Dumny dramatyzm Petrified Souls to klasa światowa, kapitalnie brzmi epicki Imperious Blade czy też Tears of the Ages. Wspaniałe,  monumentalne zwieńczenie tego utworu. Zniszczenie! Album bez słabych punktów i bez wypełniaczy obniżających jego wartość. I jeśli takie killery jak fenomenalny, ociekający epickością metalowy potwór jak Age of the Immortal jest tu skromnie oznaczony jako bonus...

Ile tu wnosi Igor Tarasewicz? Bardzo dużo. Doskonały wokalista o dużej skali i sporym zasięgu, który potrafi krzyknąć ekstatycznie, zaśpiewać bardziej romantycznie i co najważniejsze, pięknie góruje nad mocną ścianą gitarową. Niestety, nie ma już go w obecnym składzie ekipy ze stolicy Podlasia.
Jeśli chodzi o produkcję i brzmienie, to w przypadku naszych rodzimych płyt to zazwyczaj zawsze coś jest nie tak. A to perkusja za cicho, a to bas mało słyszalny, a to gitary brzmią marnie. Tu nie można mieć żadnych uwag. Wyborny, soczysty sound w typie "sharp & clear" i każdego instrumentu słucha się tu z ogromną przyjemnością, we własnym, starannie wymodelowanym planie. Przepiękny sound, przepiękny.
Rzadko piszę coś o polskim power metalu, bo tak w zasadzie nie ma o czym. Tym razem można by było napisać nawet dużo więcej, ale chyba lepiej posłuchać.
Szczerze polecam fanom korzennego, rasowego power metalu.


ocena: 9,2/10

new 6.02.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Divine Weep - The Omega Man (2020)

[Obrazek: R-15473642-1592125686-1245.png.jpg]

tracklista:
1.Cold as Metal 04:19
2.Journeyman 05:39
3.Firestone 04:48
4.Riders of Navia 05:05
5.The Screaming Skull of Silence 04:43
6.Walking (Through Debris of Nations) 07:14
7.Die Gelassenheit 01:47
8.Mirdea Lake 05:14
9.The Omega Man 06:38

rok wydania: 2020
gatunek: heavy/power metal
kraj: Polska

skład zespołu:
Mateusz Drzewicz - śpiew
Bartłomiej Kosacki - gitara
Dariusz Moroz - gitara
Janusz Grabowski - gitara basowa
Dariusz Karpiesiuk - perkusja

O DIVINE WEEP przez kilka lat było raczej cicho, natomiast Mateusz Drzewicz od 2017 jest dobrze słyszalny i bardzo dobrze postrzegany w warszawskim heavy metalowym HELLHAIM i progressive metalowym SUBTERFUGE z Opoczna.
W roku 2017 Mateusz zastąpił Kamila Budzińskiego, który ostatecznie chyba niczego z zespołem nie nagrał i tak ustalił się aktualny skład ekipy z Białegostoku po odejściu frontmana Igora Tarasewicza.

Digital singiel Austere Obscurity (2017) pokazał, że Mateusz do stylu DIVINE WEEP pasuje i potwierdza to album "The Omega Man" wydany pod szyldem Ossuary Records 8 czerwca 2020. Można w Polsce grać death/thrash i być dumnym z występów w Domu Kultury w Bagniskach Małych, można się też wyłamać i grać heavy/power, mocny melodyjny heavy/power łączący tradycje USPM i stylu europejskiego. Grać znakomicie jak DIVINE WEEP.
Mocarne spoken intro do potężnego epickiego Cold as Metal i już emocje sięgają zenitu. Twarde ostre, melodyjne i zadziorne granie! Brzytwa w głosie Mateusza i bardzo udane wysokie partie w stylu amerykańskim. Realnie więcej tego USA niż na poprzednim albumie, chyba właśnie za sprawą wokalu. Zaraz potem potoczysty, napędzany perkusją Journeyman z piękną, dumną melodią i zachwycają zwaliste, monumentalne przejścia gitarzystów. No i Dariusz Karpiesiuk. Doprawdy inteligentne bombardowania Dariusza są na tej płycie po prostu fenomenalne. Do tego ta realizacja perkusji jako instrumentu obecnego w różnych obszarach i planach jest wyborna. I gitarowy pojedynek! I unisono! Zniszczenie! I włóczą po ziemi w pełnym siły i werwy Firestone. Te najszybsze momenty zrywają berety z głów! Do tego trochę takich bardziej brutalnych i progresywnych momentów ubarwia to wszystko. I epicko, epicko... Moment (tak dłuższy) oddechu od gniecenia na wszystkich frontach mamy w semi-balladowym Riders of Navia, bardzo dobrym, ale jedna uwaga. Chórki rewellersów zupełnie zbędne. Mateusz na takim łagodnym akustycznym tle sam jest potęgą i wsparcia nie potrzebuje. I piękne solo romantyczne. Och, jak ja uwielbiam takie sola! I po raz kolejny umieją zaskoczyć speedową partią na zakończenie.
To, że potrafią zagrać heroicznie, a zarazem bardziej mrocznie udowadniają w szybkim i surowym, ale bardzo melodyjnym The Screaming Skull of Silence. Dewastacja i rewelacja w tej wolniejszej części! Monument! I te posępne riffy rzucane na słuchacza z taką ogromną swobodą. Maestria! Wyborne partie extreme metalowe. Najdłuższy jest Walking (Through Debris of Nations) rozpoczynający się poetycko i delikatnie, potem jednak zaczyna to nabierać tempa i mocy, zaczyna galopować dumnie i heroicznie, a przy tym dawka dramatyzmu jest bardzo duża i narasta, narasta... I takie eleganckie wyhamowanie i wyciszenie w końcówce. Świetnie skonstruowana kompozycja. Poetycka miniatura Die Gelassenheit stanowi przedsionek do Mirdea Lake, dewastującego riffami rodem z melodic death metal i extreme death/power. I tak umiejętnie przecinają to tajemniczymi, łagodnymi i niepokojącymi fragmentami o charakterze progresywnym.
A na zakończenie wyśmienity heavy/power metalowy o rakietowej energii The Omega Man. Ogromne brawa dla gitarzystów za sposób jak to rozegrali w najszybszych partiach, choć i te wolniejsze są bardzo udane. To kipi, to rozdziera na strzępy, to nie pozostawia jeńców.

Wyborne wykonanie, wyborne zapadające w pamięć melodie z wykorzystaniem elementów extreme metalu. Wyborna realizacja - ciężko, ale przejrzyście, bez zamulania.

Moc! Moc zawstydzająca Amerykanów. Białystok i Polska mogą być dumni po raz kolejny z doskonałego bandu DIVINE WEEP.
Powtarzam - Moc!


ocena: 9,5/10

new 10.06.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości