Shadowlynx
#1
Shadowlynx - Forget As One (2017)

[Obrazek: R-9634130-1483959267-3547.png.jpg]

tracklista:
1.Attila 05:12
2.The Black Crusade 06:00
3.Destiny 05:26
4.Beasts 03:49
5.We Are Legend 04:43
6.Diamonds 06:33
7.The Last Straw 04:09
8.Run Out of Tears 06:08
9.Hailfyre 05:04

rok wydania: 2017
gatunek: heavy metal /power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Shawn Boucher - śpiew
Keith Kryzynski - gitara
Jack Lincourt - gitara, instrumenty klawiszowe
John Miker Jr. - gitara basowa
Christian Guepy - perkusja


SHADOWLYNX powstał w roku 2004 w Bostonie, mniej więcej w tym samym czasie co PHANTOM X w Dallas. Początkowo nosił nazwę FROM THE SHADOWS, potem od 2010 do 2015 SHADOWS SANCTUARY, ale dopiero w 2017 zdołał zaprezentować się szerszej publiczności albumem "Forget As One" wydanym przez Alone Records w styczniu 2017 roku.

Wspomnienie o PHANTOM X jest nieprzypadkowe. Ekipa z Bostonu zagrała na tej płycie podobną muzykę jak ta z Dallas, czyli heavy/power metal oparty o stare heroiczne tradycje amerykańskiego metalu lat 80, tyle że w nieco nowszej oprawie brzmieniowej.
Jest tu pewna doza barbarzyństwa klasycznego US metalu, są melodie rycerskie i epickie charakterystyczne dla stylu z USA z ubiegłego stulecia wykonane zgrabnie i z dużym wyczuciem konwencji. Rozpoczyna się to nawet klasycznym zgiełkiem bitewnym w dostojnie galopującym Attila. Wokale są archetypowe dla dynamicznego stylu amerykańskiego udanymi wysokimi ekstatycznymi zaśpiewami, chóralnymi bojowymi refrenami i gdyby szukać innych analogii to jest w tym też sporo ze SKULLVIEW, choć w znacznie mniej agresywnej i brutalnej formie. Jeśli zbliżają się do SKULLVIEW to tylko może ostrzejszym i takim sobie The Last Straw. W tej i pozostałych kompozycjach sola to duety i pojedynki obu gitarzystów, zazwyczaj ciekawe i udane. Ta grupa nie gra zbyt szybko, ale rytmika jest doskonała w  dramatycznym  i wybornie zaśpiewanym The Black Crusade. Destiny ma w pewnych momentach styl narracji muzycznej nie tylko classic US heavy/power, ale i słychać tu ten rodzaj epickiego zacięcia, jakie można zauważyć u CIRITH UNGOL i ta kompozycja jest nieco gorsza od pozostałych, przechodząc w rytmie bojowych litaurów do bardziej typowego dla stylu zespołu udanego Beast.
Ciekawe jest to, że refreny są zazwyczaj nieco słabsze od melodii głównych. To także słychać w We Are Legend, gdzie cofają się bardzo głęboko w lata 80-te, gdy scena amerykańskiego metalu sięgała po riffowe rozwiązania i motorykę NWOBHM. Obowiązkowy, poetycki balladowy song Diamonds jest dobry, ale tylko dobry, bo heroizmu tu niewiele, a główny motyw gitarowy jest powtarzany zbyt często i natarczywie. Znakomicie prezentuje się posępny i na swój sposób surowy Run Out of Tears, pełen dumnego riffowania i potężnych kruszących przejść na długich wybrzmiewaniach. Z całą pewnością jest to realnie najbardziej epicki song na tej płycie, nawiązujący klimatem do starych nagrań GRIFFIN czy EXXPLORER. Niewielu ustępuje mu apokaliptyczny, zagrany wolno we wstępie Hailfyre na zakończenie albumu. Znakomite true zakończenie tej kompozycji!

Produkcja jest dobra, typowa dla gatunku w USA, z mocnymi gitarami i dosyć głośną, wyrazistą sekcją rytmiczną. Klasyczne brzmienie, bez modern elementów i bez nakładania na wszystko nadmiernego ciężaru. Sporo w tym także soundu greckiego, bo mastering wykonał w Atenach George Aspiotis, znany także jako klawiszowiec.
W ostatnich latach mało jest zespołów, które podobną muzykę grają na poziomie godnym Mistrzów z lat 80tych. SHADOWLYNX należy do tych nielicznych, które grają taką muzykę co najmniej dobrze.


ocena: 7,7/10

new 25.08.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości