Desolate Ways
#1
Desolate Ways - Eternal Dreams (2003)

[Obrazek: R-3667626-1339570951-7180.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Promised Land 05:25       
2. Eternal Dreams 05:07       
3. Blackness 03:36       
4. Sleep 04:01       
5. Dead Forever 03:48       
6. Final Time 04:55       
7. Sea of Sorrow 04:16       
8. Grey Sky 03:56       
9. Walls of Fear 05:08       
10. Lost Illusions 03:31

Rok wydania: 2003
Gatunek: Gothic Metal
Kraj: Brazylia

Skład:
Max Lima - śpiew, gitara
Elizeu Hainzenreder - gitara
Rodrigo Fernandes - bas
Igo Menegaz - perkusja

Gościnnie:
Adriano Sperandir - instrumenty klawiszowe

DESOLATE WAYS założone zostało w 1998 roku przez Elizeu Hainzenreder, który był fanem BLACK SABBATH i chciał kontynuować ich dzieło i niedługo dołączył do niego basista Rodrigo Fernandes, aby zrealizować ten cel. Po skompletowaniu składu i dwóch latach prób i zmianie kierunku muzycznego pod wpływem fascynacji SISTERS OF MERCY, w 2000 roku wydana została kaseta demo własnym nakładem, która wzbudziła zainteresowanie lokalnej sceny i została ciepło przyjęta. W kwietniu 2003 roku zauważyła ich wytwórnia Avernus Records i 25 sierpnia został wydany debiut Eternal Dreams.
 
Słychać, że to miała być muzyka, która miała wypełnić pustkę grania gotyckiego PARADISE LOST, z elementami SENTENCED, CEMETARY i HEAVENWOOD. HEAVENWOOD słychać szczególnie przy orkiestracjach i kiedy śpiewa dama w oddali w Eternal Dreams. To nie jest granie złe, orkiestracje we wstępie Promised Land tworzą klimat, wokalnie jednak jest niestety dość średnio i typowo. Bardzo dobrze to brzmi, kiedy idą bardziej w rejony CANDLEMASS i ISOLE, ale takich momentów jest bardzo mało. Takie rzeczy jak Blackness słyszało się już wielokrotnie. I wiadomo, słuchanie motywów CEMETARY i płaczącej gitary PARADISE LOST w Sleep nie jest złe. Tylko od tego momentu zaczyna to się zlewać w jedno i CEMETARY grało ciekawiej za czasów Godless Beauty. Wiadomo, nie da się zrównać z mistrzami, ale Dead Forever, Final Time i Sea of Sorrow to takie typowe granie dla gatunku. Takie rzeczy jak Sea of Sorrow ciekawiej grało LACRIMAS PROFUNDERE, minus oczywiście wokalista, który bardziej inspiruje się Lodmalmem. Dobre by było Walls of Fear, wariacja na temat SENTENCED z debiutu, chociaż nie na tak wysokim poziomie. Szybciej próbują grać w Lost Illusions, ale nawet jak na gatunek, od którego odkryć nie powinno się spodziewać, brzmi to bardzo odtwórczo.
 
Brzmienie dobrane raczej pod CEMETARY, suche, mocne, i zimne, z delikatnym odcieniem PARADISE LOST momentami. Gitarowo raczej pokazują niewiele i sola to raczej robota na poziomie rzemieślniczym i prostym i przy tworzeniu potężnego klimatu przegrywają z HEAVENWOOD. Klawisze prawie nie istnieją i nie grają zbyt ciekawych rzeczy. Wokalnie jest tylko poprawnie, ale momentami można odnieść wrażenie pewnej mechaniczności w śpiewie i napięcia. Muzyka poprawna, nie wnosząca niczego nowego, brzmiąca dobrze, ale niezbyt przekonująca w swoim smutku. Tylko delikatna zaduma.
 
Ocena: 6.3/10
 
SteelHammer
Odpowiedz
#2
Desolate Ways - Tearful (2007)

[Obrazek: R-8311965-1459129440-4105.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Sacred Mortals 03:45       
2. Cry No More 05:02       
3. Cold Embrace 03:08     
4. Drowned in Tears 03:25     
5. Forgive Me 04:18
6. Alone 03:57     
7. Falling Down 05:50     
8. Echoes 03:53     
9. I Try to Forget 04:41     
10. My Pain 04:14       
11. Tearful 01:41

Rok wydania: 2007
Gatunek: Gothic Metal
Kraj: Brazylia

Skład:
Max Lima - śpiew, gitara
Elizeu Hainzenreder - gitara
Rodrigo Fernandes - bas
Ricardo Giordano - perkusja

DESOLATE WAYS po trasie koncertowej od 2015 roku zaczynał myśleć o materiale na nowy album. Nie obyło się bez zmian w składzie i w 2005 roku z powodu braku zainteresowania z zespołu odszedł basista Rodrigo Fernandes, który został zastąpiony przez Rafaela Giordano. Ten jednak odszedł z powodu różnic co do pomysłu na zespół i ostatecznie w 2006 roku powrócił Fernandes. Zespołu odszedł też perkusista Igo Menegaz i tym razem na perkusji zagrał Ricardo Giordano.
Po roszadach, w 2006 roku udało się nagrać Tearful, który został wydany na początku 2007 roku nakładem bliżej nieznanej i małej wytwórni Erpland.
 
Tym razem jest mniej orkiestracji HEAVENWOOD, a więcej zadumy SENTENCED, PARADISE LOST i CEMETARY. Jakieś pogłosy Portugalczyków występują w Sacred Mortals, w Cry No More zaczynają grać lżej i delikatniej i taka muzyka ma znacznie większy potencjał niż to, co zaprezentowali na debiucie. Szczególnie, że występują jakieś tła klawiszowe. Momentami jednak za bardzo flirtują z rockiem i zaczyna to przypominać nieudane nagrania POISONBLACK, jak Cold Embrace, najbardziej zaskakujące jest chyba Drowned In Tears, które ma w sobie coś ze smutniejszych nagrań DARK AT DAWN, chociaż bez charyzmy i mocy Thorstena Kohlrauscha. Może i jakieś pogłosy są w Forgive Me z pogłosami SENTENCED i wyjątkowo kończy się to trochę za szybko. Alone miało być kopią HEAVENWOOD albo CEMETARY i w refrenie z czystymi zaśpiewami nie brzmi to źle, zwrotki niestety są bardzo ubogie i proste. Znacznie lepiej wypada nostalgiczny Falling Down w stylu SENTENCED, tutaj zabrakło pomysłu na zakończenie i po 4 minucie jak wokalista kończy, to nie dzieję się nic ciekawego. Typowe CEMETARY pojawia się w solidnym Echoes, a nuta nostalgicznego SENTENCED i POISONNBLACK występuje w I Try to Forget.
Na zakończenie My Pain. Przebojowo płynie, coś jest w tym ze stylu CHARON i SENTENCED, ale w lżejszym, bardziej rockowym wydaniu.
 
Brzmienie selektywne, ze znacznie bardziej wyeksponowanym basem i mimo tego, że nie powalają oryginalnością i raczej odtwarzają inne zespoły, które odniosły sukces, to jest to znacznie lepiej przyswajalne dzięki większej ekspozycji melodii, choć nie zawsze to wychodzi.
Gitarowo jest niewielka poprawa i sola są ciekawsze, wokalnie Lima śpiewa nieco lepiej, chociaż znacznie ciekawiej brzmi, kiedy śpiewa czysto niż jak próbuje być Lodmalmem albo Holmesem. Na pewno jest to zagrane z większym przekonaniem.
Dobra płyta, jednak nie wprowadzająca w zbytnią zadumę, nie zabijająca przebojami. Poważnych killerów brak i wkrada się lekka monotonia, co jest tutaj największym minusem. Można uznać, że album okazał się sukcesem, bo niedługo po jego nagraniu zainteresowała się nimi większa wytwórnia.

Ocena: 7/10

SteelHammer
Odpowiedz
#3
Desolate Ways - Last Moons (2009)

[Obrazek: R-8312310-1459143826-9441.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Senseless 04:03       
2. Regret 03:54     
3. Immaculate 04:21     
4. Last Moons 05:15       
5. Your Hope Dies 05:43     
6. Frozen Leaves 03:38     
7. End of Day 05:44     
8. No Turning Back 04:33       
9. Empty 03:46     
10. Winter 06:26

Rok wydania: 2009
Gatunek: Gothic Metal
Kraj: Brazylia

Skład:
Max Lima - śpiew, gitara
Elizeu Hainzenreder - gitara
Rodrigo Fernandes - bas
Igo Menegaz - perkusja
Gościnnie:
Joseane Fonseca Demeneghi - śpiew
Roger Fingle - instrumenty klawiszowe

DESOLATE WAYS powraca, do zespołu powrócił też Igo Menegaz. Udało im się nawiązać współpracę z brazylijską wytwórnią Die Hard Records, znacznie większą od poprzednich, z jakimi zespół współpracował do tej pory. Na album nie trzeba było czekać długo i w sierpniu 2009 roku przyszedł czas na trzecią płytę, Last Moons.

Zaszła zmiana koncepcji. Tym razem jest bardziej LACRIMAS PROFUNDERE, CHARON, jest przebojowo i prościej. Może Senseless w stylu PANTHEIST aż tak tego nie wyraża z początku, ale w refrenach już tak. Kiedy Lima śpiewa czysto, brzmi on bardzo dobrze i słychać, że wyciągnął wnioski. Regret może nie powala oryginalnością, ale jest zagrany z bardzo dużym przekonaniem i zespół więcej jest w stanie z siebie wykrzesać niż na albumach poprzednich i wielka szkoda, że zabrakło tutaj pomysłu na ciekawe solo. CEMETERY atakuje w Immaculate, ale w wersji pancernej jak SENTENCED i perkusja jest tutaj świetna.
Last Moons to LACRIMAS PROFUNDERE albo jakaś inna bardziej rock gothic grupa i tutaj jednak za bardzo odpłynęli w rockową stronę i nie ma kruszących mury nowoczesnych refrenów PURE INC., które ładnie by tę kompozycję spięły. Skojarzenia z HEAVENWOOD są silne w Your Hope Dies przez potężne chóry, dalej jednak znów jest gothic rock i brak pomysłu na zakończenie, bo w drugiej połowie kompletnie nic się nie dzieje. Poza pokazem prężenia muskułów nad chórami, z którego niewiele wynika. Orkiestracje są we Frozen Leaves, ale jest to granie bardziej energetyczne i przebojowe i taki refren chyba już słyszałem w LACRIMAS PROFUNDERE. End of Day zaczyna się bardzo obiecująco z zadumanymi chórami i to jest najlepsza część utworu. Lima wyjątkowo hipnotyzuje w tle i bardzo dobrze wpasowuje się w chór. Potem dobre kopiowanie POISONBLACK w No Turning Back i Empty, chociaż w tym drugim brzmią jednak zbyt sztampowo. Na zakończenie Winter z duetem z gościnnie zaproszoną Josie. Więcej tutaj jest Skandynawii niż PARADISE LOST, najbliżej chyba temu do DRACONIAN, ale i słychać typowe dla Brytyjczyków ciepło gitar w pewnych momentach. Najbardziej chyba irytuje ponownie sztuczne wydłużanie czasu trwania kompozycji, bo kompozycja faktycznie kończy się w okolicach czwartej minuty, reszta to próba odtworzenia klimatu PARADISE LOST solem, może i najdłuższym na płycie, ale raczej z kategorii tych prostych. Szkoda, że nie odczuwa się tego jak prawdziwego finału, bo przecież Your Hope Dies zrobiło prawie to samo.

Najlepsza produkcja z całej dyskografii bez wątpienia. Bębny są potężne, blachy aż syczą i ten instrument jest ustawiony bez zarzutu. Solidne, typowo gotyckie gitary bez problemu przebijają się przez perkusję, tak jak orkiestracje nie są zagłuszane.
Lima przeszedł długą drogę, ale dopiero na tym albumie naprawdę się postarał i zaśpiewał dobrze. Na pewno lepiej niż na debiucie, gdzie brzmiał mechanicznie i sztucznie. Tym razem jednak zabrakło pomysłu na sola gitarowe i można odnieść wrażenie, jakby pomysłów na całą płytę nie starczyło i mimo że jest znacznie bardziej urozmaicona i różnorodna od poprzedniej, to wychodzi pewna schematyczność tego materiału.
Po premierze tego albumu zespół trochę pokoncertował, udzielił kilku wywiadów, ale stracił kontrakt z wytwórnią. W 2012 roku wydali własnym nakładem demo Farewell, po czym zniknął ze sceny. To była ostatnia odnotowana aktywność tego zespołu.
Szkoda, bo był potencjał na coś więcej.

Ocena: 7.3/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości