Ear Danger
#1
Ear Danger - Full Blast At Last (2011)

[Obrazek: R-6617709-1423186447-2065.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Beelzebub's Friend 03:47
2.Assassin 03:43
3.The Battle 03:51
4.1000 Days in Sodom 04:52
5.Hellish Wings 03:10
6.Children of the Sun 04:32
7.Burn at the Stake 04:00
8.King of the Midnight Fire 04:58
9.Shock & Awe 04:17

rok wydania: 2011
gatunek: heavy metal
kraj: Holandia

skład zespołu:
Leon Lohmann - śpiew gitara
Ivo Metz - gitara
Matt Verschoor - gitara basowa
Dick Vijgen - perkusja


Hoogvliet to siedziba heavy metalowej grupy EAR DANGER, która powstała jeszcze roku 1981, ale nieustanne zmiany składu i problemy organizacyjne sprawiły, że poza kilkoma demami zespół wtedy nic nie zdziałał i został rozwiązany w roku 1984.
Czas jednak mijał, klasyczny metal wracał do łask także w Holandii i wrócił również EAR DANGER. Dwaj weterani ekipy - Dick Vijgen i Matt Verschoor w roku 2007 zaprosili do współpracy nowych, młodych muzyków i wskrzesili zespół. Powstało demo, pojawili się na koncertach i zyskali sporą popularność, co przełożyło się na chęć pracy nad pierwszym oficjalnym albumem. Płyta ta została wydana w wersji winylowej nakładem własnym zespołu w roku 2011, a CD dwa lata później wydała francuska wytwórnia Emanes Metal Records.

Klasyczny, po prostu klasyczny heavy metal. Taki, jak w latach 80tych się grało w Holandii. Trochę niemiecki, trochę brytyjski, trochę amerykański. Bardzo udane bujające numery podbarwione NWOBHM, takie jak Beelzebub's Friend czy The Battle mają w sobie sporo rycerskiego klimatu, choć Assassin, solidny, ale jednak nieco mniej interesujący od innych. Nośne nieskomplikowane refreny, dobra dawka heroicznego patosu bez przerysowań i silenia się na epic heavy metal. No fakt, jeden raz się w tym kierunku udają w 1000 Days in Sodom i ten dosyć wolny utwór brzmi trochę jako proto heavy epic doom metal i jest lekko bez wyrazu. Gdy grają szybko i zdecydowanie, są znacznie bardziej interesujący w bojowym, rycerskim Hellish Wings z brawurowym gitarowym solem i mocarnymi wokalami Leona Lohmanna. Autentyczny classic heavy metalowy killer! Moc! Wyborny jest zdecydowanie brytyjski Children of the Sun i tu jest i dumnie, i szlachetnie w oldschoolowym stylu. Refreny w znacznej większości są killerskie i natychmiast zapadające w pamięć, także w szybkim, ale dosyć masywnym jak na ten album Burn at the Stake, przypominającym nagrania ekip z Okręgu Newcastle, czy też  BLITZKRIEG. Pełen uroku i wdzięku łagodniejszy song King of the Midnight Fire jest typowym, bardzo dobrym przedstawicielem takich kompozycji epicko-heroicznych, jakie pojawiały się na niemal każdej płycie z heavy metalem w Wielkiej Brytanii, ale także w USA i także w ramach USPM. W tym gatunku zrobili tutaj bardzo dobrą robotę. I jeden z najlepszych numerów można usłyszeć na koniec. Jest to Shock & Awe i tu dużo melodyjnej USPM właśnie bardziej w amerykańskim stylu. Bojowo i z gitarami stanowiącymi w pewnych momentach odbiciem nie Ameryki, a JUDAS PRIEST z wczesnych lat 80tych.

Proste sola są tu grane, nie za szybkie, treściwe, melodyjne i jeśli szukać analogii, to najbliżej do brytyjskiej szkoły dwu gitarowego NWOBHM. Sekcja rytmiczna złożona ze starszej młodzieży gra z werwą i wyczuciem, a wokalista wyciąga momentami fenomenalne ekstatyczne "górki", których nie powstydziliby się najwięksi krzykacze sceny USPM. Wyśmienicie mu to wychodzi.
Zachowany został styl realizacji classic heavy metalu z lat 80tych z mocnymi, dosyć surowymi gitarami i głośną sekcją rytmiczną. Oczywiście, jest to wsparte nowoczesną techniką nagraniową i brzmi bardzo czytelnie.
Jak się posłucha muzyki EAR DANGER, wcale nie dziwi fakt, że się po reaktywacji tak spodobali.
A co najważniejsze, wcale nie spoczęli na laurach po 2011.


ocena: 8,8/10

new 26.11.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Ear Danger - Warrior Soul (2014)

[Obrazek: R-8101270-1520423714-3999.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Warrior Soul 03:55
2.Star Illusion 03:27
3.I Am Your Enemy 04:20
4.On the Run 03:52
5.Bound by the Law (of Heavy Metal) 04:00
6.Spread Like Wildfire 04:24
7.Crusader 03:53
8.City on Fire 02:25
9.To Live Is to Fight 04:48
10.Raise Your Sword 05:17

rok wydania: 2014
gatunek: heavy metal
kraj: Holandia

skład zespołu:
Leon Lohmann - śpiew gitara
Ivo Metz - gitara
Matt Verschoor - gitara basowa
Dick Vijgen - perkusja

Druga płyta EAR DANGER ukazała się nakładem Emanes Metal Records w czerwcu 2014 roku, a zespół nagrał ją w tym samym składzie co poprzednio.

Tym razem Holendrzy także nie zawiedli, choć brzmieniowo ten album wydaje się nieco lżejszy przy zachowaniu, a może nawet zwiększeniu epickiego charakteru klasycznego metalu lat 80 tych XX wieku.
Sam początek jest taki sobie, bo zagrany w średnio szybkim tempie tytułowy Warrior Soul ustępuje jednak podobnym nagraniom z pierwszej płyty, choć solo gitarowe jest przedniej marki. Star Illusion przypomina w paru miejscach Metal Gods JUDAS PRIEST, ale właśnie w tych miejscach jest najbardziej interesujący. Za to brawurowo został rozegrany szybki i potoczysty I Am Your Enemy z bardzo udanym zwolnieniem w epickim refrenie. Piękny duet gitarowy powadzi od początku do końca znakomity, heroiczny On the Run z fenomenalnym refrenem rycerskim, i takie refreny słychać było tylko w najlepszych kompozycjach TWISTED TOWER DIRE. Moc! I jeszcze mnóstwo mocy w rytmicznym i bardzo melodyjnym Spread Like Wildfire z super chwytliwym refrenem świetnie wplecionym w melodię główną i rozbujany rockowo heavy metal ze śladami NWOBHM w City on Fire . Rycersko i epicko jest w riffowo rozbujanym i dostojnie galopującym Crusader. Tradycyjnie sławią Heavy Metal w kroczącym Bound by the Law (of Heavy Metal) z mocnymi wybrzmiewaniami gitar i gang chórkami i to taki klasyczny koncertowy wymiatacz - rozgrzewacz publiczności. Bardzo dobra rozgrzewka z potężną sekcją rytmiczną, która tu na tym LP niczym w entuzjazmie wykonania nie ustępuje swoim młodszym kolegom z zespołu.Tak trochę bez życia na tle tych wszystkich wysokoenergetycznych utworów wydaje się classic heavy metalowy To Live Is to Fight, ale świetnie kończą w rycerskim epickim songu w spokojnej tonacji Raise Your Sword. Najdłuższa, najbardziej urozmaicona kompozycja w tempach i ozdobnikach przyjmująca momentami surowy niemal speed metalowy charakter z folk ornamentacjami typowymi dla opowieści bardów i minstreli.

Leon Lohmann gra świetnie na gitarze, ale wokalnie jest w słabszej formie niż  w roku 2011. Momentami wypada płasko i nawet jakby zostaje zdominowany przez gitary, gdy grają mocniejsze riffy, co na debiucie nigdy się nie zdarzyło.
Całościowo ten album nawiązuje do stylu w jakim do boju Jack Starr poprowadził BURNING STARR w wieku XXI oraz TWISTED TOWER DIRE i jest tu więcej NWOTHM amerykańskiego niż europejskiego i ten jest głównie reprezentowany przez gitarowe ornamentacje w stylu JUDAS PRIEST. Po roku 2017 doszło do reorganizacji zespołu. Leon Lohmann odstąpił w roku 2017 mikrofon nowemu wokaliście (Sander Pastoor), a sam tworzy duet gitarowy ze swoim bratem Antalem Lohmannem, po odejściu Metza w 2018. Przypomnieli o sobie w sierpniu 2018 EP "Storming the Gates" i pozostaje liczyć na trzeci album.


ocena: 8,7/10

new 27.11.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Ear Danger - Minotaur (2024)

[Obrazek: 1226045.jpg?4304]

tracklista:
1.Minotaur 04:16
2.Born in Hell 05:11
3.Sniper Attack 03:54
4.Road Racer 03:52
5.Metal Alliance 05:30
6.Legions of the Brave 03:10
7.Heavy Metal Hammer 03:30
8.Still Going Strong 03:41

rok wydania: 2024
gatunek: heavy metal/NWOBHM
kraj: Holandia

skład zespołu:
Sander Pastoor -śpiew
Leon Lohmann -  gitara, śpiew
Antal Lohmann - gitara
Matt Verschoor - gitara basowa
Dick Vijgen - perkusja


Dziesięć lat minęło od wydania "Warrior Soul". W nowym zestawieniu, z Sanderem Pastoorem jako wokalistą i Antalem Lohmannem z drugiego pokolenia Lohmann zespół postanowił przedstawić album z nowymi i nie tylko nowymi kompozycjami, który zostanie wydany przez holenderską wytwórnię Headbangers Records z Tilburga 21 kwietnia 2024.

Ekipa zapowiedziała mocne i jednoznaczne nawiązania do lat 80tych i najwcześniejszego okresu swojej twórczości i to faktycznie album w pełni umiejscowiony w  tradycji NWOBHM.
Właśnie, NWOBHM a nie NWOTHM, jak to miało miejsce w roku 2011 i 2014 i jako płytę z gatunku vintage NWOBHM należy ją oceniać i rozpatrywać. Dodatkowego kolorytu powinna tu dostarczać "winylowa" długość oraz okładka, taka z pradawnych singli Neat, czy wydawanych przez malutkie brytyjskie wytwórnie, które czas spowił mrokiem zapomnienia.

Nostalgicznie nie zawsze oznacza dobrze, co szczególnie odnosi się do NWOBHM. To jest nad wyraz trudny gatunek i w ostatnich latach doprawdy mało było płyt, gdzie udało się wyjść zespołom poza poziom przeciętności. Ekipie EAR DANGER niestety się to także nie udało. Na płycie znalazły się dwie kompozycje z dawnych lat, Heavy Metal Hammer i Still Going Strong.
Słaby, nudny i ospały Heavy Metal Hammer to przykład na to, dlaczego większość grup, która tak grała zniknęła ze sceny, równie szybko jak się pojawiła. A pradawna ballada Still Going Strong, znana z demo, to po prostu rockowy song, jaki mógł powstać bez związku z muzyką metalową nawet w latach 60 tych XX wieku. Pokazuje jedynie, że ładnie grają na gitarach akustycznych, brzmienie, gdy elektryczności nie ma za wiele, jest przyjemne, a wokal sympatyczny.
Jest tu ponadto sześć utworów premierowych i jak na numer tytułowy, to Minotaur brzmi amatorsko i zawstydzająco w stosunku do tego, co grupa w takich heroicznych kompozycjach pokazała na dwóch poprzednich albumach. Ponadto i tu i dalej Sander Pastoor pokazał się jako wokalista niby taki z kategorii  "młodych głosów z Albionu z lat 80tych", ale nawet porównując do średniaków z tamtej epoki wypada blado. Born in Hell to taki nudny brytyjski heavy metal w średnim tempie, że aż encyklopedycznie nudny. No może motoryka Sniper Attack jest trafiona i atrakcyjna i refren udany, ale to przecież także tylko średniak. Rokendrolowy szlif w takim bardziej dynamicznym Road Racer wyszedł dobrze tylko miejscami, a o kompromitującym Metal Alliance po prostu wstyd wspominać. Kto teraz tak gra? Kto chce czegoś takiego słuchać w epoce potężnej sceny NWOTHM? A przecież i EAR DANGER był przed dekadą jej ważną i wartościową częścią. Amatorsko, jakże amatorsko w dosyć szybkim Legions of the Brave... To taka poza czy stylizacja? Zupełnie nietrafiona strategia pozyskania słuchacza.

Tak NWOBHM grany po 40 wyglądać nie powinien. To antyreklama gatunku dla tych, którzy zaczynają teraz tego słuchać i konfuzja dla znawców.


ocena: 5/10

new 19.04.2024

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Headbangers Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości