Greyhawk
#1
Greyhawk - Keepers of the Flame (2020)

[Obrazek: R-15581088-1594035668-9971.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Gates of Time 01:14
2.Frozen Star 03:11
3.Drop the Hammer 02:49
4.Halls of Insanity 04:11
5.The Rising Sign 05:46
6.R.X.R.O. 03:07
7.Don't Wait for the Wizard 05:04
8.Black Peak 06:09
9.Masters of the Sky 04:03
10.Ophidian Throne 03:08
11.Keepers of the Flame 05:43

rok wydania: 2020
gatunek: heavy metal
kraj: USA

skład zespołu:
Rev Taylor - śpiew
Jesse Berlin - gitara
Enrico Mariuzzo - gitara
Darin Wall - gitara basowa
Nate Butler - perkusja


Wydawać by się mogło, że ten korzenny, encyklopedyczny US Metal, z komiksowymi okładami, ozdobionymi barbarzyńskimi bohaterami odszedł definitywnie w przeszłość i egzystuje może tylko w amerykańskich garażach, tymczasem okazuje się, że tak nie jest. GREYHAWK pochodzi z Seattle, czyli miasta kojarzonego raczej z inną muzyką, a tymczasem podtrzymuje on najbardziej klasyczne tradycje grania heavy metalu, takiego, jaki przecierał szlaki dla przełamania glamowego muru, jakim Stany Zjednoczone były otoczone, zanim pojawił się MANOWAR i METALLICA.
Debiut, jak z najgłębszych otchłani czasu pojawił się w czerwcu 2020 nakładem Fighter Records i jest to płyta kontrowersyjna. O ile Kanadyjczyk Darin Wall jest znany, poza stoner metalem, z ostatniego składu SKELATOR, to pozostali członkowie tej ekipy już nie tak bardzo.

Tacy wokaliści o raczej niskim i płaskim tubalnym głosie, jaki ma Revere Taylor moimi faworytami nie są i to co prezentuje, budzi umiarkowane zainteresowanie. Z kolei obaj gitarzyści zachwycają i co potrafią, słychać w pełnym finezji instrumentalnym R.X.R.O., jednak ta kompozycja dla tego LP reprezentatywna nie jest. Można nawet powiedzieć, że poza solami ci obaj gitarzyści nie pokazują tu pełni swoich możliwości w tych kompozycjach bardzo prostych, w wielu wypadkach o melodiach i motywach raczej mocno już ogranych. Ogranych, ale solidnych, no może poza zupełnie nieudanym The Rising Sign i ten numer na płycie to znaleźć się nie powinien. Natomiast bardzo interesująco oddany został naiwny heroizm US Metalu w tytułowym Keepers of the Flame, Ophidian Throne czy Don't Wait for the Wizard z doskonałą pełną energii gra gitarzystów. A gdy zaczynają grać zdecydowanie szybciej, w manierze USPM, to absolutnie dewastują w potężnym, choć po prostu zdecydowanie za krótkim, niesamowitym Drop the Hammer. Wyśmienity numer! Melodyjna atomowa true agresja! I wyborne gang chórki do tego. Zniszczenie! Na pewno także mocno akcentowany basem heroiczny Black Peak zasługuje na wyróżnienie, a przy tym są tu najciekawsze wokale. Poza tym jest tu jeszcze dobry heavy w Frozen Star i Masters of the Sky, ale to tylko po prostu dobry klasyczny heavy metal.

Brzmienie wyjątkowo tradycyjne, bardzo przypominające oldchoolowe produkcje wczesnych lat 80tych, ale realizacja jest w pełni profesjonalna i to po prostu z pewnością taka celowa stylizacja, i słusznie.
Gdyby wszystko było takie powalające jak Drop the Hammer, to można by mówić o sensacji, ale pewnie także pojawiłyby się głosy, że Wall tworzy alternatywę dla SKELATOR.
Po prostu dobry classic heavy, a brawa za odważne sięgniecie do klasyki US Metalu.


ocena: 7,2/10

new 17.06.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Greyhawk - Thunderheart (2024)

[Obrazek: 1206373.jpg?0554]

tracklista:
1.Spellstone 04:07
2.Ombria (City of the Night) 05:14
3.Thunderheart 04:19
4.Rock & Roll City 04:26
5.Steadfast 06:34
6.Sacrifice of Steel 04:44
7.The Last Mile 05:53
8.Back in the Fight 03:52
9.he Golden Candle 05:29

rok wydania: 2024
gatunek: heavy metal
kraj: USA

skład zespołu:
Rev Taylor - śpiew
Jesse Berlin - gitara
Rob Steinway - gitara
Darin Wall - gitara basowa
Nate Butler - perkusja

Kiedy w roku 2022 GREAYHAWK wydal interesujący mini album "Call of the Hawk" wydawało się, że niebawem pojawi się full LP z tym nagraniami. Tymczasem grupa wybrała inną drogę i 2 kwietnia 2024 zaprezentuje nakładem wytwórni Figter Records album "Thunderheart' z kompozycjami premierowymi, wcześniej nigdzie nie umieszczonymi.
W składzie jest nowy gitarzysta Rob Steinway, którego w tym roku można już było usłyszeć na debiutanckim CD amerykańsko-kanadyjskiego power metalowego GLYPH.

GREAYHAWK trwa przy tradycyjnym heavy metalu w manierze NWOTHM, rycerskim, bojowym, osadzonym w stylistyce amerykańskiej i opartym przede wszystkim na kunsztownej grze gitarzystów i melodiach heroicznych, o umiarkowanym stopniu oryginalności. Wokalna maniera Taylora pozostała bez zmian, może nawet jeszcze bardziej została uwypuklona i to nie był najlepszy ruch. To by był bardzo dobry głos w epic doom, tu w classic heavy to jest wszystko nieco przerysowane, niemniej Spellstone, dostojniejszy Thunderheart i dumnie galopujący Sacrifice of Steel (wyborne chórki epickie) są na pewno kompozycjami udanymi. Mimo starań, zagrany wolniej The Last Mile już niekoniecznie i to taka niespecjalnie udana próba dyskontowania maniery epickiej SABATON. Wolniejszy Ombria (City of the Night) to przede wszystkim interesujący, ażurowy, gitarowy plan drugi, z refrenem jest tu znacznie gorzej. Lżejszy Rock & Roll City nawiązuje do takiego nasyconego arena rock/metalem grania amerykańskiego z lat 80tych, co bardzo wyraźnie słychać w refrenie.
Centralnie umieszczony Steadfast jest na pewno najbardziej epicki i najstaranniej zaaranżowany i przemyślany, znakomity w monumentalnej części instrumentalnej, gdzie znalazło się miejsce nawet na solo perkusyjne, co w dzisiejszych czasach jest rzadkością. Tu Taylor dewastuje i to jest jego muzyka. Szkoda, że nie starczyło pomysłu na więcej takiego grania na tym albumie.
Back in the Fight jako rycerski metal bardzo ograny i tu, poza wybornym ostrym solem gitarowym, nic uwagi nie przykuwa. W The Golden Candle w otoczeniu gitar akustycznych wciela się w rolę barda i jest bardzo arturiańsko... Tak, ten wokalista potrafi śpiewać, tam gdzie wymaga to aktorskiego wkładu. Mocniejsza, druga część potężna  i podniosła, jest to jeszcze jeden moment podnoszący wartość ogólną tej płyty.

Co prawda mix i mastering wykonał szwedzki Mistrz Henrik Udd, ale to raczej sound amerykański, typowy dla lat 80tych z głośną perkusją i dosyć ostrymi gitarami, o większej klarowności i selektywności poszczególnych instrumentów.
Ten zespół ma ogromny dryg do grania typowo epickiego i na tym się powinien koncentrować. To robią świetnie. Bardziej typowy tradycyjny heavy metal już mniej.


ocena: 7,8/10

new 1.04.2024

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Fighter Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości