Legions of The Night
#1
Legions of The Night - Sorrow Is The Cure (2021)

[Obrazek: 972441.jpg?3340]

tracklista:
1.Train to Nowhere 05:34
2.Lie 04:04
3.Walls of Sorrow 07:20
4.Find the Truth 04:39
5.Someday Somewhere 04:25
6.We All Walk Alone 06:35
7.Shoot and Save 04:00
8.Sorrow Is the Cure 06:26
9.Pay the Price 05:08
10.Rescue Me 04:35
11.Sirens (Savatage cover) 03:37

rok wydania: 2021
gatunek: heavy metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Henning Basse - śpiew
Jens Faber - gitara, gitara basowa
Philipp Bock - perkusja


Grupa ta powstała z inicjatywy gitarzysty Jensa Fabera z DAWN OF DESTINY w roku 2020. Przygotował on materiał na płytę, której premiera przewidziana jest na 20 sierpnia, a wydawcą będzie Pride & Joy Music. Niewątpliwym magnesem jest tu Henning Basse wciąż najbardziej kojarzony z występów w FIREWIND i METALIUM.

LEGIONS OF THE NIGHT odwołuje się w swoich inspiracjach do wczesnego SAVATAGE i cover "Sirens" w zamyśle jest jednym tylko z elementów nawiązujących do twórczości słynnej amerykańskiej grupy. Faktycznie jednak jedynym i to topornością wykonania niewzbudzającym entuzjazmu. Z SAVATAGE realnie na tej płycie nic nie ma, bo i Basse to zupełnie inny wokalista niż Jon Oliva, a Faber to żadnym wypadku tak interesujący i kreatywny gitarzysta jak Chris. Samo wykorzystanie pianina w e wstępach kilku kompozycji nie czyni jeszcze z LEGIONS OF THE NIGHT nowego SAVATAGE.
Gdyby szukać faktycznych inspiracji, to mamy tu do czynienia raczej z czymś  w rodzaju znacznie uproszczonego grania SONS OF SEASONS Olivear Palotaia, gdzie Basse śpiewał podobnie, duszny i gęsty klimat także dominował, i brakuje tylko zdecydowanego planu klawiszowego. Powoływanie się na ogólną tradycję amerykańskiego power metalu jest nieporozumieniem, bo USPM tu nie ma i co najwyżej jest ten masywny, gęsty amerykański heavy metal, gdzie niby melodia jest, ale jest często jakoś wstydliwie ukrywana...
Te kompozycje oparte są o dosyć proste schematy i często budowane są kontrapunkty z mocnych, szybkich zwrotek i bardziej romantycznych, na swój sposób pompatycznych refrenów (Train To Nowhere, Find The Truth, We All Walk Alone). Jakiś tam łagodny styl wchodzący na obszary heroiczne w mrocznej odmianie można usłyszeć w Lie, Walls Of Sorrow, ale ogólnie jest toporne i kanciaste i delikatne interludia niewiele tu podnoszą wartość tych kompozycji, gdzie Walls Of Sorrow skręca raczej nie w kierunku SAVATAGE jak panowano, ale raczej MERCYFUL FATE, KING DIAMOND i podobnych grup (jakże to słychać też w Shoot And Save !). I do tego dosyć nachalna w pewnym momencie rycerska stylistyka, niespecjalnie do tego wszystkiego pasująca. Czeka się tu na jakiś killer czy to szybki, czy balladowy, ale do końca albumu nic się nie dzieje w tej materii i balladowy song Someday Somewhere jest w melodii bardzo już ograny i po prostu nudny. Podobnie jak poetycki, ale niczego ciekawego niewnoszący Sorrow Is The Cure. Jeśli tak by miało wyglądać nowe wcielenie SAVATAGE, to niedobrze... Może druga część i jest lepsza, ale jeśli, to tylko dobra i to we fragmentach. I do końca pozostaje lekko melancholijne siłowanie się z Mrokiem w Pay The Price (dobre wokale Basse) i opracowany symfonicznie Rescue Me, który jeśli by został wykonany bardziej słodko, zapewne zwróciłby uwagę fanów AVANTASIA. I to tyle. Bez rewelacji.

Mocna, bardzo mocna, masywna gitara, chyba nawet za mocna, bardzo głośna perkusja i wokal ustawiony na jednej linii z gitarami, przez co trudno uznać, że Basse jest tu postacią pierwszoplanową.
Muzyka przeciętna, wykonanie co najwyżej dobre, przy czym ze wskazaniem na Basse. On umie dobrze zaśpiewać takie kompozycje, dużo wnosi od siebie, ale tu ma ograniczone pole manewru, bo kompozycyjnie szara metalowa rzeczywistość niestety przeważa. Nowego - starego SAVATAGE nie ma. Coś jest, ale do końca nie wiadomo co. Jakiś heavy metal z ambicjami, na realizację których zabrakło chyba kunsztu kompozytorskiego.


ocena: 6,2/10

new 13.07.2021

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Pride & Joy Music
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Legions of The Night - Hell (2022)

[Obrazek: 1072871.jpg?5822]

tracklista:
1.Who Will Believe In Me 04:56
2.Exit 04:05
3.Hell 06:45
4.Run Faster 03:28
5.The Memory Remains 06:13
6.Fury 03:40
7.Save Us 05:16
8.And The World Lost Fight 06:02
9.Demons 04:11
10.Times Of Despair 04:27
11.Our Bleeding 03:57
12.When the Crowds are Gone (Savatage cover) 05:56

rok wydania: 2022
gatunek: progressive power metal/heavy power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Henning Basse - śpiew
Jens Faber - gitara, gitara basowa
Philipp Bock - perkusja


Szybko przypomina o sobie LEGIONS OF THE NIGHT nowym albumem po zeszłorocznym debiucie. Nowy LP ponownie wydaje Pride & Joy Music, a premiera jest przewidziana na 4 listopada.

Umieszczenie jako covera When the Crowds are Gone SAVATAGE, skądinąd wykonanego w interesujący sposób, wskazywało by na kontynuację zainteresowania twórczością tego zespołu, co na debiucie wypadło dosyć przeciętnie. Tym razem jednak element progresywny oraz sama konstrukcja większości utworów wskazuje jednak bardziej na JON OLIVA PAIN i CIRCLE II CIRCLE w wydaniu solidnym, ale zdecydowanie odtwórczym. Bardzo mocna i ciężka gitara Fabera potęguje to wrażenie obcowania z power metalem amerykańskim, także partie pianina mają tym razem większe uzasadnienie jako przerywniki przygniatającego bombardowania gitary Fabera. Tego mocnego i twardego power i heavy power jest tu dużo (Exit, Run Faster, Fury, Demons, Our Bleeding), to jednak utwory prostsze, krótsze, bardziej zwarte i w większości pozbawione finezji aranżacyjnej. Henning Basse śpiewa w nich bardzo dobrze, próbuje tworzyć klimat, zazwyczaj niepokojący, ale jednak bardziej melodyjny styl z METALIUM ujawniał jego większą wartość jako wokalisty wszechstronnego.
Jest tu amerykańska progresywność wskazanych zespołów nad wyraz słyszalna, tyle że melodyjność jest mniej atrakcyjna i tak naprawdę to jest tylko jedna miła dla ucha romantyczna partia w refrenach Who Will Believe In Me. Hell w budowaniu klimatu jest tylko miejscami interesujący, głównie w tych drapieżnych momentach, a Save Us zbyt eklektyczny i drażniący w brutalizacjach. Funkcję progresywnej semi ballady pełni w umiarkowanie udany sposób The Memory Remains, gdyż uroczysty refleksyjny klimat pojawiający się na wstępie rozmywa się dosyć trywialnym refrenie. Jeśli szukać refrenu najlepszego, to odnajdujemy go w drugim łagodniejszym częściowo songu And The World Lost Fight. Jednak po raz kolejny nastrojowe pianino sąsiaduje tu z nadmiernie drapieżnymi wybuchowymi pasażami gitarowo-wokalnymi. Takie kontrapunkty robią wrażenie raz, dwa razy na płycie, ale nie praktycznie we wszystkich kompozycjach, gdzie zabarwienie jest progresywne. I ostatecznie jako typowo poetycki, melancholijny song pozostaje Times Of Despair, który jest po prostu nudny i przesłodzony.

Poza brzmieniem i mixem zrobionym przez Dennis Köhne jest tu niewiele ciekawego, choć Basse także mimo wszystko jest jaśniejszym punktem.
Coś dla fanów wskazanych w inspiracjach grup, może także późnego SAVATAGE, ale to dosyć wąskie grono odbiorców. Progresywny power i heavy/power gra się obecnie nieco inaczej i tu ta skostniała wtórność na pewno nie jest atutem tej muzyki.


ocena: 6,8/10

new 17.10.2022

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Pride & Joy Music
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Legions of The Night - Darkness (2024)

[Obrazek: 1242128.jpg?5218]

tracklista:
1.No Control 05:29
2.Rebirth 04:03
3.Darkness 05:22
4.Hate 04:26
5.One Moment 06:00
6.Another Devil 03:23
7.Let the River Flow 03:31
8.Better Men 05:27
9.The Witches Are Burning 03:08
10.Leave Me 06:31
11.I Don’t See the Light 04:52
12.Tonight He Grins Again (Savatage cover) 03:32

rok wydania: 2024
gatunek: progressive power metal/heavy power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Henning Basse - śpiew
Jens Faber - gitara, gitara basowa
Philipp Bock - perkusja

LEGIONS OF THE NIGHT na stałe zagościł na niemieckiej metalowej scenie i 12 lipca pojawi się nakładem Pride & Joy Music trzeci album trio z Bochum.

Zespół, w tym co robi, jest konsekwentny. Jest progresywny w amerykańskim stylu, gitara Fabera jest krusząca, a Basse śpiewa bardzo dobrze agresywne zwrotki i kontrastujące z nimi łagodne, nieraz bardzo nastrojowe refreny. Tworzy to wrażenie spójności gatunkowej, ale i pewnego rodzaju bezpiecznej monotonii, która ujawnia się mniej więcej od połowy albumu, gdy staje się jasne, że nie są w stanie niczym zaskoczyć. Ogólnie w ramach przyjętego schematu są to sprawnie odegrane kompozycje, ale nie przekonują. Te mocne agresywne partie w większości kompozycji wydają się zbyt mocne, na granicy cierpliwości słuchaczy heavy/power (jak w Hate, One Moment), nawet przyzwyczajonych do soundu i estetyki teutońskiej, przy czym oczywiście żadnego teutońskiego celowego prymitywizmu tu nie ma. Partie pianina, zazwyczaj stylizowane na SAVATAGE mają tworzyć atmosferę obcowania z metalową sztuką wyższego rzędu, co jednak jest trudne, zważywszy na te ultra ciężkie riffy Fabera i czasem się tu marzy, by nieco odpuścił. Odpuszcza naturalnie w refrenach i te kontrapunkty są nieraz interesujące. Z tych refrenów do najbardziej udanych należą ... no właśnie, trudno powiedzieć, które... W ogólnym nawale brutalnej surowości to jakoś ulatuje z pamięci.
Zupełnie nieudany jest Rebirth, bo tu zderzenie nijakich chłodnych i posępnych motywów gitarowych z pompatycznym refrenem marnej jakości jest trudne do strawienia, a No Control jako opener w zasadzie mówi wszystko o zawartości tego albumu i to się w gorszym stylu ujawnia ponownie w Another Devil. W Darkness i Better Men dużo PAIN Olivy i to już jak komu pasuje. Pianino, gitara akustyczna i nieco symfoniki to balladowy Let the River Flow, wyjątkowo słaby, zresztą. Jakie to nudne i bez żadnego klimatu... Podobnie jak przypominający późne kompozycje SAVATAGE łagodniejszy i rozwlekły Leave Me. The Witches Are Burning jest posępny i w niemal power/thrashowym stylu zagrany i to kolejny bezbarwny utwór na tej  płycie.
Mroczny, horror metalowy I Don’t See the Light nie straszy i to taki przykład naśladowania amerykańskiego budowania nastroju w ramach podgatunku i tylko ta nostalgiczna refrenowa partia brzmi dobrze. I tak jakoś miło na koniec posłuchać Tonight He Grins Again. Naprawdę.

Wykonanie jest, jak podkreślam, wysokiej klasy, ale jeszcze trzeba grać coś interesującego. Po raz kolejny należy pochwalić Dennis Köhne za mastering. Postarał się ze starannością i zaangażowaniem, jako to mówią, godnym lepszej sprawy. W tym przypadku lepszej muzyki.
LEGIONS OF THE NIGHT gra tu swoje i pewnie już tak będzie grał zawsze. Drugim PRIMAL FEAR nie będzie, bo ma inne cele. Jakie? Nie jest to do końca dla mnie jasne.


ocena: 6,9/10

new 7.06.2024

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Pride & Joy Music
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości