GraveReign
#1
GraveReign - Destination: Aftermath (2021)

[Obrazek: 967611.jpg?3118]

tracklista:
1.On The Wings Of Fafnir 04:52
2.The Road To Acheron 05:52
3.Devil Before Me 05:39
4.Light The Fuse 05:02
5.Sanctuary 05:15
6.The Descent 03:15
7.Destination Aftermath 08:26
8.No More Yesterdays 05:54
9.The Reckoning 11:08
10.How Soon Is Now 04:38
11.Young Lust 03:31
12.With Apologies 00:20
13.Ramanza 01:46

rok wydania: 2021
gatunek: heavy metal
kraj: USA

skład zespołu:
Tony Engel - śpiew
David Shankle - gitara
Mick Lucid - gitara basowa
Gabriel Anthony - perkusja


W połowie lipca David Shankle zaprezentował się ze swoim nowym zespołem GRAVEREIGN debiutanckim albumem "Destination: Aftermath" wydanym nakładem własnym. W pewnym sensie jest to muzyczna kontynuacja ostatnich dokonań DSG, zresztą w składzie znajduje się perkusista, który grał w roku 2015 na "Still a Warrior". Jest także wokalista, który zaczynał jako perkusista oraz basista i kiedyś zaznaczył swoją obecność na muzycznej scenie z zespołem VICIOUS CIRCLE, a obecnie występuje także w DAMIEN THORNE.

Jest jednak przede wszystkim David Shankle. Gitarzysta wybitny i zachwycający, gdy tworzy i gra epicki heavy metal i udowodnił to także w tym roku nową płytą nagraną w składzie FEANOR. Gitarzysta i kompozytor kontrowersyjny i bardzo nierówny, gdy wchodzi na obszary mixów gatunkowych, które pod ogólnym szyldem heavy metal kryją eklektyczną mieszankę shredu, progressive, heavy/thrashu, i czegoś tam jeszcze...  "Destination: Aftermath" to płyta z taką właśnie nie do końca gatunkowo określoną muzyką, w łącznikach i interludiach budującą wrażenie konceptu, ale w opowiedzianych historiach tego niepotwierdzającą. Jeszcze na początku to taki klasyczny heavy metal z lekkim rysem heroicznym w On The Wings Of Fafnir, The Road To Acheron, ale i tu występują elementy bardziej modern i progressive, oczywiście poza potężnymi popisami solowymi samego Davida. Potem wkrada się chaos i eklektyzm w fatalnym, modern drapieżnym Devil Before Me, gdzie ciekawy klimatyczny początek potem prowadzi donikąd. Bezbarwny heavy z elementami power i umiarkowanie szorstkim modern podejściem jest treścią rozpływającego się w przeciwstawnych pomysłach na melodie Light The Fuse i nawet lider w gitarowym solo jest tu nieprzekonujący. I tak to idzie podobnym torem w Sanctuary z nieco bardziej melodyjnym, ale wyjątkowo przeciętnym refrenem. Instrumentalny The Descent to taki popis gitarowy bez głębszych treści, będący realnie wstępem do rozbudowanego utworu tytułowego i znowu dobrze się to zaczyna, budowane jest w ciekawy sposób napięcie, co z tego jednak skoro potem łagodniejsze nastrojowe partie są przemieszane z takim nieciekawie surowym heavy graniem typowym dla stylu amerykańskiego głównego nurtu. Ładne są partie gitary klasycznej, najładniejsze rzecz jasna w interpretacji klasyka Ramanza, ale także we wstępie do semi balladowego No More Yesterdays z poprawnym motywem melodycznym, który wyłania się z czegoś, co można określić jako nieco odświeżone spojrzenie na gotycki styl TYPE O'NEGATIVE. Taka dosyć przyjemna odmiana po serii epatowania modern drapieżnością na siłę. Brawa za plan drugi, którego tu do tej pory praktycznie nie było.
Najwięcej treści niesie z sobą kolos The Reckoning rozpoczynający się mrocznie w wolnym tempie, a rozwijający jak kompozycja klimatyczna o cechach metalu progresywnego z wyraźnymi odniesieniami do dusznej atmosfery znanej chociażby z "Dehumanizer" BLACK SABBATH. Momentami wychodzi to bardzo dobrze, ale jednak tylko momentami. Źle się dzieje, gdy zaczynają wchodzić na alternatywne poletko i słabo jest w How Soon Is Now, po prostu słabo, a już w Young Lust całkiem źle. Trochę wstyd, że taka kompozycja się na tej trwającej 65 minut płycie znalazła.

Engel jest wokalistą poprawnym, jednak niczym się tu ani razu nie wyróżnił, rola sekcji rytmicznej jest ograniczona i podporządkowanie gitarom Shankle jest mocno słyszalne. Sam Shankle jako gitarzysta nierówny i obok wybitnych zagrywek godnych Guitar Hero gra często jakby obok zasadniczych tematów muzycznych i jest to shred dla sherdu i tylko.
Do brzmienia nie można mieć większych zastrzeżęń, bardzo dobrze ustawiony jest bas i wyrazista perkusja, choć sola Shankle mogłyby w pewnych miejscach być bardziej wysunięte na plan pierwszy.
W GRAVEREIGN David Shankle na pewno przedstawił to co lubi tworzyć i grać  i ma do tego pełne prawo, nie ma jednak na szczęście obowiązku tego słuchać więcej niż raz.


ocena: 5,5/10

new 2.08.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości