David Reece
#1
David Reece - Baptized by Fire (2024)

[Obrazek: NzUtNDM5My5qcGVn.jpeg]

tracklista:
1.Enemy Is Me 03:38
2.We’ve Lost the Fight 03:37
3.Wrong Move 03:46
4.Payback’s a Bitch 04:21
5.No Rest for the Wicked 03:32
6.Twilight of the Gods 04:16
7.Seasons of a Man 03:47
8.Closer to God 04:41
9.Archbishop of Anarchy 03:58
10.My Heart Burns 04:38
11.Acceptance of Denial 03:54
12.Tomorrow Don’t Matter Today 03:51

rok wydania: 2024
gatunek: heavy metal
kraj: USA/Włochy

skład zespołu:
David Reece - śpiew
Niccolò Savinelli - gitara
Riccardo Demarosi - gitara basowa
Giovanni Savinelli - perkusja

Nie jest to czas i miejsce, by przypominać przebogatą muzyczną karierę amerykańskiego wokalisty Davida Reece, należy jednak mieć na uwadze, że po raz pierwszy w ramach swojej kariery solowej pod szyldem DAVID REECE zapowiedział album w pełni heavy metalowy i odchodzący od estetyki hard rocka, z którym był kojarzony od dziesięcioleci. Takie classic heavy metalowe dzieło będzie miało premierę 1 marca 2024 nakładem niemieckiej wytwórni El Puerto Records, z którą artysta współpracuje od roku 2020.

Tym razem skład jest zupełnie nowy i to włoski oddział zaciężny. Fani Andreasa Susemihla już go na tej płycie nie usłyszą, podobnie jak i pozostałych muzyków, którzy współtworzyli sukces rock/metalowego i hard rockowego grania z poprzednich LP. O włoskich muzykach wiadomo niewiele i do tej pory nie pojawili się w żadnym zespole heavy i power metalowym o większym znaczeniu. Grają oni poprawnie heavy metal, który można by określić jako amerykański w swoich korzeniach i raczej mało odnoszący się do tego, co przez długie lata robił David Reece. Może gdzieś tam ten poziom lekkiej agresji i estetykę riffową przypominają SIRCLE OF SILENCE, ale to zasadniczo odległe skojarzenia.
Jest na tej płycie jeden kapitalny numer i to jest potężny, klasyczny heroiczny i hymnowy We’ve Lost the Fight. Dumnie tu kroczą dostojnie do przodu i emanuje z tego autentyczna moc true metalu, takiego o głębokich inspiracjach latami 80tymi i pierwiastkami US Metal. Natomiast pozostała część płyty to dobry, ale jednak schematyczny heavy metal, gdzieś o dekadę późniejszy. Taki miejscami w klimacie podobny do "Dehumanizer" BLACK SABBATH z elementami nowocześniejszego grania christan metalu, jednak jakoś mało w głowie z tego zostaje przy pierwszym czy drugim przesłuchaniu. Potem wyłania się obraz zróżnicowany i są momenty ciekawsze, ale w samych melodiach to killerów nie ma. Jest materiał równy, bez upadków, ale i bez wzlotów. Są oczywiście miłośnicy takiego heavy metalu, przede wszystkim w USA, ale takiego classic heavy hita epickiego jak We’ve Lost the Fight tu już więcej nie ma i fani tego stylu mogą się poczuć rozczarowani.

Sam David Reece w średniej formie wokalnej, instrumentalnie sprawnie, ale bez szczególnego polotu, a realizacja soundu nieco staroświecka, jeśli za taką można uznać tę preferowaną w latach 90tych lekko przybrudzoną w gitarach. Na pewno DAVID REECE oderwał się od amerykańsko - niemieckich schematów rock/metalowego grania, lecz poszło to w kierunku nazbyt hermetycznym i niszowym. Dobry album dla pewnego grona słuchaczy heavy z USA i zapewne dla wiernych fanów Davida Reece, ale nic ponadto.


ocena: 7/10

new 29.02.2024

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni El Puerto Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości