Barbarians
#1
Barbarians - Dawn of Brotherhood (2009)

[Obrazek: Ny05ODc1LmpwZWc.jpeg]

tracklista:
1.Man of Sorrows 05:19
2.Desperate War 05:38
3.Ancient Pride 05:30
4.Like a Dream 05:01
5.Flames of War 03:46
6.Kurkay 05:02
7.Dawn of Brotherhood 04:15
8.The Father of Victory 04:33
9.The Supreme Sword 06:10
10.Last Battle 05:16
11.Barbarians 06:21

rok wydania: 2009
gatunek: extreme epic metal
kraj: Włochy

skład zespołu:
Charaton ( Davide Berti) - śpiew, gitara
Erik - gitara
Skeld - gitara basowa
KingwarrioR (Claudio Coscia) - perkusja


BARBARIANS z Piemontu działał już w latach 90tych, ale o tym okresie istnienia zespołu zbyt wiele nie wiadomo. Reaktywowany z inicjatywy Chatarona w roku 2004 przygotował materiał zaprezentowany na demo "Kurkay" i już sam Kurkay musiał zwrócić uwagę świata muzycznego na ten zespół, jednak debiutancki i jak się okazał jedyny album zespół wydał dopiero w roku 2009, nakładem Underground Symphony. Ten fakt jest interesujący sam w sobie, bo ta wytwórnia raczej w ekstremalnym, choć melodyjnym metalu się nie specjalizuje.

Włosi łączą styl classic heavy epic metal z medievalowym stylem chociażby AMON AMARTH i klika kompozycji się wprost do skandynawskiej sceny z tego obszaru odnosi (Desperate War, The Father of Victory, The Supreme Sword). Te są brutalniejsze, nieco szybsze, dobre, zagrane z pazurem, ale bez tego fenomenalnego epickiego, bojowego klimatu, jakim emanuje nieśmiertelny Kurkay. Te ostre rycerskie wokale Charatona, to jego patetyczne, heroiczne solo i ten motyw przewodni, zmuszający do chwycenia za wojenny topór! Moc Absolutna! Ale przecież jakże wspaniale się ten album zaczyna kompozycją Man of Sorrows, może nawet formalnie bogatszą niż Kurkay i z podobnie dewastującą melodią.
Gdy dokładają nieco ekstremalnego soundu fińskiego, wybornie prezentuje się szybszy, ostry i miażdżący miarowymi riffami (a ta druga gitara w tle - cudo!) Like a Dream. Jak tu jest ten poetycki klimat świetnie oddany, jak wyborne solo zagrane został dla dodatkowego jego podkreślenia. Odnoszą się także do viking metalu w szybkim Flames of War z akcentami folk metalowymi i kapitalnymi partiami perkusji KingwarrioRa i finezyjnym pojedynkiem obu gitarzystów oraz speed thrashowym finałem. Bogato, po prostu bogato! Świetna gra KingwarrioRa uwypuklona jest także w surowym, niemal black/medieval metalowym tytułowym Dawn of Brotherhood z jeszcze brutalniejszymi wokalami Charatona. I potem za jakiś czas zniszczenie w dostojnym epickim Last Battle ze śladami wpływów BATHORY i classic epic heavy Last Battle. Długo się rozpoczyna, dużo gitara sama opowiada na początku, by potem dosyć okrutnie dopowiedział to Charaton. A folk metalowa część instrumentalna to kolejny popis gitarzystów. Na koniec Barbarians, może nie diament w koronie tego albumu, ale zwarta doskonale przedstawiona opowieść z elementami muzycznego metalowego teatru.

Czytelna, ostra realizacja. Wszystko jest tu ostre, głośne. Ostre jak miecz, głośne jak burza z piorunami i grzmotami. Surowe surowością szlachetną jak stal.
Jedna płyta i to niestety tylko tyle. Warto jednak dodać, że po latach uśpienia zespół, a właściwie Charaton i KingwarrioR całkiem niedawno zapowiedzieli, że pracują nad nową płytą. Wypada czekać co najmniej na powtórkę poziomu z "Dawn of Brotherhood".
No i pamiętajcie o nieśmiertelnym Kurkay!


ocena: 9/10

new 20.03.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości