Black Yet Full of Stars
#1
Black Yet Full of Stars - Black Yet Full of Stars (2016)

[Obrazek: NDUtOTg1MS5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. Lightborn 05:20     
2. Golden Child 03:32     
3. Face to Face 04:31     
4. A Boy in Chains 04:33     
5. Lords of Silence 05:06     
6. Every Great Man's Ghost 04:28     
7. The Last Against the Wolves 04:36     
8. Tempesta 06:28

Rok wydania: 2016
Gatunek: Symphonic/Progressive Power Metal
Kraj: Włochy

Skład:
David Scott McBee - śpiew
Carlo Dini - gitara, bas, instrumenty klawiszowe
Marco Caiterzi - gitara
Periklis Roussis - perkusja


BLACK YET FULL OF STARS założone zostało w 2012 roku, początkowo jako mały projekt multiinstrumentalisty Carlo Dini, z biegiem czasu rozwinął się i stał się pełnoprawnym zespołem.
Grupa wzbudziła zainteresowanie Rockshots Records, które wydało debiutancki album 21 października 2016 roku.

Skład zebrał się międzynarodowy, Periklis Roussis z Grecji, Carlo Dini oraz Marco Caiterzi z Włoch, i amerykański wokalista David Scott McBee, którego można było usłyszeć w progressive metalowych SHOCK OPERA oraz TOXXIC TOYZ. Głównymi inspiracjami grupy są KAMELOT lat późniejszych, w wydaniu bardziej progressive niż power oraz SYMPHONY X, szczególnie w formie wokalnej.
David Scott McBee śpiewa w manierze typowo amerykańskiego progressive inspirowanego SYMPHONY X, głos mocny, ochrypły i rozkrzyczany, momentami bardzo manieryczny, głównie trzymający się środka. W tej muzyce się sprawdza, chociaż lepiej wypada w stylu KAMELOT w Lightborn niż miażdżeniu SYMPHONY X w Tempesta, gdzie wypada już jednowymiarowo. Periklis Roussis prezentuje sobą tradycyjny, potężny grecki styl gry perkusji, bardzo mocną i treściwą, w porównaniu z zespołami z USA czy Włoch skromną, ale czuć w tym Grecję i znakomicie się jego słucha.
Gitarzyści grają niezłe riffy, sola jednak są raczej bardzo skromne i bledną zupełnie w porównaniu z bardzo inteligentnie podaną perkusją oraz planu symfonicznego, jak i klawiszowego. O ile klawisze są tutaj raczej subtelne, jak w Face to Face, to brzmią solidnie, ale największy nacisk położono na orkiestracje. Te są dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, są bardzo bogato zaaranżowane i wieloplanowe, można rzec, że to barokowy przepych na równi z Francją, jednak bez charakterystycznej nieszablonowości, chociaż w A Boy in Chains można by się doszukać czegoś z VISION DIVINE z lat 2007-2009.
Kompozycyjnie niewiele jest tutaj do powiedzenia, bo jest to zwyczajnie dobrze zagrane i przede wszystkim równo, każdy utwór ma coś ciekawego, słucha się tego dobrze, najlepszy jest prawdopodobnie najbardziej włoski The Last Against the Wolves z prostym, ale wyraźnie zaznaczonymi refrenami i melodią. Tych tutaj momentami brakuje, co w efekcie daje album dobry, bogaty formalnie i solidnie wykonany, ale niewyróżniający się niczym szczególnym.

Solidna produkcja to kolejny atut tego albumu. Znakomicie ustawiona perkusja, wspaniałe talerze i od tego instrumentu bije moc od początku do końca. Ustawienie gitar konserwatywne i bez niespodzianek, orkiestracje potężne i wzorowe, bas głęboki i metaliczny, chociaż w większości to przedłużenie sekcji i może słusznie jest bardziej cofnięty.
Album niestety nie odniósł większych sukcesów i zespół od 2017 roku nie przejawia sobą żadnej aktywności.
Uczciwie zagrany i nieskomplikowany progressive metal, z ogromnym rozmachem, który dobrze wykorzystuje 38 minut.


Ocena: 7.3/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości