Vanderlust
#1
Vanderlust - Vanderlust (2022)

[Obrazek: 1035059.jpg?2517]

tracklista:
1.Intro 00:58
2.High Hopes 03:34
3.Orphan Planet 03:41
4.Forgotten Breed 05:13
5.The Last Ganymedian 03:45
6.Scavengers of Kuiper Belt 04:02
7.Mass Effect: Destruction 02:04
8.Requiem For An Ancien World 04:59
9.3 Suns 04:44
10.Dyson's Swarm 04:00
11.Ringworld 03:26
12.Ten Years Back 03:38
13.Zima Blue 04:39

rok wydania: 2022
gatunek: progressive power metal
kraj: Włochy

skład zespołu:
Riccardo Morello - śpiew
Francesco Romeggini - gitara
Santo - gitara basowa
Giacomo Mezzetti - perkusja

Różne są oblicza jakże popularnego we Włoszech progressive power metalu. Można grać jak VISION DIVINE, można też inaczej. VANDERLUST gra inaczej i ta nowa grupa stworzona w 2019 między innymi przez dwóch członków grającego metal progresywny S91 pokazuje to s/t albumie wydanym w połowie kwietnia przez Rockshots Records z Turynu.

VANDERLUST gra melodyjny progressive power z pewnymi speedowymi inklinacjami, oferuje atrakcyjne wyraziste refreny i kunsztowną grę gitarzysty Francesco Romeggini w lekko modernistycznym stylu (instrumentalny Ringworld), zaskakującymi ornamentacjami, nawet w przypadku prostych nieraz linii melodycznych. Riccardo Morello to postać nowa, choć kiedyś podobno gdzieś tam się już pojawił, ale jeśli tak, to pojawił się za późno, bo to głos specyficzny, dosyć sterylny w średnio wysokich rejestrach, po prostu ciekawy i rzadko spotykany. Z drugiej strony, bardzo pasujący do ogólnego soundu tej płyty, który nawet jakoś trudno w jednym zdaniu zdefiniować. Pastelowy, ale klarowny, z umiejętnie rozmieszczonymi w przestrzeni instrumentami i wokalem.
Nie ma tu specjalnych progresywnych łamańców i wtrąceń z innych gatunków muzycznych, a mimo to czuje się, że to coś więcej niż po prostu melodic power metal. High Hopes to pokazuje, Orphan Planet pewnie jeszcze bardziej, choć ta kompozycja jest od poprzedniej mniej atrakcyjna. Ma swój klimat, jednak ten klimat bardziej przykuwa uwagę w łagodnym i refleksyjnym na początku Forgotten Breed. Potem się to interesująco rozwija w gitarowym pędzie, i chciałoby się, by tego było więcej. Krążą pomiędzy nastrojami. Pastelowa gitara akustyczna w The Last Ganymedian, wielogłosowe harmonie wokalne, potem interesująco narastający dramatyzm... Bardzo dobrze grają prosty power metal bez progresywnych podtekstów w szybkim Scavengers of Kuiper Belt, popis sekcji i gitarowy godny szacunku, no i ta melodia jest znakomita, zwłaszcza w refrenie. Trochę chłodne miejscami, trochę futurystyczne, fajne. Mass Effect: Destruction stanowi symfoniczny wstęp do  Requiem For An Ancien World, masywnego, zdecydowanie power metalowego w tych atakach całego zespołu i jest tu wyborna narracja, majestatyczna, wsparta wokalizami, jest akcja, jest mrok i strach wyrażone w progresywny sposób. Potem więcej romantyzmu w lekkim i zwiewnym 3 Suns dla równowagi i kosmiczna historia, jaką tu cały czas opowiadają znajduje ciąg dalszy w najbardziej progresywnym utworze Dyson's Swarm. Gdyby grali tak cały czas, to ta płyta nie byłaby aż tak warta uwagi. Powrót do power metalu, powiedzmy ostrożnie epickiego, w Ten Years Back to jednocześnie powrót na główne tory kompozycyjnego stylu, choć przecież ta wstawka o nostalgicznym charakterze to zupełnie inna muzyka.
Zakończenie jest złożone w Zima Blue z oniryzmu i majestatyczności w pogodnym, nostalgicznym stylu i ten utwór należy do najbardziej przemyślanych i dopracowanych. To zakończenie, dające do myślenia, także nad tym, jakimi drogami chadza progresywny power metal we Włoszech.

Droga, którą idzie VANDERLUST jest interesująca, swoista i zaskakująca miejscami. Coś innego, coś w dużej mierze oryginalnego, coś z duszą.


ocena: 8/10

new 30.04.2022

Podziękowania dla wytwórni Rockshots Records za udostępnienie tego albumu

NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości