Firecracker
#1
Firecracker - Born of Fire (2010)

[Obrazek: Ni00NDM5LmpwZWc.jpeg]

Tracklista:
1. Blind Date 07:07     
2. Second Self 05:45     
3. Gamekeeper's Song 05:14     
4. Instru(metal) 05:11       
5. Back Broken 05:47     
6. The Refrain 07:11     
7. A Place Called Behind 05:22     
8. Speed Devil (Demo version) 05:28

Rok wydania: 2010
Gatunek: Progressive Metal
Kraj: Szwecja

Skład:
Tommy Karevik - śpiew
Stefan Lindholm - gitara
Fredrik Folkare - bas
Hasse Wazzel - perkusja
Pontus Larsson - instrumenty klawiszowe


FIRECRACKER to grupa all-star, o której dziś niewielu pamięta, ale i niewiele wiadomo. Zebrali się tutaj znani muzycy sceny szwedzkiej, jak Lindholm (VINDICTIV), Larsson (VINDICTIV), Folkare (UNLEASHED) i znany z SEVENTH WONDER Tommy Karevik, który miał swój epizod w VINDICTIV.
23 kwietnia 2010 roku album wydała duża i znana brytyjska wytwórnia Escape Music.

VINDICTIV to nie jest zespół zły, od strony technicznej bezbłędny i kompletnie zdominowany przez utalentowanego gitarzystę Lindholma, który tutaj nie szczędzi swoich umiejętności w bardzo dobrych dialogach z Larssonem, ale to grupa z muzyką często bardzo pretensjonalną i niepotrzebnie skomplikowaną, w której melodie były na ostatnim miejscu i na tym polegał główny problem.
W FIRECRACKER materiał nadal ma ślady fundamentów VINDICTIV, ale jest to muzyka mniej skomplikowana i łatwiej przyswajalna, ale nadal są błędy VINDICTIV i nie ma czemu się dziwić, skoro autorem jest Stefan Lindholm.
Blind Date już pokazuje rozwlekły i sztampowy progressive metal, nudny i niewzbudzający emocji, jak na 7 minut dzieje się bardzo mało i melodia jest kiepska i mało wyrazista. To samo można powiedzieć o krótszym Second Self, ale tutaj jest chociaż solidny refren, który pomaga przejść przez przeciętne zwrotki. Najlepszy jest Back Broken, w którym w końcu pojawia się dobrze określony motyw przewodni i jest to płynnie i dobrze poprowadzone, wsparte bardzo dobrymi popisami gitarowo-klawiszowymi.
Pozostałe kompozycje są niestety nijakie i to bardzo poprawny progressive w wersji amerykańskiej, jakiego jest bardzo dużo i mało kto zwracał na takie twory uwagę w 2010 roku, a już szczególnie dzisiaj. W The Refrain zabrakło wszystkiego i to jest muzyka bez historii, zupełna i kompletna muzyczna degrengolada.
Jedynym debiutantem jest tutaj Hasse Wazzel i gra bardzo dobrze, przejścia są płynne, ale trudno tutaj mówić o wirtuozerii, szczególnie to słychać u Folkare, który chyba zagrał tutaj tylko z powodu jakiegoś zobowiązania niż chęci przedstawienia czegoś wartościowego. Po prostu zagrał swoje i nic ponad to i lepiej prezentuje się w UNLEASHED.
Tommy Karevik zaśpiewał to spokojnie i bezpiecznie, w większości bez pazura, tak jak wymaga tego tak łagodna muzyka w stylu VINDICTIV i zaśpiewał to poprawnie, ale zupełnie zatracił pazur i tożsamość, jaką sobie wyrobił w SEVENTH WONDER na bardzo dobrym Mercy Falls i część tego stylu niestety przeniesie do SEVENTH WONDER.

Produkcja autorstwa Stefana Lindholma i to jest poprawny i przewidywalny progressive, z pieszczotliwą, miękką perkusją i delikatną gitarą i cofniętym basem, w centrum wszystkiego jest wokalista. Muzyka niegroźna jak w VINDICTIV.
Może VINDICTIV MKII to za ostre porównanie, bo muzyka tu zaprezentowana jest lżejsza i bardziej przebojowa, ale ostatecznie jest równie bez treści czy realnej wartości muzycznej.
Zespół okazał się klapą i choć oficjalnie nie został rozwiązany, to poza tym albumem nie przejawił sobą żadnej innej działalności i muzycy rozeszli się do swoich macierzystych grup.


Ocena: 6/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości