Red Wine
#1
Red Wine  - Hijos del despertar (2001)

[Obrazek: 13419.jpg]

tracklista:
1.Intro 01:10
2.Hijos del despertar 05:45
3.La caricia del sol 05:36
4.Ahogando penas 06:15
5.En Isengard 05:35
6.Hay que estar 05:37
7.Santa hipocresía 06:17
8.Esperando 06:57

rok wydania: 2001
gatunek: power metal
kraj: Hiszpania

skład zespołu:
Mario Suárez Cristóbal - śpiew
Jesús Zuazo - gitara
Dan Díez Benito - gitara
Daniel Martínez - gitara basowa
Juan Carlos Márquez - perkusja
Iván Crespo - instrumenty klawiszowe


Część power metalowych ekip hiszpańskich, powstałych w drugiej połowie lat 90tych, pozostawała zdecydowanie pod wpływem stylistyki szwedzkiej odradzającego się metalu rycerskiego i taką grupą była RED WINE z Logroño. Skład ostatecznie, po pozyskaniu nowego basisty Daniela Martíneza, skrystalizował się w roku 2000 i zespół mając kontrakt z uznaną wytwórnią Avispa w roku następnym przedstawił swoją pierwszą płytę.

Muzyka RED WINE to nieco cięższa wersja NORTHWIND i z nieco mniejszymi odniesieniami do stylistyki niemieckiej z obszarów hansenowskich. Melodyjne utwory heroiczne grane w średnio szybkich tempach opierają się o mocny atak dwóch gitar i choć technicznie bardzo dobre i zbudowane na bardzo dobrych melodiach, są interesujące lecz nie porywające. Jest w tym schematyzm i pewna ostrożność w kopiowaniu Szwecji z tego okresu i to słychać w chłodniejszych niż można by oczekiwać po ibero metalu riffach w Hijos del despertar (gdzie ponadto słychać wpływy HELLOWEEN), czy La caricia del sol. Byłby to może power metal zbyt odtwórczy, aby być interesującym, gdyby nie bardzo dobry emocjonalny wokal Mario Suáreza, który rozsądnie wysunięty do przodu lekko przykrywa generyczne riffy gitarzystów i w La caricia del sol dodatkowo dodaje uroku w hiszpańsko romantycznym refrenie. Klasyczne, lekkie galopady rycerskie to sens Ahogando penas i na pewno, dzięki iberyjskiej lekkości, występującej na tym LP w umiarkowanej dawce ten utwór się bardzo pozytywnie wyróżnia. Podobnie zresztą jak autentycznie porywający i triumfalny power metal iberyjski w Hay que estar z najlepszymi na tej płycie ornamentacjami klawiszowymi. Ogólnie ten instrument w muzyce RED WINE pełni rolę drugorzędną i debiut to w pełnym tego słowa znaczeniu power metal gitarowy. Czasem nie wykorzystują do końca wybornych epickich riffów jak tych z początku Santa hipocresía, grając ostatecznie wolniej i bliżej klasycznego epickiego heavy metalu. Oczywiście, takiej refleksyjnej, poruszającej ballady epickiej jak we wstępnej części En Isengard to Szwedzi by nie stworzyli, jednak w tych szybszych fragmentach budowany klimat i czar niestety po części pryska. Za to klimat spokojnego Esperando robi wrażenie i to jest dobry sygnał, że grupa ma także coś do powiedzenia w nieco lżejszym, choć nadal epickim power metalu. I ten pełen uroku duet gitar akustycznych...

Album został wyprodukowany przez braci San Martin, tych samych, którzy zajmowali się mixem i masteringiem dla TIERRA SANTA i po raz kolejny się tu wykazali wybitnymi umiejętnościami nie powielając tego, co zrobili dla TIERRA SANTA. Tu gitary są masywne w power metalowym szwedzkim czy niemieckim stylu, ostre miejscami jak brzytwy.
To LP w gatunku bardzo dobry, zagrany i zaśpiewany na wysokim poziomie, jednakże nie można określić tej muzyki jako porywającej ani pod kątem heroizmu, ani melodyjności.
Zespół został przyjęty dobrze w Hiszpanii i Ameryce, gdzie pojawiła się wersja meksykańska od Scarecrow Records i RED WINE mógł ze spokojem myśleć o swojej muzycznej przyszłości.


ocena: 8/10

new 20.07.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Red Wine  - El fin de los tiempos (2002)

[Obrazek: 19342.jpg?2629]

tracklista:
1.Soldados de fe 06:56
2.Vencer o morir 04:54
3.El fin de los tiempos 06:04
4.El rostro de Satán 03:59
5.Senderos de gloria 05:21
6.Redención 04:59
7.Mi triste final 05:46
8.Dioses sin voz 05:25
9.Duelo final 05:03
10.El último amanecer 06:55

rok wydania: 2002
gatunek: power metal
kraj: Hiszpania

skład zespołu:
Mario Suárez Cristóbal - śpiew
Jesús Zuazo - gitara
Dan Díez Benito - gitara
Daniel Martínez - gitara basowa
Juan Carlos Márquez - perkusja
Iván Crespo - instrumenty klawiszowe

RED WINE zachęcony ciepłym przyjęciem swojej pierwszej płyty szybko przystąpił do nagrania następnej i wytwórnia Arise Records mogła ją wydać już w roku następnym.

Tym razem zespół zmienił nieco koncepcję, odchodząc od wzorowania się na grupach szwedzkich odrodzonej fali rycerskiego power i heavy na rzecz stylu reprezentowanego przez ekipy włoskie nurtu fantasy power, z bardziej rozbudowanymi planami klawiszowymi, lekko progresywnymi aranżacjami i bardziej egzaltowanym śpiewem Mario Suáreza Cristóbaa. By nadać temu jeszcze większego autentyzmu, mastering powierzono znakomitemu włoskiemu inżynierowi dźwięku Luigi Stefanin, współtwórcy sukcesów takich grup jak LABYRINTH, DARK MOOR, DOMINE, WHITE SKULL czy SECRET SPHERE. Mistrz wywiązał się z zadania znakomicie i średnio surowy do tej pory RED WINE zabrzmiał głęboko, wieloplanowo i wielobarwnie. Zamieszczone na płycie utwory są dosyć długie i nasycone treścią muzyczną, wielowątkowe i może nawet w pewnych miejscach z lekka przeładowane pomysłami, przez co heroiczne fantasy przesłanie nie zawsze jest w pełni czytelne i jednoznaczne. Jednak gdy melodia i klimat dominują nad formą, to świetnie ekipa prezentuje się w szybkich, na granicy speed metalu w zwrotkach Soldados de fe, z dumnym refrenem, czy pełnym elegancji El fin de los tiempos, gdzie pewnie można się doszukać inspiracji w RHAPSODY czy z DARK MOOR z własnego podwórka. Jest w tych utworach także nieco symfoniki wmontowanej bardzo zgrabnie i muzycznego teatru, przy czym wszystko na bardzo dobrym poziomie. Iván Crespo może i wzorował się tu na słynnych ekipach z Italii, ale odcisnął także własne rozpoznawalne piętno. Może się podobać zadziorna fanfarowa linia melodyczna jaką stworzył w ogólnie epicko podniosłym Vencer o morir (świetny refren!). Przemycają klasyczny latino romantyzm w nieco prostszym i krótszym El rostro de Satán i to także wychodzi im bardzo dobrze, wplatają motywy neoklasyczne struktury epickie, ale i w pewnym stopniu progresywne (styl LABYRINTH) w Senderos de gloria. Zresztą, te wyraźne echa LABYRINTH słychać także w Redención w specyfice aranżacji w planie klawisze- gitary i coś z "Return to Heaven Denied" w zwrotkach i części instrumentalnej to tu słychać na pewno. Balladowy Mi triste final  jest niezły, ma pewne cechy rocka progresywnego, takiego uniwersalnego i niekoniecznie ukierunkowanego na latino publiczność. Za to iberyjskie korzenie przepięknych gitarowych inkrustacji w heroicznym potoczystym Dioses sin voz nie podlegają żadnej dyskusji. Wybornie tu została wykonana partia wokalna, po prostu wybornie! Intrygujący jest Duelo final, gdzie Mario Suárez Cristóbal zaśpiewał w eleganckim duecie z Elisą C. Martín z DARK MOOR i jest to specyficzny mix power metalu o cechach progresywnych, symfonicznych (kapitalna partia!) i chwytliwego melodic metalu. Jest to jednak jednocześnie najbardziej stylistycznie niedookreślona kompozycja z tego albumu. Chłód i niepokój w heroicznej zasadniczo oprawie dominuje w pełnym dramatycznych zwrotów akcji El último amanecer, który ten LP w bardzo udany sposób zamyka.

Na wyróżnienie zasługuje wysoki wokal Mario, technicznie bezbłędny i na pewno bijący na głowę licznych włoskich frontmanów z podobnych obszarów muzycznych tego okresu.
Ciekawe, że styl gry obu gitarzystów i układy riffowe są na tej płycie bliższe raczej ATHENA niż dajmy na to HIGHLORD czy ARTHEMIS. Momentami ma się wrażenie obcowania z speed/power z thrashowym zabarwieniem... Album ten jest wybitnym przykładem na to, że italo flower power metal można z biegłością, wprawą, a nawet artyzmem grać także poza Włochami. Hiszpania mogła być dumna, że ma taki właśnie zespół, do tego śpiewający po hiszpańsku. Popularność RED WINE bardzo wzrosła i był uznawany za jedną z najbardziej obiecujących grup power metalowych w swoim kraju, choć przecież ten LP trudno uznać za jakość szczególnie oryginalny.


ocena: 8,9/10

new 17.02.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Red Wine  - Sueños y locura (2003)

[Obrazek: MS03NzgwLmpwZWc.jpeg]

tracklista:
1.Sueños y locura 01:28
2.Renacer 04:14
3.Pesadilla 04:02
4.Llantos de otra realidad 04:28
5.Sombra de poder 04:44
6.Fuego en la sangre 04:38
7.Rosa de metal 04:17
8.Gigantes de hierro 05:50
9.Alma libre 04:35
10.Tras el portal 03:05

rok wydania: 2003
gatunek: power metal
kraj: Hiszpania

skład zespołu:
Mario Suárez Cristóbal - śpiew
Jesús Zuazo - gitara
Dan Díez Benito - gitara
Daniel Martínez - gitara basowa
José Antonio Ramas - perkusja
Iván Crespo - instrumenty klawiszowe

Okres "włoski" w twórczości RED WINE zakończył się tak szybko jak się zaczął. W roku 2003 grupa zdecydowała się nagrać melodyjny power metalowy album bez oglądania się na kogokolwiek. Mix i mastering tym razem wykonał niemiecki Mistrza Sascha Paeth w swoim studio w Hamburgu i gotowa płyta została wydana w kwietniu 2003 przez Arise Records.

RED WINE uwolniony od ram i stereotypów, a do tego w będącymi w życiowej formie instrumentalistami i kapitalnie usposobionym Mario Suárez Cristóbalem po prostu zadziwił i zachwycił. Duża tym zasługa nowego perkusisty José Antonio Ramasa, którego atomowe uderzenia bardzo podbiły power metalowy charakter tego albumu. Może i Crespo tym razem jest nieco mniej widoczny we własnych partiach, ale przez to muzyka oparta na ostry dwu gitarowy atak Benito i Zuazo jest zdecydowanie bardziej dynamiczna i czytelna w aranżacjach.
Znakiem rozpoznawczym tego albumu i zapewne najbardziej rozpoznawalną kompozycją w historii zespołu jest fenomenalny Rosa de metal. Ależ mocarny refren chóralny, ależ dewastująca pełna pędu melodia zwrotek. Moc absolutna! No, ale przecież to jest album samych killerów, przy czym w kilku różnych stylach. Rozpoczyna ją Renacer z oryginalnym riffem przewodnim, mocno wyeksponowanym na początku i jest tu ten refren, tak bojowy i taki jaki potem SABATON prezentował w swoich najlepszych utworach. A zaraz potem nowocześniej, z rockowym zębem, rozmachem wokalnym i ogromnie łatwo przyswajalną melodią Pesadilla. Po latach tak nośnie podobne zaczął grać niemiecki THE UNITY... Dumnie i neoklasycznie rozgrywają epicki power metalowy Llantos de otra realidad i tu dorównują najlepszym neoklasycznym zespołom szwedzkim, czy AT VANCE. W Sombra de poder budują przy pomocy planu klawiszowego niepokojący psychodeliczny klimat, jednak zasadniczo grają melodyjny i podniosły w stylu power metal z ostrzejszym tym razem śpiewem w zwrotkach i kapitalnym heroicznym refrenem, tak, takim na miarę tego z Rosa de metal. Fuego en la sangre przypomina nieco styl GAMMA RAY w tych szybszych zadziornych i przebojowych numerach z refrenem bardziej latino klasycznym i to połączenie wyszło znakomicie. Ogólnie zresztą łatwość RED WINE tworzenia muzycznych amalgamatów na tym LP jest godna uznania. I jednoznacznie epicko i heroicznie brzmi zagrany nieco wolniej Gigantes de hierro, najdłuższy, z malmsteenowskimi akcentami neoklasycznymi, dostojny, majestatyczny i wokalnie monumentalny w interpretacji frontmana i chóru w refrenie. Piękne długie i dramatyczne solo gitarowe! W Alma libre ostro tną gitary, i dynamika jest na miejscu pierwszym, a przecież melodia jest także wyborna i tak to miejscami łagodnieje w chwytliwy sposób. Wyciszenie przychodzi na koniec w kunsztownie gitarowo zaaranżowanym balladowym songu Tras el portal... Po raz kolejny coś pięknego.

Wyborne brzmienie (no, bo to w końcu Sascha Paeth), dewastujący wokalista, natchniona gra gitarzystów z pełnymi inwencji solami, wyśmienicie przemyślane kompozycje. Tak, RED WINE zadziwił. Sukces tej płyty na rynku latino metalu był ogromny i w tym momencie RED WINE znalazł się w najściślejszej czołówce gatunku latino power na świecie.


ocena: 10/10

new 23.02.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Red Wine  - Cenizas (2004)

[Obrazek: 57817.jpg?1534]

tracklista:
1.806 00:52
2.Miedo-dolor 04:16
3.Salva tu hogar 03:54
4.Lágrima de soledad 03:56
5.Una vida más 04:01
6.Despierta 04:23
7.Fantasma del pasado 04:55
8.Vientos de libertad 04:43
9.Ojos de ley 04:52
10.Negando lo evidente 04:29
11.Mi universo 03:09

rok wydania: 2004
gatunek: power metal
kraj: Hiszpania

skład zespołu:
Mario Suárez Cristóbal - śpiew
Jesús Zuazo - gitara
Dan Díez Benito - gitara
Daniel Martínez - gitara basowa
José Antonio Ramas - perkusja
Iván Crespo - instrumenty klawiszowe

Na fali powodzenia RED WINE w listopadzie 2004 roku wydaje czwarty album nakładem Avispa Records. Nowym perkusistą jest tutaj José Antonio Ramas

Może się wydawać, że tym razem grupa jakby próbowała do tego swojego melodyjnego ostrego power metalu z poprzedniej płyty przemycić pewne elementy powiedzmy progresywne, czy może nietypowe i to w dalekich echach słychać już w zdecydowanie brawurowo zagranym openerze Miedo-dolor. Coś tu jest z tego lekko nieprzewidywalnego ornamentowania tak charakterystycznego dla niemieckiego HEAVENS GATE z pierwszych lat działalności... Melodia jest nadal na miejscu pierwszym i także w Salva tu hogar, gdzie pewien dodatek neoklasyki jest istotny dla odbioru całości, także w chwytliwym refrenie. Tylko, że tym razem jakby Mario trochę gorzej śpiewa w najwyższych rejestrach niż rok wcześniej. Inna sprawa,ze jego partie na tej płycie są wyjątkowo trudne i czasem wręcz karkołomne. Radzi sobie z tym podszytym psychodelią Lágrima de soledad z ambientowym posępnym wstępem ogólnie jednak ten wydaje się być nieco przekombinowany i przerysowany. Łagodnie i spokojnie rozbrzmiewa Una vida más, nie jest to jednak trywialna latino ballada, bo ozdobiona została kunsztownym refrenie, którego melodia jest bardzo oryginalna i wywodzi się po części z kultury iberyjskiej, a po części z rycerskiego progresywnego rocka. Coś innego, coś oryginalnego, ale czy na pewno tego miłośnicy power metalu oczekiwali tutaj? Ostre cięte riffy dominują w melodyjnie galopującym Despierta, jednak w pewnym momencie jakby się ta zasadnicza myśl kompozycji gubi w meandrach surowych power/thrashowych zagrywek, by potem znowu wrócić na tory melodic power głównego nurtu. Przywołując ponownie HEAVENS GATE trzeba powiedzieć, że Niemcy te nieoczekiwane wstawki umieszczali w swoich utworach w bardziej przemyślany sposób. Tu jest nieco za dużo chaosu. Gdy jest prościej to pełne maestrii wykonania i latino maniery wykonania Fantasma del pasado i Vientos de libertad stanowią mocny punkt albumu, choć refreny to RED WINE w podobnych utworach z płyty poprzedniej miał lepsze i bardziej zapadające w pamięć.
Heroicznie grają niewiele, dlatego zwraca uwagę Ojos de ley przypominający to, co RED WINE grał w tych obszarach wcześniej, na płycie pierwszej o szwedzkiej power metalowej orientacji, z pewnym wskazaniem na STEEL ATTACK w opcji tej ostrej, tnącej jak brzytwa gitary. Do tego kręgu można odnieść także Negando lo evidente, tyle że tu heroiczny ciepły i dumny refren nie ma dobrego odpowiednika w raczej prymitywnej i surowej melodii zwrotek. Nieco poza głównym nurtem albumu znajduje się nagrany w innym czasie akustyczny song Mi universo, gdzie na gitarze zagrał sam Mario Suárez.

Tym razem mastering wykonał Dan Díez Benito i to jest jego jak mi się wydaje, analizując źródła historyczne, debiut w tej roli w przypadku albumu pełnometrażowego. Bardzo ostry, selektywny dla każdego instrumentu sound, może trochę zbyt sterylny, choć perkusja brzmi kapitalnie.
Potencjał RED WINE się chyba na tej płycie wyczerpał. Zespół rozwiązał się w roku 2005. Dan Diez przez dość długi okres czasu koncentrował się na działalności producenckiej i pracy jako inżynier dźwięku. Jako basista pojawił się na krótko w ZENOBIA w latach 2012-2014, potem, od roku 2017 jako gitarzysta w TIERRA SANTA. Mario Suárez zniknął ze sceny na bardzo długo, jednak od roku 2020 jest wokalistą ZENOBIA. Iván Ramirez nagrał w latach 2005-2008 dwa albumy z progressive power metalowym EBONY DARK. Pozostali członkowie RED WINE nie pojawili się już w żadnym zespole metalowym.
RED WINE był zespołem swoistym, który nagrał cztery płyty, a każda z nich była inna. Jest zapewne najwybitniejszym przykładem power metalowej grupy śpiewającej po hiszpańsku, która nie była przy tym reprezentantem klasycznego latino melodic metalu.


ocena: 7,9/10

new 26.02.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości