Panzer Chile
#1
Panzer - En el nombre de... (1996)

[Obrazek: 58837.jpg?1051]

tracklista:
1.Negro amanecer 04:56
2.Línea artificial 03:08
3.Soledad mortal 02:50
4.Lethal intensidad 04:38
5.Ojo de Odín 02:13
6.Preludio carnal 01:01
7.1794, la misión 04:26
8.Ángel audaz 03:36
9.Pequeño niño 05:04
10.Panzer al ataque 02:20

rok wydania: 1996
gatunek: heavy/power metal
kraj: Chile

skład zespołu:
Beto López - śpiew
Felipe López - gitara
Juan "Juanzer" Álvarez - gitara
Alexander Álvarez - gitara basowa
Coty Correa - perkusja

W latach 90tych chilijski metal był uznawany za egzotyczną ciekawostkę, zresztą po prawdzie nie było tam w obszarach heavy i power grup na tyle interesujących, by jakoś ten obraz zmienić. Tym bardziej nie było mowy o tym, by powstające tam płyty znalazły wydawców wśród uznanych światowych wytwórni fonograficznych. Poza jednym wyjątkiem.
PANZER z Santiago, dla Chilijczyków kultowy w zasadzie od założenia w roku 1985 osiągnął coś, co się wcześniej nikomu z tego kraju nie udało i w roku 1996 wydał swój drugi album w ramach kontraktu z potężnym koncernem Warner Bros. Records, który brał pod swoje skrzydła i inwestował tylko w najlepszych. Do tej pory grupa miała na koncie tylko kiepsko wyprodukowaną kasetę "Tierra de metales" zaprezentowaną w roku 1989 i popularną  w Chile, ale chyba nigdzie poza jego granicami.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, co skłoniło WBM do wydania "En el nombre de..."  z metalem po hiszpańsku, więc praktycznie nieeksportowym, przynajmniej w tym czasie. Krok ten jednak pozwolił na utrwalenie w dobrej jakości muzyki, która w obrębie stylu heavy/power z całą pewnością była tego warta.

Sam początek to coś na kształt BLACK SABBATH Dio Era z monumentalnymi i dostojnymi riffami w średnich tempach i wyborną, zapadającą w pamięć melodią w Negro amanecer i wydaje się, że mamy do czynienia z lokalnymi epigonami słynnych Brytyjczyków, potem jednak, poza kilkoma miniaturami instrumentalnymi, mamy klasyczny melodyjny USPM w najczystszej postaci, jakiego w latach 90tych praktycznie nikt już nie grał. PANZER zabiera słuchacza w nostalgiczną wycieczkę w czasie, cofając się o dziesięć lat i grając z pasją i wielką energią takie wysokiej klasy heroiczne killery jak Línea artificial oraz Pequeño niño i czuje się tu styl grup skupionych wokół tego, co na debiucie przedstawił chociażby JAG PANZER. Bez wątpienia bohaterem tego albumu jest gitarzysta Felipe López, znakomity technicznie, kreatywny i czujący co trzeba grać w dynamicznych solówkach, który w tej długowiecznej ekipie, gdzie zmiany składu następowały bardzo często, grał krótko, ale zapisał się znakomicie. Kapitalnie zagrał w porywającym, dumnym Soledad mortal z zagrywkami w stylu neoklasycznym.
Ogólnie cały ówczesny skład PANZER prezentował wysoki poziom i na pewno także i perkusista, i wokalista Beto López, jeden z filarów ekipy, spisali się jak należy, pokazując, że i w Chile są utalentowani metalowi muzycy. Bardzo ładnie zaśpiewał Beto łagodny, metalowy, balladowy song Lethal intensidad, w romantycznym latino stylu oraz ujmujący spokojem i epickością w poetyckiej formie 1794, la misión. Piękne są te utkane z gitarowych duetów tła dla wokalisty, świetne jest dramatyczne solo, pełne treści i emocji. Bardziej przebojowy, chwytliwy heavy/power metal zagrali w szybkim, rytmicznym i chwytliwym w refrenie Ángel audaz.
Brzmienie jest dobre, może nie rewelacyjne, ale tak, nieco sucho, w tym czasie nagrywano heavy i power także w USA. Twórcą soundu jest jeden z najbardziej cenionych w owym czasie chilijskich inżynierów dźwięku Mariano Pávez.

Dla Warner Bros. Records PANZER nagrał jeszcze w roku 1998 kompilacyjny album "Rock & Roll Addiction", na którym znalazły się nowe wersje przedstawianych wcześniej utworów, nagrania koncertowe i dwie zupełnie nowe kompozycje. Na tym współpraca się zakonczyła, zresztą sam zespół zamilkł na wiele lat. Powrócił w roku 2007 w zupełnie nowym składzie skromnym CDr "Generación del Alkithran" i istnieje na podziemnej scenie chilijskiej do dziś, od czasu do czasu coś nagrywając i nadal ciesząc się szacunkiem i estymą.


ocena: 8,8/10

new 23.10.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości