Shatter Messiah
#1
Shatter Messiah - Never to Play the Servant (2006)

[Obrazek: OS5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. Never to Play the Servant 04:00     
2. Crucify Freedom 03:35     
3. Frailty of the Righteous One 05:31     
4. Hatred Divine 04:07       
5. Fear to Succeed 02:46     
6. All Sainted Sinners 04:42       
7. Inflicted 02:05     
8. Drinking Joy, Bitter Loss 04:54     
9. Bad Blood 03:52     
10. Blasphemy Feeder 04:23     
11. Deny God 05:32       
12. Disillusion 03:51     
13. Bleed to Shadows 04:53     
14. New Kleen Killing Machine 04:57

Rok wydania: 2006
Gatunek: Progressive Heavy/Power Metal
Kraj: USA

Skład:
Greg Wagner - śpiew
Curran Murphy - gitara
Dusty Holt - gitara
Ron Boisvert - bas
Robert Falzano - perkusja


Zespół założony został w 2004 roku przez Curran Murphy'ego, którego można było usłyszeć na koncertach NEVERMORE i ANNIHILATOR i był kolejnym obiecującym gitarzystą, który wcześniej brał udział w projektach mało znanych, jak thrash metalowy AGGRESSION CORE.
Skład udało się stworzyć szybko i składał się z muzyków raczej mało znanych na scenie mainstreamowej, może poza perkusistą Robertem Falzano, którego Murphy poznał przy okazji gry w ANNIHILATOR, a który miał już okazję grać z MONSTROSITY, STEVE VAI i Rob Rockiem w FIRES OF BABYLON.
Materiał na demo został nagrany już w 2005 roku i bardzo szybko grupa zyskała rozgłos i kontrakt z młodą, niemiecką wytwórnią Dockyard 1 Records, która wydała album 28 sierpnia 2006 roku.

To, co tutaj grają to przyjemny, ale niezbyt odkrywczy USPM z ciągotami do progressive i małymi wtrąceniami innych gatunków. Inspiracji i porównań z NEVERMORE oczywiście nie da się uniknąć, bo miała to być konkurencja, ale kiedy uderzają bezpośrednio w ekipę Seattle, wypada to bardzo słabo i bez mocy, obnażając brak pomysłów na refreny i melodie, a zakrywanie tego progressive metalem zupełnie bez treści jak w łagodnym i piosenkowym Drinking Joy, Bitter Loss. Bezsilność kompozycyjna jest powalająca, tak jak fakt, że wokalista nie czuje się w tym dobrze. Jest death metal z ciągotami pod OBITUARY w dwuminutowym Inflicted, Feat to Succeed to bardzo poprawny thrash/death, w którym pobrzmiewa późne MEGADETH i ANTHRAX, ale problemem są refreny, które często wypadają bardzo płasko i jest dużo niewykorzystanej przestrzeni.
Never to Play the Servant to jeden z najmocniejszych punktów albumu, z bardzo dobrze zaznaczoną melodią, ale tutaj już słychać właśnie braki w refrenach, w których niepotrzebnie uderzają w minimalizm, do tego jak na ciągoty do progressive, jest to muzyka dość monotematyczna. Słychać to szczególnie u Wagnera, który śpiewa dobrze i słychać zaangażowanie, ale mimo agresywniejszych partii, brzmi on dość monotonnie, a sama konstrukcja kompozycji jest bardzo tradycyjna i bez niespodzianek. Crucify Freedom to właśnie pokaz braku mocy i pomysłów na mocne i zapadające w pamięć refreny.
Co by jednak nie mówić, kilka pomysłów na dobre melodie tutaj jest i do tego zrealizowanych dobrze, jak łagodny Frailty.
14 kompozycji to zwyczajnie za dużo i są tutaj nic niewnoszące i nudne zapychacze jak Hatred Divine, poprawny thrash metalowy Fear to Succeed i GRIEF OF WAR takie rzeczy zagrało lepiej w 2010 roku. Z kilku kompozycji uderza też poprawność gatunkowa i All Sainted Sinners to metalowe nic, podobnie jak Blasphemy Feeder. Disillusion to niezły szorstki groove, Bleed to Shadows to tylko niezły USPM, podobnie jak kończący to wszystko New Kleen Killing Machine.
Jest kilka utworów zupełnie nijakich i marnych, ale nie ma tutaj niczego, czego trzeba posłuchać natychmiast jeszcze raz. Może w pamięć zapada na lata tytułowy i Frailty, ale nic poza tym.

Mastering w wykonaniu mistrza R.D. Liapakisa oczywiście nie zawodzi i jest to sound mocny i surowy i perkusja została tutaj bardzo dobrze dopieszczona. Nie bez powodu, bo Falzano to bez wątpienia gwiazda tego albumu i gra tutaj rewelacyjnie, często ratując nawet te co bardziej poprawne kompozycje. Gra finezyjna i z wyczuciem, natchniona i momentami może nawet przyćmiewająca resztę muzyków.
Niby jest tutaj dwóch gitarzystów, ale poza potężną ścianą gitar to nie dzieje się tutaj wiele i można odnieść wrażenie, że Murphy się hamuje, zupełnie niepotrzebnie.
Album został dobrze przyjęty i wyszedł w idealnym momencie, bo rozpoczynającego się kryzysu sceny amerykańskiej i kiedy ludzie chcieli więcej NEVERMORE.
Za dużo i zbyt niezdecydowanie i ten brak wizji przełożył się na kolejne lata działalności.


Ocena: 7.3/10

SteelHammer
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Shatter Messiah - przez SteelHammer - 10.08.2022, 15:29:12
RE: Shatter Messiah - przez SteelHammer - 10.08.2022, 15:59:32
RE: Shatter Messiah - przez SteelHammer - 12.08.2022, 14:45:51

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości