Green Labyrinth
#1
Green Labyrinth - Shadow of My Past (2014)

[Obrazek: 759146.jpeg?2921]

Tracklista:
1. Lost in the Dark 06:35     
2. My Journey 08:43     
3. The Green Labyrinth 04:49     
4. Away 05:00     
5. Don't Look Behind You 04:53     
6. Shadow of My Past 06:09     
7. Self-Portrait 05:33     
8. Mystic Voices 05:21     
9. Confused 06:31     
10. Rainstorm 05:59

Rok wydania: 2014
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Szwajcaria

Skład:
Lara Senn - śpiew
David Vollenweider - gitara
Angelo Salerno - bas
Stefan Hösli - perkusja
Tom Hiebaum - instrumenty klawiszowe


GREEN LABYRINTH powstał z popiołów DRUNKEN WARLOCK, w którym uczestniczyli David Vollenweider, Lara Senn oraz znany obecnie z GOMMORA perkusista Stefan Hösli.
Nagrania rodziły się długo i w bólach, ale w końcu w 16 grudnia 2014 roku udało się wydać debiut nakładem własnym.

Okładka wskazywałaby raczej na muzykę z kręgów CHILDREN OF BODOM, może w sposób naciągany do SINERGY albo ARCH ENEMY, ale jest NIGHTWISH, przedstawiony w formie bardziej progresywnej, z inkantacjami ancient, ale dalekimi od przebojowości EDENBRIDGE. Oczywiście trudno się pozbyć skojarzeń, bo jakieś próby w The Journey są tutaj słyszalne, szczególnie w refrenie, ale nie ma tutaj tego poziomu dopracowania i dalej uderzają bardziej w klimaty XANDRIA, a w surowości przekazu progressive może nawet TO-MERA.
Zlepek różnych pomysłów, nie tylko w obrębie albumu, ale i samych kompozycji i dziwi tutaj tak lekki i pozytywny Lost in the Dark, kiedy atakują surowizną w The Green Labyrinth, gdzie wychodzi największa słabość zespołu. O ile od strony kompozycyjnej jest to muzyka jak najbardziej poprawna bez żadnych niespodzianek, tak już Lara Senn niestety znacznie te walory obniża i spłaszcza. Głos bardzo cichy, niepewny, próbujący stylizować się na śpiew typowy dla gatunku, ale bez zaangażowania i w oderwaniu od motywów przewodnich, melodii czy refrenów. Najbardziej manieryczność i brak przekonania słychać w Self-portrait i nijaka ballada z takim wokalem staje się koszmarkiem oraz Mystic Voices. Niby typowa, fińska szkoła, realizacja wokalna jednak fatalna i tylko uwypukla wszystkie minusy.
Druga połowa albumu jest zdecydowanie słabsza i tutaj próbują grać pomiędzy EPICA a NIGHTWISH z jeszcze większymi zapędami do progressive, ale jest to zbyt bezbarwne, aby można było uznać to za warte uwagi. Szczególnie fatalnie wypada Rainstorm, a szkoda, bo słychać, że sekcji rytmicznej nie brakuje umiejętności i ataki basowe Angelo Salerno są jednym z najciekawszych elementów tego albumu, podobnie jak niektóre zagrywki Davida Vollenweidera. Może nie jest to wielki mistrz, ale jego popisy są melodyjne, czytelne i z pasją, momentami bardzo wypunktowane.
Tom Hiebaum gra tutaj ciekawie i kiedy gra agresywniej, to ratuje on niektóre kompozycje, jak chociażby Lost in the Dark, gdzie jest on na pierwszym planie. Kolejny atut zespołu, jednak jest to płyta ostatecznie nieprzemyślana i niedopracowana.

Co jeszcze jest godne pochwały to brzmienie, które jak na produkcję własną brzmi całkiem profesjonalnie i uwagę przykuwa tutaj bardzo wyrazisty bas i gitara. Wokalistka jest na dalszym planie i jest to zabieg w pełni celowy, ale jednak na odbiór rzutujący negatywnie, bo taki rozkład męczy.
Niedługo po wydaniu albumu, bo w 2015 roku, skład się rozpadł i w grupie zostali tylko David Vollenweider i Tom Hiebaum. Zespół wielkiego rozgłosu nie dostał i raczej mało kto zwrócił na to uwagę, bo była to muzyka trudna i niewarta zapamiętania.
Muzyka zagmatwana jak labirynt, niestety negatywnie.


Ocena: 5.7/10

SteelHammer
Odpowiedz
#2
Green Labyrinth - Sequences (2023)

[Obrazek: 1132341.jpg?0349]

Tracklista:
1. Dreamland 08:12     
2. Haunted 05:23     
3. Limited 06:43     
4. The Art of Betrayal 06:42     
5. Trapped Soul 07:02     
6. Brave the Storm 07:57     
7. Enemy 08:08     
8. Meaning of Life 06:43     
9. The End 05:28

Rok wydania: 2023
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Szwajcaria

Skład:
Seraina Schöpfer - śpiew
David Vollenweider - gitara
Stephan Kaufmann - bas
Mätthu Dätwyler - perkusja
Tom Hiebaum - instrumenty klawiszowe


Niespodziewanie, po 9 latach milczenia, powraca David Vollenweider z GREEN LABYRINTH. Doszła też nowa wokalistka, sekcja rytmiczna i tym razem udało się podpisać kontrakt z wytwórnią.
23 czerwca 2023 roku drugi album wyda znana, niemiecka wytwórnia Fastball Music.

W muzyce zmieniło się dużo i to na plus. Seraina Schöpfer jest wokalistką o znacznie mocniejszym, bardziej wyrazistym głosie od swojej poprzedniczki i znacznie lepiej współpracuje z zespołem, ale i melodie są o wiele bardziej wyraziste i lepiej zaznaczone, tak jak plan symfoniczny.
Różnicę już słychać w Dreamland, gdzie przeważają inspiracje EPICA, jest znacznie ostrzej w gitarach, perkusja jest surowsza, a bas bardziej metaliczny. Ciągoty do progressive są słyszalne, jednak są to co najwyżej ozdobniki dla dalszego planu. Może partia środkowa była zupełnie niepotrzebna, ale słychać rozwój w dobrą stronę. Lepiej jednak sprawdzają się w kompozycjach krótszych, jak Haunted i Limited, w których do gitarowej masywności dochodzą bogate, bardzo mocno zaznaczone orkiestracje. Do tego gra David Vollenweider też wydaje się być bardziej spójna jeśli chodzi o materiał zaprezentowany i nie są to odizolowane popisy. Bardzo udany i przyjemny jest Limited i w 2014 roku takich utworów w ich wykonaniu nie było. Progressive metalu tutaj nie zabrakło i The Art of Betrayal jest przykładem kontynuowania tradycji TO-MERA, nawet w stopniu nachalności klawiszy i łamańców perkusyjnych przy dość niewyrazistych refrenach.
Miłą niespodzianką jest Trapped Soul, bez wątpienia EPICA i XANDRIA, może nie na tak wysokim poziomie wykonania, ale na swój sposób jest to zaskakująco dobre, szczególnie w posępnym klimacie i godnej uznania współpracy zespołu, który gra bardzo dobrze. Do tego brak zbędnych przerywników to kolejny zdecydowany plus. BRAVE THE STORM to znów surowość EPICA, tym razem w połączeniu z TO-MERA i swoboda, płynność gry i przejść. Enemy jest również udane i Vollenweider daje jeden ze swoich ciekawszych i przyjemniejszych popisów, ale po trzech takich kolosach zaczyna już zanikać rozpoznawalność poszczególnych kompozycji, nawet jeśli najwięcej jest tutaj właśnie TO-MERA.
Jeśli chodzi o niewyraziste i niewyróżniające się kompozycje, to Meaning of Life to podręcznikowy przykład gatunkowej poprawności, gdzie nie ma realnie nic złego, ale nie prezentują tutaj żadnej treści. Zaskakująco ballad brak i album kończy utrzymany w wolniejszym tempie The End, z bardzo mocno akcentowaną grą klawiszy. Tom Hiebaum tym razem poszedł bardziej w progressive i jest dobrze dopasowany do tej muzyki, ale jego gra tym razem wydaje się być raczej rzemieślnicza i schematyczna.

Produkcja jest na wysokim poziomie i niewiele tutaj jest do zarzucenia. Masywne, ale nieprzytłaczające w gitarze i sekcji rytmicznej. Brzmienie typowe dla gatunku.
Debiut GREEN LABYRINTH miał zalążki ciekawych pomysłów, ale to wszystko było zanurzone w kompletnej muzycznej degrengoladzie, z której mało wynikało.
Tutaj zespół dojrzał do nagrania czegoś ciekawego i po 9 latach im się udało. Może nie jest to sensacja i największe odkrycie 2023 roku, ale za taki postęp pochwała się należy. Może i są braki, ale zmiany są tutaj zdecydowanie na lepsze.
Nawet jeśli nie prezentują tutaj niczego nowego poza nowym obliczem zespołu, to jest to dobry, niekontrowersyjny album dla każdego, kto chciał usłyszeć EPICA w wersji bardziej progressive.


Ocena: 7.3/10

SteelHammer


Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Fastball Music.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości